Dwa brzegi. (2)

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Bożena
Posty: 1338
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:32

Dwa brzegi. (2)

#1 Post autor: Bożena » 10 cze 2013, 13:34

od początku


-2-



Dzień 19 marca 1945 roku zapisał się w pamięci trzynastoletniego chłopca jako jeden z najgorszych dni w jego krótkim życiu. Od jakiegoś czasu spodziewał się tego co miało nastąpić, właściwie wszyscy z jego otoczenia tego się spodziewali, lecz on wciąż miał nadzieję. Niestety, umarła nie tylko nadzieja. Jak to możliwe? Przecież wciąż był dzieckiem, potrzebował matki, powierniczki, przewodniczki. Jednak przez ostatnie miesiące to on się nią opiekował... Jak potrafił i na ile to było możliwe.
W ich miasteczku dopiero co świętowano „radosne” wyzwolenie - ale szał powoli mijał i radość też jakby malała. Ludzie cierpieli głód, „padali jak muchy”. Penicylina, choć już od paru dobrych lat znana na świecie, niestety, była dla nich nie do zdobycia. Tak więc „zwykłe” zapalenie płuc - kończyło się u większości chorych zgonem. Przyczyn zejść śmiertelnych było znacznie więcej, wciąż groźny był tyfus przenoszony przez pchły: nagła gorączka, ból głowy, przyspieszony oddech - mogły być jego zwiastunami. Jeśli chory przetrzymał cztery tygodnie, miał szansę na wyzdrowienie. Niemniej groźna była nadal gruźlica. Niedożywienie, brud, ciasnota i zawilgocenie mieszkań dobrze jej „służyły”.
Te pierwsze miesiące po wyzwoleniu, wprowadzanie tzw. nowego „porządku”, były bardzo ciężkie dla mieszkańców tego zagłębiowskiego miasteczka. Większość z nich to robotnicy, którzy przed wojną przyjechali „za chlebem”. Mieszkali najczęściej w typowych familokach,wielorodzinnych budynkach należących do kopalni, z wychodkiem na zewnątrz, bez bieżącej wody. Jeśli miało się szczęście do studni nie było daleko, mimo to drewniane nosidła do wiader zakładane na kark i ramiona, przyginały kręgosłupy do ziemi szybciej niżby wynikało to z metryki.

Kazik znał dobrze ten swędzący z początku ból, który po chwili zamieniał się w dość nieprzyjemne jakby ciągnięcie, aż po wżynanie się pałąku w ramiona, gdy każdy krok zdawał się być ostatnim. Lecz przystanięcie nie wchodziło w rachubę, starał się jak najszybciej dotrzeć do drzwi, opuścić ostrożnie nosidło i pojedynczo wnieść pełniutkie wiadra do kuchni. Zawsze liczył kroki, było ich dokładnie trzysta pięćdziesiąt cztery, a pokonywał tę trasę przynajmniej dwa razy dziennie (dopiero pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku wreszcie popłynęła woda rurkami do samego mieszkania)...
Właśnie zagotował owsiankę dla mamy. Dolał pół szklanki mleka, wymieszał i niosąc miseczkę zauważył, że głowa mamy przekrzywiła się na bok, a z ust pociekła zabarwiona krwią ślina. Właściwie nie przestraszył się, widział już ją w takim stanie, jakby w półśnie, ale po chwili zawsze dochodziła do siebie. Tym razem było inaczej. Zdał sobie nagle sprawę, że już nie usłyszy (jak to zazwyczaj bywało) jej cichej prośby o wodę. Kierując wzrok na obrazek Matki Boskiej wiszący nad stołem czekał na te słowa. Na próżno.
Tego dnia stał się mężczyzną.

To, co później się działo, pamięta jakby przez mgłę: jakieś zawodzenia, modlitwy sąsiadek i cichy płacz ojca tulącego w ramionach Halinkę, młodszą siostrę Kazika. Nie mógł znieść tego ciążącego jak kamień uczucia przerażenia i niewiarygodnego smutku. Tak, jakby coś w jego środku umarło razem z matką i miało nigdy nie powrócić. Pobiegł na „doły” – pokopalniane wyrobiska wypełnione wodą. Latem dzieci z okolicy miały tam swój raj, jednak tego marcowego dnia było tu pusto - wiosna dopiero miała nadejść, dzień był ponury, chmury nisko wisiały nad horyzontem, jakby już za chwilę miało padać. Kazik usiadł na kawałku starej deski. Płakał bezgłośnie, ale łzy lały się jak deszcz z oberwanej chmury. Szumiało mu w głowie, a po kręgosłupie maszerowały zimne dreszcze. Na dodatek wciąż słyszał ciche słowa - wyjdź za Janka, zaopiekuj się moimi dziećmi. Wyjdź za Janka, wyjdź za Janka!
Nie, nie pozwoli, nie zgadzam się, tato nie!…

Te słowa "wyjdź za Janka" wypowiadane cichym, prawie skomlącym głosem jego matki - na kilka dni przed śmiercią - do przyjaciółki Adeli, gniotły serce Kazika jak rozpalony ołów. Wiele lat musiało minąć, by mniej bolało. Czy wybaczył ojcu, że w miesiąc po śmierci żony zawarł nowy związek małżeński? Pytałam go o to po latach. Nie odpowiedział.

cdn.

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Dwa brzegi. (2)

#2 Post autor: 411 » 11 cze 2013, 23:52

Witaj Bozenko. :)

Poczytalam. Z zaciekawieniem.
A juz w ogóle mi sie geba usmiechnela, ze umiescilas akcje (przynajmniej tej czesci) na Slunsku.
Mamy druga czesc i fajnie, ze opowiada o innej stronie, o innym spojrzeniu i innym kawaleczku zycia - smutnego...
Lubie, gdy autor nie wywala kawy na lawe i nie traktuje czytelnika jak pólidiote (nie, nie u Ciebie, i nie w tej tematyce, ale sie zdarza); lubie sobie spokojnie wyrobic zdanie na temat "czytadla".
Na razie nie ma go duzo, ale zapowiada sie zyciowo - w pozytwnym sensie.

Co do strony warsztatowej - nie bede sie wypowiadac, bo tym razem ja wyjde na glupka. Niech przyjdzie ktos inny i nam dwóm tylek zloi (jesli koniecznie musi).
Powiem tylko, ze czyta sie sympatycznie - nie gonisz do przodu, nie rozwlekasz, dodajesz umiejetnie informacje, by nieco ubarwic tekst. A przy tym nie serwujesz tu taniej fantasy. Czuc, ze - nawet jesli cale opowiadanie jest fikcja - doskonale sie orientujesz w "scenerii", która nam tu serwujesz.
To dobrze. Falsz sie wyczuje tak, czy inaczej.

Ok. Poglaskalam, co do mnie niepodobne, wiec zmyje sie po cichutku, bo jeszcze sie rozniesie...

Klaniam sie, J.
:)
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Bożena
Posty: 1338
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:32

Re: Dwa brzegi. (2)

#3 Post autor: Bożena » 12 cze 2013, 11:14

411 pisze:Ok. Poglaskalam, co do mnie niepodobne, wiec zmyje się po cichutku, bo jeszcze sie rozniesie...
:) - dziękuję za zajrzenie i poczytanie- dalszy ciąg wciąż w głowie, musi "dojrzeć"-


serdeczności przesyłam i pozdrawiam :rosa: :rosa: :rosa:

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”