Shit story

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Shit story

#1 Post autor: Miladora » 09 lis 2011, 0:29

Za silne wrażenia nie można nigdy płacić zbyt drogo. – Oskar Wilde

Shit story

Pewnego dnia zwyczajnie zwariował mi komputer.
Tu muszę, zaraz na wstępie nadmienić, że bynajmniej nie jestem bóg wie jakim ekspertem w tej dziedzinie, choć coś tam niecoś się znam jednak na tym, i że komputer służy mi wyłącznie do pracy, do jakiej zostałem przeszkolony – do projektowania. A projektuję wszystko, co się da. Od domów począwszy, poprzez ciuchy, zabawki, prezerwatywy (nie żartuję), torty weselne, kształt biustów, a kiedyś musiałem wymyślić nawet śpiewający nocnik dla jakiegoś rozwydrzonego bachora milionerów. W dodatku zażyczono sobie, żeby nocnik ten wyśpiewywał melodie z podtekstem patriotycznym i miałem nie lada problem, zanim wpadłem na pomysł, by po prostu dać – ... płynie, płynie Oka.

Nie przejmowałem się specjalnie profanacją, jaką zarzucić by mi mogli filisterscy, a więc znacznie biedniejsi członkowie naszego wysoko uprzemysłowionego społeczeństwa, bo nocnik zakamuflowany w ekskluzywnym pokoju dziecinnym miał przecież służyć, li i jedynie, potrzebom niegadającego jeszcze, a więc dyskretnego dzieciaka. O rodziców też mogłem być spokojny. Fragment: Co ci przypomina widok znajomy ten... – gdy w nocniku pojawiała się kupa, rozbawił ich do łez. Zresztą nie byli oni czysto rodzimą mieszanką, tak więc problem profanacji także i z tego względu upadał.

A potem, pewnego dnia, komputer zwyczajnie mi zwariował.
Projektowałem właśnie taki superowy domek dla parszywie bogatych szczeniaków (których rodzice chcieli się pozbyć przynajmniej na czas letniej kanikuły), gdy komputer zaczął wyczyniać jakieś dziwne rzeczy. W pokoju dyskotekowym, zamiast wysokich stołków przy barze, ni stąd ni zowąd pojawiła się harcerska latryna, z tych bardziej używanych, a więc bardziej, nazwijmy to, zużytych, i w dodatku z początków działalności tego skądinąd zasłużonego ugrupowania; zamiast szaf w pokojach stanęły drewniane sławojki ze znamiennym, wielekroć opiewanym serduszkiem wyciętym na odrzwiach, a kibla... po prostu, nie było. To znaczy był, jeżeli można tak nazwać dziurę w podłodze za obskurnym przepierzeniem, z dwoma imitującymi ślady stóp miejscami na nogi - jednym słowem, coś żywcem wzięte z Dworca Centralnego w dawnych czasach.

Gapiłem się jak zahipnotyzowany w ekran, na którym co rusz wyskakiwały jakieś cudeńka, a komputer beztrosko rysował przekroje wszystkich sraczy.
– Och, shit! – jęknąłem w duchu.
Komputer skończył z przekrojami i zabrał się za obliczanie parametrów wszystkich możliwych gówien, jakie hipotetycznie mogły się tam znaleźć, uwzględniając, rzecz jasna, pojemność wyżej wspomnianych przybytków. A potem zaczął drukować.

Wtedy nie wytrzymałem już i złapawszy za telefon, wydzwoniłem znajomego eksperta.
– Proszę, pospiesz się! – jęknąłem błagalnie. – Zanim szlag mi trafi cały projekt! To ani chybi jakiś zasrany wirus! Dobrze, wyłączę na razie, ale przyjedź natychmiast!
A potem odłożyłem słuchawkę i znowu wgapiłem się w ekran, na którym pojawiła się niespodziewanie bardzo wymyślna konstrukcja potężnej gówno-ssawki o zasięgu kontynentalnym.

