Bożyszcze
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Bożyszcze
Nie wznosi się pomników
upadłym Aniołom.
Bożyszcze, czyli opowieść o uwielbieniu
Ach, te dawne lata urlopów spędzanych w Domach Wypoczynkowych, słynny Fundusz Wczasów Pracowniczych, różnorodna mieszanka ludzka i wspólne posiłki w jadalniach, od nieśmiertelnej zupy mlecznej poczynając, a na wieczorkach zapoznawczych i tanecznych kończąc...
Miałam jakieś dwanaście lat, kiedy Mamusia zabrała mnie z sobą.
Trwała zima, wszystko tonęło w śniegu i panie paradowały w sztucznych, jakże śmiesznych, wydawać by się mogło dzisiaj, futerkach. Zawiązywały się znajomości, przyjaźnie, pary i kółka. I chyba wszyscy bawili się całkiem nieźle, sądząc po gwarze rozmów przy stołach.
Czułam się radosna i pełna optymizmu. Był do tego powód. Moje oczy bez przerwy szukały jednego z panów i patrzyły na niego z zachwytem. Został moim bożyszczem. I nie tylko moim. Wszystkie wczasowiczki spoglądały za nim z uwielbieniem, a on kwitł, tryskał energią, dowcipem i pomysłami. Wszędzie było go pełno i każda z pań tylko jego wyobrażała sobie, jak sądzę, przed zaśnięciem.
Nie pamiętam już, jak wyglądał naprawdę, ale ze strzępków zachowanych w mojej świadomości obrazów przypuszczam dziś, że była to dość tania uroda i elegancja, tak powszechna wtedy, u schyłku tamtego dziesięciolecia. Niezbyt wysoki, chyba gładko zaczesany, bez przerwy pochylał się nad dłońmi kobiet, a one rumieniły się jak dziewice. Nie miał konkurencji. Nieliczni panowie przebywali raczej w towarzystwie żon i jak to zazwyczaj bywało na takich urlopach, przeważały panie. Na pewno był swego rodzaju ewenementem w ich szarym, codziennym życiu. Przywracał im pamięć kobiecości i poczucie wdzięku.
Nie wiem, jak odbierała go Mamusia, ale skoro nie zachował się w moich wspomnieniach żaden ślad jej reakcji, musiało to być zachowanie ostrożne lub obojętne. Może uznała, że nie ma większych szans i zrezygnowała, jak to się mówi, w przedbiegach? A może był dla niej po prostu za młody, gdyż zbliżała się już wówczas do okresu przejściowego i znając ją, nie sądzę, by miała ochotę na wygłupy. Nieważne zresztą.
Ja w każdym razie czułam się jak ryba w wodzie. Innych dzieci było niewiele i z tego też powodu przebywałam właściwie tylko wśród dorosłych. Patrzyłam na swoje Bożyszcze, wodziłam za nim oczyma i tak bardzo pragnęłam, by kiedyś zauważył mnie chociaż.
Tak nadszedł ów pamiętny wieczór.
Było już po kolacji. Duża jadalnia połączona rozsuwanymi drzwiami z tak zwaną świetlicą została uprzątnięta, wczasowiczki, wyświeżone i przebrane, zaczęły schodzić się z wolna, nieliczne dzieci kręciły się pod nogami i wszyscy zdawali się czekać na jakiś sygnał do wspólnej zabawy.
Wreszcie zjawił się On. Bożyszcze.
Panie z miejsca rozkwitły wśród uśmiechów, ożywiły się i zaczęły wygładzać sukienki. Bożyszcze ujęło ster działania w swoje energiczne, męskie dłonie i zadysponowało zabawy towarzyskie. Ja kręciłam się nieopodal, obserwując z przejęciem sytuację.
– Wszystkie krzesła ustawiamy w koło! – wydał polecenie swym najbardziej czarującym głosem i panie rozbiegły się po sali.
