Wózek, cz. II

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Wózek, cz. II

#1 Post autor: Patka » 15 lip 2014, 14:16

od początku


Równo dziewiętnaście kilogramów. Ile wartości i piękna da się pomieścić w tak małej liczbie! No, no, oczywiście, wszystko układa się idealnie, łącznie z książkami. Kolejność alfabetyczna według autorów czy według tytułów? A może gatunkowo? Czy ja znam się na gatunkach literackich? Umiałabym odróżnić powieść obyczajową od horroru? Przecież to prawie to samo.
Marta usiadła zrezygnowana na łóżku. O zupie na pewno nie myślała, musiała coś zjeść na mieście. Czy nakarmiła wózek? Pytam ją, czy nakarmiła. Pytam po raz drugi i trzeci, i czwarty. Marta, twoje dziecko umiera z głodu, zrób coś.
- Nie mam sił – powiedziała, położyła się i zasnęła. Że też ona potrafi tak szybko zasypiać.
A wózek płakał coraz głośniej. Na imię mu było Antoś, miał trzy miesiące, trzy próby samobójcze matki za sobą i nieskończenie wiele przez sobą. Pięć palców u każdej kończyny, nos, dwoje oczu i niekończące się pokłady łez. Miał też i mnie, ja miałam piersi, nawet większe od Martowych, nie brakowało w nich sutków, z których Antoś by mógł ciągnąć. No co, maleńki, przerzucamy się na mleko bezrobotnej absolwentki filologii polskiej? Chodź tu…
- Zostaw, nie twoje – zamamrotała przez sen Marta. – Pieniądze połóż na stole i wyjdź… kiedy kolacja?
- Oj, śpij lepiej. – Przykryłam ją kocem.
- Nie jest głodny.
- Co? – Nie wiedziałam, czy Marta mówi poważnie, czy znów bełkocze.
- Ponoś go trochę, poprzytulaj. W parku zobaczył wyjątkowo brzydkiego pana. Też bym popłakała, ale nie mam sił. Nie mam sił.
- OK., zajmę się nim. Śpij.
- Dziękuję. Jesteś nieoceniona.
Poszłam z wózkiem do drugiego pokoju, poprzytulałam, pobujałam, poopowiadałam sprośne dowcipy i rzeczywiście – uspokoiło się. Wiedziałam, że żarty zasłyszane na przystankach autobusowych mają wielką moc. Ostatnio opowiadałam jeden babci. Zapomniałam, jak brzmiał. Ale musiał być dobry, bo po miesiącu się babci zmarło. Druga, a raczej pierwsza, zmarła wcześniej, przewracając się w łazience. Ot, poślizgnięcie się na mydle. Nie takie wypadki chodziły po ludziach w mojej rodzinie, wielkiej, kochającej i szczerej do bólu. Pamiętam jak dziś – słuchaj, Antku Muzykantku (chyba po matce odziedziczyłeś jakiś talent muzyczny?) – a to przecież było kilkanaście lat temu, gdy rodzice poprosili mnie do siebie. W salonie zebrało się całe towarzystwo, ubrane odświętnie, wyperfumowane, uśmiechnięte. Tylko ja nieuczesana, nieumalowana i smutna, bo właśnie mnie chłopak rzucił. Zaczęłam, że nie jestem w nastroju, że chciałabym odpocząć i w ogóle w nosie mam rodzinne obiady. Jasne, tego ostatniego nie powiedziałam na głos, ale się domyślali. Wujek z Malinowej potajemnie dłubał w nosie, smarki wycierając o kanapę. Jego żona co chwila trącała go łokciem – masz rację, Antku, kanapy szkoda – a sama gryzła paznokcie. Na chwilę zapanowała niezręczna cisza, słychać było jedynie moje burczenie w brzuchu. Czułam zapach mięsa. Dlaczego nie nakrywają do stołu? Gdzie w ogóle stół? Jeszcze stoi na górze? Ojciec łaskawie nie poskłada, nie przyniesie krzeseł, taboretów, puf? Myślicie, że na kanapie się zmieścimy? Zobaczcie, córka wujka z Malinowej musi siedzieć na parapecie. Wiedziałam, że mnie nie słuchają. Matka wzięła mnie za rękę. Kochanie, obiad będzie za chwilę. Kochanie, jesteś adoptowana.
Widzisz, Antku, ciebie nie czekają takie poważne rozmowy. Jesteś całkowicie swojej matki. Nie wzięła cię z Domu Dziecka, nie kupiła, nie znalazła w śmietniku. Przez dziewięć miesięcy tkwiłeś w jej brzuchu, zastanawiając się, czy poza nim istnieje inne życie, inny świat. Planowałeś od razu zostać sławnym naukowcem z wieloma osiągnięciami na koncie, ale spotkała cię niemiła niespodzianka – trzeba jeszcze przejść etap dzieciństwa, etap, gdzie geniuszy nie tworzą. Dobra, czasem się zdarzają, w jakiejś Japonii czy Ameryce. Chciałeś wyjść jako wyznawca Allaha, bo słyszałeś, że popularny z niego gość, bardzo kocha swoich ludzi, oni kochają jego i żyje im się idealnie i prawie że pokojowo, więc chciałeś, tylko że twoja matula biedna bała się muzułmanów. Nie patrz tak na mnie, jeszcze może zmienić zdanie, jeszcze nie zostałeś ochrzczony. Na święta zostaniesz. Ciocia ci kupi skrzypce. Naukowcem nie zostaniesz, widać po twoich oczach, że gdzieś uleciało z ciebie zainteresowanie nauką, za to wraz z mlekiem matki wyssałeś miłość do muzyki. O, spójrz, jak ci ręce chodzą, a ty, a ty!
