Zwyczajne życie /5/

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Zwyczajne życie /5/

#1 Post autor: skaranie boskie » 02 lip 2014, 23:08

od początku
w poprzednim odcinku

W tym roku pierwszy maja wypadł w piątek. Będzie długi weekend. Marek już od rana ma ochotę spróbować wina. Powinno być dobre. Na początku grudnia zbierali z Bożeną owoce dzikiej róży i głogu. Wiedział, że muszą być lekko przemarznięte, żeby miały odpowiedni smak, żeby wino nie miało goryczki. Bożena też to wiedziała od swojej babki. Babka kiedyś robiła dużo wina z owoców, ale od śmierci dziadka całkowicie tego zaprzestała. Może to właśnie za sprawą tej śmierci?
Dziadek Stanisław zginął w niecodziennych, zdawałoby się, okolicznościach. Chociaż, kto wie? Może dla niego były codzienne? Przynajmniej zimą? Pewnego, zimowego właśnie dnia wracał był Stanisław Stasiak z Morynia, gdzie w barze o dumnej nazwie „Orczyk” suto zakrapiał coś z kolegami. Co zakrapiali nie wiadomo do dzisiaj, ale czy to tak trudno na wsi o okazję? Późnym popołudniem dziadek wybrał się wracać do domu. Przez jezioro. Było zamarznięte od kilku tygodni i akurat to nie stanowiło zagrożenia. Lód był naprawdę mocny. Nie wiadomo, czy to wczesny zmrok, czy nieco zachwiany zmysł orientacji zaprowadził dziadka nad rzeczkę, wpadającą do jeziora o dobre dwa kilometry od wioski. Upadł dokładnie w samym ujściu, gdzie woda nie całkiem była zamarznięta, jak to na rzeczce, i zasnął. Gdy go znaleźli rankiem, żył jeszcze, ale niedługo. Po prostu zamarzł. Nie pomogło nacieranie śniegiem, nie pomogło ogrzewanie. Umarł i już. Nikt nie wie, jakie wspomnienia pozostawił babce Marii, a ona sama też niewiele o nich mówiła.
Wiadomo, że był u Andersa. Jak wielu, trafił tam wprost z sowieckiego łagru. Po wojnie odnaleźli się przez Czerwony Krzyż, jednak Stach nie był już tym samym chłopakiem, za którym Maria tęskniła długie lata, harując w niemieckim majątku. Często popadał w jakąś dziwną zadumę, jeszcze częściej jednak zwyczajnie pił. Niewiele opowiadał, Maria wspominała kiedyś, że brał udział w szturmie na Monte Cassino i chyba właśnie to wydarzenie tak dogłębnie zmieniło jego psychikę.
Markowe wino jest jeszcze młode, ale już zaczyna się klarować. Upuścił wężykiem litr z balonu do butelki od mleka. Nie ubędzie. Wyszedłszy na podwórko, jak się spodziewał, spotkał sąsiada – Jurka. Młody chłopak, niby z sąsiedniej wsi, ale już na dobre zadomowiony u Justyny Wasiluk. Jej ojciec nie żyje od lat, matka znalazła sobie jakiegoś absztyfikanta w Szczecinie i z nim wyjechała. Dziewczynie zostało mieszkanie i praca w szwalni, w odległym o sześćdziesiąt kilometrów Gryfinie. Dojeżdża pociągiem. Jurek jeździ żukiem na kolei z jakąś grupą remontową. Kradną tam, co tylko się da, sprzedają i chlają na umór. Dzisiaj jednak jest trzeźwy. Z ochotą przystaje na propozycję Marka, żeby sobie strzelić po szklaneczce.
- Dobre to wino, słodkie i mocne – chwali.
- Na razie jeszcze słabo sklarowane. Musi postać. Jakbyś wypił tego zbyt dużo, zarzygałbyś się na śmierć.
