Ofiara

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Ofiara

#1 Post autor: Ewa Włodek » 07 lis 2011, 16:33

Szli stępa. Dukt wiódł między zagajnikami ku puszczy, kopyta koni grzęzły w rozmiękłej glinie, a koła ciągniętej przez wołu podwody żłobiły weń głębokie koleiny. Mnich w benedyktyńskim habicie, siedzący na kożle obok chłopa w baranicy, obejrzał się na leżącego na wozie człowieka, dotknął jego głowy.
- Płonie goraczką. Trzeba nam znaleźć spokojne miejsce, gródek jaki, czy wioskę, bo nam tu skapieje, uchroń Boże - powiedział do jadącego przy wozie giermka w średnim wieku.
- Nijakiego tu gródka ani wioski nie najdziecie, radziej w lesie osadę smolarzy, albo łowców książęcych - odezwał się woźnica. - Oni najprędzej by waszemu panu pomogli, zranień zwyczajni, zioła znać mogą...
- Zioła! Jemu grot z wątpi trza wyjąć, i to rychło - prychnął giermek. Zakonnik zmoczył szmatę wodą z drewnianego bukłaczka i położył na głowie rannego. Przez mokre płótno czuł żar.
Bór ogarnął ich mrokim i chłodem.

*

- Mszczuju, z przesiekim widział ognie między drzewami! - Młody pachołek podkłusował do orszaczku.
- Łaska Boska, pokaż! - Polecił giermek.
Ognie dostrzegli za zakrętem. Podwoda z rannym została na drodze, konni wjechali między drzewa. Zbliżyli się. Na polanie stała chata z bierwion i dwie klecie, wokół trzech płonących ognisk kręcili się ludzie. Swąd dymu mieszał się z odorem krwi, mięsa i surowych skór.
- Ludzie, mamy na przesiece pana uszczerbionego w zasadzce, umie kto ranę opatrzyć? - Zawołał Mszczuj. Sprzed ogniska podniósł się wysoki, żylasty mężczyzna.
- To go zaś tu przynieście, zawszeć coś zaradzić spróbujem - wskazał głową na chatę. Zsiedli z koni, dwu pachołków ruszyło ku drodze.

*

- Źle to patrzy i my nic tu nie poradzim - siwowłosy myśliwy wytarł ręce w mokre płótno, pokręcił głową.
- Chyba, żeby po niewiastę posłać, może ona... Wszak biegła jest w leczeniu, niejednemu pomogła...Co rzekniecie? - Spytał młodszy, jasnowłosy.
- Jaka niewiasta?! Nie będzie żadna wiedźma pogańska pana naszego opatrywać, uchroń Bóg! - Rzucił się mnich.
- Milczcie, frater! - Zgrzytnął Mszczuj. - Jeśli, jak mówicie, biegła jest w leczeniu, to po nią ślijcie - zwrócił się do najstarszego łowcy. Ten wydał polecenie oczyma.
- Czekać nam przyjdzie, przez ten czas spocznijcie, zjedzcie co, mięsa dość mamy, księciu nie ubędzie - zaprosił.
Dopiero, gdy zasiedli za nieheblowanym stołem, poczuli zmęczenie i głód.

