dziś wolna sobota [pojedynkowe]
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
dziś wolna sobota [pojedynkowe]
toskanaau925@yahoo.com, 17.02.2009, 5:45, napisał/a:
Piotrze, wielkie gratulacje! Cieszymy się ogromnie! Popatrz, kto by pomyślał... ;P
U nas spokojnie, nic godnego uwiecznienia, nic szalonego, ani wyjątkowego się nie zdarzyło. Dni płyną jak zsiadłe mleko – kwaśne i grudkowate. Wczoraj było trochę cieplej, słońce pokazało twarz na całe przedpołudnie, siedzieliśmy więc na balkonie i patrzyliśmy na miasto. Miasto! :))) Ok, dzielnicę. Nie, nic się nie zmieniło. Stara Kowalska wciąż jest stara, i wciąż siedzi w oknie całymi dniami. Kłania się też jak zawsze, ale widać, że chustka na głowie już nie tak starannie zawiązana jak kiedyś...
Jakub prosi o zdjęcia, jest ogromnie ciekawy (ja też!), w końcu taka wystawa i w takim miejscu to nie byle co.
Napiszę więcej jutro, teraz muszę lecieć, terminy czekają.
Trzymaj się ciepło. :)
toskanaau925@yahoo.com, 20.02.2009, 23:12, napisał/a:
Wybacz, Piotrze, ale nie było czasu, bieganina przez bite dwa dni. Jutro jedziemy do tego Z., ostatnie badania, potem czekanie na wyniki - ściskaj kciuki!
Dziękujemy za fotki. Powiem, że spodziewaliśmy się czegoś dużego, ale nie tak dużego... Prosimy o więcej! Wieści i fotek! Wydrukowaliśmy tę, gdzie stoisz razem z A. (masz autograf dla nas?), to, wiesz, na tle jednego z Niebieskich, i wisi teraz pięknie oprawiona w telewizyjnym. O, jaki Jakub jest z Ciebie dumny! Potrafi siedzieć godzinami i patrzeć. Czasem mnie woła i siedzimy tak razem. Nie gniewaj się, ale ja wtedy więcej patrze na niego, niż na zdjęcie, ale Ty wiesz czemu...
O czymś chciałam jeszcze napisać, ale zapomniałam. Chyba się starzeję. ;)
Pozdrowienia i odzywaj się!
toskanaau925@yahoo.com, 28.02.2009, 01:05, napisał/a:
Piotrze, nie złość się za te długie przerwy. Nie mam ostatnio na nic czasu. Oddaliśmy Wolfa. Musieliśmy. Wiadomo, że to niczyja wina, to tylko te zapachy – przestał rozpoznawać Jakuba, dwa razy go zaatakował, gdy ten chciał go pogłaskać. Za trzecim razem to Jakub uderzył Wolfa laską. Próbowałam ją schować, bo i tak jej nie potrzebuje, ale nie pozwala. Ech, wiem, że jakiś straszny bełkot mi z tego wychodzi, ale mam nadzieję, że rozumiesz, że to nie Wolf używa laski, a Jakub nikogo nie poznaje. Chociaż... A, mniejsza, co Ci będę tu smutaski takie opowiadać?
Jak wystawa w W.? Jak frekwencja? Jakie opinie? Pisz! Pisz koniecznie, wiesz, że z całej siły Ci kibicujemy.
Uśmiechu!
toskanaau925@yahoo.com, 12.03.2009, 02:32, napisał/a:
Boże, jaka jestem zmęczona... Tak, wiem, to nie jest ani dobry, ani miły początek, ale nie chce mi się udawać, że jestem świeża jak skowronek o świcie. Fajnie, że jesteś i, że mogę do Ciebie pisać. Bo rozumiesz jak nikt inny.
Paczka doszła (musiałeś jakiś straszny majątek za samą wysyłkę zapłacić!), dziękuję. Dziękujemy. I... Napiszę wprost: Piotrze, potrzebujemy następnych dawek. Podwojonych, potrojonych, potrzebujemy całej fabryki tego cholernego, jasnozielonego świństwa! Z. powiedział, że działa, ale potrzeba uderzeniówki. Potem będziemy schodzić łagodnie do "normalności".
