Igrzyska Śmierci wg Enbersa cz. 2

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Enbers
Posty: 335
Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków

Igrzyska Śmierci wg Enbersa cz. 2

#1 Post autor: Enbers » 22 wrz 2013, 0:03

od początku


Wrzucam drugą część, chociaż wiem, że pierwsza nie spotkała się z większym zainteresowaniem. Także jeśli z tą będzie podobnie, nie będę was mordował następną. :)

5.

- Ruszać się, ruszać – grzmiał Henryk Szast. – Bieganie to podstawowa umiejętność, która nieraz uratuje wam życie. Co jest Brzeski? Dlaczego nie biegniesz?
Kuba z trudem łapał oddech.
- Ho... uch.. neoge... – wysapał.
- Nie ma, że nie mogę, patrz jak zapieprza Witkowski! Będzie cię gonił z maczetą i co zrobisz? Jeszcze dwa okrążenia wokół akademików, raz raz!
Kuba jęknął cicho i potruchtał obok Lepimagmy, która mimo pięciokrotnie mniejszej masy, trzymała się w ogonie peletonu.
- Dobra, koniec leszcze. Wojakowski, ty jakieś medale podobno zdobywałeś, co tak cienko biegasz?
- O tak, panie trenerzu. – Wojakowski wyprostował się momentalnie. – Jeden nawet na imprezie międzynarodowej.
- Winszuję. – Szast spojrzał na niego spode łba, nie kryjąc pogardy. – A które miejsce zająłeś?
- Yyyy... nie pamiętam. Ale na 10 km miałem 54 minuty. A potem nawet 52.
- Taki z ciebie biegacz jak ze mnie zapaśnik. Brzeski, do kurwy! Wstawaj!
Dla Kuby trening w tym dniu się skończył.

6.

Puk, puk. Cisza. Puk, puk. Kaśka Mielniczek i Samuel Wojakowski usłyszeli cichutkie łkanie po drugiej stronie drzwi.
- Chyba płacze – zauważył inteligentnie Wojakowski.
Puk, puk.
- Proszę – zachrypiała Rogalska.
Kaśka z Wojakowskim weszli do środka. Rogalska wyglądała żałośnie, jak nie Rogalska. Wojakowski sobie przypomniał, że ostatni raz widział ją w takim stanie, jak osobiście zaraził ją rota wirusem.
- Kasia... – powiedziała czule Kasia.
- Kasia – odpowiedziała Kasia.
- Ja pierdolę – powiedział Wojakowski, słysząc te pedalskie czułości.
Kasie utonęły we własnych ramionach. To znaczy jedna w ramionach drugiej. Wojakowski nerwowo przestępował z nogi na nogę. Chociaż po chwili sam zmiękł, widząc rozmazaną od płaczu Rogalską i dał jej Milky Waya.
- Usiądźmy – zaproponowała Kaśka Mielniczek, jakby była u siebie.
- Przychodzimy w sprawie... zorganizowania sojuszu – zaczął Wojakowski.
- Razem zwiększymy swoje szanse – kontunuowała Kaśka. – Chcemy zwerbować Karola, Martę i Ruuda.
Rogalskiej znacznie poprawił się humor po Milky Wayu.
- Ja bym jeszcze wzięła Mirskiego i Węgorza.
Wojakowskiemu i Kaśce opadły żuchwy.
- No żartuję, chciałam was jakoś rozbawić – zaśmiała się po-posiłkowa Rogalska.
- Tu nie ma z czego żartować – powiedziała Kaśka. – Sprawa jest poważna. Chyba wszyscy chcemy przeżyć.
- Yyyy, Kasiu... – zaczął Wojakowski
- Wiem, debilu, że tylko jedno z nas przeżyje, ale mówię, że każdy CHCE przeżyć, tak? - Tu spojrzała na Rogalską. – Dlatego, jeśli nie chcemy być zaszlachtowani pierwszego czy drugiego dnia, musimy połączyć swoje siły. Stworzymy sojusz z wyżej wymienionymi i musimy się modlić, żeby ktoś inny ich zabił. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym to być ja.
- Pomijając aspekty emocjonalne – odezwał się Wojakowski - Karol z Martą i Ruudem będą niezwykle silnymi sojusznikami. Wszyscy ponadprzeciętnie inteligentni. Karol świetnie posługuje się bronią miotającą, Ruud szybko biega i ma niewyobrażalnie dobrą kondycję, a Marta swoim sprytem potrafi przechytrzyć każdego. Tylko nie wolno jej niczego powierzać na przechowanie.
- Tobie też nie – zauważyła Kaśka.
- Fakt.
- Taktyki chyba teraz nie będziemy ustalać – powiedziała Kaśka. – Nie mamy pojęcia, jak będzie wyglądać arena.
- Po prostu musimy od początku trzymać się razem, w miarę możliwości jak najdalej od innych trybutów – powiedział Wojakowski
- Dlaczego mówisz o nich „trybuci”? To nasi kumple...
- Zapomnij o tym, Katarzyno – powiedziała Kaśka lodowatym głosem. – Od pierwszego lipca to nasi wrogowie.
- Założę się, że sami już planują sojusze – powiedział cicho Wojakowski. – Raczej nikt nie będzie walczył sam.
- To co, idziemy złożyć wizytę naszym potencjalnym sojusznikom? – zaproponowała Rogalska


