ŁOWCY CHMUR cz. I - Sara Jakubowa

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
tea
Posty: 413
Rejestracja: 06 lis 2011, 22:15

ŁOWCY CHMUR cz. I - Sara Jakubowa

#1 Post autor: tea » 16 gru 2014, 14:55

Sara Jakubowa

Kiedy Tobiasz ukończył dziewięć lat zbuntował się przeciw spacerom w towarzystwie Teresy i młodszego brata. Wypady na okoliczne wzgórza czy nad pobliską rzekę nie straciły niczego ze swej atrakcyjności i gdyby nie koledzy, którzy większość czasu spędzali na zdewastowanym placu zabaw na osiedlu Tobiaszowi nawet nie postałby w głowie żaden bunt. Jednak w szkole mówiono o tym, co dzieje się na osiedlu, komentowano lokalne konflikty, na placu zabaw rodziły się sympatie i antypatie, a niekiedy nawet ktoś przebąkiwał coś na temat dziewczyn. Być może właśnie to zaważyło na decyzji Tobiasza, kiedy pewnego ranka spojrzał w niebo i przyszło mu do głowy, że jest tak niebieskie jak oczy Agnieszki i oświadczył, że wybiera się na plac zabaw.
Teresa stała w kuchni, boso, w dżinsach zawiniętych nieco ponad kostkę i wrzucała do plecaka kanapki, jabłka i cukierki, te, które miały w środku musujący proszek. Młodszy brat biegał po mieszkaniu w poszukiwaniu swojej ukochanej maskotki, a Jonasz, jak zwykle był nieobecny.
Idę na plac zabaw, oświadczył Tobiasz i spojrzał Teresie prosto w twarz.
A my do lasu, odpowiedziała mrużąc oczy.
Tobiasz spojrzał na leżący na krześle koc i nagle poczuł się nieswojo. Prawdę powiedziawszy nie wiedział dlaczego, być może podświadomie spodziewał się, że natrafi na opór i nagle zdał sobie sprawę z tego, że kompletnie nie wie, co zrobić dalej.
Nie wiedział na przykład, co zrobić, kiedy na placu zabaw nie zastanie nikogo – czy wrócić do pustego domu i zająć się grą na komputerze, czy też zabawić się w tropiciela-sokole-oko i pobiec śladami Teresy, odnaleźć brata zajętego łapaniem pasikoników na obiad dla gekona i kraciasty koc rozłożony na trawie, na którym Teresa czytająca książkę ledwie uniosłaby głowę i powiedziała coś w rodzaju „ kanapki z nutellą są w żółtym pudełku ” albo „ został tylko sok jabłkowy ” i Tobiasz dołączyłby do brata, a potem pokłóciliby się o to, kto złapał największego konika polnego.
To ja idę, powiedział Tobiasz przezornie dając sobie czas na sprawdzenie, kto jest na placu zabaw.
Zbiegł po schodach tupiąc tak głośno, że na parterze otworzyły się drzwi. Wybiegając z klatki schodowej pokazał język sąsiadce i pomknął chodnikiem w stronę placu zabaw.
Z bijącym sercem minął ostatni blok i odetchnął z ulgą. Na drabinkach, z których całymi płatami odłaziła żółta farba siedzieli Łukasz i Jakub.
Zabiłem dziesięciu żółtków, powiedział Łukasz, który na co dzień kazał tytułować się Sierżantem Stinky`m.
Jakub nie powiedział nic tylko wypluł w trawę gumę.
Był bodaj jedynym kolegą Tobiasza, który nigdy nie bawił się w wojnę, nie oglądał Wojowniczych Żółwi Nina ani Generała Dajmosa, nosił swetry zrobione przez jego matkę, a na każdym z nich pojawiał się aktualny bohater filmów rysunkowych Disneya`a. Był więc sweter z lwem, z dinozaurem, z indiańską księżniczką, ale wszystkich najbardziej śmieszył plecak z ogromnym zegarem na klapie. Z tej racji – o czym Jakub rzecz jasna nie wiedział – przezywano go po cichu Pan Tik-Tak.
No to jestem, oświadczył Tobiasz i wspiąwszy się na drabinkę zajął miejsce obok Łukasza.
Z góry dostrzegł biegnącą za osiedlem drogę dojazdową zwaną „ ślepą”. Widziany z tej odległości brat był mały jak piłka, a kolorowa bluzka Teresy przypominała bukiet kwiatów.
Na tym samym placu zabaw w kilka lat później Tobiasz wypił pierwsze piwo i wypalił pierwszego papierosa. Tam też przekonał się, że usta niebieskookiej Agnieszki mają smak truskawek pomieszanych z miętą i nie przyszło mu do głowy, że był to smak najzwyklejszej gumy do żucia, wywarł on jednak na nim tak silne wrażenie, że długi czas po tym wydarzeniu zapach truskawek przyprawiał go o bicie serca.
