lczerwosz pisze:Ciekawe, że prawdziwa kłótnia zaczyna się dopiero po ustaniu dialogu. Dopiero wtedy myśli się o sprawach w taki sposób, jakimi one są, a których nie umiało się przekazać słowami.
Celne spostrzeżenie.
lczerwosz pisze:Nie mogąc zaradzić przeznaczeniu zwróciła się do młodej i pięknej pani doktor [,] i to od razu w tonie nie znoszącej sprzeciwu pretensji, jakby ta młoda kobieta była odpowiedzialna za całe to tragiczne zdarzenie lub atmosferę, która je wyzwoliła bądź doń doprowadziła.
Podkreślenie powtórzeń w zbyt bliskim sąsiedztwie.
Jak dla mnie pogrubienie niezbyt zręczne, może tak?
(...)
tonem nieznoszącym sprzeciwu
lczerwosz pisze:Interwencja żony w domenę odpowiedzialności młodej lekarki wyzwoliła ostre fukanie, bo młoda nie miała przecież zielonego pojęcia, jak przyśpieszyć prędkość karetki po zatłoczonej drodze, ani jak utrzymać ciepłotę jadącego w ambulansie ciała. Zrazu kazała męża przykryć jedynie pledem, najlepiej od razu z całą twarzą, bo głowa przecież najszybciej stygnie. Dla uspokojenia sumienia chciała nawet podać coś dożylnego, ale młodej trudno było wkłuć się w żyłę w pędzącym i rozchybotanym pojeździe.
Ingerowanie żony w domenę młodej pani doktor, wyzwoliło tejże ostre fukanie.
Mam usiąść za kierownicą, chce pani tego? - zapytała sarkastycznie.
Niezbyt doświadczona w bojach z rodzinami pacjentów, starała się pokazać swój profesjonalizm pozornymi działaniami. Kazała przykryć chorego pledem. Zawsze coś. Najchętniej zakryłaby mu również twarz. Głowa przecież stygnie najszybciej.
Myślała również o podaniu kroplówki, ale wycofała się z tego pomysłu. W pędzącym i rozchybotanym pojeździe wkłucie się w żyłę umierającego mężczyzny zdecydowanie przerastało jej możliwości.
-----------------------------------
Rekapitulacja z życia, pożycia, postaw... na granicy egzystencji. Ciekawy, dobry pomysł.