W którą stronę?

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
iTuiTam
Posty: 2280
Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35

W którą stronę?

#1 Post autor: iTuiTam » 21 kwie 2012, 18:30

W którą stronę?


W połowie kwietnia w Janella pojawiają się rozmaite stworzenia, które na zimę i przedwiośnie znikają z ludzkiego pola widzenia. Wracają zaalarmowane budzikiem ciepła, słońca, dłuższych dni, niewidzialna wskazówka dotyka sprężynki i rozbrzmiewa hasło: już!

Od kilku dni nie używam przeszklonych, bocznych drzwi domu. Prowadzą na patio, które o tej porze roku zalewa południowe słońce. Przyszykowałam już tam metalowe, ogrodowe fotele, przyniosłam z szopy poduchy. Do donic nasypałam świeżej ziemi i miałam zająć się sadzeniem w nich kwiatów, gdy po nocnej burzy, zamiatając podchodzące do samych drzwi deski tarasu podniosłam wycieraczkę, żeby strzepać z niej kwiaty buków, dębów, poszarpane młode liście. Podnosząc wycieraczkę, kątem oka zauważyłam ciemny kształt.

Pierwsze reakcje na nietypowe dla miejsca kolory, czy kształty, to zwykle ciekawość, następnie lustracja, zwrócenie uwagi na szczegóły i kolejna natychmiastowa reakcja, której prędkość trudno byłoby zmierzyć.

Takowąż! Kolejny Stevie! Potomek, lub bliski krewniak węża, którego ubiegłej wiosny złapaliśmy z mężem przy domu. Tamtego nazwałam takowąż Stevie III na pamiątkę innego węża, jakiego tylko widziałam i obfotografowałam dwa lata temu.

Koligacje janellowych takowęży muszą łączyć się z ich legowiskiem, wylęgarnią gdzieś w pobliżu bocznego tarasu, bo jestem prawie przekonana, że dwa ostatnie pokolenia pochodzą właśnie stamtąd. Stevie II był mi znany jedynie ze zdjęć zrobionych przez męża. Zdjęcia te wryły się w moją fotograficzną pamięć wyjątkowo wyraźnie.

Takowąż, Stevie IV oczekuje przymusowego przesiedlenia, zajmując chwilowo duży plastikowy pojemnik z etykietą: Snakes Only!, jaki przezornie po ubiegłorocznych zmaganiach z pokoleniem numer trzy, zostawił mój mąż, pieczołowicie opatrując pojemnik nalepką z wykrzyknikiem. Stevie IV czeka na wycieczkę nad rzekę, a może nawet na drugi brzeg rzeki, ale ja go tam sama na pewno nie zabiorę. Zanieść mogłabym, to żaden problem, gorzej jednak z wypuszczeniem.

Przy takowężowych przypadkach zadaję sobie pytanie: w którą stronę uciekają? Te, które się wypłoszy, lub te, które się wypuszcza na wolność. Czy uciekają od, czy też do?
Podobno, jak twierdzi mój mąż, te wypuszczane uciekają jak pijane, czyli byle gdzie, ale nie tak znowu natychmiast. Muszę mu wierzyć na słowo, ponieważ nie zdobyłam się - jak do tej pory - na odwagę, by uczestniczyć w akcji wypuszczania na wolność węża.

Jeden takowąż, pokolenie III, ten znany mi tylko z fotografii i który dziwnie przyzwyczaił się do ciepłych cegieł domu, był tak uparty, że przypłacił to życiem. Niestety, nie dało się go schwycić do pojemnika i w chwili, gdy już już miał zniknąć pod dachem domu, zginął... Oszczędzę tu opisu walki z upartym wężem i jej zakończenia, zostawię to jedynie wyobraźni. W perswazji brały udział: pojemnik, szpadel, chwytak, grabie, patyk i rękawice do łokci.

Zagadka uciekania tych, które się wypłoszy też jest dla mnie ciągle tajemnicą, ponieważ Stevie I, od którego zaczęła się dynastia janellowych takowęży, wypłoszył się i uciekł, gdy spuściłam go na chwilę z oka, zająwszy się konwersacją naturalnie na temat węży z sąsiadem, który ma na imię Steve i dlatego węże Janellowe noszą miano Stefanków, po drugiemu naszemu: Stevie.

