Igrzyska Śmierci wg Enbersa cz. 1

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Enbers
Posty: 335
Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków

Igrzyska Śmierci wg Enbersa cz. 1

#1 Post autor: Enbers » 12 wrz 2013, 1:16

Po lekturze "Igrzysk Śmierci" Susan Collins, wpadłem na pomysł, żeby napisać ich... nie wiem... parodię?
To opowiadanie jest bardzo specyficzne, ponieważ jego bohaterami są ludzie z mojego otoczenia. To oznacza, że zdecydowana większość żartów i sytuacji, może być zrozumiana tylko przez te osoby i nikogo innego. Taki był mój cel.
Ale po wstępnych pozytywnych ocenach moich znajomych, stwierdziłem, że po uprzedniej korekcie (zmianie nazwisk), mogę partiami wrzucać to opowiadanko tutaj. Praca jeszcze nie jest skończona, póki co mam 34 strony, a będzie pewnie koło 50.
Jeśli wam się nie spodoba, przestanę wrzucać :)
Póki co, pierwsza część.

1.

Dnia 21 marca 2013 roku o godzinie 18.00 większość ludzi w całej Polsce siedziała w domu i oglądała telewizję. Premier miał wygłosić ważny komunikat. Nikogo to nie dziwiło, ostatnio podobne wystąpienia ukazywały się kilka razy w tygodniu, ale tym razem czuć było szczególne napięcie i narastającą atmosferę oczekiwania. Premier szykował coś specjalnego. Wszyscy o tym wiedzieli.

Prezes Rady Ministrów pojawił się na ekranie.
- Rodacy... – zaczął.
Rodacy wstrzymali oddech. Co ten kurdupel wymyślił tym razem? Połowa populacji górników została zamknięta w więzieniach, ostatni niezależni dziennikarze zaczęli nagle masowo popełniać samobójstwa, nauczycielom zostały odebrane wakacje (w miesiącach letnich prowadzili zajęcia doszkalające dla czterdziestoletnich maturzystów). Ludzie robili zakłady, która grupa społeczna zostanie zmiażdżona przez maleńką stopkę premiera Kani.
Sto pięćdziesiąt centymetrów władzy absolutnej przemówiło skrzekliwym głosem.
- Z uwagi na narastające w ostatnich miesiącach niepokoje społeczne, w trosce o dobro i bezpieczeństwo obywateli Rzeczpospolitej Polskiej, Centralny Holistyczny Urząd Jedności wraz z Prezydent Lisowską, został zmuszony podjąć decyzje, które mają na celu zapobieżenie dalszemu chaosowi i rozkładowi państwa. Jak powszechnie wiadomo, najbardziej szkodliwą grupą społeczną, siejącą zamęt i zaburzającą ład w państwie, są obecnie lekarze. Od momentu powstania Centralnego Holistycznego Urzędu Jedności do wydania rozporządzenia o zamknięciu granic, nasz kraj opuściło ok. 30% lekarzy. Protesty, które w przerażającej liczbie zalały nasz kraj, wzmogły się po aresztowaniu prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej, a liczne strajki po dziś dzień destabilizują pracę w licznych placówkach opieki zdrowotnej. Pomimo wielu ostrzeżeń od Urzędu i wystosowania specjalnego apelu do tzw. Prezesa Podziemnej Izby Lekarskiej, pana Roberta Piętki, strajki trwają po dziś dzień. Dziś rano pan prezes napisał do mnie maila o treści, tu przepraszam za wyrażenie, „koło chuja mi latają twoje groźby”, co ostatecznie przelało przysłowiową czarę goryczy. Dlatego też, decyzją Urzędu, ogłaszam, co następuje.
Raz do roku, w dniu pierwszego lipca, rozpoczęte zostaną igrzyska, w których stawką będzie przeżycie. Miesiąc wcześniej wylosowana zostanie jedna grupa dziekanatowa spośród wszystkich lat wszystkich uczelni medycznych w Polsce (z wyłączeniem Kielc, jeśli nawet, nie daj Boże, kiedyś tam otworzą medycynę). Członkowie tej grupy walczyć będą ze sobą na śmierć i życie na specjalnie wybranej i zaprojektowanej arenie w mieście danej uczelni. Igrzyska będą trwały, dopóki nie zostanie przy życiu tylko jeden zawodnik. Aby ustawa weszła w życie, musi ją odpisać prawowity i legalny Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, pan Wiesław Gomółka. W zamian za podpisanie umowy i zgodę na igrzyska, z więzień wypuszczeni będą działacze Okręgowych Izb, płace lekarzy wrócą do stanu sprzed 2013 roku, a Sądy Lekarskie odzyskają dawną autonomię. W ręku trzymam teraz dokument podpisany wczoraj przed dr Gomółkę, ostatecznie regulujący prawnie sprawę igrzysk. Postanowienia porozumienia zaczną wchodzić w życie od jutra.
Tyle na dziś. Do widzenia i niech los zawsze wam sprzyja.