7.

Olbrzymi cień przeniknął przez mur, otaczający arenę. Przemknął bezszelestnie obok pracujących robotników, powodując u nich nieprzyjemny dreszcz i gęsią skórkę. Choć było upalne lipcowe popołudnie, nagle zrobiło się zimniej. Ale nie był to przyjemny chłód, na który tak wszyscy czekali, to było lodowate zimno, wgryzające się w ciała i umysły pracujących. Żaden z robotników nie chciał się przyznać do tego, że przez chwilę poczuł, jakby to był ostatni dzień jego życia, że wkrótce umrze, może za kilka godzin, minut, a może i teraz, tu. Kilku mogłoby przysiąc, że widziało zarys wielkiego psa, który szybko ukrył się w pobliskich krzakach. Niektórzy zarzekali się, że słyszeli cichy skowyt.
Anioł Śmierci, Cefebar, wyczuwając nadchodzącą rzeź, osiedlił się na arenie.


8.

Było późne popołudnie. Wszyscy trybuci, zmęczeni po treningu, znajdowali się w akademikach i odpoczywali. Wszyscy... poza jednym.
Monika po raz kolejny obiegała dookoła dostępny trybutom plac. Po każdym okrążeniu, rozciągała się, robiła brzuszki, pompki, brała łyk wody i ruszała dalej.
„Kiedy oni odpoczywają, ty trenuj.” – zdawał się mówić głosik w jej głowie. „Kiedy oni śpią, ty ćwicz.”

„Nazywam się Monika Dynkiewicz. Studiuję medycynę i nanotechnologię.”
Monika poprawiła kitkę na głowie, założyła plecak i zaczęła się wspinać po drzewie.
„Wygram!”


9.

