od początku
w poprzednim odcinku
Niwka, sierpień 1955
Upał był nie do zniesienia, w cieniu jakieś trzydzieści stopni, a niebo nie przykrywała żadna, nawet najmniejsza chmurka. Pot lepił koszulę do pleców. Otwarte w tramwaju drzwi i okna dawały namiastkę klimatyzacji, wiatr - od przystanku do przystanku - za sprawą gwałtownego ruchu powietrza pozwalał na wytchnienie i przyjemnie chłodził. Kazik, ubrany w beżowe, popelinowe spodnie i błękitną koszulę z rozpiętymi trzema guzikami pod szyją, zajął miejsce w tyle wagonu - gdy pojazd nabierał prędkości, koszula, trzepotała jak niebieski żagiel. Mógł się podobać: szczupły, wysoki blondyn z zielonymi oczami przyciągał dziewczyny jak miód pszczoły. Zdawał sobie z tego sprawę. Miał już za sobą parę krótkich znajomości z kobietami, lecz żadna nie przetrwała dłużej niż trzy miesiące. Gorące serce, zimna głowa - tak czasami myślał o sobie.
Tamte tramwaje różniły się znacznie od dzisiejszych - no, może z wyjątkiem pantografu i szyn, po których się toczyły. Miały siedzenia i podłogę wyłożone drewnianymi listewkami, jakby prosto zdjętymi ze ściennych boazerii. Motorniczy zawzięcie kręcił korbą i w zależności od kierunku obrotu, zgodnie lub przeciwnie z ruchem wskazówek zegara, pojazd zwalniał lub przyspieszał, a zbliżając się do przystanku naciskał stopą na metalowy przycisk w podłodze uruchamiający głośny, ostrzegawczy dźwięk dzwonka. Pracownica Komunikacji Miejskiej zwykle zajmowała miejsce przy drzwiach, nad którym wisiała tabliczka z napisem „dla konduktora”. Na szyi miała przewieszoną torbę z przegródkami na bilon, banknoty i bilety, a w ręce nieodłączny metalowy dziurkacz. Nosiła mundur na wzór kolejowego: granatowa spódnica z żakietem, biała bluzka i granatowa czapka. W ten upalny dzień konduktorka pozwoliła sobie zdjąć górę uniformu, ale i tak widać było zmęczenie upałem na jej twarzy. Bileciki proszę – wymawiała jak mantrę, gdy tramwaj ruszał z kolejnego przystanku. Linia numer 26 łącząca dwa sąsiednie miasteczka, została dopiero co uruchomiona, więc wagonik błyszczał wciąż nową farbą w „słusznym” czerwonym kolorze, jak cały tabor komunikacyjny na Śląsku. Kazik z przyjemnością obserwował widok za oknem: zmieniało się jego miasteczko, piękniało i trochę lżej się teraz w nim żyło. Pojawiły się nowe, małe sklepiki oferujące świeży towar, apteka, a drogę pokrył niedawno ułożony w jodełkę klinkier, zgodnie z ówczesnym trendem. W tamtym okresie główne drogi przeważnie pokrywała granitowa kostka lub właśnie ów klinkier – ceramiczne tworzywo otrzymywane przez wypalanie żelazistych glin. Zatrudnienie mieszkańcom dawały przede wszystkim okoliczne kopalnie, a problemu bezrobocia nie znano – nie to, co dzisiaj. Nawet stary ciemny sklepik, w którym przed wojną kupował „bonbony” - zachęcał do wejścia pięknie udekorowanym, powiększonym oknem wystawowym.