*

Panującą w izbie ciemność rozświetlał nikły poblask, bijący od płonących na polanie ognisk. Mężczyźni za stołem drzemali, ranny na posłaniu pod ścianą jęczał i majaczył w gorączce, siedzący przy nim zakonnik na zmianę przysypiał i odmawiał pacierze. Musiało być po północy, gdy przed chatą rozległy się głosy, a ciemność rozproszył blask wniesionych pochodni. Stary myśliwy trącił Mszczuja. Giermek spojrzał i powstał.
- Bądźcie pozdrowieni - wyszeptał, pochylając głowę - i raczcie opatrzyć nam pana. W potyczce strzałą wziął, z gorętwy płonie...
- Na stół go pokłaść, rozdziać, światła naniecić, wrzątek sposobić! - Warknęła chrapliwie.
Młodsi rzucili się wykonać, starsi siedli pod ścianą, by nie wadzić. Mszczuj patrzył na wiedźmę i dropiatego rysia, który wszedł za jej nogą i utaił się pod stołem.
Nie mógł okreslić jej wieku, gdyż w migotliwym świetle kilku pochodni twarz kobiety raz wyglądała jak buzia dzieweczki, by za chwilę przemienić się w oblicze dojrzałej niewiasty, poznaczone zmarszczkami mądrości i doświadczenia. Wysoka, szczupła, gibka, odziana w suknię z miękko garbowanej skóry, ściągniętą w talii szerokim pasem, wyjmowała z wniesionego przez pachołka kosza pęki ziół, drewniane i gliniane naczynka. Gdy na gołym stole położono obnażonego rannego pochyliła się nad nim, a ogień skrzesał na jej długich, ciemnych włosach czerwonawe refleksy. Zbliżyła do rany pod żebrami dłonie kościste, pomarszczone, o wiele starsze od twarzy i figury. Ucisnęła ją, obwąchała, posmakowała językiem kroplę krwi, roztartą na palcu. Sięgnęła po gliniaczek, wylała zeń na zranione miejsce gorzko pachnący płyn. Zażądała wrzątku, rzuciła nań zioła, zamieszała, odstawiła. Odmotała obwiązane skórą zawiniatko, ułożyła na stole dziwne, kościane, kamienne i brązowe narzędzia. Dotknęła czoła nieprzytomnego.
- Ze trzech niech go trzyma, mocno, by się nie szarpał - poleciła. Mszczuj podszedł, wraz z dwoma pachołkami przycisnęli rannego do stołu. Teraz z bliska patrzył na jej gładkie czoło, głębokie, bardzo ciemne oczy pod jaskółczymi brwiami, miękkie usta. Nie widział, jak ostrym nożem na krzyż nacięła wlot rany, jak go rozszerzyła, jak wsunęła weń zadziorzaste szczypce. Widział zamknięte powieki, pulsujące nozdrza, słyszał powolny oddech. Ranny drgał i jęczał. Chwilę trwało, nim gwałtownie wyszarpnęła szczypce, wyrzuciła grot na stół, kawałkiem suchej huby zatamowała krwawienie. Obłożyła ranę płótnem, zmoczonym w płynie z glinianego naczynia, przelała z kociołka do bukłaczka ziołowy napar.
- Grot pod żebrami utknął, nie uszkodził trzewi, więc ku poprawie winno iść. Chyba, żeby kość naruszona została i szpik krew skaził, wtedy... - zawiesiła głos. Jej twarz dziewczyny-starki była zmęczona, a czarne oczy jakby zaszły mgłą. - To mu podajcie, jak się zbudzi, krew oczyści i gorączkę zbić powinno. A to - pchnęła w kierunku Mszczuja gliniany flakonik - na ranę dwa razy dnia na czystym płótnie przykładajcie, szybciej się goić będzie - sprawnie zbierała ze stołu swoje parafernalia.
- Dzięki wam wielkie, żeścia pana zratowali, a to i powiedzcie czy do zdrowia wróci... - giermek schylił głowę.
- Jego życie w rękach boga...A darmo go nie dostanie, bóg wszak zawsze żąda czegoś w zamian, choćby innego życia... - westchnęła ciężko, jakby po wielkim wysiłku, delikatnie musnęła palcami zawieszoną na plecionce z włosów odlaną z brązu słowiańską swastykę, o jakiej Mszczuj wiedział od starych, że za dawnych bogów przynależała ogniowi.
- Innego życia, co wy... - spojrzał na nią, spuścił powieki.
- Odstąp, demonie, nie waż się chrześcijańskiego rycerza plugawić!!! - Benedyktyn, dotychczas siedzący na uboczu, przyskoczył do kobiety, odepchnał, zamierzył się kułakiem, nie zdążył uderzyć. Spod stołu wyprysnął ryś, z rozdzierającym skrzekiem skoczył mu na pierś, przeorał twarz zębiskami, zwarł je na krtani. Padli na ziemię, przez chwilę przewalali się po klepisku, trysnęła krew z rozprutej arterii. Gdy mnich konał w purpurowej kałuży, ryś podniósł zbroczony pysk, warknął, skokiem rzucił się ku drzwiom chaty i zniknął w szarzejącym przedświcie. Za nim wyszła wiedźma. Nikt jej nie zatrzymał.

*

- Łaska to Boska, żeśmy tych myśliwych w boru naszli. Oni, obznajomieni z ranami od zwierza zadanymi, umieli was zratować, za co im wdzięczność należy się - Mszczuj przytknął do ust pana szyjkę bukłaczka z ziołowym naparem. - By nie oni, kto wie, czy byście, panie, żywi wyszli z tej przygody. Tylko na brata Jana nieszczęście prawdziwe spadło. U samych drzwi chaty ryś go zadarł, nie wiada, co tym zwierzem powodowało, że tak wśród ludzi na inszego człeka napadł. Iście, jakby wola jaka wyższa, ponad nami, śmiertelnymi. Iście, jakby wola wyższa...
Ostatnio zmieniony 08 lis 2011, 21:32 przez Ewa Włodek, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Ofiara

#2 Post autor: Miladora » 08 lis 2011, 2:36

Z małą wizytą… ;)

- Szli stępa. – konie szły stępa, ludzie jechali, czyli „Jechali stępa”.