2.

Decyzja premiera Kani nie wstrząsnęła całą Polską. Nie wybuchły nowe protesty, nie zaczęły powstawać nowe organizacje podziemne. W gruncie rzeczy ogół społeczeństwa cieszył się na myśl o nadchodzących igrzyskach. Po pierwsze dlatego, że zawsze kiedy Urząd wymyślał coś wyjątkowo chytrego, brutalnego lub podstępnego, uderzającego w pewną grupę społeczną, wówczas obywatele spoza tej grupy byli jakby chwilowo poza zasięgiem oka Wielkiego Brata (swoją drogą, to cholernie nietrafione określenie w stosunku do Kani). Po drugie, nikt nie lubi lekarzy – w końcu to parszywi łapówkarze, konowały i zamknięta elita, chroniąca nawzajem swoje tyłki. I w końcu po trzecie – mentalność tłuszczy nie zmieniła się od czasów starożytnych i każdy był podniecony na myśl o krwawej jatce, którą obejrzy sobie wygodnie w domu, popijając zimne piwo.
Sami lekarze nie chcieli protestować, bo ostatecznie warunki porozumienia dotyczące ich płac wcale nie były takie najgorsze, poza tym, byli całkowicie bezpieczni, karku mieli nadstawiać studenci. Wrzeszczeli tylko lekarze, których dzieci akurat były w gronie kandydatów do masakry, ale dr Gomółka skutecznie ich uciszał. Dr Gomółka... największa kurwa wśród lekarzy i największy przydupas premiera Kani, prawa ręka Urzędu. W 2012 roku, już po reformie systemu, został odznaczony antymedalem „KUREWNY MEDAL” przez dr Piętkę (wtedy jeszcze zastępcę Prezesa Podziemnej Izby Lekarskiej) za sto pięćdziesiąte złamanie tajemnicy zawodowej. Urząd od razu zainteresował się tą osobistością i po sprawdzeniu wszystkich jego teczek ( okazało się, że działał w PZPR, ZOMO, a przed moment był nawet dyrektorem Związku Miłośników Samogonu z ramienia Partii, złośliwie określanego przez opozycjonistów Związkiem Miłośników Samogwałtu Ramieniem Partii) natychmiast został obsadzony na stanowisku marionetkowego Prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej.
Tak więc w zasadzie prawie wszyscy byli zadowoleni. Pewien niepokój okazywali sami zainteresowani studenci, ale w końcu jakie było prawdopodobieństwo, że zostanę wylosowany, pytał statystyczny medyk. A przyjemnie będzie popatrzeć, jak radzą sobie koledzy i koleżanki.
Tak więc pierwszy czerwca nadchodził wielkimi krokami, a przekrwione ze zmęczenia i żądzy krwi oczy Polaków pomału zwracały się ku Warszawie...


3.

Ceremonia losowania miała odbyć się w hotelu Sharaton w Warszawie. Imprezę transmitowano na wszystkich kanałach, w Internecie, w radiu. Liczne telebimy poustawiane były w „zagrożonych” miastach, czyli w Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Katowicach, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Olsztynie, Poznaniu, Szczecinie, Warszawie, Wrocławiu, oraz w miastach, gdzie niedawno otwarto wydziały lekarskie, czyli w Sosnowcu, Radomiu i Włoszczowie.
Na początku premier Kania wygłosił kwieciste przemówienie, o tym, jak to wspaniale, że igrzyska się odbędą, że oprócz oczywistych profitów, będą również świetną promocją jednego z miast i tak dalej i dalej. Potem miała miejsce prezentacja poszczególnych miast. Świetnie zmontowane filmy w kilka minut pokazywały najciekawsze miejsca, zabytki, po trochu opisywały historie każdego z miast (Włoszczowa dostała 60 sekund czasu antenowego, a i tak ostatnie 20 stanowiły napisy końcowe). Wreszcie przystąpiono do losowania.
Do urny z losami podszedł Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, Wiesław Gomółka. Włożył rękę, zamieszał, wyciągnął karteczkę, rozprostował, przeczytał.
- KRAKÓW!
Kraków. Trzynaście pozostałych miast i Włoszczowa odetchnęło z ulgą. Kraków. Trybuci będą z Krakowa. Teraz tylko pytanie, który rok i która grupa. Dr Gomółka podszedł do drugiej urny.
- ROK PIĄTY.
Pięć pozostałych lat odetchnęło z ulgą. Została ostatnia urna.
- GRUPA ÓSMA.
Dwanaście pozostałych grup odetchnęło z ulgą.