– Dziewczynko! – Usłyszałam nagle i znieruchomiałam.
To było do mnie! Nie wierzyłam własnym uszom. Zobaczył mnie wreszcie! Zwrócił na mnie uwagę! Miałam w końcu szansę. Odwróciłam się powoli.
– Tak, ty! – powiedział i rozkazał krótko (byłam widocznie jeszcze zbyt młoda, by opłacało mu się uruchamiać ten uwodzicielski wdzięk). – Przynieś jeszcze parę krzeseł, o stamtąd... – Machnął ręką w kierunku jadalni. Podniosłam na niego zachwycony wzrok i czując, jak nawiązuje się między nami prawdziwa nić sympatii, powiedziałam z uwielbieniem:
– Sam sobie przynieś!
No cóż. Widocznie facet nie był zbyt inteligentny, bo spurpurowiał, zamurowało go, a potem oczywiście wybuchnął. Co wygadywał, nie bardzo pamiętam, lecz na pewno nie tym swoim czarującym głosem. Od Mamusi też mi się oberwało. Taki wstyd przy wszystkich!
A ja? Ja wyleczyłam się z miejsca i definitywnie. Uznałam po prostu, że on nie był wart starań, skoro nie potrafił poznać się na mnie. Od tego czasu nie patrzę już na mężczyzn z uwielbieniem i nie daję się nabierać na ich uwodzicielski czar. To tylko pozory.
A kończą się zazwyczaj noszeniem za nich krzeseł. Nie warto.
Niech sami noszą.
upadłym Aniołom.
Bożyszcze, czyli opowieść o uwielbieniu
Ach, te dawne lata urlopów spędzanych w Domach Wypoczynkowych, słynny Fundusz Wczasów Pracowniczych, różnorodna mieszanka ludzka i wspólne posiłki w jadalniach, od nieśmiertelnej zupy mlecznej poczynając, a na wieczorkach zapoznawczych i tanecznych kończąc...
Miałam jakieś dwanaście lat, kiedy Mamusia zabrała mnie z sobą.
Trwała zima, wszystko tonęło w śniegu i panie paradowały w sztucznych, jakże śmiesznych, wydawać by się mogło dzisiaj, futerkach. Zawiązywały się znajomości, przyjaźnie, pary i kółka. I chyba wszyscy bawili się całkiem nieźle, sądząc po gwarze rozmów przy stołach.
Czułam się radosna i pełna optymizmu. Był do tego powód. Moje oczy bez przerwy szukały jednego z panów i patrzyły na niego z zachwytem. Został moim bożyszczem. I nie tylko moim. Wszystkie wczasowiczki spoglądały za nim z uwielbieniem, a on kwitł, tryskał energią, dowcipem i pomysłami. Wszędzie było go pełno i każda z pań tylko jego wyobrażała sobie, jak sądzę, przed zaśnięciem.
Nie pamiętam już, jak wyglądał naprawdę, ale ze strzępków zachowanych w mojej świadomości obrazów przypuszczam dziś, że była to dość tania uroda i elegancja, tak powszechna wtedy, u schyłku tamtego dziesięciolecia. Niezbyt wysoki, chyba gładko zaczesany, bez przerwy pochylał się nad dłońmi kobiet, a one rumieniły się jak dziewice. Nie miał konkurencji. Nieliczni panowie przebywali raczej w towarzystwie żon i jak to zazwyczaj bywało na takich urlopach, przeważały panie. Na pewno był swego rodzaju ewenementem w ich szarym, codziennym życiu. Przywracał im pamięć kobiecości i poczucie wdzięku.
Nie wiem, jak odbierała go Mamusia, ale skoro nie zachował się w moich wspomnieniach żaden ślad jej reakcji, musiało to być zachowanie ostrożne lub obojętne. Może uznała, że nie ma większych szans i zrezygnowała, jak to się mówi, w przedbiegach? A może był dla niej po prostu za młody, gdyż zbliżała się już wówczas do okresu przejściowego i znając ją, nie sądzę, by miała ochotę na wygłupy. Nieważne zresztą.