Stevie IV siedzi, czy też bardziej wije się w pojemniku, czekając na swój los. Jest duży, bez względu na to, czy wyprostowany, czy zwinięty. Zrobiłam mu kilka zdjęć, żeby sprawdzić, czy to dobry gatunek takowęża, czy nie. Podobno - i to pomaga mi nadal mieszkać w Janella - w naszej okolicy żyją jedynie dobre, pożyteczne węże, zjadające myszy, szczury i inne niewielkie stworzenia. Jeśli o mnie chodzi, to dieta takowęży specjalnie mnie nie interesuje. Mogą zjadać co chcą, za wyjątkiem tamiasów, do których czuję ogromną sympatię, pamiętając z dzieciństwa bajki animowane Dinsney'a o Pixie i Dixie. Po prostu nieswojo mi się robi, gdy pomyślę, że takowąż mógłby zjeść jakąś uroczą Pixie albo Dixie, które z nastaniem wiosny wychodzą ze swoich norek i wygrzewają swoje sympatyczne pyszczki na deskach przydomowych tarasów.

Z ostatniej chwili:
Stevie IV został wywieziony do pobliskiego, niedużego rezerwatu przyrody. Tym razem uczestniczyłam w wyprawie. Pojemnik ze Stevie IV umieściliśmy w bagażniku i ruszyliśmy w stronę rezerwatu. GPS w środku pól włącza się opornie, więc początkowo kierunek wyprawy był na chybił trafił. Jednak bardziej na trafił, bo w końcu nasza Garminka się znalazła, odezwała i poprowadziła na właściwe miejsce.

Stevie IV przespał noc w garażu. Wrzuciłam mu, wieczorem do pojemnika ćmę, zdechłą zresztą, bo nie chciałam, żeby był głodny. Nie wiedziałam, czy takowęże jedzą ćmy, ale nie zaszkodziło ją wrzucić, tym bardziej, że i tak była nie na locie. Rano zobaczyłam, że ćma jest tam, gdzie ją wrzuciałam a Stevie IV leży zwinięty w kłębek w kącie pojemnika. Potrząsnęłam lekko pojemnikiem, żeby się przekonać, czy Stevie śpi, czy tylko udaje. Poruszył się i wrócił do pozycji kłębka i tak doczekał do przejażdżki do rezerwatu.

Droga poprowadziła nas zielonymi wzgórzami w okolice niewielkiego jeziora, gdzie znajduje się rezerwat. Skręciliśmy na parking otwarty do zmroku i tam zaparkowałam. Wysiedliśmy z samochodu.
Postanowiłam trzymać się w bezpiecznej odległości od mającej nastąpić akcji. Ktoś przecież musiał dokumentować uwalnianie Stevie IV. Przy okazji muszę wspomnieć, że wywożąc go do rezerwatu mieliśmy nadzieję, że z takiej odległości nie wróci do Janella.

Mój mąż, zaopatrzony w grube rękawice, wyjął pojemnik ze Stevie IV, wszedł w trawę i otworzył pokrywę. Stevie IV nie zwrócił uwagi ani na otwarcie pojemnika, ani na otoczenie. Wyglądało, że śpi jak suseł, albo wąż, który od kilkunastu godzin nic nie jadł, więc się zahibernował, tymczasowo.
Został więc energicznie wytrząśnięty z pojemnika, ponieważ my, z wiadomych przyczyn, nie mieliśmy zamiaru zabierać go z powrotem do Janella. Leżąc już w wysokiej trawie, przebudził się i rozwinął nieco z kłębka. Pstryknęłam tylko jedno, czy dwa zdjęcia i szybciutko wsiadłam do samochodu. Muszę przyznać, ładnie to wyglądało, ale nie przyglądaliśmy się tej rajskiej scence zbyt długo, bo obawialiśmy się, że jak naprawdę się ocknie, to...

No właśnie, w którą stronę uciekają obudzone z przymusowej, tymczasowej hibernacji takowęże? Od czy do? Podobno te nasze są 'dobre', niegroźne, niejadowite, ale ja im nie wierzę. Mogą użądlić, jak wyczytałam w wędrówkach po internecie. Ich jad jest trujący, ale dla ludzi nie jest śmiertelny, co jest pocieszające... trochę.


iTuiTam
19-21 IV 2012
stajemy się szeptem...
szeptem...
szeptem
iTuiTam@osme-pietro.pl

MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: W którą stronę?