Litrowa butelka szybko zaświeciła pustką. Na razie dali sobie spokój. Czas na obiad. Teściowa Marka, Janina Poleszczukowa, zawsze w niedzielę i święta gotowała rosół z własnej kury, z domowej roboty makaronem. Był gotów w południe. Na drugie kurczak z ziemniakami, ale to trochę później. Po krótkiej przerwie. Marek namówił Bożenę, żeby spuścić odrobinę wina i wypić do obiadu. Nie miał chłopak pojęcia, jakie wino do czego się podaje. Niemal nikt w tym kraju go nie ma. A skąd niby miałby mieć? Sklepy serwują głównie tanie jabole, szumnie zwane winami deserowymi. W miastach to i kupi jakieś wina wytrawne, przeważnie bułgarskie, ale kto by je pił? Cierpkie toto i kwaśne, brrr! Absolutnie nie mają wzięcia w społeczeństwie od pokoleń nawykłym do słodkich i mocnych miodów, syconych ze znawstwem już we wczesnym średniowieczu. Tak jest i w rodzinie Marka. Nikt nie pija tych wytrawnych kwasów. Wolą słodkie, a najlepiej wódkę.
Za przyzwoleniem Bożeny, upuścił z balonu kolejną butelkę od mleka, z której wypili po szklaneczce do obiadu. Wszystko skończyłoby się na tym i nie byłoby o czym opowiadać, gdyby po chwili, w otwartym oknie, nie pojawił się Jurek.
- Zjadłeś już? – zapytał. – Masz tam jeszcze coś w tym baniaku?
- Mam – odpowiedział – właśnie wypiliśmy z Bożeną po lampce. Napijesz się z nami?
- Ja nie chcę, pijcie sobie sami – wtrąciła Bożena.
- No, co ty, skarbie? Nie smakuje ci? Przecież z taką ochotą zbierałaś owoce…
- Nie chcę, mdli mnie na samą myśl. To chyba przez tę ciążę.
Rzeczywiście, od jakiegoś czasu miała swoistą alergię na alkohol. Ani chybi z powodu zaawansowanej ciąży. Podobno to się zdarza. Marek z Jurkiem dokończyli więc butelkę we dwóch i wtedy…
- Ty, może jeszcze jedną ściągniesz? – zaproponował Jurek.
- A, się tam będę pierdolił ze ściąganiem. Masz tu drugi wężyk i pijemy. Ile kto chce, tyle przyjmie.
Pomysł może niezły, ale okazał się zgubny w skutkach. Szczęściem Bożena, widząc, w jakim stanie są obaj, a szczególnie Marek, postanowiła odebrać im butelki i wygonić spać, ale w tej chwili w Marku obudziła się ułańska fantazja. Złapał za swoją flaszkę i jednym susem znalazł się za oknem. Dzień był ciepły i pogodny, a okno otwarte. Przynajmniej szyby ocalały. Pozbierał się z trudem, dumny z ocalenia szkła z zawartością w upadku i powlókł na podwórze, by tam zaczekać na Jurka, albo dokończyć picia w samotności. Niestety, jego żołądek wykazał zdecydowanie mniej zrozumienia dla zachcianek, niż oczy i gardło. Po chwilowych torsjach, wyrzucił całą swoją, wielobarwną, zawartość na ziemię, tuż obok murka, na którym Marek spoczął. Widział z góry, jak stado kur rzuciło się rozchwytywać jego obiad, kawałki makaronu i jakąś kolorową breję – chyba mieszankę ziemniaków, pogryzionego mięsa, surówki i wina.
Co tam kury – pomyślał – niech żrą, jak im smakuje. Teraz pora na pochód. W końcu jest pierwszy maja. Z tą myślą wyszedł na drogę i ruszył w kierunku skrzyżowania, a ciszę świątecznego popołudnia zmąciło jego – niezbyt może piękne, ale za to wyjątkowo głośne i przerywane czkawką – śpiewanie.