Normalność. Co to jest normalność?
Istnieje jeszcze jakaś normalność?
Wczoraj, w łazience, sięgnęłam machinalnie po tusz do rzęs. Umalowałam je. I rozpłakałam się tak, jak już od dawna nie. Jakub próbował dostać się do środka, ale powiedziałam, że leżę w wannie. Boże, kłamstwo goni kłamstwo...
Nie mów mi, że sobie poradzę, nie mów, błagam.
Nie radzę sobie, za diabła. Nie radzę, no! Nie mam już siły na uśmiechanie i udawanie. Jestem taka zmęczona.
Śpij dobrze.
toskanaau925@yahoo.com, 17.03.2009, 13:15, napisał/a:
Piotrze! Właśnie dzwonił Z.! Działa! Działa! O, mój Boże, działa! Są pierwsze oznaki remisji! Matko, jak się cieszę! Jestem spuchnięta i zasmarkana, ale taka szczęśliwa! Wszystko dzięki Tobie. Jakże bym Cię chciała uściskać i podziękować. :)*
Dostaliśmy też zdjęcia z W.! Idziesz jak burza, no, no. A jaka pogoda u Was? Jasne, sprawdzałam w internecie, bo się Jakub dopytywał, ale coś mi się nie chce wierzyć, że macie tylko trzy stopnie więcej. Naprawdę? Spodziewaliśmy się pełni lata, a tam taka sama wiosna jak u nas. ;)
Zmykam. Czekają mnie szybkie zakupy, a potem stanie "przy garach" – dziś świętujemy!
Papa. :)
toskanaau925@yahoo.com, 18.03.2009, 00:03, napisał/a:
Mam chwilę, to skrobnę słówko.
Jakub śpi. To znaczy, wciąż śpi, od wczoraj. Po kolacji (przy świecach, a co! ;)) poczuł się zmęczony i położył. Zaglądam do niego regularnie, wszystko w porządku – oddycha spokojnie, miarowo, tylko poci się bardzo. Nie pozwala otworzyć okna, bo mu zimno, a nie da się już tą stęchlizną oddychać. Czekam więc, aż zaśnie głębiej i otwieram wtedy na chwilę lufcik. Zawsze to jakaś metoda.
Z. uprzedził, że to może być bardzo ciężki czas. Nie wiem czego się spodziewać, spodziewam się zatem najgorszego.
Ogromnie tęsknię za Wolfem. B. uspokaja mnie, że to przecież tylko na chwilę, że jak Jakub wydobrzeje, to Wolf wróci. On też tęskni. Podobno przez pierwsze dni był nie do wytrzymania – wył i nie umiał sobie znaleźć miejsca. Dobrze, że B. mieszka tak blisko.
Zmykam.
toskanaau925@yahoo.com, 19.03.2009, 23:08, napisał/a:
Za dużo palę. Stanowczo za dużo palę.
Ale Jakub przestał krzyczeć, że dom śmierdzi, i, że zestarzeję się za szybko. To też jakiś plus, nie? Wiem, to czarny humor, ale lepszy czarny, jak żadny.
Co u Ciebie, Piotrze? Po W. przyszedł czas na następne metropolie, stajesz się coraz sławniejszy, a świat coraz mniejszy. Nie gniewaj się, że nie rozmawiamy przez skype´a, ja nie mam ochoty, a Jakub... cóż, Jakub nie ma siły. To rzeczywiście jest trudny, chyba najtrudniejszy dla nas czas, czasem mam wrażenie, że wszystko się zatrzymało, i nie drgnie za nic i w żadną stronę. Przedwczoraj, przed kolacją, Jakub chwycił mnie za rękę i wycharczał pytanie: czy wciąż go kocham. Czy wciąż kocham to sine ciało i wielkie, coraz większe oczy. No, a jak miałabym nie kochać?! Powiedz, no powiedz sam, czy to, że się zmienia fizycznie jest takie ważne? Przecież jego oczy są wciąż jego oczami, a skóra... no, pachnie inaczej, fakt, inaczej też "dotyka", ale to przecież wciąż mój Jakub! Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym, by mnie przytulił. By on mnie przytulił, a nie ja jego. Nawet nie wiesz, jak tęsknię do jego śmiechu, ciała i zapachu prawdziwego potu...