Ale słuchaj dalej mojej opowieści; opowiesz ją później swoim dzieciom, a potem wnukom i prawnukom, jeśli dożyjesz. Ku przestrodze, by nie wyjawiać największych tajemnic przed obiadem. Puściłam pawia. Opowiadałam kiedyś o tym Marcie i ona też puściła. Też wybrałam zły moment. Sama nie wiem, co miałoby wylecieć z mojego brzucha, ostatni posiłek jadłam rano, ledwie dwie kanapki i jabłko, do popitki sok pomarańczowy, a jednak właśnie wtedy moje wnętrzności się odezwały. My, adoptowane? Gdzie nasi prawdziwi rodzice, kto nas stworzył? Żądamy wyjaśnień i dobrego adwokata. Będziemy się bronić przed kłamstwem, niedomówieniem i obłudą. Powiedziałam im, żeby się uciszyły, bo już wystarczająco narobili mi wstydu. Ponownie zapanowało milczenie. Nawet brzuch mi przestał burczeć. Wszyscy patrzyli na wielką plamę wymiocin. Córka wujka z Malinowej zeskoczyła z parapetu i złamała nogę. Wujek z wrażenia wytarł palec ze smarkiem o sukienkę żony, ta zaś odgryzła sobie pół paznokcia. Tata, typowy pantoflarz robiący to, co mu powie moja mama, poszedł po ścierkę i miskę. Mięso pachniało dalej i nie dawało mi spokojnie myśleć.
Rodzice potem porozmawiali ze mną na osobności, jakby nie mogli od razu. Po co im był ten cały cyrk – nie powiedzieli. Myśleli, że tak będzie najlepiej, że gdy zobaczę uśmiechnięte twarze całej rodziny, pomyślę, że mnie akceptują i nie muszę się przejmować, bo i oni się nie przejmują. Wiesz, Antku, o co ich zapytałam? Czy ktoś jeszcze z rodziny był adoptowany? Nie, nie był, odpowiedzieli zgodnie. Fajno, przecierałam szlaki.
Okropna historia, ale żeby płakać? Daj spokój, nie mam głowy do opowiadania dowcipów. Marta się wyśpi i cię utuli. Ciesz się, ona ci nie wyzna, że nie jest twoją prawdziwą matką. Jesteś jej i będziesz. I po części mój, choć moja krew w tobie nie płynie. Wybaczysz mi? Dzięki, wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. A teraz cicho, niech Marta sobie pośpi. Wróciła z ciężkiego spaceru, gdzie prawdopodobnie zobaczyła kogoś, kogo nie zamierzała zobaczyć. Ty też widziałeś i się wystraszyłeś, jeśli wierzyć jej słowom. No niestety, o adopcji nie usłyszysz, ale prędzej czy później zadasz pytanie: gdzie jest tatuś?
Ano nigdzie go nie ma. Ani pod łóżkiem, jednym czy drugim, ani pod stołem, ani go nie zamroziliśmy w lodówce na lepsze czasy (mniejszy podatek VAT, mniejsze bezrobocie, lepszy klimat i tym podobne), ani nie spaliliśmy w piecu, odmawiając trzy zdrowaśki. Przepadł z całym swoim dobrobytem i miłością, która miała być zarezerwowana dla ciebie. Coś nie wyszło. Błąd w obliczeniach. Wolał córkę? Nie wiadomo. Wolał pieska, kotka, szczurka? Nie wiadomo. Pewne było, że ty go nie zainteresowałeś. Nie przejmuj się, matka już go ściga o alimenty, będziesz mieć na strój Batmana lub kolejkę. Tymczasem posłuchaj dalej, bo nie skończyłam.
Pierwsze dni z nową wiedzą były ciężkie. Co prawda nie rzygałam, ale moje wnętrzności odzywały się regularnie. Buntowały się. Nie potrafiły przyjąć do wiadomości, że nie zostały stworzone z ciała i duszy państwa Winnickich. Znaczy że babcie i dziadkowie też są fałszywi? Wujkowie, ciocie, kuzyni, rodzeństwo cioteczne? Przeglądałam się co chwila w lustrze, badałam twarz, zwłaszcza oczy. Brązowe, tak jak rodziców. Genetyka pomóc mi więc nie mogła. Włosy tego samego koloru; matka miała blond, ojciec był brunetem, wszystko się zgadzało. Nos? Racja, nos! Zupełnie inny. Mały, z garbem. Mieć taki nos i myśleć, że jest się dzieckiem państwa Winnickich – coś okropnego.
- Hej, co robicie? – Marta pojawiła się w progu, zaspana i ledwo utrzymująca się na nogach.
Wzięła dziecko na ręce. Żartów opowiadać nie umiała, nawet tych normalnych. Chodziła z malcem tam i z powrotem, nucąc melodię z „Tabalugi”. Nasza ukochana bajka. Nie żadne Smerfy, Muminki, Kubusie Puchatki, tylko zielony smok Tabaluga, oglądany dniami i nocami w Internecie. Głupie chuje zabrali Wieczorynkę. Zresztą, nawet jeśli by zostawili, puszczaliby pewnie jakieś durne, amerykańskie bajeczki w 3D. Niech nawet nie próbują unowocześniać Tabalugi. Wystarczy, że inne bajki zniszczyli. Prawda, Muzykantku?
- Muszę mu zmienić pieluchę – powiedziała Marta dokładnie w chwili, gdy poczułam okropny odór. – Porozmawiamy później?
- Coś się stało?
- Nie, tak tylko… chcę porozmawiać.
- No dobra…
- Jesteś kochana. – Marta ucałowała mnie w policzek i wyszła z dzieckiem z pokoju.