Ja w każdym razie czułam się jak ryba w wodzie. Innych dzieci było niewiele i z tego też powodu przebywałam właściwie tylko wśród dorosłych. Patrzyłam na swoje Bożyszcze, wodziłam za nim oczyma i tak bardzo pragnęłam, by kiedyś zauważył mnie chociaż.
Tak nadszedł ów pamiętny wieczór.
Było już po kolacji. Duża jadalnia połączona rozsuwanymi drzwiami z tak zwaną świetlicą została uprzątnięta, wczasowiczki, wyświeżone i przebrane, zaczęły schodzić się z wolna, nieliczne dzieci kręciły się pod nogami i wszyscy zdawali się czekać na jakiś sygnał do wspólnej zabawy.
Wreszcie zjawił się On. Bożyszcze.
Panie z miejsca rozkwitły wśród uśmiechów, ożywiły się i zaczęły wygładzać sukienki. Bożyszcze ujęło ster działania w swoje energiczne, męskie dłonie i zadysponowało zabawy towarzyskie. Ja kręciłam się nieopodal, obserwując z przejęciem sytuację.
– Wszystkie krzesła ustawiamy w koło! – wydał polecenie swym najbardziej czarującym głosem i panie rozbiegły się po sali.
– Dziewczynko! – Usłyszałam nagle i znieruchomiałam.
To było do mnie! Nie wierzyłam własnym uszom. Zobaczył mnie wreszcie! Zwrócił na mnie uwagę! Miałam w końcu szansę. Odwróciłam się powoli.
– Tak, ty! – powiedział i rozkazał krótko (byłam widocznie jeszcze zbyt młoda, by opłacało mu się uruchamiać ten uwodzicielski wdzięk). – Przynieś jeszcze parę krzeseł, o stamtąd... – Machnął ręką w kierunku jadalni. Podniosłam na niego zachwycony wzrok i czując, jak nawiązuje się między nami prawdziwa nić sympatii, powiedziałam z uwielbieniem:
– Sam sobie przynieś!
No cóż. Widocznie facet nie był zbyt inteligentny, bo spurpurowiał, zamurowało go, a potem oczywiście wybuchnął. Co wygadywał, nie bardzo pamiętam, lecz na pewno nie tym swoim czarującym głosem. Od Mamusi też mi się oberwało. Taki wstyd przy wszystkich!
A ja? Ja wyleczyłam się z miejsca i definitywnie. Uznałam po prostu, że on nie był wart starań, skoro nie potrafił poznać się na mnie. Od tego czasu nie patrzę już na mężczyzn z uwielbieniem i nie daję się nabierać na ich uwodzicielski czar. To tylko pozory.
A kończą się zazwyczaj noszeniem za nich krzeseł. Nie warto.
Niech sami noszą.
-
- Posty: 211
- Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
Re: Bożyszcze
"Trwała zima, wszystko tonęło w śniegu i panie paradowały w sztucznych, jakże śmiesznych dzisiaj futerkach." - tutaj troszkę mi nie pasuje, mogłoby być tak: ...jakże śmiesznych, wydawać dzisiaj by się mogło, futerkach.
"Tak nadszedł w ów pamiętny wieczór." - "I oto nadszedł...", zabrzmiałoby lepiej. Szczególnie dlatego, że z opisu faceta, płynniej byś przeszła do opisu sytuacji, tutaj nagle opis bożyszcza się kończy i nagle zaczyna się historia z krzesłami. Taki schodek się zrobił.
Troszkę za często powtarza się słowo "bozyszcze", czujemy bez tego Twój zachwyt i zachwyt innych pań tym człowiekiem, więc można użyć w tekście innych form.
Poza tym tekst dopracowany, dopieszczony i wciągający. Mogłem jedynie zastosować się do Twojej rady "świadomego czytania" i śledzić przecinki. Kilka razy więc przeczytałem.