Matko, po co ja Ci o tym wszystkim piszę?
Ide zajrzeć do niego.
toskanaau925@yahoo.com, 30.04.2009, 03:43, napisał/a:
Czekamy.
Tak, wiem, że miałam napisać, ale nie wiedziałam jak. Czekamy. Dzień, noc, tydzień i każda upływająca godzina jest czekaniem. Nie pamiętam kiedy ostatnio spałam. Nawet nie wiem, czy to, co piszę ma jakis sens, być może pieprzę zupełnie bez ładu i składu.
Brakuje mi miejsca na leki. Koleżanka ma mi przywieźć taki specjalny pojemnik, dozownik – dzieli się ten cały nawóz na pory i ilości. Jest łatwiej. A i tak bez przerwy się boję, że coś pomylę, że coś przeoczę, albo zdubluję. Twoje jasnozielone świństwo... nie pomaga. Nie martw się, mamy coś innego, Z. stanął na głowie i sprowadził nowy lek, wprawdzie jeszcze w fazie badan, ale zgodziliśmy się na bycie królikiem. Na razie stan jest stabilny. Nie znaczy, że jest lepiej, ale nie jest też gorzej. Od tygodnia przychodzi raz dziennie młoda dziewczyna, pielęgniarka – razem "obsługujemy" Jakuba. Jest wprawdzie lżejszy o dwadzieścia dwa kilo, ale i tak nie mam siły włożyć go wanny. Czasem nie mam nawet siły pchnąć wózka.
Do następnego.
toskanaau925@yahoo.com, 15.05.2009, 16:25, napisał/a:
Jakub leży, chyba śpi, na sofie w telewizyjnym, a ja nie umiem sobie znaleźć miejsca. Wolf wczoraj wyrwał się B. i siedział przez całe popołudnie na naszej wycieraczce. Nie wył, nie szczekał, po prostu siedział i patrzył na klamkę. Obserwowałam go przez wizjer.
Otworzyli nową piekarnię, przy rondzie, wiesz gdzie. Poszłam zajrzeć z ciekawości i wróciłam z chałką, taka prawdziwą, maślaną. Cały dom nią pachniał. Do tego truskawkowy dżem i ciepłe kakao – pyszności. Nawet Jakub zjadł dwie pajdki. Jasne, za chwilę je zwrócił, ale uśmiech na jego twarzy był najcenniejszą "rzeczą" od strasznie dawna. Od wieków.
Nie pytasz, ale ja i tak Ci powiem – nie jest dobrze. Z. powiedział, że wszystko się okaże w przeciągu dwóch najbliższych miesięcy. Modlę się, by te miesiące rozciągnęły się w lata świetlne.
Czas na tabletki.
toskanaau925@yahoo.com, 30.08.2009, 14:08, napisał/a:
Nie, Piotrze, nie przyjeżdżaj. Poszukam i pozbieram wszystko, o co prosiłeś, zapakuję i wyślę do Twojej mamy, dobrze? Jest coraz łatwiej, posegregowałam już ubrania i książki (nie, nie wszystkie, tylko zawodowe, techniczne), zostały jeszcze dokumenty i płyty. Tyle tego...
Wiesz, ja chyba skamieniałam. To znaczy, mam na myśli, że pozbyłam się uczuć. Zakręciłam je, jak w słoiku - zakisiłam, zamarynowałam, zamroziłam. Nie martwi mnie to, wręcz przeciwnie. Jasne, mam te wizyty i chodzę, regularnie, ale jakieś to takie bez sensu. Co obca pani za biurkiem może o mnie wiedzieć?
Cały czas mam przed oczami ten słoneczny, wesoły i rozbrzęczony owadami balkon. I pusty wózek. I szalik powiewający na belce, tak beztrosko, frywolnie, aż nieprzyzwoicie. Wiesz, nie byłam nawet jakoś specjalnie zaskoczona. Chyba przeczuwałam, całkiem jak Wolf.