Ułaniiii, ułaaaani…
Malowaaaaane dzieci…
ik!
Niejedna panienka, ik!, za wami…

Miałeś chamie złoty róg, ik!
Miałeś chamie czaaapkę z piór, ik!

No i chuj ci się został!

Wykleeęty powstań ludu ziemi, ik!
Poooowstańcie, których ik!, dręczy głód…

Dom sołtysa stoi przy drodze wiodącej do jeziora, o tej porze roku właściwie nieuczęszczanej, nie ma więc obawy wpadnięcia pod samochód. Co innego na skrzyżowaniu. Tam niemal codziennie zdarza się, że przejeżdża jakieś auto. Marek jednak nie doszedł do niebezpiecznego punktu. W połowie drogi położył się wygodnie na środku drogi, czując ogromne zmęczenie i senność. Prześpi się chwilę, a później pójdzie dalej manifestować. Przecież pierwszy maj nie zając, nie ucieknie. Nie zauważył jednego. Leżał na wprost okien babki Stasiakowej. Ta, widząc Marka leżącego na środku drogi, wybiegła przerażona z domu, podbiegła do niego, na ile biec pozwalały jej wiek i tusza, i stwierdziwszy, że jest pijany, jak bela, zaczęła go budzić. Ocknął się i już miał wstać, ale całe ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Zaczął nim targać niepohamowany śmiech. Patrzył na babkę Marię i czuł się obezwładniony. Stała nad nim wymachując laską i krzyczała:
- Ziuraza! Uchlał się i leży pijok jeden. Jak jo ci zaro przywalem lagom to pódzies do domu, ty ziurazo!
Na to zbiegli się domownicy i sąsiedzi. Podnieśli Marka i zawlekli do domu, choć się opierał.
Rzucili go na łóżko, z którego już się nie podniósł do następnego ranka.
- Pijanica, psiakrew! – nie dawała za wygraną babka. – I gdzie to siem tak łopił łod samego rana? Skuńcy, jak mój Stach, siem zapije ziuraza…
Tak się zakończył jednoosobowy pochód z okazji pierwszego maja tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego roku w Gądnie, pięknej zachodniopomorskiej wsi, przeglądającej się z nieopisaną lubością w toni jednego z dziesięciu najgłębszych jezior w Polsce.

cdn.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Zwyczajne życie /5/

#2 Post autor: 411 » 03 lip 2014, 9:17

skaranie boskie pisze:Nie wiadomo, czy to wczesny zmrok, czy nieco zachwiany zmysł orientacji zaprowadził dziadka nad rzeczkę, wpadającą do jeziora o dobre dwa kilometry od wioski. Upadł dokładnie w samym ujściu, gdzie woda nie całkiem była zamarznięta, jak to na rzeczce, i zasnął. Gdy go znaleźli rankiem, żył jeszcze, ale niedługo.
Fenomen na skale swiatowá. Nie dosc, ze zachlany, nie dosc, ze w ujsciu rzeki - to wszystko bylo malo, by wykonczyc dziadka Stanislawa. Wedlug moich obliczen (wczesny zmrok do ranka nastepnego dnia... z dziesiec godzin tam wiec lezal) powinien "odplynác" po jakis trzech, czterech godzinach z tego swiata. Hm.
:myśli:


skaranie boskie pisze:Jakbyś wypił tego zbyt dużo, zarzygałbyś się na śmierć.
Co to znaczy "zbyt duzo" dla amatora trunków wszelakich? No i cale zdanie nie brzmi. Moze odwrócic szyk?


skaranie boskie pisze:Wolą słodkie, a najlepiej wódkę.
Zoládkowá gorzká? Wiadomo, ze slodkich win ona najlepsza.
:be:


skaranie boskie pisze:Rzeczywiście, od jakiegoś czasu miała swoistą alergię na alkohol.
Ta alergia w ogóle mi tu nie pasuje. Niechec, obrzydzenie, brak "apetytu"? Z drugiej strony - zaawansowana ciáza i mocne wino domowej roboty? No, ale ja sie nie znam.
:smoker:


skaranie boskie pisze:Po chwilowych torsjach, wyrzucił całą swoją, wielobarwną, zawartość na ziemię, tuż obok murka, na którym Marek spoczął.
"Swojá" do wywalenia. Drugi i trzeci przecinek zbedny. No i "po" zamien na "w". Trzeba Ci tez pogratulowac obrazowosci w opisie wydzielin - moze powinienies sie zajác pisaniem psychothrillerów?
:ok:


skaranie boskie pisze:Ocknął się i już miał wstać, ale całe ciało odmówiło mu posłuszeństwa.
Podkreslone do usuniecia.