Kazik od niedawna był z powrotem w miasteczku i z zachwytem obserwował te zmiany. Nie wiedział jak długo tym razem zostanie, wciąż szukał swojego przeznaczenia. Pamięta jak wykorzystał pierwszą nadarzającą się okazję, by wyjechać. Było to zaraz po szkole zawodowej. Odpowiedział na ogłoszenie o wakacie zastępcy kierownika ośrodka wczasowego… chętnych prosimy o kontakt… i został przyjęty, jednak nie zagrzał tam długo miejsca. Później próbował tego i owego, lecz wciąż „coś” gnało go, nie wiadomo gdzie i po co. Był zachłanny życia, jak to zwykle bywa, gdy ma się dwadzieścia parę lat. Niespodziewanie podjął decyzję o powrocie, tęsknił… nie dał znać, że przyjeżdża, chciał zaskoczyć ojca. Ciekawy był jak tatko zareaguje na jego widok, zwłaszcza, że ich ostatnie pożegnanie było oschłe, wręcz wrogie. Czy przełamią lody i puszczą w niepamięć nagromadzone żale? Z lekkim niepokojem zapukał i nie czekając na zaproszenie otworzył energicznie drzwi do kuchni. Ojciec siedział przy stole i palił papierosa, spojrzał na niego i nie wahając się ani chwili, wstał i wyciągnął w jego kierunku twardą, spracowaną dłoń.
Teraz jednak, spod przymkniętych powiek obserwował konduktorkę: spódnica przyzwoitej długości, przykrywała kolana, a bluzka z cienkiej, bawełnianej tkaniny opinała jej pełne piersi. Mogła się jeszcze podobać - szatynka o regularnych rysach i z dużymi, brązowymi oczami, przyciągała wzrok pasażerów. Wyglądała na trzydzieści parę lat, ale Kazik już zdążył się przekonać, że ocena wieku zwłaszcza w przypadku kobiet może być złudna. Zbliżał się do celu podróży. Poprzedniego dnia podczas rowerowej wycieczki ścieżką wzdłuż Przemszy, zgubił portfel z dokumentami. Musiał zgłosić zgubę w Komisariacie Milicji Obywatelskiej i w Miejskim Ratuszu złożyć podanie o wydanie nowego dokumentu tożsamości. Nie liczył na odzyskanie utraconego portfela, zwłaszcza, że rano odbył powtórną podróż po „śladach”, niestety na próżno. Dokumenty zniknęły, a wraz z nimi adresy i imiona dopiero co poznanych przyjaciół. Przyjdzie mu przełknąć tę „gorzką pigułkę” i zacząć kolejny rozdział nie oglądając się za siebie.
Z ociąganiem skierował wzrok ku wyjściu. Na kolejnym przystanku musiał wysiąść, przeleciało mu przez głowę czy nie zagadać do konduktorki, ale zrezygnował. Właśnie rozległo się dzyń-dzyń-dzyń – spojrzał na przeciwległą stronę jezdni, gdzie zgromadziło się kilka osób. Nagle jego wzrok przykuł widok... młodej, zgrabnej dziewczyny. Miała na sobie letnią, białą sukienkę w granatowe groszki, sięgającą za kolano, z dość śmiałym kwadratowym wycięciem pod szyją, przewiązaną w talii szerokim paskiem – co pozwoliło w mig ocenić jej szczupłość. A długie, czarne warkocze kontrastowały z wesołym wzorem sukienki. Wydała mu się znajoma. Wysiadł, odwrócił głowę za dziewczyną, podobała mu się. Kto to jest? …zastanawiał się. Musi się dowiedzieć. Koniecznie.
cdn.
Dwa brzegi (3)
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Dwa brzegi (3)
Witaj Bozenko.
Poczytalam, czepiac sie nie bede, bo i nie bardzo jest czego, ale. Jedno male ale.
Ale w ostatnim rozdziale Kazik mial lat, o ile dobrze pamietam (czekaj, sprawdze) - trzynascie? Te "dwadziescia pare" sugeruje, ze Kazik robi nas w jajo.
A powaznie - cóz, zdarza sie (przy okazji wybacz, bo i mnie umknelo), a co do reszty - jakies drobne powtórzenie sie wkradlo, zabraklo przecinkosa, ale ogólnie nie jest zle. A nawet calkiem dobrze, ze nas pochwale tak publicznie.
A, wlasnie. Byloby milo, gdyby ktos zechcial tu zajrzec jeszcze oprócz mnie i wyrazic swój zachwyt, obojetnie o jakim zabarwieniu - nie uwazasz?
Klaniam sie nisko i czekam na kolejne czesci,
J.
Poczytalam, czepiac sie nie bede, bo i nie bardzo jest czego, ale. Jedno male ale.
