Czar Komnaty. Epizod V. Awangarda krwi błękitnej

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
misza
Posty: 1263
Rejestracja: 31 paź 2011, 9:58
Lokalizacja: Wielkie Księstwo Poznańskie
Kontakt:

Czar Komnaty. Epizod V. Awangarda krwi błękitnej

#1 Post autor: misza » 29 maja 2015, 16:27

Porzedni odcinek: Epizod IV. Kawalkada zgorszenia
od początku: Prolog

Epizod V. Awangarda krwi błękitnej

Wieczór dystyngowany! Rozpusta i wyuzdanie pod maską bon ton'u! Zagadkowe wydarzenia! Przekleństwo Przeniewierskich!


Hrabina tymczasem pilnie nasłuchiwała głosów z zewnątrz, lecz poza charakterystycznym tokowaniem głuszców, odgłosami godowymi łosi i leszczy oraz porykiwaniem gajowego Saloda, który po pijanemu wszedł w jałowiec, nic nie było słychać. Póki co, nie brzmiał charakterystyczny stukot kół powozów zajeżdżających na pałacowy podjazd. Na ile potrafiła, Hrabina Pulcheria, stała nieruchomo przy oknie, bawiąc się perłami i małżowinami naszytymi na swą wspaniałą suknię.
Wreszcie, jakiś ruch się zaczął u wylotu drogi wiodącej wśród starodawnych drzew do siedziby Przeniewierskich.
Jakby umówione na tę szczególną chwilę, zaczęły się pojawiać lśniące czernią lakieru eleganckie powozy, karawany, automobile a nawet, lokomobile.
Z gestem wielkopańskim, elita narodowa kierowała się, krwią szlachetną dyktowanym instynktem, ku miejscu historycznemu i sławnemu, jakby duchy wielkich władców, którzy przecie mogli tu bywać, wskazywały drogę. Hrabina odruchowo napiła się "żołądkowej gorzkiej", a Hrabia oczekujący piętro wyżej, zwymiotował na barwne ilustracje otwartych "Ptaków Ameryki" John'a James'a Audubon'a. Rozbawił go ten fakt poprzez intelektualne skojarzenie, niedostępne zwykłym śmiertelnikom i zanosząc się, między innymi, ze śmiechu, podszedł do zwierciadła.
- Nooo! - rzekł sam do siebie przejrzawszy się w kryształowym zwierciadle - otom jest gotów iść na wyzwanie przeznaczeniu.
Strój był wyborny, staranny i dystyngowany. Hrabia prezentował się okazale, czako było aż nadto widoczne, spodnie dobrze opięte, a angażanty okrywały dyskretnie wąskie arystokratyczne dłonie. W szczególnych okolicznościach, a te takimi były, okazywał niezwykłą, niemalże pedantycznie perfekcyjną staranność w doborze stroju i odpowiednich do niego dodatków. W oczach Antoniusza Alojzego płonął ogień, podsycony jeszcze na progu szklaneczką spirytusu.
Naprzód! - wydał dziarską komendę, przekroczył próg i wyszedł z biblioteki.
W holu zastał oczekującą na niego Hrabinę Pulcherię w towarzystwie Nataszki. Walery stał u drzwi wraz z dwiema pokojówkami, a orkiestra symfoniczna sprowadzona specjalnie z Sankt Petersburga, stroiła instrumenty. Słychać było charakterystyczną kakofonię dźwięków, szczęk przeładowywanych kałasznikowów, uzupełnianych pośpiesznie magazynków i szelest kart partytur. Państwo wyszli
na ganek, a za nimi ustawiły się pokojówki niższej rangi, kilka bezdomnych kurtyzan i wierzycieli, paru rosłych parobków w stringach oraz dwóch czarnoskórych, nubijskich niewolników z wachlarzami z piór ptaków moa. Orkiestra zagrała tusz - piątą symfonię Mahlera, kiedy pierwsze pojazdy zatrzymywały się na onyksowych płytach podjazdu i zaczęli nadciągać zaproszeni goście.
- Pan Senator Miron Kiłowienko bez małżonki - anonsował Walery za pomocą mosiężnej tuby. - Zdecydowanie woli chłopców... Silne skłonności
do hipochondrii i hipokryzji...Maść biała...Czterokrotnie wygrywał wybory w tym Wielką Pardubicką trzykrotnie...Obecnie senator piątej kadencji Najjaśniejszej Rady Margrabiowskiej...
Witamy panie senatorze. - Hrabina podała smukłą dłoń mężowi stanu.
- To prawdziwy dla nas zaszczyt gościć tak znakomitą osobistość...
- Och, Pani Hrabina jak zwykle aż nadto łaskawa dla skromnego sługi Jego Wysokości. - Senator zgiął swój długi tułów, zbliżając szczoteczkę ryżych wąsów do urękawicznionej ręki Hrabiny. - Doprawdy, nadmiar łaskawości...
- Nie pierdol, tylko właź, bo inni czekają w kolejce - przywitał Kiłowienkę Hrabia . - Masz być dzisiaj grzeczny i nie dobierać się do stajennych, jak ostatnio. No!
Nubijczyk poprowadził gościa w głąb holu, a tymczasem Państwo witali już, przybyłe luksusową lokomobilą panny, Klempę i Łoszę Przyjeździeckie. Hrabia na ich widok splunął, a Hrabina lekko się odsunęła.
- Bez komentarzy, Walery - uprzedził sługę Hrabia - wszyscy je dobrze znają! Nadawaj następnych!
Panny Przyjeździeckie były oczarowane serdecznym przyjęciem i szeleszcząc swymi zawieszonymi na krynolinach sukniami, pożeglowały dalej w asyście pokojowej, z czego były serdecznie rade.
I tak, raz za razem sznur gości przed wejściem rzedniał, a wnętrza pałacowych sal zaczęły wypełniać się śmiechem, inwektywami i gwarem ożywionych rozmów. Pewną niespodziankę sprawił generał Wykręt - Wkrętnicki, który na przyjęcie przybył w towarzystwie swego osobistego spowiednika, ubranego w regulaminową sutannę. Generał był w swoim ulubionym zielonym mundurze z licznymi dziurami po kulach karabinowych i szrapnelach. Generalskie ordery w skrzynce relikwiarzowej, pamiątce z wyprawy krzyżowej na Adrianopol, niósł spowiednik.
- Ładna koloratka - zainteresował się Hrabia - gdzie pan taką nabył?
- W Twoje ręce Ojcze, los swój powierzam - szepnął spowiednik generała, złożywszy modlitewnie dłonie - twój sługa...
- Nie znam tej firmy - przerwał gospodarz i zwrócił się do siwego wojaka – Aaa! Pan generał... A ten tutaj...Nowy adiutant jakiś?
- Ha! - jowialnie huknął generał z wyraźnym chabarowskim akcentem - Ot, nasłali swołocz z kurii! Na dywizyjnego duszpasterza, znaczy sia!
Wojsku w głowach moncić miłością bożą zamierzał, ot co! A ja go awansował
i swoim przybocznym spowiednikiem uczynił, Ha! Pod ręku zawsze mam ja go, bo
i grzechy moji musi znać ze szczegółami jak regulamin! Mało pali! Czasami zagada... A piji jak smok!
- O! - Hrabia spojrzał na spowiednika z większą sympatią - zawsze coś, chociaż nieco monotematyczny...
- Jak siem rozkrenci to zobaczysz Hrabia, jaki to ananas! - Generał pociągnął za sobą spowiednika i zniknął w głębi pałacowego holu.
- Prawdziwy oficer i dżentelmen - skwitował Hrabia, ukradkiem pociągając jakiś płyn przez rurkę przemyślnie poprowadzonej rękawem do niemałego, płaskiego zbiorniczka ukrytego w wewnętrznej kieszeni kamizelki.

