Wózek, cz. V

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Wózek, cz. V

#1 Post autor: Patka » 22 lip 2014, 16:46

od początku
w poprzednim odcinku


Ponad dziewięćdziesiąt procent ludzi przeżywa pierwsze umieranie – fajnie. Ale czy w całości? Czułam, jak mi odpadają kawałki ciała, włosy, psują się paznokcie, tracę słuch, wzrok natomiast się wyostrza, tylko jednak po to, bym lepiej widziała zmiany na skórze. Stała się czerwona, z małymi, swędzącymi krostami, niczym po ukąszeniu komarów, piekła przy myciu i szczypała przy wycieraniu ręcznikiem. Na twarz wysypały się pryszcze i to w takiej ilości, że nie poznawałam siebie w lustrze. Marta zresztą też, myślała, że ma do czynienia z obcym, który włamał się do jej mieszkania i testuje produkty do cery tłustej. Albo wyjada całą zawartość lodówki. Znacznie bowiem poprawił mi się apetyt. Przytyłam siedem kilo. Równe siedem kilo więcej, szczęśliwa siódemka, znak, że jeszcze nie wszystko stracone. Ale po wyzdrowieniu i tak przeszłam na dietę, zapisałam się również do innego dermatologa, bo poprzedni przepisywał jakieś marne leki kosztujące mnie kupę kasy i wiele stresu. Nowy kazał zdrowo się odżywiać i pod żadnym pozorem nie dotykać paluchami wyprysków. Misja niemożliwa.
Marta przychodziła codziennie, sprawdzić, jak się czuję, oczywiście, gdy już poznała, że nie jestem żadnym intruzem, tylko jej współlokatorką i przyjaciółką. Ile ona dobrego dla mnie w tym czasie zrobiła! Wietrzyła pokój, chowała jedzenie, chroniąc mnie przed większym przybraniem na wadze, robiła masaże, a przede wszystkim przeganiała rodziców, którzy nie potrafili ścierpieć, że ich jedyną córeczką zajmuje się dziewucha bez matury. Sami mieli jedynie magistra, ledwo po jednym, choć ojciec próbował też szczęścia na drugim kierunku, konkretnie na filologii angielskiej. Mocno się zdziwił, gdy się dowiedział, że i na tej filologii trzeba sporo czytać. No ale i tak taka Marta nie mogła się z nim i matką równać. Maturę z matmy oblała, do poprawki nie podeszła, tylko się za pracę, za własne życie wzięła. Szybko znalazła mieszkanie i już nie zmieniała – współlokatorki przychodziły i odchodziły, aż w końcu zjawiłam się ja, Łucja Nie-Winnicka, ale przez Winnickich wychowana. Przez okno słyszałam, jak się drą na całego do Marty, by wypuściła mnie na wolność. Dosłownie. Marta odpowiadała – już niedosłownie – żeby się odjebali, bo potrzebuję spokoju. Ja bym tak powiedziała. Przez kilkanaście lat ukrywali przede mną, że byłam adoptowana, niech więc teraz nie oczekują kultury.
Leżenie do góry brzuchem zmuszało do rozmyślania o życiu. Pół biedy, że zastanawiałam się nad sensem istnienia ludzkości, świata, zła i białych kozaczków. Gorzej, że od czasu do czasu moje myśli zajmował jakiś nieokreślony kształt męski o imionach Paweł Zbyszek Karol. PZK, jak go w skrócie nazywałam, wydawał się wysokim i szczupłym brunetem o wybitnej znajomości języka polskiego. Mówił idealnie poprawną polszczyzną, inne języki również nie sprawiały mu trudności. Dbał o siebie, ale bez przesady, miał własną firmę, dobrze zarabiał, mógłby spokojnie utrzymać z trzy rodziny. W wolnych chwilach dużo podróżował. Raz podszedł do mnie i zapytał, czy nie chciałabym zostać jego żoną. Jasne, oczywiście, zgoda. Kiedy ślub? Hej, nie znikaj, gdzie idziesz? Aaaa, załatwić salę weselną? Wracaj szybko, OK.?
- Proszę. – Marta podała mi kubek kakao.
- Prosiłam o kakao?
- A nie?
- Nie pamiętam. – Złapałam się za głowę. PZK nie wracał, może nie lubił towarzystwa. Marta usiadła w nogach i patrzyła, jak piję. – Coś chciałaś?
- Nie. Twoi rodzice znów się dobijają.
- Jak ci nie wstyd zamykać chorą dziewczynę w czterech ścianach! – Usłyszałyśmy przez okno. Krzyczała matka, ojciec od czasu do czasu dodawał jakieś „no” albo „właśnie, właśnie”. – Oddaj nam córkę.
