Wizyta u Zofii
-
- Posty: 398
- Rejestracja: 08 lis 2011, 15:28
- Kontakt:
Wizyta u Zofii
Wizyta u Zofii
Zofia zadzwoniła do mnie. Jakieś dokumenty źle jej się otwierały w komputerze. Pojechałem. Już od progu – fajnie, że jesteś, kawa, herbata? - Zachciało mi się rozpuszczalnej na zimno. Kawy. Dostałem. Gdy już powoli siorbałem wtedy zaczęła:
- Wiesz, coś niesamowitego spotkało mnie dzisiaj! Pojechałam do Alicji i spotkałam tam jej męża. Inżyniera. Nie znasz go. Mówiłam ci o nim. Nigdy bym nie pomyślała, że inżynier może tak wyrażać swoje uczucia. Znam tylko dwóch inżynierów wrażliwych i w tak specyficzny sposób odbierających świat. Mego ojca i ciebie. -
Poczułem się bardzo fajnie, chociaż nie mam dyplomu inżyniera.
- Posłuchaj co od niego usłyszałam! Zaczął mi opowiadać o sobie. Powtórzę ci to. Mam nadzieję, że będzie wiernie.
„Wiesz, wszedłem do domu. Zdjąłem buty, założyłem kapcie.
Ale Jej tam nie było...
Poszedłem do łazienki. Umyłem ręce. Poszedłem do kuchni coś zjeść.
Ale Jej tam nie było...
Usmażyłem jajecznicę. Bo najłatwiej. Zjadłem z bułką i pomidorem. Zaparzyłem sobie herbatę. Wypiłem. Pozmywałem.
Ciągle Jej tam nie było...
Poszedłem do pokoju. Rozłożyłem gazetę i zacząłem czytać. Ale nie mogłem.
Jej tam ciągle nie było...
Włączyłem telewizor. Ale nic nie widziałem. Wyłączyłem. Włączyłem radio. Ale nic nie słyszałem. Też wyłączyłem.
Jej tam nie było...
Posprzątałem, odkurzyłem, poukładałem książki na półkach. Poprawiłem zasłony.
Jej tam ciągle nie było...
Pomyślałem, że dobrze byłoby pojechać na działkę. Pojechałem. Wszedłem do domku.
Ale Jej tam nie było...
Otworzyłem okna. Przewietrzyłem. Posprzątałem. Wszystko sprawdziłem.
Ale Jej tam nie było...
Podlałem Jej ulubione kwiaty. Skosiłem ten mały trawnik. Zgrabiłem.
Jej tam ciągle nie było...
Więc pozamykałem wszystko i wróciłem do Warszawy. Do pustego mieszkania.
Ale Jej tam ciągle i tak przeraźliwie nie było...”
I wiesz co, przez cały ten czas głaskał i masował jej nogę. Tę którą czasami lekko poruszała. To pewnie jakiś odruch, bo jej mózg już nie pracuje. Lekarz mówił, że miała takie badania, chyba na tomografie. Tylko tą nogą w ogóle od czasu do czasu poruszała. I robił to tak delikatnie. I patrzył w jej nieruchomą twarz. I wtedy ona bardzo lekko, to pewnie mimowolny ruch, poruszyła powieką. I wiesz co on zrobił! Objął ją mocno, przytulił i głaskał po twarzy. I tak czule mówił do niej o tym jak bardzo ją kocha i prosi aby spojrzała, raz jeszcze i jeszcze.
Zofia zadzwoniła do mnie. Jakieś dokumenty źle jej się otwierały w komputerze. Pojechałem. Już od progu – fajnie, że jesteś, kawa, herbata? - Zachciało mi się rozpuszczalnej na zimno. Kawy. Dostałem. Gdy już powoli siorbałem wtedy zaczęła:
- Wiesz, coś niesamowitego spotkało mnie dzisiaj! Pojechałam do Alicji i spotkałam tam jej męża. Inżyniera. Nie znasz go. Mówiłam ci o nim. Nigdy bym nie pomyślała, że inżynier może tak wyrażać swoje uczucia. Znam tylko dwóch inżynierów wrażliwych i w tak specyficzny sposób odbierających świat. Mego ojca i ciebie. -
Poczułem się bardzo fajnie, chociaż nie mam dyplomu inżyniera.
- Posłuchaj co od niego usłyszałam! Zaczął mi opowiadać o sobie. Powtórzę ci to. Mam nadzieję, że będzie wiernie.
„Wiesz, wszedłem do domu. Zdjąłem buty, założyłem kapcie.
Ale Jej tam nie było...
Poszedłem do łazienki. Umyłem ręce. Poszedłem do kuchni coś zjeść.
Ale Jej tam nie było...
Usmażyłem jajecznicę. Bo najłatwiej. Zjadłem z bułką i pomidorem. Zaparzyłem sobie herbatę. Wypiłem. Pozmywałem.
