Jabłka i śniegi /5/

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Tychon
Posty: 21
Rejestracja: 07 maja 2014, 2:05
Kontakt:

Jabłka i śniegi /5/

#1 Post autor: Tychon » 08 maja 2014, 2:00

od początku
w poprzednim odcinku


Rozdział 1, część 1 - William

Pierwsze miłostki są najpiękniejsze, tak mawiają ludzie starej daty, którzy jakimś cudem wyplenili z siebie już te dawne uczucia, albo ci, których marzenia o wielkiej niezachwianej miłości się ziściły i miały dobre zakończenie. Pierwsze miłostki zazwyczaj zaczynają się niespodziewanie, nie są planowane, ani kojarzone przez rodziny. Tak też było z tymi dwojga.

Piękna, młoda dama mająca wtedy nieco ponad metr w kapeluszu krążyła dumnie w okolicach pobliskiego sadu. Miała nienagannie białą, skrojoną na miarę suknie z posrebrzanymi zdobieniami. Kroczyła pewnie, choć kobieco i niewinnie. Trzymała w rękach książkę, swoją ulubioną, o chłopcu, który nie potrafił dodawać. Usiadła pod dużym drzewem, rzucającym spory cień. Otworzyła książeczkę i przeczytała pierw dedykacje. Kochała swojego ojca za prezenty jakie jej dawał, za to, że zawsze przy niej był kiedy tylko zapłakała lub go wezwała, a teraz kochała go jeszcze za dedykacje. Dedykował jej wszystko co tylko mógł, na każdym prezencie zaznaczał datę i dodawał coś od siebie. Na pierwszej stronie książki pisało „Dla mojego, Aniołka, którym zawsze będę się opiekował”. Dziewczynka zaczytała się w pierwszą stronę i wtedy wystraszyły ja szmery, jakby ktoś chodził, zbliżał się, był tuż, tuż. Odskoczyła wtedy i ujrzała chłopca.

– Cześć, jestem Willy. Co porabiasz? – zapytał i uśmiechnął się ciepło. Odgarnął swoje kruczoczarne włosy z oczu, przeczesując je palcami. Nie były długie, ale grzywka wstępowała na czoło i strasznie mu dokuczała.
– Czytam – odburknęła Cyntia. Nie chciała się zaznajamiać. Matka zawsze jej mówiła by unikała obcych.
– Umiesz czytać? – zdziwił się chłopiec i podszedł bliżej.
Dziewczynka na powrót oparła się o konar drzewa i rozpoczęła czytanie od początku. Chłopczyk zerkał jej przez ramie.
– Co tu jest napisane? – zapytał i wskazał palcem na dedykacje.
– To bardzo osobiste – wymądrzała się i zatrzasnęła przed nim książkę. Wtedy sobie przypomniała słowa ojca, mówiące o tym by nie była dla innych niemiła, w stosunku do nich uprzedzona i przede wszystkim bawiła się ze wszystkimi dziećmi, bez wyróżnień. – Jestem Cyntia – przedstawiła się.
– William – powtórzył i podał dłoń dziewczynce siadając obok niej. Rozpromienił się.
– Ile masz lat?
– Prawie jedenaście – pochwalił się dumnie.
– A ja tylko dziewięć – posmutniała. – Ale za to umiem czytać – wymądrzała się znowu.
– A umiesz zrobić tak? – dopytywał. Nie zamierzał jej wyjaśniać. Po prostu wspiął się na drzewo pod którym siedzieli, zerwał dwa dorodne jabłka i wrócił na ziemie. – Trzymaj – podzielił się z nią.
– Też mi coś, każdy tak potrafi. – Cyntia podskakiwała przy drzewie, ale nie mogła dosięgnąć gałęzi. Miała też za krótkie rączki by objąć konar i się po nim wspiąć. W końcu ze zdenerwowaniem wymierzyła kopniaka drzewu. – Ała! Wszystko przez ciebie! – krzyknęła.
– Ja nic nie zrobiłem – wytłumaczył chłopiec. Schylił się na ziemie, wziął z okładki książki jabłko i ponownie podał dziewczynce.
– Naucz mnie tej sztuczki – zażądała. Już widziała jak starszy brat i siostra jej zazdroszczą nowo nabytych umiejętności. Nie lubiła swojego rodzeństwa. Martin miał trzynaście lat i miał swój marynarski świat. Marzył o tym by zostać kapitanem. Natomiast jedenastoletnia siostra ciągle się stroiła i wyprawiała przyjęcia dla lalek, których nie kazała Cyntii dotykać, a wszystko przez to, że kiedyś raz jedną upuściła, przez całkowity przypadek i lalka z porcelany się potłukła.
– A dostanę coś w zamian? – zapytał Willy.
– Mogę ci zapłacić. Mam kilka peset w mojej nowiutkiej torebeczce.
– Nie potrzebuje pieniędzy – wyjawił mrużąc oczy. – Naucz mnie czytać.
– Dobrze, nauczę.
– Umowa? – upewniał się i zrobił gryzka swojego jabłka. Ona ugryzła swoje.
– Umowa – odpowiedziała i zaproponowała zamianę owocem. Chłopiec od razu się zgodził. To wtedy pierwszy raz poczuła namiastkę smaku jego ust na swoich ustach.