Mając lat siedemnaście Tobiasz zapuścił włosy, co uczyniło go jeszcze bardziej podobnym do Teresy, zamienił sportowe buty na glany a zawartość półek w jego szafie stała się monochromatyczna.
Uśmiechał się na widok Piotra, który próbując go naśladować tonął w zbyt obszernych, „ metalowych ” koszulkach i wypychał watą noski zbyt dużych martensów.
Świat szedł do przodu w rytmie symfonicznego rocka i zmieniało się wszystko – prócz Jakuba. Jak dawniej nosił piętno dziwacznego wychowania, które eliminowało najmniejszy choćby ślad przemocy, uparcie bębnił w zabytkowe pianino ćwicząc Enterntainer`a. I to właśnie on jako pierwszy z całej trójki znalazł dziewczynę.
Tobiasz z Łukaszem szli w zaparte udając, że dziewczyny nie obchodzą ich ani trochę, ale każdy z nich szczerze zazdrościł Jakubowi.
Bo tez i było czego zazdrościć…
…Tobiasz wyjął z szafy aparat, takie małe elektroniczne gówienko, za które nie dostanie się w lombardzie więcej niż na czteropak, ale ostatecznie dobre i to, pomyślał wyjmując z aparatu kartę.
Automatycznie włożył ją w czytnik i spojrzał na ekran komputera.
Zdjęcia były bardzo stare i trwało dłuższą chwilę zanim – co coraz częściej przychodziło mu z trudem – rozpoznał twarze dawnych znajomych.
Zatrzymał się przy szczupłej blondynce, o delikatnych, prawie dziecinnych ramionach. Podobnie wiotka i delikatna była jej szyja.
Sara Jakubowa, pomyślał i zapalił papierosa.
Niewiele brakowało, a bylibyśmy razem, powiedział do Umierającej Kotki, która ciągle jeszcze trzymała się życia pazurami i zdarzało się jej być na tyle bezczelną – by korzystając ze swego szczególnego statusu – ściągnąć mu z kanapki plaster wędliny.
Wtedy do dzisiaj, kontynuował, mówiono by o niej Sara Tobiaszowi, i wszystko byłoby naprawdę piękne. Ale Sara, jak na złość, nie zwracała uwagi na nikogo, tylko na Jakuba, cholernego Pana Tik-Taka, który w chwilach, gdy przypominał sobie, że na świecie istnieje przemoc zamieniał się w Pana Bombę Atomową i eksplodował. Zapalnikiem mogło być prawie wszystko. Nieznajomy chłopak, który obejrzał się za Sarą na ulicy, spojrzenie Sary, który na nazbyt długo zatrzymało się na twarzy jakiegoś przechodnia. Wtedy Jakub wybuchał stekiem przekleństw i jego dłonie – płaskie jak liście lub zaciśnięte w małe, niespodziewanie twarde pięści ze zdumieniem odkrywały jak miękkie są policzki Sary. Jakub czerpał z tych wybuchów szczególny rodzaj perwersyjnej satysfakcji biorąc odwet za te wszystkie lata, kiedy przyjaciele bawili się w „ strzelanego ”, gwiezdne wojny lub tarzali się po trawie odtwarzając ostatnie pojedynki wrestlerów. Twarz Sary w przedziwny sposób zamieniała się w twarz matki Jakuba
Nikt nie pamięta jak długo trwała miłość Sary do Jakuba, skończyła się po kolejnym wybuchu i Sara znikła z pola widzenia na długo.
Pewnego letniego dnia Tobiasz spotkał ją na Plantach. Szła za rękę z jakimś dość przeciętnie wyglądającym typem, przez cienką spódnicę przeświecały jej szczupłe uda i Tobiasz poczuł ukłucie zazdrości. Powinien był odszukać ją zaraz po tym, kiedy porzuciła Jakuba, zaoferować na początek przyjaźń i powoli, dzień po dniu zdobywać jej serce.
Znowu spóźniłem się, pomyślał ze złością i zdał sobie sprawę z tego, że byłą to tylko i wyłącznie jego wina, zajęty budowaniem obrazu młodego, zbuntowanego dekadenta przegapił spojrzenie kolejnych niebieskich oczu.
W parę dni po tym niespodziewanym spotkaniu, które wytrąciło Tobiasza z równowagi, Sara odezwała się na skejpie. Rozmawiali dość długo starannie omijając temat Jakuba i szarego młodzieńca z Plant, Tobiasz palił papierosa za papierosem i w rezultacie umówili się na następne wirtualne spotkanie, za tydzień, o tej samej porze.
Było tych spotkań – jak pamiętał – kilka. Na ostatnie czekał godzinę, po czym nie wytrzymał i sięgnął po telefon. Numer Sary nie odpowiadał, najpierw zgłosiła się wesoła melodia, a potem poczta głosowa.
Po kolejnej godzinie odezwał się telefon Tobiasza, ale była to tylko siostra Sary.