cdn

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Wózek, cz. II

#2 Post autor: 411 » 15 lip 2014, 15:46

O, zapowiada sie naprawde ciekawie.
To juz inny stopien Paciowego humoru - humor gorzki. Slownictwo dosadne, bez eufemizmów, falszu i polerki.
A to jest tego rewelacyjnym przykladem:
Patka pisze:Czy ktoś jeszcze z rodziny był adoptowany? Nie, nie był, odpowiedzieli zgodni. Fajno, przecierałam szlaki.

Jeden bládek:
Patka pisze:Dobra, czasem się zdarzają, w jakieś Japonii czy Ameryce.
Jakies w Japonii, czy w jakiejs Japonii?


Bardzo "moje" to Twoje pisanie, pachnie na odleglosc Sensem Zycia Monty Pythona, a ja lubie dziwnosci.
Prosze o kolejne czesci, koniecznie.
Pozdrawiam,
J. :smoker:
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Wózek, cz. II

#3 Post autor: Patka » 15 lip 2014, 16:19

Dziękuję, Józefino, na ciebie zawsze można liczyć. ;) Ogólnie miałam nie wklejać, bo chciałam napisać powieść i wysłać gdzieś do wydawnictwa, ale już przestaję w siebie wierzyć, i tak pewnie bym nie skończyła. Ale zawsze zostaje forum, mogę napisać mini-powieść. :)
411 pisze:Patka pisze:
Dobra, czasem się zdarzają, w jakieś Japonii czy Ameryce.