Ciągle Jej tam nie było...
Poszedłem do pokoju. Rozłożyłem gazetę i zacząłem czytać. Ale nie mogłem.
Jej tam ciągle nie było...
Włączyłem telewizor. Ale nic nie widziałem. Wyłączyłem. Włączyłem radio. Ale nic nie słyszałem. Też wyłączyłem.
Jej tam nie było...
Posprzątałem, odkurzyłem, poukładałem książki na półkach. Poprawiłem zasłony.
Jej tam ciągle nie było...
Pomyślałem, że dobrze byłoby pojechać na działkę. Pojechałem. Wszedłem do domku.
Ale Jej tam nie było...
Otworzyłem okna. Przewietrzyłem. Posprzątałem. Wszystko sprawdziłem.
Ale Jej tam nie było...
Podlałem Jej ulubione kwiaty. Skosiłem ten mały trawnik. Zgrabiłem.
Jej tam ciągle nie było...
Więc pozamykałem wszystko i wróciłem do Warszawy. Do pustego mieszkania.
Ale Jej tam ciągle i tak przeraźliwie nie było...”
I wiesz co, przez cały ten czas głaskał i masował jej nogę. Tę którą czasami lekko poruszała. To pewnie jakiś odruch, bo jej mózg już nie pracuje. Lekarz mówił, że miała takie badania, chyba na tomografie. Tylko tą nogą w ogóle od czasu do czasu poruszała. I robił to tak delikatnie. I patrzył w jej nieruchomą twarz. I wtedy ona bardzo lekko, to pewnie mimowolny ruch, poruszyła powieką. I wiesz co on zrobił! Objął ją mocno, przytulił i głaskał po twarzy. I tak czule mówił do niej o tym jak bardzo ją kocha i prosi aby spojrzała, raz jeszcze i jeszcze.
Andrzej Bonifacy Fudali
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Wizyta u Zofii
No to przyszłam z wizytą...
- Już od progu(:) – (F)ajnie, że jesteś, kawa, herbata? - Zachciało...
- pojechałem/dostałem/siorbałem - to brzmi jak veni vidi vici
Nie rymuj w prozie.
- Gdy już powoli siorbałem(,) wtedy
- spotkało mnie dzisiaj! Pojechałam do Alicji i spotkałam tam - zdarzyło mi się dzisiaj
- Posłuchaj(,) co od niego usłyszałam!
- Ale Jej tam nie było...
Podlałem Jej ulubione kwiaty. - drugie "Jej" sobie daruj, a w ogóle "jej" małą literą.
- Skosiłem (ten) mały trawnik - "ten" do kosza
(-)I wiesz co, przez cały ten czas - (-) myślnik dodaj przed kwestią
- Tę(,) którą czasami lekko
- poruszyła powieką. - jedną? Może jednak "powiekami"?
- I wiesz(,) co on zrobił(?)
- do niej o tym(,) jak bardzo ją
Myślę, że na narratorkę tego opowiadania mógłbyś wybrać kobietę o trochę innym, że tak powiem, profilu psychologicznym.
Początek z tymi urwanymi zdaniami nie jest dobrym wprowadzeniem w klimat. A pani Zofia stwarza wrażenie tuzinkowej paplary. Wszystko zdaje się zmierzać do humoreski, groteski nawet. I wtedy w zakończenie wchodzi się z jakimś zdziwieniem i niewiarą, bo nawet to natręctwo powtórzeń jakby prowadzi w inną stronę.
Może chciałeś uzyskać właśnie taki klimat, żeby pointa była większym zaskoczeniem? Może...
Ale wtedy nie brzmi zbyt logicznie to zdanie - "Pojechałam do Alicji i spotkałam tam jej męża". Skoro Zofia znała sytuację, to mogła się spodziewać, że zastanie męża. No bo kogo? Opiekunkę? Lepiej byłoby dodać - "... i spotkałam także jej męża".
Inna sprawa, że tacy ludzie, nazywani (przepraszam) "warzywem", pozostają w szpitalach, ponieważ trzeba ich karmić dożylnie lub przez tubę. Zazwyczaj nie mają już odruchu przełykania.
W sumie mam mieszane uczucia i jakoś trudno mi się pogodzić z obrazem paplającej pani Zofii i tą tragedią.
Chociaż może to zderzenie było celowe? Żeby pokazać, że tego rodzaju kobiety potrafią jednak być wrażliwe na takie przejawy uczuć... Mogę się z tym ostatecznie zgodzić.
A teraz dobrego i póki możemy

