Właśnie otwierasz drzwi obdrapanego autobusu. Wiesz dobrze, że takie podróże bywają dużo ciekawsze, od tych kiedy pędzisz autostradą nowym mercedesem, wyprzedzając kolejnych frajerów. Mógłbyś właśnie to robić, ale dziś nigdzie się nie śpieszysz. Chcesz zobaczyć zbiorowisko miernot tłoczących się w ciasnym wnętrzu i przez chwilę poczuć się jak cała ta reszta.
Reszta, proszę, oto pańska reszta - ponagla kierowca, podając ci pokaźną garść drobniaków. Drugą ręką odkłada wręczony przez ciebie banknot do kubka po kawie, którą zapewne wypił pół roku temu. Mężczyzna jest po sześćdziesiątce. Na jego twarzy widać pozostałości ostatniego wylewu - lekko opadniętą dolną wargę, która nadaje mu nieco satyrycznego wyglądu, kogoś, kto właśnie gra swoją pantomimę lub po prostu strzelił lornetę w przydrożnym barze.
Jest już dawno po siedemnastej. Późną jesienią o tej porze, słońce
z wolna zapada się pod ziemię, przytulając się do tafli pobliskiej rzeki.
Wsiadasz pan do cholery, czy będziesz się tak pan gapił? - zza pleców odzywa się ochrypły głos staruszki. Właśnie wraca z mszy, gdzie prosiła boga o zdrowie dla swojego wnuczka. Trzy miesiące temu zginał pod kołami rozpędzonego samochodu, lecz babinka wciąż wierzy, że żyje. Co rano nawołuje go, by zszedł na przygotowane śniadanie. - pieprzony gówniarz nie wrócił na noc, ja mu pokaże jak przyjdzie, dostanie takie manto, że popamięta.
Szukasz miejsca by usiąść. Z chęcią stałbyś całą drogę, jednak osłabione mięśnie brzucha nie pozwolą ci na to. Niedawno przeszedłeś operację. Paskudna sprawa - dwóch gnojków, nóż i maskowany ból w tle miejskich neonów. Wreszcie siadasz - twardość fotela wbija się w ciało jak więzienna posadzka. Nie jesteś już hrabią Monte Christo. Wyrosłeś z niego kilka miesięcy temu, leżąc we krwi na zimnym chodniku. Na twoje szczęście bezdomny, który cię znalazł kiedyś był człowiekiem. Tego wieczoru nie przypominał go ani trochę - strzępy ubrania, rozdygotane ręce, zamglone oczy. Poprosił o kilka drobniaków. W zamian miał uratować ci życie...
Przepraszam czy to miejsce jest wolne? - Ciszę przerywa urocza Blond trzpiotka. Przez chwilę patrzysz w jej dekolt, opamiętujesz się dopiero wtedy, kiedy łapie cię za ramię i pyta czy wszystko w porządku. Najchętniej zrobiłaby ci loda na tyłach autobusu, jednak wszystkie miejsca są już zajęte. Za tydzień wybiera się z koleżankami do klubu. Jeszcze nie wie, że zajdzie w ciążę z przypadkowo poznanym chłopakiem. Klubowe toalety są pełne niechcianych dzieci i niezapamiętanych ojców.
- Ojcze nasz, któryś jest w niebie... Zdrowaś Mario łaskiś pełna... Pan z tobą... Ojcze nasz, któryś jest w niebie święć się imię twoje... Zdrowaś Mario... Błogosławionaś ty między niewiastami... Bądź wola twoja... Ojcze nasz któryś jest w niebie...
Głos dewocji zza pleców drażni twoje uszy. Niedawno czytałeś filozofię Kanta - po tym nic nie jest proste, tym bardziej wiara w Boga...
C.d.n.
Z podróży autobusowych - vol I
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- Gorgiasz
- Moderator
- Posty: 1608
- Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51
Re: Z podróży autobusowych - vol I
- Reszta, proszę, oto pańska reszta - ponagla kierowca, podając ci pokaźną garść drobniaków.Reszta, proszę, oto pańska reszta - ponagla kierowca, podając ci pokaźną garść drobniaków.
„ciebie” - niepotrzebne. Doskonale wiadomo, o kogo chodzi.Drugą ręką odkłada wręczony przez ciebie banknot do kubka po kawie,
Za dużo zaimków: „jego”, „mu” - pierwszy zdecydowanie do usunięcia, drugi również można.Na jego twarzy widać pozostałości ostatniego wylewu - lekko opadniętą dolną wargę, która nadaje mu nieco satyrycznego wyglądu, kogoś, kto właśnie gra swoją pantomimę lub po prostu strzelił lornetę w przydrożnym barze.
Lepiej: ...która nadaje mu nieco satyryczny wygląd.
- Wsiadasz pan do cholery, czy będziesz się tak pan gapił? - Zza pleców odzywa się ochrypły głos staruszki.Wsiadasz pan do cholery, czy będziesz się tak pan gapił? - zza pleców odzywa się ochrypły głos staruszki.
Tutaj „bóg” małą literą, a w ostatnim zdaniu – dużą. Należałoby konsekwentnie.Właśnie wraca z mszy, gdzie prosiła boga o zdrowie dla swojego wnuczka.
„zginął” – literówka.Trzy miesiące temu zginał pod kołami rozpędzonego samochodu,
- Pieprzony gówniarz nie wrócił na noc, ja mu pokażę jak przyjdzie, dostanie takie manto, że popamięta.- pieprzony gówniarz nie wrócił na noc, ja mu pokaże jak przyjdzie, dostanie takie manto, że popamięta.
- Przepraszam czy to miejsce jest wolne?Przepraszam czy to miejsce jest wolne?
Dlaczego Blond dużą literą?Ciszę przerywa urocza Blond trzpiotka.
Tekst pisany z użyciem drugiej osoby, zawsze zwraca uwagę. I moim zdaniem, jest to z założenia zabieg godny uznania. Ogólnie – nieźle; szkoda tylko, że zamieściłeś fragment tak krótki, niewiele można powiedzieć.
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Z podróży autobusowych - vol I
Droga w przeszłość, ciekawie narracyjnie rozegrana (2.os.), i gdyby nie fragment o ciąży trzpiotki, można utrzymać wrażenie teraźniejszości relacji do końca.
Podróż w głąb tekstu bardzo satysfakcjonująca. Mam nadzieję, wielką, że przeczytam ciąg dalszy.
Bardzo trudny sposób prowadzenia narracji, dodam.
Podróż w głąb tekstu bardzo satysfakcjonująca. Mam nadzieję, wielką, że przeczytam ciąg dalszy.
Bardzo trudny sposób prowadzenia narracji, dodam.