Bez oczekiwania na szczęście (IV)

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
anastazja
Posty: 6176
Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
Lokalizacja: Bieszczady
Płeć:

Bez oczekiwania na szczęście (IV)

#1 Post autor: anastazja » 11 mar 2014, 18:14

od początku
w poprzednim odcinku




Nie łatwo być rozwódką w małym miasteczku. Niektórzy znali moją sytuację, oglądali się szepcząc: "to ta, co ją zostawił nauczyciel…". Spojrzenia pełne litości, których nie cierpiałam najbardziej. Kiedyś znajoma matki podeszła do mnie i powiedziała:
- Oj, biedna ty, biedna teraz będziesz.
Może ta kobieta miała rację, ale ja nie chciałam słyszeć tego od obcych - powoli zbierałam wióry życia. Uznając, że warto, nawet teraz, choć przeszłość nie była dla mnie łaskawa. Jeszcze wypłynę mówiłam – silniejsza od doświadczeń. Pomyślałam, że skoro nie pracuję, to zapisze się do liceum dla dorosłych. Popołudniami chodziłam do szkoły, w dzień pomagałam matce w domu.
Maciuś był grzeczny i zdrowy, mogłam więcej czasu poświęcić na naukę. Mój ojciec bardzo lubił wnuka: - kiedy zaczął chodzić, brał go za rękę, niby na spacer, a tak naprawdę chwalił się nim sąsiadom.
Alimenty były niewielkie, ale z pomocą rodziców wiązałam koniec z końcem. Od czasu rozwodu minął rok, ojciec nie odwiedzał syna. Oprócz zasądzonych alimentów, nigdy nie wysłał żadnego prezentu. Powoli oswajałam się z myślą, że jest zdana sama na siebie. Żyłam skromnie, ale w spokoju. Cieszyła się na pierwsze słowo "mama" - kochałam małego nad życie i nie przyszłoby mi do głowy, by oddać go w adopcję.
Pewnego razu sąsiadka powiedziała matce:
- Niech pani przysposobi dziecko, a ona niech idzie do szkoły - byłam zbulwersowana. Jak można komuś zaproponować coś takiego! Po latach powiem dziecku, że jestem jego starszą siostrą, czy jak?! Oburzające.
Z tego i innych powodów niechętnie rozmawiałam z ludźmi. W rok po rozwodzie doszły mnie słuchy o zwolnieniu ze szkoły „pana profesora”. Wygląda na to, że dyrektor dotrzymał słowa mówiąc wtedy do Edmunda:
- Jak ją zostawisz to cię szlag….

Tatuś Maciusia był sprytny, o czym przekonałam się, nie jeden raz. Pobierał rodzinne na dziecko zatrzymując sobie tę niewielką kwotę. Może i niewielka, ale dokładał resztę i w ten sposób miał gotówkę na alimenty.
W Urzędzie Stanu Cywilnego, bez wyroku sądowego, próbował pozbyć się wpisu w dowodzie, w rubryce: dzieci.
W każdym razie nie skontaktował się w tej sprawie ze mną, chociaż na pewno byłabym temu przeciwna - w końcu dziecko miało ojca, nie było sierotą.