Cyntia i William spotykali się regularnie co sobotę. Dziewczyna kłamała rodzicom, że idzie na spacer do kapliczki, albo do sadu. W rzeczywistości chowali się na strychu starej, opuszczonej chatki z książką, albo siadali na gałęzi drzewa i jedli jabłka. To właśnie smak tego owocu zawsze będzie się jej kojarzył z ukochanym. Były też dni gdy kąpali się w pobliskim jeziorze, całkowicie nago, to właśnie Willy nauczył ją pływać, by kilka lat później podczas wspólnej kąpieli pierwszy raz dotknąć nagiego ciała kobiety.
– Co ty robisz? – oburzyła się z początku. – Zacznę krzyczeć – zagroziła kiedy dłonie nastoletniego Williama znajdowały się na jej pośladkach.
– Krzycz, ale wtedy mnie zabiją – wyjaśnił śmiertelnie poważnie.
Cyntia nie krzyknęła. Zamiast tego pocałowała kolegę w usta.

Lata mijały, a dzieci rosły, stawały się nastolatkami i młodymi dorosłymi. Pocałunki nabrały na intensywności, a noce mijały im na potajemnych spotkaniach. To właśnie jednej z takich nocy Cyntia czekała na Williego w stajni pełnej siana. Zjawił się zaraz po pracy, najszybciej jak mógł. Od razu porwał ją na ręce i zakręcił się w kółko.
– Gdybyśmy żyli w innym, lepszym świecie, ożeniłbym się z tobą – wyznał z ciepłym choć smutnym uśmiechem.
– Ucieknijmy – zaproponowała.
– Dokąd? – Położył kobietę na sianie, a sam upadł obok niej i podparł głowę na łokciu w taki sposób by mógł patrzeć na nią z góry.
– Do innego, lepszego świata. Musi gdzieś taki być. – Usiadła.
– Nie, lepszego świata nie ma. Nie możemy… – pocałowała go, ale nie dał sobie przerwać. Odepchnął ją na odległość wyprostowanych dłoni. – Jesteśmy różni, nie powinniśmy byli…
Mężczyzna nie ma żadnej władzy nad swoim pożądaniem w obliczu pięknej i gotowej na swój pierwszy raz, młodej kobiety. Także William nie dał rady się oprzeć takiej pokusie.
– Będę delikatny – deklarował na głos.
Był biedny, ale był też człowiekiem honoru i zawsze spełniał deklaracje. Tak jak przyrzekł Cyntii delikatność, tak ją od niego otrzymała. W tę noc, jak i w kolejną i w jeszcze jedną. Ta trzecia miała być ich ostatnią. Młodzi kochankowie potrącili bowiem drabinę, ta spadła i narobiła hałasu. Zjawił się ojciec dziewczyny, który właśnie przygotowywał się do polowania. Miał przy sobie strzelbę. Kiedy zobaczył Williama i swoją córkę pół nagą pokazał jak dużą hipokryzją się kierował całe życie i na zawsze stracił w oczach córki. Nagle różnice okazały się za duże, chłopak był za biednie ubrany i za młody dla jego córki. Pewnie dlatego wystrzelił. Na szczęście tylko jeden raz, nie do końca trafiony, choć też nie całkiem chybny, bowiem Cyntia rzuciła się na ojca i pocisk zboczył z kursu. William uciekł do domu, nazajutrz jego ojciec został zwolniony, a sadem zajął się ktoś inny. Rodzina Williama była więc zmuszona się przeprowadzić w miejsce, gdzie będą mieli możliwości zarobku. Oczywiście o romansie dwojga młodych z różnych sfer wiedzieli tylko sami młodzi i rodzice Cyntii. Z czasem miał się dowiedzieć cały świat, kobieta bowiem była w ciąży.

cdn
Od ciszy ciepłych słów po wściekły wrzask
Od przytulonych snów po chłodny brzask...
Od bukieciku róż po bukiet łez
Od przenajświętszych słów po męski grzech...