Jakies w Japonii, czy w jakiejs Japonii?
w jakiejś, już poprawiam.

A we wcześniejszym zdaniu powinno być "zgodnie", też do poprawki.

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Wózek, cz. II

#4 Post autor: 411 » 15 lip 2014, 16:48

Patka pisze:Ogólnie miałam nie wklejać, bo chciałam napisać powieść i wysłać gdzieś do wydawnictwa, ale już przestaję w siebie wierzyć, i tak pewnie bym nie skończyła. Ale zawsze zostaje forum, mogę napisać mini-powieść.
Skád ja to znam... Najwyzej - gdy juz wygramy ten los na loterii - poprosimy unizenie Grupe Trzymajácá Wladze o wykasowanie odrobiny prozy.
;)

Pisz, pisz koniecznie. Umówmy sie, ze jak Ty to i ja. Stoi?
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Wózek, cz. II

#5 Post autor: Patka » 15 lip 2014, 18:01

411 pisze:Umówmy sie, ze jak Ty to i ja. Stoi?
Stoi! ;)

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Wózek, cz. II

#6 Post autor: 411 » 15 lip 2014, 18:53

:)
Zapomnialam jeszcze pochwalic tytul - co czynie niniejszym.
Bardzo dobry, wyjátkowo dobry. No.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Wózek, cz. II

#7 Post autor: skaranie boskie » 15 lip 2014, 18:57

Patka pisze:musiał być dobry, bo po miesiącu się babci zmarło
Jakbyś sobie przypomniała, to prześlij mi go, proszę.
Też bym chętnie uśpił kilka osób, ale tak, żeby uniknąć tych korowodów z policją i prokuratorem...
Patka pisze:Nasz ukochana bajka
Poprawisz sama, czy będę się musiał pofatygować? ;)

Ja do Was nie dołączę, bo zbyt opornie mi to idzie, ale będę kibicował.

Trochę się gmatwa ten tekst, ale jest w tym konsekwentny, więc uznaję to za styl opowieści, rodzaj koszmarnego dowcipu (nie dziwię się teraz babci).
Przeczytałem z zainteresowaniem, chwilami z uśmiechem, nawet popartym głośnymi chachami.
Pozostaje czekać na to, co fioletowe małpy lubią najbardziej.
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Wózek, cz. II

#8 Post autor: Patka » 15 lip 2014, 19:07

Józefino - dzięki. Chyba też zacznę tytułować poszczególne części, każda będzie o czym innym, choć pewne wątki, motywy itp. będą się powtarzać. Zobaczę, w razie czego zeedytuje tematy.

Teraz małpi komentarz: ;)
skaranie boskie pisze:Jakbyś sobie przypomniała, to prześlij mi go, proszę.
Też bym chętnie uśpił kilka osób, ale tak, żeby uniknąć tych korowodów z policją i prokuratorem...
Postaram sobie przypomnieć. ;)
skaranie boskie pisze:Patka pisze:
Nasz ukochana bajka

Poprawisz sama, czy będę się musiał pofatygować? ;)
Poprawiłam sama. ;)
skaranie boskie pisze:Pozostaje czekać na to, co fioletowe małpy lubią najbardziej.
Rozumiem, że chodzi o ciąg dalszy? Właśnie się pisze. Tyle mam pomysłów w głowie, przynajmniej na 100 części. Mam nadzieję, że wystarczy chęci.

Dziękuję.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Wózek, cz. II

#9 Post autor: skaranie boskie » 15 lip 2014, 19:18

Będę trzymał kciuki.
A i bimberku sobie łyknę za powodzenie przedsięwzięcia. :)
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
anastazja
Posty: 6176
Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
Lokalizacja: Bieszczady
Płeć:

Re: Wózek, cz. II

#10 Post autor: anastazja » 18 lip 2014, 19:01

Dobra, drugą część połknęłam. Niestety Patko, ja z tych co lubią lukrować, bo jak inaczej, skoro fajnie jest! Ta babcia co przez kawał wyzionęła ducha :jez: mniam.
Pozdrawiam.
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”