- Już od progu(:) – (F)ajnie, że jesteś, kawa, herbata? - Zachciało...
- pojechałem/dostałem/siorbałem - to brzmi jak veni vidi vici

- Gdy już powoli siorbałem(,) wtedy
- spotkało mnie dzisiaj! Pojechałam do Alicji i spotkałam tam - zdarzyło mi się dzisiaj
- Posłuchaj(,) co od niego usłyszałam!
- Ale Jej tam nie było...
Podlałem Jej ulubione kwiaty. - drugie "Jej" sobie daruj, a w ogóle "jej" małą literą.
- Skosiłem (ten) mały trawnik - "ten" do kosza
(-)I wiesz co, przez cały ten czas - (-) myślnik dodaj przed kwestią
- Tę(,) którą czasami lekko
- poruszyła powieką. - jedną? Może jednak "powiekami"?
- I wiesz(,) co on zrobił(?)
- do niej o tym(,) jak bardzo ją
Myślę, że na narratorkę tego opowiadania mógłbyś wybrać kobietę o trochę innym, że tak powiem, profilu psychologicznym.
Początek z tymi urwanymi zdaniami nie jest dobrym wprowadzeniem w klimat. A pani Zofia stwarza wrażenie tuzinkowej paplary. Wszystko zdaje się zmierzać do humoreski, groteski nawet. I wtedy w zakończenie wchodzi się z jakimś zdziwieniem i niewiarą, bo nawet to natręctwo powtórzeń jakby prowadzi w inną stronę.
Może chciałeś uzyskać właśnie taki klimat, żeby pointa była większym zaskoczeniem? Może...
Ale wtedy nie brzmi zbyt logicznie to zdanie - "Pojechałam do Alicji i spotkałam tam jej męża". Skoro Zofia znała sytuację, to mogła się spodziewać, że zastanie męża. No bo kogo? Opiekunkę? Lepiej byłoby dodać - "... i spotkałam także jej męża".
Inna sprawa, że tacy ludzie, nazywani (przepraszam) "warzywem", pozostają w szpitalach, ponieważ trzeba ich karmić dożylnie lub przez tubę. Zazwyczaj nie mają już odruchu przełykania.
W sumie mam mieszane uczucia i jakoś trudno mi się pogodzić z obrazem paplającej pani Zofii i tą tragedią.

Chociaż może to zderzenie było celowe? Żeby pokazać, że tego rodzaju kobiety potrafią jednak być wrażliwe na takie przejawy uczuć... Mogę się z tym ostatecznie zgodzić.
A teraz dobrego i póki możemy

Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
-
- Posty: 398
- Rejestracja: 08 lis 2011, 15:28
- Kontakt:
Re: Wizyta u Zofii
Miladoro, zaprawdę istnieją takie kobiety, inteligentne, wrażliwe pleciuchy.
Za uwagi, jak zwykle, podziękasy wielgachne! To drugie opowiadanie jakie popełniłem. Zamieściłem je tu w wersji oryginalnej, bez poprawek. Zacząłem pisać w marcu 2005 r.