#2 Post autor: MARCEPAN » 22 kwie 2012, 6:18

iTuiTam pisze:Do donic nasypałam świeżej ziemi i miałam zająć się sadzeniem w nich kwiatów, gdy po nocnej burzy, zamiatając podchodzące do samych drzwi deski tarasu podniosłam wycieraczkę, żeby strzepać z niej kwiaty buków, dębów, poszarpane młode liście.
- to zdanie trochę bym zmienił, przeczytaj je na głos, coś w nim nie gra.
iTuiTam pisze:Podnosząc wycieraczkę, kątem oka zauważyłam ciemny kształt.
- Nie posiada pani kąta oka. Z medycznego punktu widzenia, rzecz jasna ;)
iTuiTam pisze:Tamtego nazwałam takowąż Stevie III na pamiątkę innego węża, jakiego tylko widziałam i obfotografowałam dwa lata temu.
- napisłąbym "...węża, którego widziałam...". Natomiast słowo "obfotografowałam" brzmi dość ciężko.
iTuiTam pisze:Zagadka uciekania tych, które się wypłoszy też jest dla mnie ciągle tajemnicą, ponieważ Stevie I, od którego zaczęła się dynastia janellowych takowęży, wypłoszył się i uciekł, gdy spuściłam go na chwilę z oka, zająwszy się konwersacją naturalnie na temat węży z sąsiadem, który ma na imię Steve i dlatego węże Janellowe noszą miano Stefanków, po drugiemu naszemu: Stevie.
- to zdanie jest trochę za długie, śmiało możesz podzielić je nawet na trzy.

I trochę za często powtarzasz "takowąż" i "Stevie".

Ogólnie ciekawy dokument, sprawozdanie z wywożenia węża napisnae jest obrazowo i łatwo mi to sobie wyobrazić. Nie wiem dlaczego, ale przed oczami stanęły mi Mazury :) Dobrze trafiłem? Po prostu Twoja historia z tym rejonem mi się skojarzyła. I podobała mi się.

A propos węży, w Polsce są niegroźne, same niejadowite, jakieś tam padalce itp. Jedynie żmija zygzakowata jest jadowita i ugryzła całkiem niedawno mojego kumpla. Głupek, zamiast pójść do lekarza nikomu nic nie powiedział. Znajomi zaczęli się o niego dopytywać, zastanawiali się co się stało, że tak pije. Faktycznie, wyglądał, chodził i zachowywał się jakby był pijany! Dopiero kiedy dziewczyna na siłę zaprowadziła go do lekarza, dostał zastrzyk i wszystko minęło. Ale kiedy pokazał mi kolano! O mein Got! Dwie dziury jak po Nosferatu i kolano wielkie jak głowa! Tak spuchło.

Pisz częściej takie sprawozdania. Fajnie się je czyta :beer:
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

Awatar użytkownika
iTuiTam
Posty: 2280
Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35

Re: W którą stronę?

#3 Post autor: iTuiTam » 22 kwie 2012, 18:40

MARCEPAN pisze:...
Ogólnie ciekawy dokument, sprawozdanie z wywożenia węża napisnae jest obrazowo i łatwo mi to sobie wyobrazić. Nie wiem dlaczego, ale przed oczami stanęły mi Mazury :) Dobrze trafiłem? Po prostu Twoja historia z tym rejonem mi się skojarzyła. I podobała mi się.
...
Marcepanku :) dzięki za czytanie i za słowo zostawione :vino:

Opowiadanie z gatunku opowieści prawdziwe z Janelli, napisane w godzinę, bardzo świeże. Pewnie do niego wrócę, poprawię to i owo. Dziękuję pięknie za sugestie.
Co do miejsca akcji... to nie są to Mazury, chociaż czasem chciałabym by były...
Ukąszenia węża, czy żmiji nigdy nie widziałam i chyba nie chcę zobaczyć. Widziałam natomiast ślad po ukąszeniu jadowitego pająka (na mojej nodze)...
serdecznie
iTuiTam
stajemy się szeptem...
szeptem...
szeptem
iTuiTam@osme-pietro.pl

e_14scie
Posty: 3303
Rejestracja: 31 paź 2011, 17:35
Lokalizacja: Warszawa

Re: W którą stronę?