No i zakończenie Nie spodziewałem się, takiego zawadiactwa z Twojej strony Facet dostał to na co zasłużył a jak dostał, pokazał jaki jest naprawdę.
Wiwat owsianka na śniadanie i kawa Inka w metalowym kubku, w dawnym ośrodku z pilśniowych płyt gdzieś tam, nad Bałtykiem
"Tak nadszedł w ów pamiętny wieczór." - "I oto nadszedł...", zabrzmiałoby lepiej. Szczególnie dlatego, że z opisu faceta, płynniej byś przeszła do opisu sytuacji, tutaj nagle opis bożyszcza się kończy i nagle zaczyna się historia z krzesłami. Taki schodek się zrobił.
Troszkę za często powtarza się słowo "bozyszcze", czujemy bez tego Twój zachwyt i zachwyt innych pań tym człowiekiem, więc można użyć w tekście innych form.
Poza tym tekst dopracowany, dopieszczony i wciągający. Mogłem jedynie zastosować się do Twojej rady "świadomego czytania" i śledzić przecinki. Kilka razy więc przeczytałem.
No i zakończenie Nie spodziewałem się, takiego zawadiactwa z Twojej strony Facet dostał to na co zasłużył a jak dostał, pokazał jaki jest naprawdę.
Wiwat owsianka na śniadanie i kawa Inka w metalowym kubku, w dawnym ośrodku z pilśniowych płyt gdzieś tam, nad Bałtykiem
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.
http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.
http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.
Re: Bożyszcze
Trochę za szybko następuje rozwiązanie akcji. Opowiadanie składa się z obszernego opisu, po czym następuje bum.
Zapewne taki był zamiar autorki, ale tak czy tak, jest nieproporcjonalnie że tak to ujmę. I kontrast tych jakby dwóch części wcale nie robi tutaj dobrze, bo ma się wrażenie jakbyś najpierw pisała o jednym a potem nagle zapożyczyła końcówkę z drugiego. Pochwalić mogę tylko za morał tej historii.
Pozdrawiam
Zapewne taki był zamiar autorki, ale tak czy tak, jest nieproporcjonalnie że tak to ujmę. I kontrast tych jakby dwóch części wcale nie robi tutaj dobrze, bo ma się wrażenie jakbyś najpierw pisała o jednym a potem nagle zapożyczyła końcówkę z drugiego. Pochwalić mogę tylko za morał tej historii.
Pozdrawiam
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Bożyszcze
Masz rację, Marcyś. To zdanie wymaga uzupełnienia. Poprawiam...MARCEPAN pisze:jakże śmiesznych, wydawać dzisiaj by się mogło, futerkach.
Ta miniaturka to jedna z takich moich wprawek literackich.
Jest mimo wszystko drobna różnica. "Oto" mówi, jakby działo się to "teraz", a to było jednak "kiedyś".MARCEPAN pisze: "I oto nadszedł..."
Co do "bożyszcza", to ze trzy razy tylko stosuję tę nazwę, więc chyba nie aż tak dużo.
Dzięki za spojrzenie nowym okiem, Marcyś.
Widzisz, wcale nie jest trudno wyławiać różne rzeczy w tekście. Mnie się już on opatrzył na tyle, że nie widzę, więc świeże spojrzenie daje nowy ogląd.
Miłych Świątek
Bo tak się skończyło - szybko i niespodziewanie, Zuotko. A czy za obszerny opis? Mniej więcej połowa... No i gdybym rozwlekła koniec, nie byłoby zaskoczenia.SamoZuo pisze:Trochę za szybko następuje rozwiązanie akcji. Opowiadanie składa się z obszernego opisu, po czym następuje bum.
Dzięki i Wesołego Świątecznego
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
-
- Posty: 560
- Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55
Re: Bożyszcze
Motto zbyt wzniosłe.