I ta kartka z bloku. I kulfony na niej.
Nie, nie dam Ci ani zdjęć, ani pomysłu. Wiem, że w życiu byś na to nie wpadł, i wybacz, że to w ogóle piszę (i, że przyszło mi to w ogóle do głowy!), ale to jest takie moje, tylko moje, i boję się strasznie, że jednak, kiedyś, może...
Wracam do porządków.
toskanaau925@yahoo.com, 07.11.2010, 03:43 napisał/a:
Ja, okrutna? Ja? Piotrze, przestań, proszę. Niby dla kogo? A nawet jeśli, to... dlaczego nie? Kogo to w sumie interesuje? Popatrz, to takie... szybkie, łatwe, niezauważalne. Całkiem jak z Jakubem.
Nie, nie chcę Twojej pomocy. Nie chcę już niczego od nikogo. Mało mnie obchodzi, że Z. bombarduje mnie telefonami i przekupuje nadziejami, że B. proponuje zakupy i spacery, że ktoś tam inny jeszcze dostarczy mi leki na czas. Nie chcę przechodzić przez to, co Jakub – już raz tego doświadczyłam i o jeden raz za dużo.
Bez sensu.
Ale wiesz, możesz zrobić tę wystawę, zagadzam się. Tytuł znasz, to te ostatnie słowa Jakuba, sprzed roku. I pamiętaj, by uwiecznić Wolfa. To on w końcu był moim towarzyszem tamtej wolnej soboty ("wolnej od wszystkiego", pamietasz?), i będzie mi towarzyszem tej, mojej, soboty. Tak, teraz ja mam wolne. Już do końca.
Fajrant.
A teraz (jak już wcisnę enter) wolno, wolniutko, zupełnie jak Jakub wtedy, podjadę do barierki i wyrzucę komputer. Potem telefon. A potem... A potem zjem chałki i ją wyrzygam. Potem zjem znowu i popije zimnym mlekiem. I znowu wyrzygam. Potem węzmę ostatnią porcję tej Twojej zielonej trutki na ludzi i będę głaskać Wolfa.
A potem przyjdzie niedziela. Twoja. Czyjaś.
:*
Piotrze, wielkie gratulacje! Cieszymy się ogromnie! Popatrz, kto by pomyślał... ;P
U nas spokojnie, nic godnego uwiecznienia, nic szalonego, ani wyjątkowego się nie zdarzyło. Dni płyną jak zsiadłe mleko – kwaśne i grudkowate. Wczoraj było trochę cieplej, słońce pokazało twarz na całe przedpołudnie, siedzieliśmy więc na balkonie i patrzyliśmy na miasto. Miasto! :))) Ok, dzielnicę. Nie, nic się nie zmieniło. Stara Kowalska wciąż jest stara, i wciąż siedzi w oknie całymi dniami. Kłania się też jak zawsze, ale widać, że chustka na głowie już nie tak starannie zawiązana jak kiedyś...
Jakub prosi o zdjęcia, jest ogromnie ciekawy (ja też!), w końcu taka wystawa i w takim miejscu to nie byle co.
Napiszę więcej jutro, teraz muszę lecieć, terminy czekają.
Trzymaj się ciepło. :)
toskanaau925@yahoo.com, 20.02.2009, 23:12, napisał/a:
Wybacz, Piotrze, ale nie było czasu, bieganina przez bite dwa dni. Jutro jedziemy do tego Z., ostatnie badania, potem czekanie na wyniki - ściskaj kciuki!
Dziękujemy za fotki. Powiem, że spodziewaliśmy się czegoś dużego, ale nie tak dużego... Prosimy o więcej! Wieści i fotek! Wydrukowaliśmy tę, gdzie stoisz razem z A. (masz autograf dla nas?), to, wiesz, na tle jednego z Niebieskich, i wisi teraz pięknie oprawiona w telewizyjnym. O, jaki Jakub jest z Ciebie dumny! Potrafi siedzieć godzinami i patrzeć. Czasem mnie woła i siedzimy tak razem. Nie gniewaj się, ale ja wtedy więcej patrze na niego, niż na zdjęcie, ale Ty wiesz czemu...