Od ostatnich wydarzen minelo dziesiec lat. Jak ten czas leci...Bożena pisze:Był zachłanny życia, jak to zwykle bywa, gdy ma się dwadzieścia parę lat.
Ale w ostatnim rozdziale Kazik mial lat, o ile dobrze pamietam (czekaj, sprawdze) - trzynascie? Te "dwadziescia pare" sugeruje, ze Kazik robi nas w jajo.
A powaznie - cóz, zdarza sie (przy okazji wybacz, bo i mnie umknelo), a co do reszty - jakies drobne powtórzenie sie wkradlo, zabraklo przecinkosa, ale ogólnie nie jest zle. A nawet calkiem dobrze, ze nas pochwale tak publicznie.
A, wlasnie. Byloby milo, gdyby ktos zechcial tu zajrzec jeszcze oprócz mnie i wyrazic swój zachwyt, obojetnie o jakim zabarwieniu - nie uwazasz?
Klaniam sie nisko i czekam na kolejne czesci,
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- Bożena
- Posty: 1338
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:32
Re: Dwa brzegi (3)
- no trzynaście+10= 23- myślisz, że stwierdzenie dwadzieścia parę jest błędem?411 pisze:Ale w ostatnim rozdziale Kazik mial lat, o ile dobrze pamietam (czekaj, sprawdze) - trzynascie? Te "dwadziescia pare" sugeruje, ze Kazik robi nas w jajo.
- też tak sądzę, serdecznie zapraszam, chętnie poznam zdanie innych może nie warto tego ciągnąć- jak sądzisz? Coś tam mi w głowie siedzi i aż się rwie do przelania na kompa411 pisze:A, wlasnie. Byloby milo, gdyby ktos zechcial tu zajrzec jeszcze oprócz mnie
411- bardzo dziękuję za pomoc i sugestie- pozdrawiam
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Dwa brzegi (3)
Racja! Mea culpa!Bożena pisze:/.../ - no trzynaście+10= 23- myślisz, że stwierdzenie dwadzieścia parę jest błędem?
Cóz, nastapilo zmeczenie materialu... upalem.
Unizenie wybaczenia prosim.
Warto. Zawsze warto, chocby dla wlasnej satysfakcji i mrówczej roboty, która pcha do przodu. Wszystko w efekcie jest zadowoloeniem z dobrze wykonanej pracy.Bożena pisze: /.../może nie warto tego ciągnąć- jak sądzisz? Coś tam mi w głowie siedzi i aż się rwie do przelania na kompa
A, ze dzial lezy odlogiem? Nic nowego.
Ale my sie nie zniechecamy tak latwo, prawda?
Klaniam sie, J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- Bożena
- Posty: 1338
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:32
Re: Dwa brzegi (3)
szkoda, że nikt nie zagląda, ale beczeć nie będę-no może troszeczkę biorę się do roboty- by nie zapomnieć411 pisze:Ale my sie nie zniechecamy tak latwo, prawda?
wdzięczna za komentarz i podtrzymywanie na duchu
buziaki i coś na dobry sen
- Liliana
- Posty: 1424
- Rejestracja: 11 lis 2011, 20:07
Re: Dwa brzegi (3)
Zagląda, zagląda od początku, tylko się nie wpisała.Bożena pisze:szkoda, że nikt nie zagląda,
Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś, byłam przyzwyczajona do Twoich wierszy. Ale świetnie, że podjęłaś taką próbę. Według mnie bardzo udaną. Twoje teksty dobrze się czyta, no i ... wspomina czasy, które w jakimś stopniu się znało.
Bożenko! Czekam na dalszy ciąg, bo myślę, że nastąpi.
Pozdrawiam L.
- Bożena
- Posty: 1338
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:32
Re: Dwa brzegi (3)
- najważniejsze to nie stać w jednym miejscu- ja wciąż szukam którędy pójść- cieszy mnie Twoja wizyta- bardzoLiliana pisze:Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś, byłam przyzwyczajona do Twoich wierszy. Ale świetnie, że podjęłaś taką próbę. Według mnie bardzo udaną. Twoje teksty dobrze się czyta, no i ... wspomina czasy, które w jakimś stopniu się znało.
pozdrawiam