(Grzegorz Tomczak - W rytmie obietnic)

http://dariusz-tychon.blogspot.com/

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Jabłka i śniegi /5/

#2 Post autor: 411 » 08 maja 2014, 8:30

Tychonie drogi,
bardzo mi przykro, ale jako mod musze dokonac czynu z gatunku: "powtórka z rozrywki".

411.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Jabłka i śniegi /5/

#3 Post autor: skaranie boskie » 11 maja 2014, 18:20

Tychon pisze:przeczytała pierw dedykacje.
Już o tym pisałem pod twoim tekstem. Nie pierw, tylko najpierw, ewentualnie wpierw, co jednak jest archaizmem i tu by nie pasowało.
Tychon pisze:Na pierwszej stronie książki pisało
Jeśli pisało, to powinieneś napisać co, np. ono pisało, albo dziecko pisało. Czasownik w roli orzeczenia w czasie przeszłym niedokonanym, w trzeciej osobie liczby pojedynczej. Z kontekstu zdania jednak wynika, że nic nie pisało, a na pierwszej stronie było napisane.
Na tym poprzestaję wyłuskiwanie.
Jest w tekście jeszcze kilka literówek, brakuje kilku przecinków, ale moja rola, jako korektora się skończyła. Teraz będę obserwował tekst. Możliwe, że komentował pod kątem zawartości merytorycznej, ale, jeśli sam nie zabierzesz się za korektę, możesz się spodziewać raczej znikomej ilości czytelników.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Jabłka i śniegi /5/

#4 Post autor: 411 » 14 maja 2014, 9:42

Jestem.

:)
Tychon pisze:Pierwsze miłostki zazwyczaj zaczynają się niespodziewanie, nie są planowane, ani kojarzone przez rodziny.
Maslo maslane.


Tychon pisze:Dziewczynka zaczytała się w pierwszą stronę i wtedy wystraszyły ja szmery, jakby ktoś chodził, zbliżał się, był tuż, tuż. Odskoczyła wtedy i ujrzała chłopca.
1. W pierwszá strone mogla sie co najwyzej zapatrzyc, a zaczytac w pierwszej stronie.
2. Jak mogla odskoczyc siedzác? Przeciez czytalam, ze umoscila sie wygodnie pod drzewem.


Tychon pisze:Cześć, jestem Willy. Co porabiasz? – zapytał i uśmiechnął się ciepło.
Stawialam na XIX wiek i chyba zgadlam, sádzác po odziezy bohaterów.
Jednak w tych pieknych czasach nikt do nikogo, nawet dzieci miedzy sobá nie uzywaly formy: czesc.


Tychon pisze:Nie chciała się zaznajamiać.
Z zawartosciá ksiázki?
Wiem, chodzi Ci o zawieranie znajomosci z chlopcem.


Tychon pisze:– To bardzo osobiste – wymądrzała się i zatrzasnęła przed nim książkę.
Gdyby wyglosila kazanie, albo przeczytala caly rozdzial ksiázki specyficznym tonem osoby, która zjadla wszelkie rozumy, mozna by powiedziec, ze sie wymádrzala.
Ale mówiac jedno proste zdanie?


Tychon pisze:Schylił się na ziemie, wziął z okładki książki jabłko i ponownie podał dziewczynce.
Schylil sie ku ziemi, w kierunku ziemi.


Tychon pisze:Natomiast jedenastoletnia siostra ciągle się stroiła i wyprawiała przyjęcia dla lalek, których nie kazała Cyntii dotykać, a wszystko przez to, że kiedyś raz jedną upuściła, przez całkowity przypadek i lalka z porcelany się potłukła.
Których nie pozwalala dotykac.


Tychon pisze:– Umowa? – upewniał się i zrobił gryzka swojego jabłka.
???
Wiem, co chciales powiedziec, ale to jest czysty dramat.


Tychon pisze:To wtedy pierwszy raz poczuła namiastkę smaku jego ust na swoich ustach.
Nie no, prosze Cie, nie kupuje tego. Ona ma dziewiec lat i zastanawia sie nad wymianá plynów fizjologicznych?!


Tychon pisze:Zamiast tego pocałowała kolegę w usta.
Dokladnie jak wczesniejsze powitanie - moze "towarzysz" bylby lepszym okresleniem?


Tychon pisze: Pocałunki nabrały na intensywności, a noce mijały im na potajemnych spotkaniach.
Nabraly intensywnosci lub nabraly kolorów - na przyklad.


Tychon pisze:Położył kobietę na sianie, a sam upadł obok niej i podparł głowę na łokciu w taki sposób by mógł patrzeć na nią z góry.
Zrobilo mu sie nagle slabo? Stracil przytomnosc?
A "kladzenie kobiety" tez nie wyszlo najszczesliwiej. Moze: polozyl delikatnie ukochaná na swiezym sianie?