Obiady były wspólne i odbywały się w „Siódemce”. Pozostałe posiłki były prywatną sprawą trybutów, ale wkrótce wyjaśniło się, że do Tesco oczywiście nie wolno było wychodzić i cały prowiant, zapewniony uczestnikom, był zalodówkowany w piwnicy. Jak zwykle przed jedzeniem, miało miejsce bezsensowne sprawdzanie obecności. Krępy strażnik czytał po kolei:
- Al-Hiary!
- Jestem!
- Dobrzańska!
- Jestem!
Witkowski, Lepimagma, Rymanowska, Tytoń, Brzeski, Opolska, Kowalik, Kozioł, Dynkiewicz, Mielniczak...tfu... Mielniczek, Maj, Mirski, Bocheńska, Wojciechowski, Polonez, Rogalska, Węgorz, Wojakowski, Dym. [nazwiska zostały zmienione, więc kolejność alfabetyczna nie jest zachowana - przyp. autora]
Wszyscy obecni. Nic dziwnego, uciec się nie dało.
Wreszcie można było zająć się jedzeniem.
Spożywano w milczeniu. Dzisiaj był ten dzień, kiedy każdy trybut otrzyma swojego osobistego trenera.
- Mam nadzieję, że będzie przystojny – powiedziała Kamila, zajadając się zupą szczawiową.
- I czarny – dodała Katarzyna Kowalik
- Dlaczego czarny?
- Nic tak nie motywuje do treningu jak wysoki, silny, czarny trener.
Po drugiej stronie stołu rozmowy były nieco poważniejsze. Marta, Kaśka, Karol, Rogalska i Wojakowski trzymali się razem.
- Żałuję, że nie wyszło z Ruudem – powiedziała smutno Marta.
- Po prostu przyszliśmy do niego za późno – stwierdziła Rogalska. – Mówiliśmy, że każdy będzie chciał być z kimś w sojuszu. No i Mirski z Węgorzem nas uprzedzili.
- Wiecie co to oznacza, nie?
- Nie mówmy o tym przy jedzeniu, błagam.
- Cicho, coś się dzieje – przerwał Wojakowski
Istotnie, do sali wszedł nikt inny, jak dr Bardadyn we własnej osobie. Podobnie jak ostatnio, nieogarniający, źle ubrany, wystraszony i żałosny. Tym razem nawet nie silił się na klecenie zdań z głowy, tylko od razu wyjął kartkę.
- Drodzy trybuci – zaczął. – Nadszedł czas, abyście rozpoczęli inny, swoisty dla każdego z was rodzaj treningu. Po wstępnych ćwiczeniach przygotowawczych, nasz sztab zadecydował, który trener zostanie przyporządkowany do której osoby. Treningi są tajne, będą odbywać się w wyznaczonych miejscach, które znać będą tylko trener i podlegający mu zawodnik. Inne reguły nie uległy zmianie.
Dr Bardadyn schował kartkę.
- Jest jeszcze coś – dodał nieco nerwowym głosem. – Premier, widząc moje... eee... starania w konstruowaniu areny i ogół... to znaczy... całą organizację... zasobów ludzkich, którą mam pod sobą... w sensie moich podwładnych.. przedsię... przedwią... PODJĄŁ decyzję, że przyda mi się zastępca t-tudzież asystent. Proszę, wprowadźcie panią – polecił strażnikom.
- Co nas to gówno obcho... – zaczął szeptem Wojakowski, ale natychmiast przerwał. Podobnie jak około jedna trzecia grupy, musiał zebrać żuchwę z podłogi.
- Co, do kurwy... – szepnął Mirski.
- Przedstawiam państwu m-mojego zastępcę, p-panią doktor Karolinę Jędrzejewską.
Zimne oczy Jędrzejewskiej jednym spojrzeniem sparaliżowały trybutów.
Usta wykrzywił pogardliwy uśmiech.

W tym samym czasie Anioł Śmierci Cefebar oblizał się soczyście, leżąc w cieniu drzewa. Będzie miał naprawdę dużo pracy. Ale przecież uwielbia swoją pracę...


10.

O ile w przypadku niektórych osób, trenerzy nie mieli żadnych wątpliwości, jaki plan treningowy realizować, tak innych musieli pytać wprost, co chcą ćwiczyć. Czasami nawet to nie pomagało, wiec po prostu wykonywali trening ogólnorozwojowy, to znaczy trochę ćwiczeń siłowych, kardio, podstawowe umiejętności orientacji i przetrwania w terenie i oczywiście podstawowe kursy posługiwania się bronią różnego typu.
Tak więc bilans wyglądał następująco:
Al-Hiary – zaawansowany kurs kokieterii i seksapilu, połączony z ćwiczeniami wytrzymałościowymi.
Dobrzańska – doskonalenie biegów długodystansowych, doskonalenie fałszywej perswazji plus kurs przerabiania wszystkiego na torby i torebki.
Witkowski – biegi krótko- średnio- i długodystansowe, wszelkiej maści ćwiczenia kardio.
Lepimagma – nabranie masy plus trening ogólnorozwojowy.
Rymanowska – trening pamięci krótko- i długoterminowej, ćwiczenia wytrzymałościowe.
Tytoń – trening ogólnorozwojowy plus odwyk nikotynowy.
Brzeski – ćwiczenia siłowe, zapasy, doskonalenia umiejętności rozśmieszania.
Opolska – doskonalenie umiejętności terenowych oraz umiejętności przetrwania w trudnych warunkach.
Kowalik – trening ogólnorozwojowy.
Kozioł – trening ogólnorozwojowy.
Dynkiewicz – biegi wszelkiego typu, ćwicznia siłowe i kardio.
Mielniczek – doskonalenie umiejętności terenowych plus leczenie nimfomanii.
Maj – trening ogólnorozwojowy i radykalny odwyk nikotynowy.
Mirski – trening siłowy, doskonalenie sztuk walki.
Bocheńska – trening ogólnorozwojowy.
Wojciechowski – doszkalanie w teorii sarkazmu i ironii, trening siłowy.
Polonez – biegi długodystansowe, trening siłowy, specjalny kurs posługiwania się bronią miotającą.
Rogalska – trening siłowy nakierowany głównie na rozbudowę bicepsów i mięśni grzbietu.
Węgorz – trening siłowy, umiejętności terenowe.
Wojakowski – biegi długodystansowe, trening siłowy.
Dym – trening ogólnorozwojowy plus leczenie narkolepsji.