O czymś chciałam jeszcze napisać, ale zapomniałam. Chyba się starzeję. ;)
Pozdrowienia i odzywaj się!
toskanaau925@yahoo.com, 28.02.2009, 01:05, napisał/a:
Piotrze, nie złość się za te długie przerwy. Nie mam ostatnio na nic czasu. Oddaliśmy Wolfa. Musieliśmy. Wiadomo, że to niczyja wina, to tylko te zapachy – przestał rozpoznawać Jakuba, dwa razy go zaatakował, gdy ten chciał go pogłaskać. Za trzecim razem to Jakub uderzył Wolfa laską. Próbowałam ją schować, bo i tak jej nie potrzebuje, ale nie pozwala. Ech, wiem, że jakiś straszny bełkot mi z tego wychodzi, ale mam nadzieję, że rozumiesz, że to nie Wolf używa laski, a Jakub nikogo nie poznaje. Chociaż... A, mniejsza, co Ci będę tu smutaski takie opowiadać?
Jak wystawa w W.? Jak frekwencja? Jakie opinie? Pisz! Pisz koniecznie, wiesz, że z całej siły Ci kibicujemy.
Uśmiechu!
toskanaau925@yahoo.com, 12.03.2009, 02:32, napisał/a:
Boże, jaka jestem zmęczona... Tak, wiem, to nie jest ani dobry, ani miły początek, ale nie chce mi się udawać, że jestem świeża jak skowronek o świcie. Fajnie, że jesteś i, że mogę do Ciebie pisać. Bo rozumiesz jak nikt inny.
Paczka doszła (musiałeś jakiś straszny majątek za samą wysyłkę zapłacić!), dziękuję. Dziękujemy. I... Napiszę wprost: Piotrze, potrzebujemy następnych dawek. Podwojonych, potrojonych, potrzebujemy całej fabryki tego cholernego, jasnozielonego świństwa! Z. powiedział, że działa, ale potrzeba uderzeniówki. Potem będziemy schodzić łagodnie do "normalności".
Normalność. Co to jest normalność?
Istnieje jeszcze jakaś normalność?
Wczoraj, w łazience, sięgnęłam machinalnie po tusz do rzęs. Umalowałam je. I rozpłakałam się tak, jak już od dawna nie. Jakub próbował dostać się do środka, ale powiedziałam, że leżę w wannie. Boże, kłamstwo goni kłamstwo...
Nie mów mi, że sobie poradzę, nie mów, błagam.
Nie radzę sobie, za diabła. Nie radzę, no! Nie mam już siły na uśmiechanie i udawanie. Jestem taka zmęczona.
Śpij dobrze.
toskanaau925@yahoo.com, 17.03.2009, 13:15, napisał/a:
Piotrze! Właśnie dzwonił Z.! Działa! Działa! O, mój Boże, działa! Są pierwsze oznaki remisji! Matko, jak się cieszę! Jestem spuchnięta i zasmarkana, ale taka szczęśliwa! Wszystko dzięki Tobie. Jakże bym Cię chciała uściskać i podziękować. :)*
Dostaliśmy też zdjęcia z W.! Idziesz jak burza, no, no. A jaka pogoda u Was? Jasne, sprawdzałam w internecie, bo się Jakub dopytywał, ale coś mi się nie chce wierzyć, że macie tylko trzy stopnie więcej. Naprawdę? Spodziewaliśmy się pełni lata, a tam taka sama wiosna jak u nas. ;)
Zmykam. Czekają mnie szybkie zakupy, a potem stanie "przy garach" – dziś świętujemy!
Papa. :)
toskanaau925@yahoo.com, 18.03.2009, 00:03, napisał/a:
Mam chwilę, to skrobnę słówko.
Jakub śpi. To znaczy, wciąż śpi, od wczoraj. Po kolacji (przy świecach, a co! ;)) poczuł się zmęczony i położył. Zaglądam do niego regularnie, wszystko w porządku – oddycha spokojnie, miarowo, tylko poci się bardzo. Nie pozwala otworzyć okna, bo mu zimno, a nie da się już tą stęchlizną oddychać. Czekam więc, aż zaśnie głębiej i otwieram wtedy na chwilę lufcik. Zawsze to jakaś metoda.