- Państwa córce nic nie jest – odkrzyknęła Marta.
- Słyszysz, Zbyszek, kłamie w żywe oczy.
- Łucja czuje się coraz lepiej, niedługo wyzdrowieje, proszę dać jej spokój.
- No właśnie nie czuję się zbyt dobrze – szepnęłam. Ucho matki potrafiło wychwycić najmniejszy dźwięk. – Mam myśli zamążbójcze.
- Słucham? – zawołała Marta.
- Co się tam dzieje? Łucja, słyszysz mnie? Żyjesz?
- Żyję, idźcie już. Nie powinnaś być w pracy? – spytałam.
- Mam wolne, ojciec też. Specjalnie wzięliśmy, by się tobą zająć. Powiedz swojej przyjaciółce, by nas wpuściła. Przynieśliśmy owoce i ciastka.
- Co to znaczy: myśli zamążbójcze? – dopytywała Marta. Wyraźnie zainteresowana, gniotła mi stopy dłońmi. – O, przepraszam.
- Myślę o facecie, który… O, wróciłeś, kochany!
PZK pojawił się w garniturze i z bukietem róż w rękach. Zapach kwiatów unosił się w powietrzu, drażniąc nozdrza zazdrosnych dziewczyn. Tere-fere, tere-fere, nie dostaniecie najcudowniejszego mężczyzny świata. Poszukajcie innych, po miastach, po wsiach, nad morze pojedźcie, odwiedźcie jakieś więzienie, ostatnio modni są przystojni kryminaliści. Zrobi taki karierę modela lub aktora i już macie zapewnione bogate życie do końca… właśnie, życia. A unikając powtórzenia – do śmierci.
Marta szarpnęła mnie za ramię. Zobaczywszy, że się budzę, odetchnęła z ulgą, PZK gdzieś natomiast uciekł. Jasne, najlepiej odejść bez słowa. Może jednak niespodziankę szykuje? I tak go nienawidzę. Wróci z naszyjnikiem z pereł, złotą bransoletką albo prześliczną sukienką? Phi, drogimi prezentami mnie nie weźmie. Nie, nie, nie!
- Wynocha! – krzyknęłam, podrywając się z łóżka.
- Co ci jest?
- Córciu, czy ona cię zabiła? Zbyszek, dzwoń na policję.
- Wszystko jest w porządku, Łucja jest po prostu zmęczona – zawołała Marta, już bardzo znużona obecnością moich rodziców. – Mogę zamknąć okno? Na chwilę.
- OK., zamknij.
Kochana przyjaciółka zamknęła okno, po czym wróciła do przyglądania mi się z troską. Wiedziała, że zwariowałam i że w takim stanie szybko nie wyzdrowieję. Gdyby nie koczujący pod blokiem rodzice, wywiozłaby mnie na łono natury, gdzie prawdopodobnie po kilku spotkaniach z gryzącymi robalami wróciłabym do świata normalnych, ona zaś mogłaby nagrodzić się Orderem Najlepszej Współlokatorki. Nie ma takiego? Wymyśli się. Ale, ale, zrobiło się ciemno, chmury przesłoniły niebo – deszcz? Nie, pada śnieg, PZK niesie sporej wielkości drzewko, zaraz zaczniemy ubierać choinkę. Super! Dzisiaj w Betlejem, dzisiaj w Betlejem… Dlaczego, młoda kobieto, uderzyłaś mnie w ramię? Samotna wędrowczyni? Kochanie, połóż na stół jeszcze jeden talerz.
- Łucja, słyszysz mnie? Łucja! Boże, dzwonię do lekarza.
- Racja, lekarz przyda się na Wigilię.
- Zwariowała!
- Przynajmniej nie opowiadam bajek, że Mikołaj nie istnieje. A jak z twoją psychiką, kochanie? Siadaj do… - Błysk i grzmot. – Do kogo dzwonisz?
- Do Alojzego, powinien cię przebadać.
- Nie dzwoń. Mówiłam, mam myśli zamążbójcze. Myślę o facecie, którego znam jedynie z imienia. Ba, z imion. Alojzy chce nas sobie przedstawić.
- Dopiero teraz mi o tym mówisz? – Marta prawie podskoczyła z radości. – Zgódź się, co ci szkodzi? Szybciej wyzdrowiejesz.
- Niby dlaczego? Bo jakiś palant będzie wypytywał mnie o zainteresowania i pracę? Ani na pierwszy, ani na drugi temat nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Już wolę rodziców.
- Błagam, nie wydurniaj się. Facet jest…
…zjawiskiem, podporą, objawieniem. Szczęściem, zachwyceniem, uśmiechem. Kupi pizzę, zamówi chińszczyznę i nie będzie miał pretensji, że ukochana przytyła. Obroni przed złem, podaruje kawałek nieba. Nawet kawał. Wytnie, wydrze, usunie zbędne chmury, domaluje słońce. I inne ogólności. Marta mówiła z natchnieniem godnym poety, szybko, bez zawahania, zająknięcia, to chodząc po pokoju, to siedząc, to leżąc. Ja wciąż leżałam i czekałam, aż skończy.