Kiedyś będąc na spacerze z dzieckiem, zauważyłam jak minął mnie na motorze mężczyzna w kasku i okularach. Odwrócił głowę w moją stronę tracąc równowagę - w rezultacie przewrócił się razem z motorem. Poznałam go, to był Kuba! Serce mi biło jak oszalałe!
Nie był to na szczęście groźny upadek, podniósł się szybko, ukłonił i odjechał. Ten incydent spowodował, że zaczęłam o nim myśleć, ot, zwykła babska ciekawość - czy ma dziewczynę, jak mu się żyje?
Raz wybrałam się z siostrą do kina, wchodząc na salę zauważyłam Kubę z dziewczyną: ładna, szczupła brunetka. Wymieniłyśmy spojrzenia, a mnie zrobiło się smutno. Zamiast skupić się na filmie, myślałam o byłym związku z Kubą. Czy nie byłoby inaczej, lepiej - z nim? Nie posłuchałam wtedy głosu serca, a był przecież tak ważny w jej życiu. Po co posłuchałam Edmunda, który wmawiał mi, że Kuba to chuligan, który zrobi mi dziecko i zostawi, skoro sam tak postąpił? Dlaczego nigdy nie wiemy, jaką decyzję podjąć w ważnych chwilach życia? Ktoś powiedział: "rozsądek niszczy namiętność". Coś w tym jest... Wybrałam źle, to pewne, ale, na Boga, nie chciałam takiego życia, moim marzeniem było mieć normalny, ciepły dom.
To wszystko działo się szybko, zbyt szybko... Mam tylko dziewiętnaście lat, a tyle przeżyłam!
Moje rozmyślania skończyły się wraz z seansem. Gdy po filmie wracałam do domu, nagle obok pojawił się Kuba - dołączył w milczeniu do mnie i mojej siostry. Faktem jest, że mieszkaliśmy na tej samej ulicy, jednakże u jego boku była dziewczyna – trochę to dziwiło. Kiedy zapytałam o nią, odparł:
- To tylko znajoma.
Do miejsca zamieszkania dotarliśmy w trójkę, rozmawiając o filmie.
I te "przypadkowe" spotkania zdarzały się coraz częściej. Na którymś z kolei zapytał, czy mógłby odwiedzić mnie w domu rodziców, chciałby zobaczyć Maciusia. Pytanie jak i pomysł były zaskakującymi, ale zgodziłam się.
Kuba przyszedł z kwiatami i czekoladą. Miał podejście do dzieci, trzeba to przyznać- Maciek zaakceptował Kubę w jednej chwili. To była miła wizyta, która zaowocowała kolejną. Po trzech miesiącach Kuba zaproponował, żebyśmy zostali ponownie parą. Odmawiałam, zasłaniając się sytuacją i dzieckiem. Argumentowałam, że nie powinien spotykać się z rozwódką. Co powiedzą jego rodzice i znajomi? Odpierał zarzuty mówiąc:
- Jestem dorosły i nikt nie będzie mi mówił, z kim mam się spotykać. Przyciągnął mnie mocno do siebie i patrząc w oczy wyszeptał: - bardzo Cię kocham i nigdy nie przestałem. Nie było dnia żebym o tobie nie myślał, nawet gdybyś miała pięcioro dzieci wróciłbym do ciebie. Wówczas zrozumiałam, że nie jestem mu obojętna.
W końcu uległam, godząc się na "próbę". Kuba teraz częściej przebywał w moim domu, ponieważ ze względu na Maciusia, nie zawsze mogliśmy gdzieś wyjść. Niedługo potem rodzice Kuby dowiedzieli się o naszych spotkaniach i kategorycznie zabronili synowi naszego związku. Kiedy odpierał zarzuty, zwrócili się do mojej matki prosząc, by wpłynęła na mnie, gdyż oni nie życzą sobie takiej partii dla syna. Na co matka odparła, że nie może zamknąć mnie w domu.
- Wasz syn pojawia się w każdej sytuacji, w sklepie, kinie, na spacerze; doskonale wie, kiedy i dokąd wybiera się moja córka.
Któregoś razu, gdy Kuba przyszedł w odwiedziny, opowiedziałam mu o rozmowie, jego matki. Zareagował nerwowo:
- Tak, od dawna o tym mówią, ale ja wiem swoje. Nie martw się, przekonam ich, że nie mają racji.

Rzeczywiście ich stosunek do dziewczyny zmienił się z chwilą zaproszenia jej i Maciusia na pewien niedzielny obiad...







CDN
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Bez oczekiwania na szczęście (IV)

#2 Post autor: skaranie boskie » 11 mar 2014, 21:11

Pomimo szczerych chęci, nie mogę pozytywnie skomentować tego odcinka.
Wybacz, nie przykuł mojej uwagi, choć zakrawa na romantyczną historyjkę, zmierzającą szybkimi krokami ku stwierdzeniu, że żyli długo i szczęśliwie.
Odniosłem wrażenie, że czytam jakiś reportaż, a nie fragment opowiadania, czy powieści. Brak w tym tekście życia, energii, dramaturgii. To jest opis zdarzeń, z którego nic nie wynika, który w ogóle nie zachęca do czytania dalszego ciągu. I nic to, że właściwie nie ma się do czego przyczepić, skoro nie ma również wokół czego stworzyć dobrej recenzji.
:sorry:
:kwiat: :kwiat: :kwiat:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

Re: Bez oczekiwania na szczęście (IV)

#3 Post autor: zdzichu » 11 mar 2014, 21:48

Pan skaranie, jak zawsze przesadza.
Ja wiem, że takie historie nie są tematem na scenariusze filmowe. Co innego, gdyby zdesperowana dziewczyna ukatrupiła pana profesora, albo, gdyby motocyklista się połamał w wypadku, a ona się nim zajęła i wzięła sobie na głowę roślinkę na dokładkę do dziecka. Takie historie się jednak zdarzają i o nich też trzeba pisać. Wiem, że niektóre moje opowieści też są bezbarwne, a przecież je publikuję, czasami bowiem świat emanuje wyłącznie odcieniami szarości.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Bez oczekiwania na szczęście (IV)

#4 Post autor: 411 » 11 mar 2014, 22:07

A ja mysle, ze wiem, gdzie jest pies pogrzebany.