Teraz ogólnie.
Ogólnie czyta sie zle. Gdzies zgubiles plynnosc i lekkosc pisania. Krótkie zdania, zbyt wiele krótkich zdan przedzielonych jednym zlozonym nie sá w stanie zatrzec wrazenia, ze tekst sie rwie. Zatrzymuje niepotrzebnie, wybija z rytmu.
Wtrácenie opowiesci o dziadku Stanislawie oddzielilabym od "czynnosci winnych". Nie mamy tu akapitów, zatem dla przejrzystosci dwa entery bylyby mile widziane.
A calosc brzmi bardziej jak reportaz, niz humorystyczna opowiesc o
skaranie boskie pisze:Tak się zakończył jednoosobowy pochód z okazji pierwszego maja tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego roku w Gądnie, pięknej zachodniopomorskiej wsi, przeglądającej się z nieopisaną lubością w toni jednego z dziesięciu najgłębszych jezior w Polsce.
Aha, pomyliles cdn-y - zamiast w czesci czwartej, w tej masz odnosnik do... tej samej.

Tyle ode mnie, klaniam sie,
J.
:beer:
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Zwyczajne życie /5/

#3 Post autor: Patka » 03 lip 2014, 11:18

skaranie boskie pisze:W tym roku pierwszy maja wypadł w piątek. Będzie długi weekend.
Jaki, kurde, długi, długi to jest, gdy pierwszy wypada w poniedziałek, 5 dni laby. ;)
skaranie boskie pisze: Marek już od rana ma ochotę spróbować wina
Znów mieszasz czasy. Po co? "miał ochotę".

Pierwszy akapit - zdania krótkie, urywane, naiwne, bez polotu. Jedziemy dalej.
skaranie boskie pisze:Nikt nie wie, jakie wspomnienia pozostawił babce Marii, a ona sama też niewiele o nich mówiła.
A nie "nim"? W sensie, że o dziadku, nie wspomnieniach, bo teraz dziwnie brzmi.

Nieee, dalej odpadam. Tego się czytać nie da. Nie masz swojego stylu. Po prostu łączysz wyrazy w zdania, a w zdania większe całości. Nijako też jest pod względem treści. Mam wrażenie, że wszystkie części mówią o czym innym. Wiadomo, że piszesz długi tekst, więc nie będziesz wciąż trzymał się jednego wątku, ale naprawdę można się pogubić. A gdy się już czyta kolejną część, to nie pamięta się, co było w poprzedniej i trzeba sobie przypominać. Nie widzi mi się zaś czytać po raz kolejny czegoś, co mi się nie podoba.

Pozdrawiam
Patka

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Zwyczajne życie /5/

#4 Post autor: skaranie boskie » 04 lip 2014, 18:29

Znaczy się pora zakończyć opowieść o zwyczajnym życiu.
I nie jest to żadne krygowanie się, po prostu zrozumiałem, że nie umiem pisać prozy.
Ograniczę się więc do komentowania utworów lepszych od siebie. Postaram się mniej krytycznie, żeby nie podpadać pod przysłowie o Marcinie, który sam głupi, jak świnia...
Zostawię sobie na pamiątkę kolejnych jedenaście, już gotowych rozdziałów.
I obiecuję jedno - nigdy więcej nie wezmę się za pisanie prozy.
Pora wracać do wierszy, bo te, choć - moim zdaniem - beznadzieje, przynajmniej miały pozytywny oddźwięk.
Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi otworzyć oczy i spojrzeć na moje wypociny z innej, rozsądniejszej strony. Już nawet nie będę poprawiał niedoróbek, bo szkoda czasu.
:beer: :beer: :beer:

KONIEC
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Zwyczajne życie /5/

#5 Post autor: 411 » 04 lip 2014, 19:01

skaranie boskie pisze:Znaczy się pora zakończyć opowieść o zwyczajnym życiu.
A kto to powiedzial? Nalezy po prostu napisac lepiej. Wszyscy wiedzá, ze umiesz - bo UMIESZ.
I nie zamierzam wcale wchodzic Ci tu na ambicje, raczej pokazac, ze odpuszczenie jest tylko dowodem na lenistwo. Chwiliowo nabyte? Mam nadzieje.
Wetten das...?

Popraw ostatniá czesc i wstaw. Jesli i po tym zabiegu okaze sie, ze "lezy i kwiczy" - wtedy nie bede nalegac.
Stoi?

Czekam. Skoro mnie dopingujá (nawet Ty, wlasnie wytykajác bledy), to i Tobie nie wypada taki walkower.
Szczególnie Tobie.