Niespełna dwadzieścia osób pechowej grupy ósmej piątego roku wydziału lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie nie śledziło dalszej części ceremonii. Powoli wychodzili z auli Centrum Dydaktyczno-Kongresowego w odległym Krakowie. Ich koledzy i koleżanki patrzyli na nich przestraszonym wzrokiem. Oni będą mogli wrócić do domów.
Pechowe ósemki jeszcze dziś zostaną przewiezione do akademików na Prokocimiu, gdzie przez miesiąc będą przygotowywać się do nadchodzących igrzysk.


4.

- No i w pizdu – powiedział Wojakowski, rozłożony na kanapie w „Siódemce”, niegdyś prymitywnej sali do imprez, teraz odremontowanej i przerobionej na salon.
- ... i wylądował... – cicho dokończył Kuba.
- ... i cały misterny...
- ZAMKNĄĆ MORDY! – wrzasnął Mirski – próbuję myśleć.
- Nie myśl tyle bo wyłysiejesz – odburknął Wojakowski. Kilka osób parsknęło śmiechem.
Ale po chwili już nikt się nie odzywał i zapadła grobowa cisza.

Był trzeci czerwca 2013 roku. Trzeci dzień pobytu trybutów na Prokocimiu, dwadzieścia siedem dni do rozpoczęcia igrzysk. Tego dnia do Krakowa przybył dr Bardadyn, główny organizator zawodów. Dr Bardadyn był doktorem nauk przyrodniczych, na co dzień pracował jako dietetyk w Korbielowie koło Żywca. Organizatorem igrzysk został z przypadku, po prostu jego kandydatura została zgłoszona „dla jaj” przez mieszkańców Korbielowa, a w specjalnie stworzonej oficjalnej ankiecie na oficjalnym fanpejdżu Kani, również „dla jaj” otrzymał oficjalnie największą ilość głosów. Pokonał nawet Krzysztofa Ibisza i Kubę Wojewódzkiego. Początkowo na prowadzeniu był Roman Polański, ale wycofał się, kiedy się dowiedział, że wszyscy uczestnicy igrzysk są pełnoletni. Dr Bardadyn się nie wycofał, bo nie miał dostępu do Internetu i o niczym nie miał pojęcia.
Pan dietetyk w eskorcie dwóch policjantów wszedł do Siódemki.
- Eeee... no, w sumie witajcie – zaczął elokwentnie, nerwowo spoglądając po twarzach trybutów.
Miał na sobie szarą marynarkę, eleganckie spodnie w kant, a do tego... żółtą koszulę z różowym krawatem.
- Witajcie, drodzy trybuci, którzy zostaniecie... eee... przez was zabici, że jeden przeżyje. Nazywam się Feliks Bardadyn i jestem pierwszym... znaczy tym...głównym organizatorem igrzysk.
Trybuci milczeli. Byłoby lepiej jakby dr Bardadyn również zamilkł, ale musiał wygadać swoje. Na szczęście skończył z improwizacją i wyciągnął z kieszeni zmiętą kartkę, z której zaczął czytać:
- Zostaliście wybrani jako reprezentanci rodu lekarskiego i weźmiecie udział w igrzyskach. Zwycięzca może byś tylko jeden. Reszta zawodników musi umrzeć.
Niby nie powiedział niczego odkrywczego, ale trybuci nerwowo zaczęli ruszać się w krzesłach, fotelach i kanapach. Ktoś w końcu powiedział im prosto w oczy, że idą na śmierć. Lepimagma ukryła twarz w dłoniach, a Wojakowski zaczął się pocić obficiej niż zwykle.
Dr Bardadyn kontynuował:
- Dnia 1 lipca 2013 roku zostaniecie umieszczeni na stanowiskach wewnątrz areny, którą stanowi teren miasteczka studenckiego Prokocim, pobliskiego fortu, a także licznych lasów, pól i nieużytków graniczących z miasteczkiem. Cała arena będzie otoczona murem i pilnowana przez wojsko. Wasze zmagania będą filmowane i transmitowane w całej Polsce. Gdy nadejdzie odpowiedni czas, zostaną wam wszczepione specjalne chipy identyfikacyjne. Na początku rozgrywki otrzymacie plecaki, w których znajdziecie losowo przydzieloną broń i inne przydatne do przeżycia przedmioty. Gra zakończy się gdy przy życiu zostanie jedna osoba. Organizatorzy zastrzegają sobie prawo modyfikacji areny podczas zawodów i umieszczania na niej różnych pułapek, przeszkód, jak i prezentów, zarówno przed jak i w trakcie trwania igrzysk.
Dr Bardadyn musiał się zatrzymać w tym momencie, bo Lepimagma zaczęła nagle głośno płakać.
- Jakbym jej nie znał, to bym pomyślał, że to specjalna zagrywka taktyczna – mruknął Wojciechowski do Wojakowskiego.
Wojakowski spojrzał na swojego rozmówcę z miną „bitch please”.
- Nie lekceważ Lepimagmy – ostrzegł.
Dr Bardadyn miał minę, jakby chciał podejść i przytulić płaczącą dziewczynę, ale nie pozwalało mu na to żelazne stanowisko Głównego Ogranizatora.
Na szczęście po chwili płacz ustał i zmienił się w ciche kwilenie. Bardziej wszystkich denerwowało chrząkanie Bartka Węgorza.
- Każdy będzie mieszkał w osobnym pokoju w akademiku. Przez najbliższy miesiąc nie będziecie monitorowani, macie prawo swobodnie poruszać się po terenie akademików oraz ich najbliższym otoczeniu. Dalej będzie postawiony tymczasowy mur, za którym będzie budowana arena. Trzy dni przed rozpoczęciem igrzysk zostaniecie przetransportowani na teren Szpitala Wojskowego, gdzie zostaniecie od siebie odseparowani, odpowiednio przygotowani i dnia pierwszego lipca stawicie się na arenie. W czasie waszej nieobecności w miasteczku, trzy budynki akademików i ich najbliższe otoczenie również zostaną włączone w teren areny. Od jutra zaczynacie trening. Pierwsze dwa tygodnie będziecie trenować razem, pod okiem wykwalifikowanych opiekunów. Kolejne dwa tygodnie, to czas treningów indywidualnych. Zostaną wam przydzieleni trenerzy, którzy będą obserwować wcześniej wasze zmagania i pokierują waszym treningiem, wyłuskując z was najlepsze cechy, zwiększające wasze szanse na przeżycie. Czy macie jakieś pytania?
- Ja mam – odezwała się Marta.
- Słucham.
- Czy przez najbliższy miesiąc będziemy mieli dostęp do Internetu?
- Eeee... – widać było, że dr Bardadyn skończył czytać - nie wiem.
- A czy możemy wychodzić do Tesco? – zapytał Węgorz.
- Nie wiem. J-jeszcze j-jakieś p-pytania? – zająkał się. Odpowiedziało mu milczenie. – No, wszystko już wiecie? Żadnych pytań?
- Jestem głodna – oświadczyła Rogalska.
- Kurwa, ona zawsze jest głodna – szepnął ktoś z końca sali.
- No to jak nie ma pytań, to na mnie już czas. Co to ja miałem na koniec... aha. Niech los zawsze wam sprzyja!
Dr Bardadyn wyszedł z sali. Trybuci mogli wstać z miejsc i udać się do swoich pokojów. Ale nikt się nie ruszał. Węgorz grał na tablecie w Angry Birds, Lepimagma utonęła w ramionach Traszki, Mirski wyrywał sobie resztki włosów na głowie, a Rogalska wściekle zjadała z trudem znalezionego batonika. Wojakowski zdążył już zapocić pół kanapy. Michał Dym spał.
- A znacie ten dowcip...? – zapytał w końcu Kuba.