Zgadzam sie ze Zdzichem, ze takie historie tez trzeba opisywac - nie samymi Zmierzchami czlowiek zyje.
Zgadzam sie tez ze skarankiem - utworowi brakuje dramaturgii.
Temat jest trudny, ciezki i na pewno niewesoly.
A nasza Anastazja stawia w koncu - jakby nie bylo - jedne z pierwszych swoich kroków na tej niwie.
Nie twierdze, ze nalezy przymykac oko i wylacznie chwalic, ale od razu wdeptywac w ziemie? Tez niekoniecznie. Kazdy z nas sie stara, kazdy pracuje nad soba, swoimi "dziecmi" jak potrafi. Nie zniechecajmy!

Teraz do rzeczy.
Jak juz wspomnialam, chyba wiem, co tak naprawde kuleje.
Mysle, ze gdyby utwór pisany byl w pierwszej osobie pozwoliloby to i czytelnikowi bardziej utozsamic sie z postaciami, jak i autorce "wcielic" w historie.
Jasne, nie kazdy to potrafi, trzecia osoba jest niby latwiejsza w zapisie, choc akurat jak dla mnie to jedno.
Moze tylko pisanie z pierwszej osoby jest bardziej osobiste, nie, zle gadam - na pewno jest i, moze nie kazdy sobie zyczy az takiego glebokiego wejscia w tekst?
Tak, ktos powie, ze inaczej sie nie da, ze musi tak byc, jesli chcemy, by utwór odebrany zostal autentycznie.

Poczekajmy na kolejny odcinek.
Moim zdaniem Nastka robi postepy, drobne, bo drobne, ale twardo walczy.
Pomózmy jej. Moze jakies naprawde merytoryczne uwagi? Przyklady? Propozycje?

:)
J.

PS Nastko, pomysle, jesli pozwolisz. Cos nam na pewno madrego do glowy wpadnie.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Bez oczekiwania na szczęście (IV)

#5 Post autor: skaranie boskie » 11 mar 2014, 22:40

411 pisze:od razu wdeptywac w ziemie?
411 pisze:Nie zniechecajmy!
Poczułem się wywołany do tablicy.
czy wdeptuję w ziemię, czy zniechęcam?
Nie wiem, wiem natomiast, że piszę pod utworem to, co odczuwam czytając.
Moim zamiarem nie jest zniechęcenie Autorki do pisania. Ja też zauważam, że
411 pisze:Nastka robi postepy, drobne, bo drobne, ale twardo walczy.
Rzecz nie w tym, że pisze źle. Nawet zaznaczyłem, że właściwie nie ma się czego przyczepić. Napisałem tylko, że według mnie temu utworowi brakuje życia. Takie miałem odczucie, czytając i tak to napisałem. To był szczery, choć wcale nie pisany z przyjemnością komentarz. Ja naprawdę wolałbym chwalić. To o wiele przyjemniejsze, zarówno dla Autorki, jak i dla mnie. Ale nie mogę chwalić, jeśli nie widzę do chwalenia powodów.
Jeszcze raz :sorry:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Bez oczekiwania na szczęście (IV)

#6 Post autor: 411 » 12 mar 2014, 7:25

skaranie boskie pisze:Poczułem się wywołany do tablicy.
czy wdeptuję w ziemię, czy zniechęcam?
Skaranku,
to chyba ja powinnam przeprosic za ten ciezki kabiler: przepraszam.
:(

Generalnie chodzi mi o to, ze sa (tu, wszedzie, w calym kosmosie) osoby, tak w prozie, jak i w poezji, których jedyne co zajmuje to wlasny blask, poswiata, aureola - nazwijmy to, jak chcemy. Jakbysmy nie byli sympatyczno-poprawni i walczacy o zachowanie w dobrym zdrowiu jezyka polskiego - zadnej reformy sie nie da przeprowadzic. Kazde slowo "przeciw" jest atakiem, kazde slowo "za" wylacznie potwierdzeniem geniuszu autora. I w sytuacji, gdy zjawia sie ktos, kto ma blade pojecie o pisaniu, ale bardzo chce - to az mi zal... Ok, nie wszyscy bedziemy Kingiem, Eco, czy Mrozkiem. I tez nie ma co na sile ciagnac takiego przypadku za uszy.
Ale, jak to mówia: nie chciec jest gorzej niz nie umiec (tlumaczenie doslowne).