Ps.
Dziś znów z doskoku. Poprawię następnym razem, tzn jeszcze nie wiem kiedy.
Za uwagi, jak zwykle, podziękasy wielgachne! To drugie opowiadanie jakie popełniłem. Zamieściłem je tu w wersji oryginalnej, bez poprawek. Zacząłem pisać w marcu 2005 r.

Ps.
Dziś znów z doskoku. Poprawię następnym razem, tzn jeszcze nie wiem kiedy.
Andrzej Bonifacy Fudali
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Wizyta u Zofii
W zasadzie wiem, że istnieją.Bonifacio Sieczepia pisze: zaprawdę istnieją takie kobiety, inteligentne, wrażliwe pleciuchy.

I dlatego mógłbyś jej trochę głębi jednak dodać, bo jakoś tak po łebkach poleciałeś. Więcej ciepła by się przydało tej postaci.

No to do następnego

Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
-
- Posty: 398
- Rejestracja: 08 lis 2011, 15:28
- Kontakt:
Re: Wizyta u Zofii
Ciepła prawnikowi?! Niby jak? - Jasne, że żartuję. Pokombinuję, ale zamysł musi najpierw dojrzeć.Miladora pisze:... mógłbyś jej trochę głębi jednak dodać, bo jakoś tak po łebkach poleciałeś. Więcej ciepła by się przydało tej postaci.
Andrzej Bonifacy Fudali
-
- Posty: 560
- Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55
Re: Wizyta u Zofii
Witaj Bonifacy.
Przypisywanie stopnia wrażliwości określonym profesjom nie przekonuje mnie.
Uwagi merytoryczne Miladory poznałeś, ja się do tego nie wtrącam. Natomiast witam wśród próbujących pisać prozą (znów się śmieję na samo wspomnienie mieszczanina Bogumiła Kobieli).
Serdeczności,
Władysław


Przypisywanie stopnia wrażliwości określonym profesjom nie przekonuje mnie.
Uwagi merytoryczne Miladory poznałeś, ja się do tego nie wtrącam. Natomiast witam wśród próbujących pisać prozą (znów się śmieję na samo wspomnienie mieszczanina Bogumiła Kobieli).
Serdeczności,
Władysław

-
- Posty: 398
- Rejestracja: 08 lis 2011, 15:28
- Kontakt:
Re: Wizyta u Zofii
Hej Władysławie!
Z tym przypisywaniem to oczywiście był żart, nawet to zaznaczyłem. Przeca znany nam obu fredny Fred najlepszym przykładem że tak nie należy.
To jeden z moich najstarszych tekstów, chyba drugie opowiadanie, opublikowany na co najmniej siedmiu forach. Sądziłem, że możesz go znać.
Ech, też pamiętam tę rolę pana Bogumiła. Moim zdaniem to najlepszy polski komik XX wieku i, jak na razie, wyraźnie dotyczy to także wieku XXI.
Pozdrówki wszelakie pozytywne.
/boni
Z tym przypisywaniem to oczywiście był żart, nawet to zaznaczyłem. Przeca znany nam obu fredny Fred najlepszym przykładem że tak nie należy.
To jeden z moich najstarszych tekstów, chyba drugie opowiadanie, opublikowany na co najmniej siedmiu forach. Sądziłem, że możesz go znać.
Ech, też pamiętam tę rolę pana Bogumiła. Moim zdaniem to najlepszy polski komik XX wieku i, jak na razie, wyraźnie dotyczy to także wieku XXI.
Pozdrówki wszelakie pozytywne.
/boni
Andrzej Bonifacy Fudali
-
- Posty: 560
- Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55
Re: Wizyta u Zofii
Jeden z najlepszych. I pomyśleć, że to był prawie alkoholik, jak pisze Sławomir Mrożek w swojej autobiografii Baltazar.Bonifacio Sieczepia pisze:Ech, też pamiętam tę rolę pana Bogumiła. Moim zdaniem to najlepszy polski komik XX wieku i, jak na razie, wyraźnie dotyczy to także wieku XXI.
Zerknij na prozę starego kraba, chyba że wcześniej ją poznałeś.