Tak oto, witano dostojnych gości z należną każdemu czcią i zgodnie z wyszukanymi zasadami savoir vivre'u, wpojonymi uczestnikom przyjęcia już od dzieciństwa, a nawet wcześniej, i rozwijanymi niebywale poprzez etyczne samodoskonalenie elity społecznej.
Goście wkraczali w zacne mury z godnością, za wyjątkiem wiceministra Wolty, którego z godnością wniesiono, od razu umieszczając w skrytce na szmaty i szczotki pod schodami wiodącymi do kuchni.
Hrabina jednak była coraz bardziej nerwowa, gdyż Ten, którego tak gorączkowo wyglądała, ciągle nie nadjeżdżał.
Wreszcie, na drodze pojawili się dwaj starozakonni, piesi sygnaliści, przyodziani w barwy herbu Płaziniec. Wpadli kłusem na drogę wiodącą do pałacu wygrywając hejnał powitalny. Za nimi pojawiła się poczwórna, złocista lektyka z kataryniarzem na dachu, wygrywającym Mszę h – mol, Jana Sebastiana Bacha na swym mechanicznym instrumencie.
Baron Perwersy Mierzwicz herbu Płaziniec, nie mógł zajechać w gościnę z większym przepychem i wytwornością.
Jego lektyka wzbudziła westchnienia zachwytu i zazdrości zgromadzonego przed pałacem, tłumu.
Baron lekko wyskoczył z jej wnętrza, nagrodził kostkami cukru chińskich tragarzy i zwrócił się swym orlim profilem ku witającym go pod marmurowym tympanonem wejścia, gospodarzom.
Hrabina pobladła, a Hrabia zwymiotował na ratlerka marszałkowej Klaustrofobii Kluczborskiej, na co korpulentna dama nie zwróciła uwagi, również zafascynowana bajecznym widokiem barona.
Wspaniały był.
Odziany w atłasowe pantalony w błyskawice srebrno - szare, z fontaziem platynowym na prawej łydce, a jego łososiowy kaftan z mintajami pokryty arabeskami, okrywał śnieżnobiałą nocną koszulę zawiązaną u lewego boku
w gordyjski węzeł. Wąskie, sportowe biodra barona spięte były szerokim strażackim pasem skórzanym, ozdobionym okazałym, malinowym kutasem z frędzlami. Szpada florencka połyskiwała nieskazitelnie złocistymi refleksami.
- Ja cie pierdolę - pomyślał Hrabia - szykuje się na grubsze polowanko na moją starą...Bon chance, panie baronie...
Hrabina nadal uśmiechała się blado, Hrabia zbierał ciągle myśli, więc pierwszy ozwał się baron Perwersy.
Silnie grasejował, co było jeszcze jednym dobitnym dowodem jego niezmiernie arystokratycznego pochodzenia i krwi błękitnej w najlepszym gatunku.
- Phoszę wybaczyć łaskawi gospodarze, jeśli cień gnomonu przekroczył już wyznaczoną ghanicę, naznaczoną rhączką w pozłocie dnia hozjaśnioną, na kahcie zaphoszenia.
Tu skłonił się dwornie ku Hrabinie.
- Cny gospodarzu - baron zwrócił się do Hrabiego, który akurat wycierał usta rękawem - niech mi będzie wolno wyhazić swą hozkosz z takiego zaszczytu, jakim jest przebywanie w pośhód przedstawicieli Pahnasu, gdzie zwykły pahias nie sięga nawet wzhokiem. Oto stan hycehski w całej khasie. Dumny i potężny. Niezłomny i szlachetny. Wypełniony ideami i piękny sam w sobie.
Hrabia celowo głośno puścił bąka, chcąc przerwać tyradę, ale baron zdawał się być niewzruszonym w postanowieniu wygłoszenia całej mowy, której uciążliwie i mozolnie uczył się na pamięć od trzech dni, robiąc sobie tylko krótkie przerwy na oglądanie serii fotografii nagiej Hrabiny, będące pamiątką ostatniej schadzki, oraz depilację piersi i dolnych partii swego nieskazitelnie męskiego tułowia.