:beer:
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Zwyczajne życie /5/

#6 Post autor: skaranie boskie » 04 lip 2014, 19:18

411 pisze:i Tobie nie wypada taki walkower.
Szczególnie Tobie.
Jesteś w błędzie, Józefino.
Różnica między nami polega na tym, że Ty piszesz bardzo dobre teksty (vide Jakim) i nawet, jeśli przytrafią Ci się wpadki, to są to jedynie wpadki, całość natomiast odbierana jest dobrze, bo na to zasługuje. Moje zwyczajne życie, im dalej brnęło, tym więcej zbierało negatywnych opinii. Jaki więc jest sens tracenia czasu, którego i tak nie mam za wiele, na tworzenie grafomanii, którą z takim upodobaniem tępię?
Napisałaś, że szczególnie mnie, etc.
Dlaczego szczególnie?
Czy fakt, że jestem adminem, że (do spółki z Glo) założyłem ten portal, ma pozytywnie zaświadczać o jakości mojego pisania? To nonsens. Nasz portal, w przeciwieństwie do wielu, nie powstał po to, żeby stworzyć grupę klakierów, bezustannie chwalących administratorów. Nie po to również, żeby twórczość jego Userów obracała się wokół naszych upodobań. Nic z tego.
Po prostu kochamy literaturę i chcemy, żeby istniała, choćby w takiej formie. A skoro ją kochamy, nie będziemy (przynajmniej ja) jej zubażać, dokładając do niej utwory, niewiele nawet ze słowem "literatura" wspólnego mające.
Napisałem wyżej, że KONIEC i niniejszym swoją decyzję potwierdzam.

Ciebie natomiast będę usilnie namawiał do kontynuowania Jakima, bo jest tego wart.
:rosa: :rosa: :rosa:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Zwyczajne życie /5/

#7 Post autor: 411 » 04 lip 2014, 20:30

skaranie boskie pisze:Napisałaś, że szczególnie mnie, etc.
Dlaczego szczególnie?
Czy fakt, że jestem adminem, że (do spółki z Glo) założyłem ten portal, ma pozytywnie zaświadczać o jakości mojego pisania?
Nie, nie to mialam na mysli. Raczej kilka Twoich kapitalnych tekstów (ok - krótkich form) ze swietnym "lemowskim" na czele. Dlatego tez mi szkoda.


skaranie boskie pisze:Napisałem wyżej, że KONIEC i niniejszym swoją decyzję potwierdzam.
Szanuje Twojá decyzje, aczkolwiek mam nadzieje, ze nie zaprzestaniesz pisania tak calkiem. Prozy oczywiscie. Wiersze od dawna mniej mnie interesujá...

Dziekuje za przefajny dialog - takich rozmówców i wspóluzytkowników (Adminów!) moze pozazdroscic nam kazde forum.

:beer:
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Zwyczajne życie /5/

#8 Post autor: skaranie boskie » 04 lip 2014, 20:40

411 pisze:Dziekuje za przefajny dialog - takich rozmówców i wspóluzytkowników (Adminów!) moze pozazdroscic nam kazde forum.

:beer:
I vice wersa.
:beer:

PS. Na pewno jeszcze spróbuję sił w prozie, ale nie porwę się już na powieść.
Może o szmeraczkach ogłupiaczkach i mrówkach krzesławkach coś jeszcze stworzę, może o innych stworkach, nie wiem. Ale z odcinkami zdecydowanie kończę. Mam nadzieję, że ku uldze wszystkich.
I powtórzę raz jeszcze za klasykiem - jedno co warto to...
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Zwyczajne życie /5/

#9 Post autor: 411 » 04 lip 2014, 21:23

skaranie boskie pisze:I powtórzę raz jeszcze za klasykiem - jedno co warto to...
Nie tylko, ale to szczególnie.
;) :beer:
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

Re: Zwyczajne życie /5/

#10 Post autor: zdzichu » 05 lip 2014, 23:49

No i co ja mam napisać, panie Adminie?
Chyba masz pan rację. Wiem, że to smutna prawda, ale chyba lepsza od czarowania. Piszesz pan dokumet, który ma ambicje być fabularyzowanym. Problem w tym, że fabuły w nim nie widać. Może faktycznie n ie warto...
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”