Trybuci mieli teraz mniej czasu dla siebie. Zresztą, widać było po nich już zalążki determinacji i zawziętości, które miały ostatecznie dojrzeć na arenie. Sojusze były już pozawiązywane, członkowie wrogich obozów zaczynali już na siebie patrzeć spode łba.
Karol rzucał shurikanami i włócznią w tarczę z coraz większą wściekłością, Mirski w pocie czoła trenował Krav Magę, a Monika...
Trener nie mógł wyjść z podziwu nad zdolnościami Moniki. Siłą górowała nad niejednym mężczyzną, w bieganiu osiągała lepsze czasy niż Ruud, potrafiła również perfekcyjnie posługiwać się bronią. Jej ulubionym orężem została maczeta, niedawno wkomponowana zgrabnie w herb Królewskiego Stołecznego Miasta Krakowa.

Trening trwał, ludzie w całej Polsce zacierali ręce i robili zakłady, kto zwycięży, premier Kania cieszył się z polepszenia narodowych nastrojów. Panem et circenses, panie premierze! Panem et circenses!


11.

Dnia 28 czerwca 2013 roku wszyscy zawodnicy zostali przetransportowani na teren Szpitala Wojskowego, celem ostatecznego przygotowania do igrzysk. W tym czasie ekipa organizatorska na czele z dr Bardadynem, a właściwie z dr Jędrzejewską, rozpoczęła proces włączania akademików w strukturę areny.
Należy tutaj na chwilę zatrzymać się przy postaci dr Jędrzejewskiej – młodej lekarki, która wzbudziła tak duże zainteresowanie trybutów. Gdy premier Gomółka dowiedział się o nieporadności dr Bardadyna, postanowił zatrudnić dodatkową osobę, która będzie czuwać nad sztabem organizatorskim. Samego doktora wyrzucić nie mógł, gdyż skompromitował by przez to wybrany przez siebie model selekcji organizatora. Szukał wiec kogoś odpowiedniego, żeby wygryźć dr Bardadyna. Najlepiej, by była to osoba z Krakowa, w miarę orientująca się w terenie oraz jako tako znająca przynajmniej część trybutów. Dr Jędrzejewska spełniała te warunki. Posiadała jeszcze jedną cechę, niezwykle przydatną w kontekście organizacji igrzysk. Nienawidziła studentów piątego roku. Niegdyś jej znajomi – Wojakowski, Rogalska, Mirski, teraz byli tylko pionkami w grze, którą z przyjemnością współorganizowała. Reszta trybutów była dla niej tym bardziej nienawistna
„Piąty rok będzie cierpiał” – mówiła – „zapłacą za wszystko. Za każde słowo, każde oszczerstwo rzucone pod moim adresem. Zapłacą srogo.”

A premier Gomółka wiedział że to było dobre.

W Szpitalu Wojskowym trybuci otrzymali końcowe wskazówki dotyczące rozgrywki oraz odbyli ostatnie treningi ze swoimi opiekunami. Następnego dnia zostali przebrani w specjalne, ciemnozielone, dwuczęściowe stroje z imieniem i nazwiskiem. W szyje wszczepiono im chipy lokalizacyjne. Zostały rozlosowane plecaki z ekwipunkiem, które mieli jednak dostać dopiero podczas wyjścia na arenę.
Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Pierwszego lipca 2013 roku trybuci zostali odtransportowani na arenę. Rozrzucono ich losowo po całym placu gry. W trakcie całej podróży, jak i procesu umieszczania na „planszy”, mieli zasłonięte oczy elektronicznym zamkiem który miał być zdjęty równo o godzinie ósmej rano, z chwilą otwarcia igrzysk. Każdy otrzymał plecak z ekwipunkiem.
Wszelka aktywność trybutów przez sygnałem rozpoczęcia igrzysk (nawet gdyby któryś z nich próbował coś robić na ślepo) była niemożliwa – nad każdym utworzono mini pole siłowe, które miało ulec deaktywacji w momencie rozpoczęcia zawodów.