cdn: Czar Komnaty. Epizod VI. Leguminy rozwiązłości
Ostatnio zmieniony 03 cze 2015, 18:27 przez misza, łącznie zmieniany 3 razy.
Dwóch dobrych ludzi nigdy nie będzie wrogami,
dwóch głupich ludzi nigdy nie będzie przyjaciółmi
/ przysłowie kirgiskie /

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Czar Komnaty. Epizod V. Awangarda krwi błękitnej

#2 Post autor: eka » 29 maja 2015, 19:00

Awangarda krwi błękitnej - jak to brzmi! :cha:
Miszka, mój chichot na pewno usłyszeli sąsiedzi :tan: :tan: :tan: Niesamowity jesteś, porcja humoru na parę dni co najmniej. Fragment epizodu czytałam znajomemu do telefonu, zwijaliśmy się razem ze śmiechu.
:bravo: Za barwność awangardy (co za opisy!), dialogi, scenki do kwadratu pastiszu.
Wyłączona jest aktualnie opcja selektywnego cytowania, więc tych najsmakowitszych teraz nie wskażę, ale co się odwlecze... :)
Hrabia dystyngowanie haftujący na atlas, kapelan senatora, ubiór i przemowa Barona, stringi... oj w zasadzie nie wiem, co można by pominąć, jako słabsze w narracji :myśli:

Całość - the best!!!
------
Dziękuję.
:vino:

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Czar Komnaty. Epizod V. Awangarda krwi błękitnej