Kazdy z nas (tak, ja tez) wylacznie wydlubal potkniecia. Zdarza sie, ze wylacznie z takowych sklada sie utwór, cóz poradzic. I, oczywiscie, nasze forum to nie szkólka niedzielna, w której ucza jak pisac. Ale, co juz wielkorotnie podkreslalam w twórczosci Nastki, mamy tu zycie. Takie codzienne, prawdziwie. Szczerosc.

Dobra, dosc tego offtopowego gadania.
Przemyslalam sobie problem i oglaszam: biore Nastke "za morde", pod skrzydlo, czy tez na dywanik - nazwijcie to jak chcecie.
Sama jestem ciekawa co nam z tej kooperacji wyjdzie - zakladajac tez, ze sama zainteresowana nie ma nic przeciw.
W koncu, to jej opowiesc, jej pomysl, jej styl.

J.
:)
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Bez oczekiwania na szczęście (IV)

#7 Post autor: Patka » 12 mar 2014, 11:02

Ludzie, ludzie, ludzie... Za dużo jest chwalenia na tym forum, lizodupstwa, ochów, achów, przez co jak się już trafi jakiś krytyczny komentarz, to od razu podnosi się krzyk, że co on, niedobry, gnoi biedną autorkę/autora. Nie przesadzajmy, krytyka jest tak samo piękna jak pochwała, a nawet lepsza, bo daje kopa, uczy czegoś (jeśli oczywiście nie jest krytyką dla krytykowania), ostatecznie przekonuje autora, że nie warto iść tą drogą (bo może powinien zająć się poezją lub fotografią?).

Pamiętajmy - bo ktoś tu chyba o tym zapomniał - że komentuje się teksty, a nie autora czy komentarze. Nikt bynajmniej tu nie przesadza.

Tekst przeczytam później.

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Bez oczekiwania na szczęście (IV)

#8 Post autor: 411 » 12 mar 2014, 11:58

Patka pisze:Za dużo jest chwalenia na tym forum, lizodupstwa, ochów, achów, przez co jak się już trafi jakiś krytyczny komentarz, to od razu podnosi się krzyk, że co on, niedobry, gnoi biedną autorkę/autora.
Trudno sie nie zgodzic z tym, co napisalas, Paciu.
Zeby bylo jasne - nie bronie tekstu, tylko autorke - tak zwyczajnie, po ludzku.
Spróbowac mozna, jak i w kazdej chwili zlozyc bron.

Milego,
J.
:)
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
anastazja
Posty: 6176
Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
Lokalizacja: Bieszczady
Płeć:

Re: Bez oczekiwania na szczęście (IV)

#9 Post autor: anastazja » 12 mar 2014, 15:21

Skaranku - powiedzmy sobie szczerze: masz rację! Ale jeśli pozwolisz dokończę to opowiadanie (zaznaczam, że będzie dłuższe). To historia prawdziwa (jednak nie ja ją przeżywałam) może stąd ten chłód w opisie. Znam osoby, które przyzwyczajone to takiego rodzaju życia, beznamiętnie opowiadają o bólu. Jakby niczego już nie czuły, jakby to, nie dotyczyło ich, stoją obok.
Pozdrawiam.


Zdzichu - dziękuję za miłe słowo, jesteś gość! Bronisz moje badziewie, choć doskonale piszesz.
Pozdrawiam.



Droga Józefino, napisałaś prawdę, źle przyjmuję krytykę. Ale jakoś się uodporniłam na nią. Nie jest mi przykro. Jednak napisałam wyżej, skończę to opowiadanie, nawet żeby skaranek miał zwymiotować! ;) Cieszę się w ogóle, że coś sie dzieje pod tekstem, gorsze od krytyki jest milczenie!
Pozdrawiam.


Patko - a gadaj sobie co chcesz, miła! Wklejam tu po to, wolę prawdę niż przyćmione kłamstwa.
Pozdrawiam serdecznie.
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Bez oczekiwania na szczęście (IV)

#10 Post autor: skaranie boskie » 12 mar 2014, 22:33

Obiecuję się powstrzymać od wymiotów, Anastazjo.
I przeczytać też obiecuję, nawet jeśli będzie nudne, jak flaki w mydle, czego po ostatnich, krytycznych komentarzach, raczej nie przewiduję. Spodziewam się raczej, że coś się w opowieści rozkręci, nabierze rozpędu i wszystkich nas zaskoczy.
:kwiat: :kwiat: :kwiat:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”