Nacisnąłem guzik. Ekran zgasł. Odetchnąłem z ulgą. I nagle, na ten zgaszony przecież ekran, wyskoczył skądś Wielkanocny Zajączek, mrugnął do mnie, pokazał mi prawą łapkę z wystawionym środkowym palcem, po czym klepnął się w dupkę i zniknął.

Zamarłem w bezruchu. Tymczasem ekran pojaśniał ponownie i spłynęła na niego, jak z rozwiniętej mapy, powiększona dupa owego Zająca w przekroju poprzecznym. Złapałem się za głowę, złapałem za serce, zamknąłem na chwilę oczy, policzyłem do dziesięciu i… nic. Dupa nie znikała! Mało tego. Teraz był to przekrój podłużny w rozwoju ontogenetycznym, a potem komputer przeszedł do filogenezy.

Zanim ochłonąłem, jakaś ręka posadziła Zająca na nocniczku (a niechże, przecież to był mój nocnik, tyle że ozdobiony obecnie girlandami papieru w drobne, różowe serduszka), Zajączek natychmiast zrobił kupkę i nocnik odśpiewał niczym pozytywka: Jeszcze jeden mazur dzisiaj...

Co było dalej, nie wiem, bo szarpnąłem rozpaczliwie za przewód, wyrywając go razem z gniazdkiem, a potem zadźwięczał dzwonek i pognałem do drzwi. Znajomy ekspert spojrzał z dezaprobatą na tak bezceremonialnie wyłączony komputer i pokiwał głową.
– Ty kretynie! – powiedział. – Inaczej już nie mogłeś?!
– Nie chciał się wyłączyć! – wyjaśniłem z oburzeniem. – To co miałem robić?!

Ekspert popatrzył na mnie jak na wariata, widać było, że chce jeszcze coś powiedzieć, ale zmilczał, pochylił się nad przewodem i wyciągając wtyczkę ze zdezelowanego kontaktu, rozejrzał się za innym gniazdkiem.
– No to zobaczmy – mruknął, włączając komputer.

Ekran rozjaśnił się zielonkawą poświatą, zieloność ta, jakby najeżdżając kamerą od góry, przekształciła się w morze trawy, gdzieniegdzie pojawiły się białe główki margerytek, a potem, na morzu tym zaczął wyrastać domek jak z bajki. Moja własna, projektowana dla tych szczeniaków chata. Tyle, że teraz było to coś zupełnie super-ekstra.

Milczałem, nie wierząc własnym oczom. Obraz obracał się powoli i widać było wyraźnie każdy, najmniejszy nawet szczegół. A te szczegóły mogły przyprawić o szybsze bicie serca nie tylko jakiegoś ekscentrycznie wyrafinowanego milionera. Co ja mówię! Sam Gaudi umarłby z zazdrości!

– Stary, odbiło ci? – zapytał ekspert. – W życiu nie widziałem czegoś podobnego! I ty mówisz, że to wirus?!
– Powoli, powoli… – wtrąciłem ponuro. – A najlepiej sam się za to zabierz, to zobaczysz.

Znajomy rozsiadł się przed komputerem, przebiegł palcami po klawiaturze i na ekranie ukazało się wnętrze domku. Pokój po pokoju, wszystkie pomieszczenia i to kompletnie urządzone. Nawet obrazy na ścianach były tego rodzaju, że aż zatkało mnie z zachwytu. Gapiłem się na nie całkiem skołowany i chociaż znam się na malarstwie, musiałem przyznać, że czegoś takiego jeszcze nie widziałem.

– Sprawdź łazienki – poleciłem cicho.
– W pogoni za duchem? – zażartował ekspert, ale posłusznie nacisnął klawisze.
Tego, co zobaczyliśmy, nie da się opisać. To nie były łazienki. To był poemat kryształu, Alhambra klejnotów, marzenie bogów, istny sen Szeherezady...