#3 Post autor: Gorgiasz » 29 maja 2015, 20:17

Napisane nieźle, ale ponieważ nie jestem amatorem tego typu narracji, więc trudno mi coś więcej komentować.
Trochę potknięć zauważyłem:
Hrabina tymczasem pilnie nasłuchiwała odgłosów z zewnątrz, lecz poza charakterystycznym tokowaniem głuszców, odgłosami godowymi łosi i leszczy oraz porykiwaniem gajowego Saloda, który po pijanemu wszedł w jałowiec, nic nie było słychać.
„odgłosów – odgłosami”: powtórzenie
bawiąc się perłami i małżowinami naszytymi na swą wspaniałą suknię.
Małżowiny to jednak bardziej kojarzą się z uszami. Proponowałbym muszle.
John'a James'a Audubon'a. Rozbawił go ten fakt poprzez
Johna i Jamesa przyjęło się pisać bez apostrofów; Audobona potraktowałbym tak samo.
Rozbawił go ten fakt poprzez intelektualne skojarzenie, niedostępne zwykłym śmiertelnikom i zanosząc się, między innymi, ze śmiechu, podszedł do zwierciadła.
„między innymi” trochę nie pasuje. Czymś jeszcze się zanosił?
I raczej zanosić się „od śmiechu”. Albo „zanosząc się śmiechem”.
kryształowym zwierciadle. - otom jest gotów iść
Jeśli po „zwierciadle” jest kropka, to „otom” dużą literą. Aczkolwiek lepiej małą i bez kropki.
a agażanty okrywały dyskretnie wąskie arystokratyczne dłonie.
A nie „angażanty” przypadkiem?
Strój był wyborny, staranny i dystyngowany. Hrabia prezentował się okazale, czako było aż nadto widoczne, spodnie dobrze opięte, a agażanty okrywały dyskretnie wąskie arystokratyczne dłonie. W szczególnych okolicznościach, a te takimi były, Hrabia okazywał niezwykłą, niemalże pedantycznie perfekcyjną staranność w doborze stroju i odpowiednich do niego dodatków. W oczach Hrabiego Antoniusza Alojzego płonął ogień, podsycony jeszcze na progu szklaneczką spirytusu.
Hrabia – Hrabia – Hrabia
Orkiestra zagrała tusz - piątą symfonię Mahlera,
Piąta Mahlera trwa dobrze ponad godzinę, więc długi był ten tusz. No, ale może tylko kawałek.
Witamy panie senatorze - Hrabina podała smukłą dłoń mężowi stanu.
Brak kreseczki na początku. I kropki po „senatorze”.
Och, Pani Hrabina jak zwykle aż nadto łaskawa dla skromnego sługi Jego Wysokości - senator zgiął swój długi tułów zbliżając
Teoretycznie po Wysokości powinna być kropka i wtedy senator dużą literą.
do urękawicznionej ręki Hrabiny - doprawdy, nadmiar łaskawości...
I konsekwentnie, analogicznie jak wyżej.
Och, Pani Hrabina jak zwykle aż nadto łaskawa dla skromnego sługi Jego Wysokości
Kreseczki na początku zabrakło.
- - Masz być dzisiaj grzeczny i nie dobierać się do stajennych, jak ostatnio.
A tu o jedną za dużo.
senator zgiął swój długi tułów zbliżając szczoteczkę ryżych wąsów
Przecinek przed „zbliżając”.
przybyłe luksusową lokomobilą, Panny, Klempę i Łoszę Przyjeździeckie.
Przecinek po „panny” zbędny i chyba małą literą.
Hrabia na ich widok splunął a Hrabina lekko się odsunęła.
Przecinek przed „a”.
I tak, raz za razem sznur gości przed wejściem rzedniał, a wnętrza pałacowych sal zaczęły wypełniać się śmiechem,
„raz za razem” tutaj nie pasuje. Może: I tak, sznur gości przed wejściem stopniowo rzedniał, a...
który na przyjęcie przybył w towarzystwie swego osobistego spowiednika ubranego w regulaminową sutannę.
Przecinek po „spowiednika” by się przydał.
- Prawdziwy oficer i dżentelmen - skwitował Hrabia ukradkiem pociągając jakiś płyn przez rurkę przemyślnie poprowadzonej rękawem do niemałego,
Przecinek po „Hrabia”.
Tak oto, witano dostojnych gości z należną każdemu czcią i zgodnie z wyszukanymi zasadami savoir vivre'u wpojonymi uczestnikom przyjęcia już od dzieciństwa
Przecinek przed „wpojonymi”.
Tak oto, witano dostojnych gości z należną każdemu czcią i zgodnie z wyszukanymi zasadami savoir vivre'u wpojonymi uczestnikom przyjęcia już od dzieciństwa, a nawet wcześniej, i rozwijanymi niebywale poprzez etyczne samodoskonalenie elity społecznej.
Goście wkraczali w dostojne mury z godnością, za wyjątkiem wiceministra Wolty,
„dostojnych” - „dostojne”; powtórzenie.
wygrywającym Mszę h – mol Jana Sebastiana Bacha na swym mechanicznym instrumencie.
Po „Bacha” mógłby być przecinek.
złocista lektyka z kataryniarzem na dachu, wygrywającym Mszę h – mol Jana Sebastiana Bacha na swym mechanicznym instrumencie.
Ranisz moje serce melomana, próbując odgrywać to dzieło na katarynce, ale uwzględniając charakter tekstu, to trudno wnosić tu zastrzeżenia.
Silnie grasejował,
Nie znam tego słowa, może to jakoś neologizm.
robiąc sobie tylko krótkie przerwy na oglądanie serii fotografii nagiej Hrabiny, będące pamiątki z ostatniej schadzki,
„będącej pamiątki” - coś nie tak. Może „będącej pamiątką” (tylko wtedy lepiej bez „z”)?