cdn

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Wózek, cz. V

#2 Post autor: 411 » 22 lip 2014, 19:45

Paciu,
wiedz, ze poczytalam i jeszcze wróce - moze dzisiaj, a moze dopiero jutro.
:)
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Wózek, cz. V

#3 Post autor: Patka » 22 lip 2014, 19:52

Wiem, wiem. A ja chyba sobie zrobię dłuższą przerwę od tekstu, bo jak coś długo piszę, to mi się zaczyna nudzić i brakuje mi pomysłów. Choć nic nie obiecuję, może jutro mnie natchnie. ;)

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Wózek, cz. V

#4 Post autor: 411 » 22 lip 2014, 19:55

Pisz! Tylko niekoniecznie wstawiaj od razu - daj ludziom zatesknic.
Nie mówie, ze z mojá czestotliwosciá (ja przeginam w drugá strone, ale sie tez rozgrzeszam), ale powiedzmy raz na tydzien?
:beer:
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Wózek, cz. V

#5 Post autor: Patka » 22 lip 2014, 19:59

No racja, za często wstawiam.

Ostatnio, po obejrzeniu pewnego filmu, naszło mnie na osobny tekst i chyba nim się teraz zajmę, choć nie będzie to nic oryginalnego - ot, inne spojrzenie na pewną znaną historię.

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Wózek, cz. V

#6 Post autor: 411 » 22 lip 2014, 20:09

Offtopujemy, ale chyba bedzie nam wybaczone.;)
Siadaj i pisz!
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Wózek, cz. V

#7 Post autor: Patka » 22 lip 2014, 20:11

Nie my pierwsze i nie ostatnie. ;)

Sia la la la! :tan:

Aż dam różyczkę: :kwiat:

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Wózek, cz. V

#8 Post autor: skaranie boskie » 22 lip 2014, 20:41

Zastanawiam się na co choruje ta biedna Łucja.
Że ma myśli zamążbójcze, to wiemy, że ma tychże myśli gonitwę, też.
Do tego wypryski ma i gada trochę, jak w gorączce.
Ani chyba ciąża! Urojona.
Na to się jednak nie umiera. Przynajmniej nie od razu.

Fajnie kombinujesz, Patko. Czekam na mój ulubiony...
No i zdrowie Łucji! :beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Wózek, cz. V

#9 Post autor: Patka » 22 lip 2014, 20:44

Choroba raczej nie będzie nazwana, po prostu przeżywa pierwsze umieranie. Taki mój wymysł. ;)

Dziękować. :)

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Wózek, cz. V

#10 Post autor: 411 » 23 lip 2014, 14:26

Paciu... Jestes mi winna dwa opakowania chusteczek jednorazowych. Posmarkalam sie az milo. :cha:



Niedoróbki/przeoczenia:
Patka pisze:Na twarz wysypały się pryszczę i to w takiej ilości, że nie poznawałam siebie w lustrze.
Patka pisze:Nowy kazał zdrowo się odżywiać i pod żadnym pozorem nie dotykach paluchami wyprysków.
Patka pisze:Sami mieli jedynie magistra, ledwo po jednym, choć ojciec próbować też szczęścia na drugim kierunku, konkretnie na filologii angielskiej.
Patka pisze:Wiedziała, że zwariowałam i że w takim stanie szybko nie wyzdrowieje.
Wiecej nie znalazlam. Dodam tylko, ze wyjátkowo obrodzily Ci w tym odcinku przecinki. ;)



A to jest cudne:
Patka pisze:Leżenie do góry brzuchem zmuszało do rozmyślania o życiu. Pół biedy, że zastanawiałam się nad sensem istnienia ludzkości, świata, zła i białych kozaczków.
Patka pisze:– Mam myśli zamążbójcze.
Patka pisze:- Niby dlaczego? Bo jakiś palant będzie wypytywał mnie o zainteresowania i pracę? Ani na pierwszy, ani na drugi temat nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Już wolę rodziców.


A to najprawdziwsze na swiecie. Nawet nie wiedzialam, ze Marta zna mojego meza. I to tak dobrze.
Czy jest cos o czym nie wiem, kochanie?
Patka pisze:…zjawiskiem, podporą, objawieniem. Szczęściem, zachwyceniem, uśmiechem. Kupi pizzę, zamówi chińszczyznę i nie będzie miał pretensji, że ukochana przytyła. Obroni przed złem, podaruje kawałek nieba. Nawet kawał. Wytnie, wydrze, usunie zbędne chmury, domaluje słońce.

Podsumowujác: doskonala robota. Zycze sobie jeszcze!
:beer:
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”