– Stary, jeżeli to jest wirus – westchnął znajomy – to chciałbym mieć takiego w swoim komputerze. Jeszcze dzisiaj byłbym milionerem...
Zabrał rzeczy i wyszedł. Nawet udało mu się nie trzasnąć drzwiami.
Siedziałem i patrzyłem tępo w ekran, nie pamiętając o włączeniu drukarki. Do dziś tego żałuję.

Obraz odwrócił się i zastygł. Pojawił się ponownie front domku. A potem uchyliło się okno na mansardzie, czy co to tam było takiego, i wyjrzał przez nie Wielkanocny Zajączek. Gwizdnął, szybkim ruchem rozglądnął się wokół i na jego pyszczku zagościł przelotny, szelmowski uśmieszek, gdy niespodziewanym ruchem wychlustał mi zawartość nocnika na głowę, do melodii znanej piosenki: Ty i ja, herbatka we dwoje…

Po chwili, rozrywając ciężkimi kołami trawnik przed domem, zajechała majestatycznie owa potężna gówno-ssawka o zasięgu kontynentalnym z emblematem Manneken Pisa na masce. Wyskoczyła z niej Minnie Mouse, zgrabnie przytrzymując koronkową haleczkę. Mignęły różowe podwiązki i Minnie, jakby czując mój wzrok, obróciła się do mnie.
– Nie gap się! – pisnęła nieżyczliwie. – Chcę się wysiusiać.
No i kucnęła za najbliższym krzaczkiem, a Zając z okienka pogroził mi pięścią.

Z ekranu zaczęły spływać pojedyncze krople wprost do mojej kawy. A potem Minnie podciągnęła majtki i oboje z Zajączkiem wsiedli do maszyny. Uruchomili motor, włączyli jakąś dźwignię i... myliłem się. To była gówno-pompa, a nie gówno-ssawka. Zalali mi wszystko!

I dlatego jestem tu, gdzie teraz jestem.

Awatar użytkownika
Dante
Posty: 663
Rejestracja: 31 paź 2011, 20:48
Lokalizacja: Kraków

Re: Shit story

#2 Post autor: Dante » 11 lis 2011, 20:20

"I dlatego jestem tu, gdzie teraz jestem."
Ale nie narzekam, a nawet się nie nudzę, często chodzę do toalety. Jest wyjątkowo elegancka, z oknem na ogrody. Lubię, dając ulgę ciału, patrzeć na piękną, soczystą trawę i bajkowy domek pośrodku, ale największą frajdę sprawia mi moment spłukiwania , kiedy do szumu spływającej wody wkrada się delikatne drżenie pracującej gównossawki.

Uczucie zjadliwej satysfakcji miesza się z niezaspokojoną ciekawością, gdzież to włączyła się gównopompa.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Brawo Miladora, gratuluję poczucia humoru i dobrego, "przyjaznego" w czytaniu stylu pisania. :bravo: :green:

Pozdrawiam
AD
Co partaczowi zajmie trzy strony,
geniusz w trzech słowach pomieści,
dlatego wierszy moich jest mało,
lecz za to ileż w w nich treści
;-)

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Shit story

#3 Post autor: Miladora » 11 lis 2011, 22:53

Dzięki serdeczne, Dante, bo już myślałam, że ta cholerna gówno-pompa odstraszyła na amen wszystkich zwiedzających ten przybytek. Uff... wytrzymałeś. :)

- Miło mi, że już nie siedzę sam - powiedział mój bohater, kłaniając się z wdzięcznością, i westchnął: - Szkoda, że w tym domu wariatów nie ma takiego kibla, jaki opisuje Dante. Z widokiem na ogród...

Zdrowie :vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
Dante
Posty: 663
Rejestracja: 31 paź 2011, 20:48
Lokalizacja: Kraków

Re: Shit story

#4 Post autor: Dante » 12 lis 2011, 15:56

Mila, domyśliłem się, gdzie jest PL, ale chciałem zachować zawarte w opowiadaniu niedopowiedzenie, dosyć zresztą czytelne.

