Miateczko W***. Florokowa

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
tea
Posty: 413
Rejestracja: 06 lis 2011, 22:15

Miateczko W***. Florokowa

#1 Post autor: tea » 03 cze 2012, 20:48

...Pustkowiem nazywali kawałek pola osłonięty szeregiem zdziczałych jabłoni. Inni nazywali ten kawałek ziemi Sadem Florkowej. Kiedyś dawno temu stał tam samotny dom, z którego pozostał jedynie kamienny fundament zarośnięty zielskiem. Ale zanim dom rozpadł się mieszkała w nim Florkowa razem z kilkunastoma psami i kotami. Podrzucano jej nowonarodzone kocięta, chore psy a Florkowa pochylała się nad każdym nieszczęściem. Kiedy wychodziła w pole aby zbierać rumianek lub szła nad rzekę rwać kwiaty dzikiego bzu towarzyszyła jej cała gromada psów. Psy Florkowej były inne niż psy wiązane przy budach. Machając ogonami podchodziły do ludzi, lizały twarze wiejskich dzieci, nie uciekały, aby nocami wybierać z gniazd młode zające i bażanty.
Florkową lubiły chyba jedynie dzieci, choć rodzice straszyli je opowiadając, że to wiedźma, a żyjące z nią zwierzęta to dzieci za karę zamienione w psy i koty.
Mimo to dzieciarnia przynosiła starej kobiecie czereśnie, jajka wybrane z kurników w tajemnicy przed rodzicami, ryzykując tęgie lanie przemycały do małego domku mleko albo ser, a Florkowa siadała na krzywej, chwiejącej się ławeczce i opowiadała dzieciom, co mówiły jej zwierzęta.
A mówiły to wszystko, co chciałoby powiedzieć każde zwierzę w miasteczku W. Psy uskarżały się na zbyt krótkie łańcuchy i zbyt ciasne obroże wrzynające się w szyje, kotki opłakiwały potopione kocięta.
Florkowa zmarła zimą, śnieg zasypał mały domek prawie po dach, psy – te, które spały na zewnątrz, lub nie zdążyły wejść do domu kopały sobie w zaspach jamy, koty powłaziły do walącej się szopy na siano, gdzie wygrzebywały spod słomy tłuste, senne myszy.
Nieobecność staruszki zauważono w Gromniczną, kiedy idące z kościoła baby zauważyły, że z komina małego domku nie unosi się dym. Pod wieczór pojawili się mężczyźni ze wsi z łopatami i odkopali drzwi.
Pierwszy z nich potknął się o zmarznięte na kość ciało psa, dwa następne leżały obok drewnianej pryczy, na której sypiała Florkowa. Ogryzione do kości stopy sterczały spod pierzyny, a ręce pozbawione palców zwieszały się ku wyschniętym jak pergamin łbom.
Jeden z mężczyzn przeżegnał się, inny splunął przez ramię.
Nawet nieżywo o gadzinę zadbała, zakończyła opowieść teściowa.

Awatar użytkownika
nie
Posty: 1366
Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
Płeć:
Kontakt:

Miateczko W***. Florokowa

#2 Post autor: nie » 28 lip 2017, 18:13

Historie takich osób przenikają do miejscowego folkloru, są jak stare fotografie ludzi pracujących na polu.
Całkiem smakowity, gawędziarski okruch.
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”