Z. uprzedził, że to może być bardzo ciężki czas. Nie wiem czego się spodziewać, spodziewam się zatem najgorszego.
Ogromnie tęsknię za Wolfem. B. uspokaja mnie, że to przecież tylko na chwilę, że jak Jakub wydobrzeje, to Wolf wróci. On też tęskni. Podobno przez pierwsze dni był nie do wytrzymania – wył i nie umiał sobie znaleźć miejsca. Dobrze, że B. mieszka tak blisko.
Zmykam.
toskanaau925@yahoo.com, 19.03.2009, 23:08, napisał/a:
Za dużo palę. Stanowczo za dużo palę.
Ale Jakub przestał krzyczeć, że dom śmierdzi, i, że zestarzeję się za szybko. To też jakiś plus, nie? Wiem, to czarny humor, ale lepszy czarny, jak żadny.
Co u Ciebie, Piotrze? Po W. przyszedł czas na następne metropolie, stajesz się coraz sławniejszy, a świat coraz mniejszy. Nie gniewaj się, że nie rozmawiamy przez skype´a, ja nie mam ochoty, a Jakub... cóż, Jakub nie ma siły. To rzeczywiście jest trudny, chyba najtrudniejszy dla nas czas, czasem mam wrażenie, że wszystko się zatrzymało, i nie drgnie za nic i w żadną stronę. Przedwczoraj, przed kolacją, Jakub chwycił mnie za rękę i wycharczał pytanie: czy wciąż go kocham. Czy wciąż kocham to sine ciało i wielkie, coraz większe oczy. No, a jak miałabym nie kochać?! Powiedz, no powiedz sam, czy to, że się zmienia fizycznie jest takie ważne? Przecież jego oczy są wciąż jego oczami, a skóra... no, pachnie inaczej, fakt, inaczej też "dotyka", ale to przecież wciąż mój Jakub! Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym, by mnie przytulił. By on mnie przytulił, a nie ja jego. Nawet nie wiesz, jak tęsknię do jego śmiechu, ciała i zapachu prawdziwego potu...
Matko, po co ja Ci o tym wszystkim piszę?
Ide zajrzeć do niego.
toskanaau925@yahoo.com, 30.04.2009, 03:43, napisał/a:
Czekamy.
Tak, wiem, że miałam napisać, ale nie wiedziałam jak. Czekamy. Dzień, noc, tydzień i każda upływająca godzina jest czekaniem. Nie pamiętam kiedy ostatnio spałam. Nawet nie wiem, czy to, co piszę ma jakis sens, być może pieprzę zupełnie bez ładu i składu.
Brakuje mi miejsca na leki. Koleżanka ma mi przywieźć taki specjalny pojemnik, dozownik – dzieli się ten cały nawóz na pory i ilości. Jest łatwiej. A i tak bez przerwy się boję, że coś pomylę, że coś przeoczę, albo zdubluję. Twoje jasnozielone świństwo... nie pomaga. Nie martw się, mamy coś innego, Z. stanął na głowie i sprowadził nowy lek, wprawdzie jeszcze w fazie badan, ale zgodziliśmy się na bycie królikiem. Na razie stan jest stabilny. Nie znaczy, że jest lepiej, ale nie jest też gorzej. Od tygodnia przychodzi raz dziennie młoda dziewczyna, pielęgniarka – razem "obsługujemy" Jakuba. Jest wprawdzie lżejszy o dwadzieścia dwa kilo, ale i tak nie mam siły włożyć go wanny. Czasem nie mam nawet siły pchnąć wózka.
Do następnego.
toskanaau925@yahoo.com, 15.05.2009, 16:25, napisał/a:
Jakub leży, chyba śpi, na sofie w telewizyjnym, a ja nie umiem sobie znaleźć miejsca. Wolf wczoraj wyrwał się B. i siedział przez całe popołudnie na naszej wycieraczce. Nie wył, nie szczekał, po prostu siedział i patrzył na klamkę. Obserwowałam go przez wizjer.