Jeśli czegoś szkoda, to tego, że zdecydowana większość forumowiczów bardzo rzadko zagląda do innych niż wiersze dziełów.

Hej :beer:
Co partaczowi zajmie trzy strony,
geniusz w trzech słowach pomieści,
dlatego wierszy moich jest mało,
lecz za to ileż w w nich treści
;-)

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Shit story

#5 Post autor: Miladora » 12 lis 2011, 16:54

No to co, nawet jeżeli rzadko? :smoker:

Zrobimy sobie najwyżej prywatną piaskownicę. :clown:

Aha - uprzedzam, że zjawię się u Ciebie, żeby Ci rozbierankę zrobić interpunkcyjną. Bo już zaglądałam. :)
Ale nie bój się - gatki zawsze zostawiam delikwentowi. :beer:

To na razie... ;)
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Shit story

#6 Post autor: Ewa Włodek » 12 lis 2011, 17:48

no, faaajnie! Uśmiałam się, czytając. Szczególnie, jak sobie wyobraziłam raz: minę peela na widok wyranżerowanych kibli i dwa: minę speca po tym co zobaczył... No i wyobraziłam sobie, co peel projektuje w głupiejowie...
:rosa: :rosa: :rosa:
:bravo: :bravo

A osobna piasownica - czemu nie? Chyba pozwolicie się w niej czasem pobawić?
;) ;) ;)

Mnostwo serdecznosci z uśmiechami posyłam
Ewa

Awatar użytkownika
Dante
Posty: 663
Rejestracja: 31 paź 2011, 20:48
Lokalizacja: Kraków

Re: Shit story

#7 Post autor: Dante » 12 lis 2011, 23:34

Dzieki za "pranie".
Spacja przed przecinkiem (jednak w mniejszości w stosunku do prawidłowego "spacjowania"), to przyznaję - niechlujstwo korekty.
Tekst powstał jakieś 3 lata temu, ale wklejając go tutaj winieniem był dokładniej przeczytać . :sorry:

Co do innych uwag - pomyślę jutro, dziś już dość późno.

Dzięki i pozdrawiam :rosa:

AD

Aha Ewo - w piaskownicy jest dość miejsca - przybywaj ! :) :rosa:
Co partaczowi zajmie trzy strony,
geniusz w trzech słowach pomieści,
dlatego wierszy moich jest mało,
lecz za to ileż w w nich treści
;-)

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Shit story

#8 Post autor: Miladora » 13 lis 2011, 0:00

No to fajnie - zakładamy Prozatorski Klub "Piaskownica". :tan:

Dzięki, Ewuńka - ale nie ciesz się za bardzo, bo następna wizyta u Ciebie. Przygotuj sobie szorty. ;)

Dante - lepiej odpisuj pod swoim tekstem. :smoker:
I nie bój się - ja zawsze sprawdzam, czy "gatkowcy" zdołali się ubrać. ;)

Dobrego, Piaskoludki. :vino: :vino: :vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Bonifacio Sieczepia
Posty: 398
Rejestracja: 08 lis 2011, 15:28
Kontakt:

Re: Shit story

#9 Post autor: Bonifacio Sieczepia » 13 lis 2011, 14:13

Tak sobie czytałem i widziałem senne mary, oraz dziwiłem się gdzie to też można zasnąć, ale puenta zbiła mnie z tropu kompletnie. Trochę trwało zanim poprzestawiałem zwrotnice skojarzeń.
Za puentę właśnie. :ok: :ok:
Andrzej Bonifacy Fudali

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Shit story

#10 Post autor: Miladora » 13 lis 2011, 15:15

Bonifacio Sieczepia pisze:Trochę trwało zanim poprzestawiałem zwrotnice skojarzeń.
Bo zwrotnice nigdy nie powinny być zamontowane na sztywno. :)

Dzięki, że Ci się udało. :kwiat:

Dobrego, Sieczepiak. :beer:

Będziesz się nadal z nami bawił w Piaskownicy? Bo liczę na to. ;)
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”