Nie wiem, czy był kaowcem, czy jednym z urlopowiczów. Nieważne. Mimo woli postawiono mu piedestalik. Niziutki, ledwie jak klęcznik, może mimo woli. Ale jednak. Po co? Nie muszę wiedzieć.
Sory, może się próbuję wymądrzać, ale tak jakoś ze mnie syknęło.
Nie wiem, czy był kaowcem, czy jednym z urlopowiczów. Nieważne. Mimo woli postawiono mu piedestalik. Niziutki, ledwie jak klęcznik, może mimo woli. Ale jednak. Po co? Nie muszę wiedzieć.
Sory, może się próbuję wymądrzać, ale tak jakoś ze mnie syknęło.
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Bożyszcze
Syknęło, że w ten sposób opisałam pewnego bawidamka-czarusia?stary krab pisze:Sory, może się próbuję wymądrzać, ale tak jakoś ze mnie syknęło.
Cóż, są mężczyźni, którzy bardzo lubią błyszczeć i robić wrażenie na kobietach. To oni budują sobie piedestalik.
Tyle, że ich uprzejmość i nadskakiwanie nie rozciąga się zazwyczaj na innych ludzi.
A motto nie jest wzniosłe, tylko poniekąd ironiczne, Krabuniu.
Dzięki i cały czas jeszcze Dobrych Świąt.
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Bożyszcze
Małpie się spodobało.
Przyjmuję zastrzeżenia Marcepana.
Są słuszne.
Zaskakująca, krótka puenta - moim zdaniem - na plus.
No i uścisk łapki śmiałej dwunastolatce!
Przyjmuję zastrzeżenia Marcepana.
Są słuszne.
Zaskakująca, krótka puenta - moim zdaniem - na plus.
No i uścisk łapki śmiałej dwunastolatce!
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Bożyszcze
Dlatego poprawiłam.skaranie boskie pisze:Przyjmuję zastrzeżenia Marcepana.
Są słuszne.
Ale "oto" i "bożyszcza" wyjaśniam powyżej.
Do licha, nadprogramowe "w" skądś się przyplątało, tfu, skasowałam.
Dzięki, Skarańku.
Ja to pamiętam tylko dlatego, że byłam bardzo nieśmiałym dzieckiem, a wtedy nagle jakby mnie diabeł natchnął.
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
-
- Posty: 560
- Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55
Re: Bożyszcze
Ja to widzę inaczej. Oni niejednokrotnie błyszczą wyłącznie dzięki temu, że niewiasty dopatrują się w nich blasku. Trzeba dopiero jednej, uważnej i dzielnej nastolatki, żeby dostrzec chamstwo pod umizgami.mężczyźni, którzy bardzo lubią błyszczeć i robić wrażenie na kobietach. To oni budują sobie piedestalik
Powinna go jeszcze, nogą od stołka, w goleń uderzyć.
Brawo dla narratorki za dziewczęcą czujność. Dla Autorki za solidny warsztat.
Wątku zbędnego, moim zdaniem, marnowania talentu na stawianie postumenciku - nawet w otoczce ironii - kontynuował więcej nie będę. Słowo harcerza.
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Bożyszcze
Wiesz, Krabuniu, to można zrozumieć.stary krab pisze:Oni niejednokrotnie błyszczą wyłącznie dzięki temu, że niewiasty dopatrują się w nich blasku.
Te kobiety, wyciągnięte na czas wczasów z codziennego, monotonnego zazwyczaj życia "pań domu" i pracujących żon i matek, mogły ulegać nadskakiwaniom jakiegoś czarującego mężczyzny. Po prostu znowu czuły się kobietami.
I pod tym względem wcale nie ganię ani ich, ani tego faceta.
Tyle, że u niego to były tylko pozory, a nie autentyczna życzliwość dla wszystkich.
On się pławił w ich uwielbieniu i samouwielbieniu.
Buziak na dobry dzień
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)