Tychon pisze:Odepchnął ją na odległość wyprostowanych dłoni.
Chyba jej jednak nie kocha...


Tychon pisze:Kiedy zobaczył Williama i swoją córkę pół nagą pokazał jak dużą hipokryzją się kierował całe życie i na zawsze stracił w oczach córki. Nagle różnice okazały się za duże, chłopak był za biednie ubrany i za młody dla jego córki. Pewnie dlatego wystrzelił. Na szczęście tylko jeden raz, nie do końca trafiony, choć też nie całkiem chybny, bowiem Cyntia rzuciła się na ojca i pocisk zboczył z kursu.
1. Pólnagá.
2. Jak mógl stwierdzic jego stan majátkowy? Skoro córka byla pólnaga to nie uwierze, ze Willy wciáz mial na sobie golf i dlugie spodnie.
3. Chybiony.

Caly ten fragment blaga o korekte.



Uff.
Doczytalam.
Nie zauwazam u siebie objawów zachwytu, ale chetnie zajrze do nastepnych czesci pod warunkiem, ze najpierw poprawisz juz wstawione, a te, które zamierzasz nam pokazac - wypolerujesz pod wszelkim mozliwym kátem.
Przepraszam, jesli odebrales moje komentarze zlosliwie-zabawnie.
Wiem, jestesmy tu po to, by sie uczyc, jasne, ale nie podstaw interpunkcji, czy logicznego myslenia.

Klaniam sie nisko,
J.

:)
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
anastazja
Posty: 6176
Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
Lokalizacja: Bieszczady
Płeć:

Re: Jabłka i śniegi /5/

#5 Post autor: anastazja » 14 maja 2014, 14:39

Mnie się podoba opowiadanie, jestem ciekawa dalszego losu Cynti i jej męża. Pozdrawiam :ok:
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"

Tychon
Posty: 21
Rejestracja: 07 maja 2014, 2:05
Kontakt:

Re: Jabłka i śniegi /5/

#6 Post autor: Tychon » 15 maja 2014, 1:16

anastazja pisze:Mnie się podoba opowiadanie, jestem ciekawa dalszego losu Cynti i jej męża. Pozdrawiam :ok:
Jeśli jesteś niecierpliwa to zajrzyj na blog, tam jest więcej części, a tutaj wrzucę resztę dopiero jak znajdę chwilkę by poprawić i dopieścić części, bo przyznam, że często spisuje je na szybko by mi myśl nie uciekła i by nie zapomnieć.
Od ciszy ciepłych słów po wściekły wrzask
Od przytulonych snów po chłodny brzask...
Od bukieciku róż po bukiet łez
Od przenajświętszych słów po męski grzech...

(Grzegorz Tomczak - W rytmie obietnic)

http://dariusz-tychon.blogspot.com/

Awatar użytkownika
anastazja
Posty: 6176
Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
Lokalizacja: Bieszczady
Płeć:

Re: Jabłka i śniegi /5/

#7 Post autor: anastazja » 15 maja 2014, 13:00

Okey, wpadnę na blog.
Pozdrawiam :)
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

Re: Jabłka i śniegi /5/

#8 Post autor: zdzichu » 15 maja 2014, 22:19

Panie Tychonie,
wybacz pan, że nie pochwalę i nie zjarzę na bloga, ale muszę brutalnie powiedzieć, że chwalić nie ma czego. Odnoszę się tylko do ostatniego odcinka, choć przeczytałem wszystkie, a to ze względu na ograniczony dostęp do internetu. Zgadzam się z wypowiedziami Pani 411 i pana Skarania boskiego. Napisałeś pan kawałek powieści, która ma więcej niedociągnięć, niż treści. To chyba nie najlepsze, co mogłeś zrobić. Wypowiedziom bohaterów i narratora częściej brakuje sensu, niż potrafią zaciekawić czytającego. To może brutalna prawda, ale takiej Ci potrzeba, żebyś pan zrozumiał, ile jeszcze drogi przed Tobą, zanim będziesz mógł się nazwać pisarzem.
Przykro mi, że to piszę, ale nie potrafię okłamywać Autora tylko po to, żeby mu zapewnić dobre samopoczucie. A wnoszę, że nie opublikowałeś pan tego na Ósmym piętrze dla poklasku, bo takiego masz dość na blogu. A skoro chciałeś rzetelnej oceny, dostałeś ją od Admina i pani Moderator. I ja się z Ich Rzetelnościami zgadzam.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

karolek

Re: Jabłka i śniegi /5/

#9 Post autor: karolek » 22 maja 2014, 1:31

.
Ostatnio zmieniony 26 lis 2016, 14:57 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”