Tobiasz przez chwilę doznał wrażenia, że śni najgorszy ze snów, a najdziwniejsze było to, że nie było w nim żadnej logiki. Bo i nikt na świecie, nie tylko Tobiasz, nie byłby w stanie pojąć, jak ktoś może stwierdzić, że jest tak szczęśliwy, że nie chce już dłużej żyć.
Sara powiesiła się w garażu zostawiając krótki i początkowo niezrozumiały list, z którego – po dłuższym zastanowieniu wynikało, że nigdy w życiu nie chce już być nieszczęśliwa.
Na pogrzebie Sary zjawili się wszyscy: zabrakło jedynie przeciętniaka, który ponoć załamał się i po nieudanej próbie samobójczej trafił do psychiatryka.
Na pogrzeb Tobiasz założył długi, czarny, skórzany płaszcz Teresy, który kojarzył się wszystkim z bohaterami Matrixa, zakupił krwiście czerwoną różę, a kiedy było po wszystkim razem z Łukaszem i Jakubem wspięli się na K-2, gdzie opróżniwszy kilka butelek piwa powiesili je na Drzewie Piwnym.
…Tobiasz schował kartę do szuflady i przypadkowo spojrzał na leżący na biurku kieszonkowy kalendarz.
21 maja. Data, która rzuciła mu się w oczy była datą śmierci Sary i nagle przyszła mu do głowy zuchwała myśl.
Zanim jednak sięgnął po telefon zapalił i wyszedł na taras odsuwając na bok stertę ubrań, które po prostu rzucał na podłogę obiecując sobie od tygodni, że w końcu zrobi z tym porządek.
Usiadł na rozpadającym się wiklinowym fotelu, a drzemiąca w plamie słońca Umierająca Kotka spojrzała na niego podejrzliwie.
Teresa gładko połknęła haczyk.
Oczywiście, że powinieneś pojechać, powiedziała, a Tobiasz na moment poczuł wyrzuty sumienia.
Teresa znała Sarę Jakubową i jej śmierć zrobiła na niej wrażenie nie mniejsze niż na Tobiaszu, tym bardziej, że była w posiadaniu krótkiego filmu z ogniska jakie urządził Tobiasz, i na filmie było wszyscy - Łukasz, Tobiasz, Jakub i Sara - jeszcze Jakubowa..
Przeszedłszy przez najtrudniejszy fragment rozmowy – nie mam pieniędzy na bilet – Tobiasz pozwolił swojej wyobraźni odlecieć i Teresa przekonana wizją kwiatów, zniczy i atmosfery ogólnej refleksji umówiła się z Tobiaszem na przystanku.
Tobiasz przeciągnął palcami po niemytych od tygodnia włosach, ustąpił miejsca na fotelu Umierającej Kotce i wyczyściwszy zęby mocno miętową pastą ruszył na przystanek. Butelki, które przeznaczył na kaucję ukrył w krzakach koło monopolowego i usiadł na ławce.
Teresa jak zwykle wyglądała jak młoda dziewczyna. Tobiasz poczuwszy jak napełnia go duma na moment zapomniał o dręczącym problemie czteropaku.
Jednak po chwili jego twarz przybrała grymas strapienia tak realistyczny, że Teresa omal nie zaczęła go pocieszać.
Tobiasz rzucił kilka słów na temat budujących refleksji obserwując, jak Teresa otwiera portfel i wyjmuje trzydzieści złotych. Jego uwadze nie uszło, że w kieszonce portfela pozostał jeden banknot dziesięciozłotowy i już chciał dodać, że trzydzieści to za mało, gdy zdał sobie sprawę, ze w portfelu nie ma nic więcej niż samotna dycha.
Pospacerowali chwilę po łące za pętlą autobusową omijając temat picia, ale Tobiasz dostrzegł, że Teresa badawczo wciąga powietrze, które wydychał razem z dymem papierosa to pozwoliło mu natychmiast unieść się ambicją. Po nieudanej próbie polemiki Teresa dała za wygraną.
Pamiętaj, że nie powinieneś pić, powiedziała żałośnie, aż Tobiaszowi naprawdę zrobiło się jej żal.
Zupełnie szczerze pocałował ją w policzek i zaczekał na autobus.
Uważaj na siebie, powiedział, gdy wsiadała do środka i zanim zdążył dodać, że bardzo ją kocha autobus ruszył.
Tobiasz wyciągnął z krzaków reklamówkę z butelkami i wszedł do monopolowego.
Wracając do domu słuchał, jak butelki radośnie pobrzękują przy każdym jego kroku.
W ten sposób, cudem ocalony aparat nie uległ cudownej przemianie w upragniony czteropak..
A może to było w czerwcu, mruknął do Umierającej Kotki, ale ta nawet nie otworzyła oczu śniąc o wszystkich swoich dzieciach, które rodziła trzy razy do roku po siedem sztuk za każdym razem.