cdn.
Ostatnio zmieniony 01 paź 2013, 18:48 przez Enbers, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Igrzyska Śmierci wg Enbersa cz. 1

#2 Post autor: skaranie boskie » 29 wrz 2013, 21:26

Enbers pisze:przekrwione ze zmęczenia i żądzy krwi
Może lepiej czerwone...
Enbers pisze:musiał się zatrzymać a tym momencie
Popraw.
Poza tym jest fajnie.
E... Znaczy... Interesująco się zapowiada.
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Enbers
Posty: 335
Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków

Re: Igrzyska Śmierci wg Enbersa cz. 1

#3 Post autor: Enbers » 01 paź 2013, 18:49

Zrobione.

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Igrzyska Śmierci wg Enbersa cz. 1

#4 Post autor: 411 » 03 gru 2013, 16:29

skaranie boskie pisze:Poza tym jest fajnie.
Jest prze-faj-nie.
Przyznaje, zabieralam sie do Twoich "Igrzysk" jak slepe i bezzebne kocie do puszki Whiskasa, ale w koncu przysiadlam.
Przyznaje równiez, ze odstraszyly mnie nazwiska - balam sie, ze ciezka, smierdzaca polityka tu polecisz. A tu taka niespodzianka. Bardzo dobrze sie Ciebie czyta, tekst wciaga, zajmuje i - bawi.
Bardzo mnie to cieszy, bo proza nam cos ostatnio klapla...

Jak tylko znajdze nastepna chwilke czasu - poczytam kolejna czesc.
:ok:
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Igrzyska Śmierci wg Enbersa cz. 1

#5 Post autor: eka » 12 mar 2016, 0:01

:tan:
Super! Mam nadzieję, że zjadliwy humor pojawi się również w części drugiej.

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”