Otworzyli nową piekarnię, przy rondzie, wiesz gdzie. Poszłam zajrzeć z ciekawości i wróciłam z chałką, taka prawdziwą, maślaną. Cały dom nią pachniał. Do tego truskawkowy dżem i ciepłe kakao – pyszności. Nawet Jakub zjadł dwie pajdki. Jasne, za chwilę je zwrócił, ale uśmiech na jego twarzy był najcenniejszą "rzeczą" od strasznie dawna. Od wieków.
Nie pytasz, ale ja i tak Ci powiem – nie jest dobrze. Z. powiedział, że wszystko się okaże w przeciągu dwóch najbliższych miesięcy. Modlę się, by te miesiące rozciągnęły się w lata świetlne.
Czas na tabletki.
toskanaau925@yahoo.com, 30.08.2009, 14:08, napisał/a:
Nie, Piotrze, nie przyjeżdżaj. Poszukam i pozbieram wszystko, o co prosiłeś, zapakuję i wyślę do Twojej mamy, dobrze? Jest coraz łatwiej, posegregowałam już ubrania i książki (nie, nie wszystkie, tylko zawodowe, techniczne), zostały jeszcze dokumenty i płyty. Tyle tego...
Wiesz, ja chyba skamieniałam. To znaczy, mam na myśli, że pozbyłam się uczuć. Zakręciłam je, jak w słoiku - zakisiłam, zamarynowałam, zamroziłam. Nie martwi mnie to, wręcz przeciwnie. Jasne, mam te wizyty i chodzę, regularnie, ale jakieś to takie bez sensu. Co obca pani za biurkiem może o mnie wiedzieć?
Cały czas mam przed oczami ten słoneczny, wesoły i rozbrzęczony owadami balkon. I pusty wózek. I szalik powiewający na belce, tak beztrosko, frywolnie, aż nieprzyzwoicie. Wiesz, nie byłam nawet jakoś specjalnie zaskoczona. Chyba przeczuwałam, całkiem jak Wolf.
I ta kartka z bloku. I kulfony na niej.
Nie, nie dam Ci ani zdjęć, ani pomysłu. Wiem, że w życiu byś na to nie wpadł, i wybacz, że to w ogóle piszę (i, że przyszło mi to w ogóle do głowy!), ale to jest takie moje, tylko moje, i boję się strasznie, że jednak, kiedyś, może...
Wracam do porządków.
toskanaau925@yahoo.com, 07.11.2010, 03:43 napisał/a:
Ja, okrutna? Ja? Piotrze, przestań, proszę. Niby dla kogo? A nawet jeśli, to... dlaczego nie? Kogo to w sumie interesuje? Popatrz, to takie... szybkie, łatwe, niezauważalne. Całkiem jak z Jakubem.
Nie, nie chcę Twojej pomocy. Nie chcę już niczego od nikogo. Mało mnie obchodzi, że Z. bombarduje mnie telefonami i przekupuje nadziejami, że B. proponuje zakupy i spacery, że ktoś tam inny jeszcze dostarczy mi leki na czas. Nie chcę przechodzić przez to, co Jakub – już raz tego doświadczyłam i o jeden raz za dużo.
Bez sensu.
Ale wiesz, możesz zrobić tę wystawę, zagadzam się. Tytuł znasz, to te ostatnie słowa Jakuba, sprzed roku. I pamiętaj, by uwiecznić Wolfa. To on w końcu był moim towarzyszem tamtej wolnej soboty ("wolnej od wszystkiego", pamietasz?), i będzie mi towarzyszem tej, mojej, soboty. Tak, teraz ja mam wolne. Już do końca.
Fajrant.
A teraz (jak już wcisnę enter) wolno, wolniutko, zupełnie jak Jakub wtedy, podjadę do barierki i wyrzucę komputer. Potem telefon. A potem... A potem zjem chałki i ją wyrzygam. Potem zjem znowu i popije zimnym mlekiem. I znowu wyrzygam. Potem węzmę ostatnią porcję tej Twojej zielonej trutki na ludzi i będę głaskać Wolfa.
A potem przyjdzie niedziela. Twoja. Czyjaś.
:*
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.