Kraków, 2.03.2013

cdn.

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

Re: ŁOWCY CHMUR

#2 Post autor: zdzichu » 19 gru 2014, 23:15

Ojej, ale tu bałagan, pani Tea.
Mnie to kazali wklejać elegancko, odcinek po odcinku, ale pani to pewnie ma dojścia do władz... Opowiadanie wciąga, ale nie dałem rady dobrnąć. Trochę dziś zbytnio nawisienkowany jestem, ale wrócę na pewno.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: ŁOWCY CHMUR

#3 Post autor: skaranie boskie » 20 gru 2014, 13:02

Rzeczywiście, Tea. Zdzichu ma rację.
Powinnaś to wklejać w osobnych odcinkach.
Zajrzyj do dowolnego tekstu i zobacz, jak to wygląda.
Poza tym powinnaś przeczytać to.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: ŁOWCY CHMUR

#4 Post autor: skaranie boskie » 20 gru 2014, 21:38

Teraz odnośnie samego tekstu.
Przeczytałem "Sarę Jakubową".
Resztę przeczytam, jak uporządkujesz.
Zapowiada się bardzo ciekawie. Treść jest realistyczna, tempo dobre, mogę jedynie ponarzekać na drobne błędy - literówki i interpunkcję. To jednak jest do naprawienia.
Będę czekał na dalszy ciąg, bo widzę, że jest na co.
:rosa: :rosa: :rosa:

PS. Gdybyś miała problem z podzieleniem na odcinki, pomogę. Wystarczy, że o tym napiszesz.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Dorota Karin
Posty: 487
Rejestracja: 11 wrz 2013, 18:00
Lokalizacja: Łódź

Re: ŁOWCY CHMUR cz. I - Sara Jakubowa

#5 Post autor: Dorota Karin » 19 sty 2015, 10:36

Ściska mi się serce, czytam z zapartym tchem.Przedstawiony tekst stanowi jak najbardziej spójność i może w całości stanowić pierwszy odcinek powieści - noweli, czy opowiadania. :rosa: :rosa:

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”