- Siedzący na koźle obok chłopa w baranicy mnich w benedyktyńskim habicie obejrzał się na leżącego na wozie człowieka… - za długa ta fraza w czytaniu, zmieniłabym szyk na: „Mnich w benedyktyńskim habicie, siedzący na koźle obok chłopa w baranicy, obejrzał się na leżącego na wozie człowieka…”

- ognie między drzewami! – (M)łody pachołek… - to nie kwestia mówiona, więc wielką literą (M)łody

- Sprzed ogniska podniósł się wysoki, żylasty mężczyzna. – od nowej linijki

- coś zaradzić spróbujem(…) – (W)skazał głową na – znak interpunkcyjny po „spróbujem” i wielka litera potem

- Zsiedli z koni, dwu pachołków ruszyło ku drodze. – od nowej linijki

- nic tu nie poradzim(.) – (S)iwowłosy myśliwy

- pomogła...()Co rzekniecie? – spacja w tym miejscu ()

- Ten wydał polecenie oczyma. – od nowej linijki, pod spodem „Czekać…”
- Czekać nam przyjdzie, przez ten czas spocznijcie, zjedzcie co, mięsa dość mamy, księciu nie ubędzie - zaprosił.
- Dopiero, gdy zasiedli za nieheblowanym stołem, poczuli zmęczenie i głód. – od nowej linijki

- W potyczce strzałą wziął, - a nie „strzałę wziął”?

- warknęła chrapliwie. – dopowiedz „warknęła chrapliwie przybyła” czy jakoś tak
- Młodsi rzucili się wykonać, - od nowej linijki

- Mszczuj podszedł, - od nowej linijki
- goić będzie(…) – (S)prawnie zbierała

- czy do zdrowia wróci... – (G)giermek

- boga...()A darmo – spacja

- rycerza plugawić!! – (B)enedyktyn, - no i jeden wykrzyknik albo trzy, dwa się daje tylko przy stopniowaniu

- odepchnał, - odepchnął

- nie wiada, - na pewno jest taki zwrot jako „nie wiadomo”?

Dobra stylizacja i z ciekawością przeczytałam, bo lubię takie klimaty. Dobrze też wyważona akcja i zakończenie, więc miałam swoistą satysfakcję z wymiaru sprawiedliwości. ;) Sprawnie napisane.
Aha – nie stresuj się ścinką – to tylko kosmetyka tekstu, chociaż pilnuj przecinków, bo lubisz ich dawać za dużo. ;)

Buziak i :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Ofiara

#3 Post autor: Ewa Włodek » 08 lis 2011, 15:03

witaj, witaj, Miladoro, bardzo się cieszę z Towjej wizyty i zapraszam jak najczęściej.

:green: :green:

Pięknie dziękuję za wszystkie uwagi, zawsze przyjmuję z pokorą, i świadomością, że nikt nie jest doskonały, więc i ja nie jestem, broń Boże... A konstruktywne, merytoryczne uwagi nigdy mnie nie stresują, przeciwnie, inspirują do podniesienia poziomu...
:vino: :vino: :vino:
:kofe: :kofe: :kofe:

I mnóóóstwo serdeczności z uśmiechami posyłam
Ewa

Bonifacio Sieczepia
Posty: 398
Rejestracja: 08 lis 2011, 15:28
Kontakt:

Re: Ofiara

#4 Post autor: Bonifacio Sieczepia » 08 lis 2011, 22:03

Mnie też odpowiada taki klimat,
a przed Miladorą chylę czoła.
Andrzej Bonifacy Fudali

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Ofiara

#5 Post autor: Ewa Włodek » 09 lis 2011, 13:24

witaj, skoro odpowiada - bankowo masz u mnie więcej... A schylenie czoła prze Miladorą - należy się Jej, oj, należy...

:beer: :beer:

Dziękuję z poczytanie i dobre słowo, mnóstwo serdecznosci dołaczam, z uśmiechami...

Enbers
Posty: 335
Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków

Re: Ofiara

#6 Post autor: Enbers » 09 lis 2011, 22:18

Mam mieszane uczucia. Pomysł jest, klimat jest, stylizacja jest, niby wszystko jest.

A kilka razy przesuwałem w dół tekst, żeby zobaczyć, ile jeszcze zostało. :myśli:

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Ofiara

#7 Post autor: Ewa Włodek » 09 lis 2011, 23:01

ano, bo może Tobie tematyka i raczej statyczna niż dynamiczna akcja nie zakonweniowały? Bywa...Ale może następne będą miały więcej szczęścia i bardziej zagustyjesz? Mam nadzieję...
:) :) :)

A za wizytkę, lekturkę i słówko - bardzo dziękuję, zawsze miło będzie miło Cie poczytać...
:beer: :beer:

I całą masę serdeczności dołączam
Ewa

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”