Wylądowali...
Porozrzucani po całej arenie.
Część na boiskach, część w akademiku, inni w forcie, jeszcze inni koło dawnego ZOLu lub Tesco.
Jeszcze nie wiedzą, gdzie są. Nie wiedzą, jaką bronią dysponują.
10...
9...
Chipy lokalizujące potrafią odczytywać tętno i temperaturę. Wszystkim serca biją jak oszalałe.
8...
7...
6...
Część zapewne nie dożyje jutra.
3...
2...
1...

Zaczęli.


cdn.
Ostatnio zmieniony 01 paź 2013, 18:53 przez Enbers, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Igrzyska Śmierci wg Enbersa cz. 2

#2 Post autor: skaranie boskie » 29 wrz 2013, 21:48

I tym razem nie ustrzegłeś się kilku potknięć.
Enbers pisze:Kuba z trudem łapach oddech.
Enbers pisze:O tak, panie trenerzu
Enbers pisze: zaraził ją rota wirusem.
A co to za diabeł ten rota wirus?
Enbers pisze:Wojakowskiemui i Kaśce
Enbers pisze:[nazwiska zostały zmienione, więc kolejność alfabetyczna nie jest zachowana - przyp. autora]
Zamiast tego przypisu, lepiej byłoby po prostu ułożyć nazwiska we właściwej kolejności.
Enbers pisze:oblizał się soczyście, leząc w cieniu drzewa
A dokąd on lazł w tym cieniu? ;)
Enbers pisze:premier Gomółka
Czyżbym nieuważnie czytał?
Przecież premier nazywa się Kania, Gomółka zaś to prezes Izby.

Napięcie rośnie, akcja się rozwija i można powiedzieć, że to całkiem przyzwoite opowiadanie, gdybyś zadbał również o detale. W większości to literówki, jednak wpadka z premierem Gomółką jest już poważna.
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Enbers
Posty: 335
Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków

Re: Igrzyska Śmierci wg Enbersa cz. 2

#3 Post autor: Enbers » 01 paź 2013, 19:00

Literówki poprawiłem.
skaranie boskie pisze: O tak, panie trenerzu
To taka specjalna odmiana, panie skaraniu. Zabieg celowy. Wojakowski tak czasami mówi.
skaranie boskie pisze:
Enbers pisze: zaraził ją rota wirusem.
A co to za diabeł ten rota wirus?
Sraczkę robi.

Do do Kani i Gomółki, mea culpa. Jak hurtowo zmieniam wszystkie nazwiska, łatwo się pomylić, muszę bardziej uważać. :)

Dzięki za komentarz, będę wrzucał kolejne części.

:beer:

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Igrzyska Śmierci wg Enbersa cz. 2

#4 Post autor: skaranie boskie » 02 paź 2013, 20:01

Enbers pisze:Do do Kani i Gomółki, mea culpa.
No to może popraw?
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Igrzyska Śmierci wg Enbersa cz. 2

#5 Post autor: 411 » 03 gru 2013, 17:07

:)
No i poczytalam.
Enbers pisze:A premier Gomółka wiedział że to było dobre.
Wybacz, ale przypomnial mi sie wlasny wiersz...
Ale, w koncu, patent na te slowa ma tylko jedna Osoba.
I jest Jej wszystko jedno (mam nadzieje).
Enbers pisze:Następnego dnia zostali przebrani w specjalne, ciemnozielone, dwuczęściowe stroje z imieniem i nazwiskiem.
Z wyszytymi/nadrukowanymi nazwiskami? Z emblematami? Ewidentnie czegos zabraklo.
Enbers pisze:W szyje wszczepiono im chipy lokalizacyjne.
W szyje? Od razu jawi mi sie obraz... Wielgachny tacker i cos, co sterczy im z tych biednych szyi - normalnie Obcego czesc szósta.
Takie tycie, tyciutkie chipy to pod skóre (wierzchnia warstwe), sekundowa sprawa.

Reszte juz wyluskal skaraniek, to sie nie czepiam.
Podobalo sie.
Bardzo.

Gratuluje wyobrazni.
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”