misza
Posty: 1263
Rejestracja: 31 paź 2011, 9:58
Lokalizacja: Wielkie Księstwo Poznańskie
Kontakt:

Re: Czar Komnaty. Epizod V. Awangarda krwi błękitnej

#4 Post autor: misza » 30 maja 2015, 6:19

Aleś się napracował, zacny Gorgiaszu! :)
Jestem pełen podziwu dla Twojego trudu oraz wdzięczności za poświęcony temu tekścikowi czas.
Przypuszczam, że pisanie powyższego epizodu zajęło mi niewiele mniej.
Kiedy parę lat temu płodziłem "Czar Komnaty", traktowałem to jako rodzaj leczniczej eruktacji i ochoczo brykałem
po swojej oślej łączce.
Najważniejszymi drogowskazami mi były: mocno podniszczone egzemplarze romansidek "Biblioteki za 10 groszy"
z lat dwudziestych, słownik wyrazów obcych z 1921 roku,roczniki "Tygodnika Ilustrowanego" z przełomu XIX i XX stulecia
oraz "Kuchnia Polska" z 1896 roku.
Pokornie zastosowałem się do części Twoich uwag (a naliczyłem ich coś około dwudziestu pięciu),
tam gdzie chodziło o banalne literówki, powtórzenia czy przecinki albo kropki. Jednak z pewnej części
sugestii nie skorzystam, ponieważ naruszyłbym przyjęte założenia.
Zgrozą napawa Cię bezceremonialna obcesowość, z jaką potraktowałem Mahlera i Bacha? Jeżeli się przełamiesz
i zajrzysz do następnych części, ogarnie Cię prawdziwa rozpacz, kiedy ujrzysz jak ohydnie potraktowałem
"Stabat Mater" Szymanowskiego.
Z pozdrowieniami i wyrazami wdzięczności :) ;) :beer: :beer: :beer:
Dwóch dobrych ludzi nigdy nie będzie wrogami,
dwóch głupich ludzi nigdy nie będzie przyjaciółmi
/ przysłowie kirgiskie /

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Czar Komnaty. Epizod V. Awangarda krwi błękitnej

#5 Post autor: skaranie boskie » 07 cze 2015, 15:18

I tu byłem.
I chichotałem szczerze. :D
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

Re: Czar Komnaty. Epizod V. Awangarda krwi błękitnej

#6 Post autor: zdzichu » 07 cze 2015, 22:45

Rozbawiasz, panie Misza.
Takie opowieści są bardzo potrzebne. Pozwalają zachować dystans do świata. Wesoły dystans.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

misza
Posty: 1263
Rejestracja: 31 paź 2011, 9:58
Lokalizacja: Wielkie Księstwo Poznańskie
Kontakt:

Re: Czar Komnaty. Epizod V. Awangarda krwi błękitnej

#7 Post autor: misza » 11 cze 2015, 6:06

Chichocząca Fioletowa Małpa?
To musi być widok! :beer: :beer: :beer:

Zdzichu! Miło, że zajrzałeś,
ale jeszcze przyjemniej Miszy, że się podoba :beer: :beer: :beer:
Dwóch dobrych ludzi nigdy nie będzie wrogami,
dwóch głupich ludzi nigdy nie będzie przyjaciółmi
/ przysłowie kirgiskie /

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”