#4 Post autor: e_14scie » 22 kwie 2012, 19:05

Ciekawie się czytało, Elżbietko. Wyszczególnione zdania, są rzeczywiście, nieco przydługie i przez to, brakuje przerwy na oddech. Ale...przebiegłam bez znużenia, przez całość.
Każdy świt jest prowokacją do nowych nadziei. Skreślić świty!

Stanisław Jerzy Lec

_______________________
e_14scie@osme-pietro.pl

SamoZuo

Re: W którą stronę?

#5 Post autor: SamoZuo » 22 kwie 2012, 22:07

Węże lubię tak średnio, wolę pająki, no cóż...

Pozdrawiam

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: W którą stronę?

#6 Post autor: Miladora » 23 kwie 2012, 11:21

Dobrze jest nie mieć takich problemów. ;)

A tu małe co nieco przy okazji:

- rozmaite stworzenia/pola widzenia. – usunęłabym ten rym
- Wracają zaalarmowane budzikiem ciepła, - może nie „zaalarmowane” tylko
przyciągnięte”?
- burzy, zamiatając podchodzące do samych drzwi deski tarasu(,) podniosłam
- podniosłam wycieraczkę/ Podnosząc wycieraczkę,
- reakcje na nietypowe dla miejsca kolory, czy kształty – bez przecinka
- Potomek, lub bliski krewniak węża – bez przecinka
- ze zdjęć zrobionych przez męża. Zdjęcia te wryły się – powt. Może lepiej połączyć – „przez męża, które wryły się…”
- Takowąż, Stevie IV oczekuje – bez przecinka
- które się wypłoszy, lub te – bez przecinka
- uciekania tych, które się wypłoszy(,) też jest dla mnie ciągle
- zająwszy się konwersacją (naturalnie na temat węży) z sąsiadem, który ma – dałabym nawiasy albo myślniki
- Poruszył się i wrócił do pozycji kłębka(,) i tak doczekał do przejażdżki do rezerwatu. – „do/do”
- że śpi jak suseł, albo wąż – bez przecinka
- Pstryknęłam tylko jedno, czy dwa zdjęcia – bez przecinka
- Mogą użądlić – użądlić mogą jedynie te stworzenia, które mają żądło. Ukąsić.
- Ich jad jest trujący, ale dla ludzi nie jest – powt. „jest”

Ciekawie jest dowiedzieć się czegoś nowego, iTuiTamko. :)
Trochę jakby nadmiernie rozbudowane opowiadanie, no i sporo takowęży się w nim powtarza, ale w sumie (pomimo węży) miło się czyta. Lubię opowieści z życia wzięte.

Miłego dnia :) :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
iTuiTam
Posty: 2280
Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35

Re: W którą stronę?

#7 Post autor: iTuiTam » 05 maja 2012, 23:59

e_14scie pisze:Ciekawie się czytało, Elżbietko. Wyszczególnione zdania, są rzeczywiście, nieco przydługie i przez to, brakuje przerwy na oddech. Ale...przebiegłam bez znużenia, przez całość.
Ja wiem, Ewo, że przydługie, że można to i owo... Nie miałam jeszcze czasu, by je wygładzić.
I przede wszystkim dziękuję za czytanie, za czas, za poświęcenie uwagi takim...
Odwaga 8p.jpg
'takowężom'.
serdecznie
iTuiTam

Dodano -- 30 wrz 2014, 10:31 --
Miladora pisze:...

Ciekawie jest dowiedzieć się czegoś nowego, iTuiTamko. :)
Trochę jakby nadmiernie rozbudowane opowiadanie, no i sporo takowęży się w nim powtarza, ale w sumie (pomimo węży) miło się czyta. Lubię opowieści z życia wzięte.

Miłego dnia :) :rosa:
Oo, :sorry: się nie odniosłam, Miladoro.

Dziękuję za uwagi. Spojrzę, skorzystam pewnie z niektórych sugestii.


Przypomniałam sobie o 'takowężu' z racji dzisiejszego spotkania nowego Stevie.
Tym razem nieduży. Czeka na podróż do rezerwatu.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
stajemy się szeptem...
szeptem...
szeptem
iTuiTam@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”