Smoczy język cz.9 - Zuza

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Smoczy język cz.9 - Zuza

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 24 mar 2016, 18:03

do początku
w poprzednim odcinku
Zuza chodziła do najdroższego liceum w mieście. W jej osiemnastoletnim życiu wszystko było najdroższe, honda, którą ojciec zawoził ją do szkoły, podmiejska willa w amerykańskim stylu, meble z drewna hebanowego, basset - ukochany pies, firmowe ciuchy, elektroniczne gadżety oraz inne drobiazgi kupowane w ekskluzywnych sklepach na całym świecie. Nic więc dziwnego, że Julia miała problem z wybraniem dla niej prezentu. Najpierw długo odkładała kieszonkowe, rezygnując z cotygodniowych przyjemności, czyli seansu w kinie i zakupu książki, potem zapamiętale wertowała katalogi w poszukiwaniu czegoś szczególnego, oryginalnego, co przypadłoby do gustu rozpieszczonej córeczce najbogatszego w okolicy biznesmena. Dla ludzi z miasteczka Zuza była niedostępną księżniczką ze złotego pałacu, dla Julii najbardziej pociągającą dziewczyną na czacie. To miało być ich pierwsze spotkanie w realu, pierwsza randka, pierwszy prezent...
Srebrnego smoka wypatrzyła u handlarza starzyzną. Stara, zaśniedziała zakładka do książki, rzucona między zardzewiałe rondle, łyżki i moździerze, wyglądała niepozornie, jednak po oczyszczeniu odzyskała dawny blask. Julia patrzyła z zachwytem na wężowate cielsko pokryte drobną łuską, wygiętą szyję zakończoną podłużnym łbem i pęk łańcuszków zwisających ze smoczego rogu. Już wkrótce zakładka, włożona między strony tomiku z ulubionymi wierszami, trafi w ręce ukochanej. Cudowny prezent! Julia swego czasu dużo czytała o smokach. Najbardziej fascynowały ją japońskie opowieści o smoczycach przybierających postać uroczych dziewcząt.
Była jak one, mityczne gady, zdolne w każdej chwili do metamorfozy. Wystarczyło tylko wcisnąć magiczny przycisk, by monitor rozbłysnął, stwarzając tysiące różnych możliwości. Mogła być każdym, a zarazem nikim, w oka mgnieniu rozpłynąć się jak piana w morzu iluzorycznych istnień. W świecie wirtualnym czarująca i elokwentna, w realu odrażająca niczym legendarny potwór. Beczułka na krótkich, kaczych nogach, o okrągłej, kostropatej twarzy, na której dominował szeroki, często czerwony nos, nie pasowała do wizerunku wykreowanego w czasie długich rozmów na czacie. Do pewnego momentu nie przeszkadzało jej to, potem zaczęło uwierać niczym za ciasny but. Zakochała się.
Słowa już nie wystarczały. Były niczym odurzający aromat kwiatów bez możliwości podziwiania kształtu barwnych płatków i delikatnych łodyg. Zuza jako pierwsza zaproponowała spotkanie. Odtąd rozmawiały tylko o tym, w uniesieniu snując najrozmaitsze scenariusze, od romantycznych po te najbardziej tragiczne, najeżone przeszkodami, pełne cierpienia na drodze do szczęśliwego finału. Spojrzeć sobie w oczy, dotykać, pieścić, całować... Julia była na to gotowa. Fantazje ekscytowały. Czasami jednak pojawiały się wątpliwości. Obawy paraliżowały, przeganiały sen z oczu, tłamsiły... A co jeśli Zuza jej nie zaakceptuje?
Wszystko było gotowe. Tomik wierszy leżał na stoliku, obok srebrna zakładka, dokładnie oczyszczona, wypolerowana, połyskująca w świetle nocnej lampki. Wkrótce Zuza dostanie prezent. Który utwór przeczyta jako pierwszy? Julia znała każdy na pamięć... Czytała je przecież wielokrotnie, odnajdując w poetyckich słowach echa własnych pragnień. Jednak tego wieczoru nie wiersze były treścią jej myśli. Leżąc w łóżku, marzyła. Próbowała wyobrazić sobie moment, kiedy ukochana otwiera tomik poezji. Jest wieczór. Pokój tonie w ciemności. Blask lampki pada na nagie ciało Zuzy. Julia patrzy na jej delikatną, aksamitnie miękką skórę, kształtne piersi unoszące się w rytm miarowego oddechu. Widzi, jak dziewczyna sięga po książkę, otwiera ją, wdycha zapach farby drukarskiej, uśmiecha się. Szczupłe palce przewracają stronę za stroną, prześlizgują się po szorstkiej powierzchni papieru, odnajdują zakładkę, muskają chłodny metal, suną po nim powoli, pieszczą każdą smoczą łuskę, delikatnie trącają łańcuszki. Te wyobrażenia podniecały Julię do granic wytrzymałości. Najpierw poczuła słodkie, rozkoszne pulsowanie w podbrzuszu, potem falę gorąca rozchodzącą się po ciele. Pragnęła Zuzy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Jutro jej o tym powie. Wyzna wszystko albo oszaleje. Niech inni myślą, co chcą. Koniec ukrywania się, ciągłego lęku, stwarzania pozorów. Gorąco. Rękawem koszuli otarła pot z czoła. Powinna napić się mrożonej herbaty. Może wtedy uda się zasnąć. Spojrzała w okno na wielką, jaśniejącą w mroku tarczę księżyca. Pierwsza wiosenna pełnia, idealny czas na miłosne rytuały. Julia dużo czytała o tych magicznych praktykach. Podobno lniany woreczek wypełniony startymi na proszek papryczkami chili ze szczyptą cukru i okruchem różowego kwarcu wystawiony na działanie księżycowego światła staje się najlepszym amuletem wabiącym obiekt pożądania. Czasem wystarczy wypowiedzenie odpowiedniego zaklęcia. Księżyc hojnie obdarowuje tych, którzy nie tracą wiary w jego moc. Niemożliwe czyni realnym. Smoki zamienia w dziewice. Łączy zagubione ludzkie serca... i ciała. Łyk mrożonej herbaty. Teraz znacznie lepiej. Uf, co za wieczór! Pora na sen.
- Jesteś wreszcie... Ładnie to tak zostawiać mnie samą w łóżku? - Usłyszała, gdy stanęła w drzwiach sypialni.
Świat raptownie się zatrzymał. Serce zamarło. To głos Zuzy! Poznała od razu, choć znała go tylko z telefonicznych rozmów. Zuza? Skąd ona tutaj? Tak, to ona. Prawdziwa! Dokładnie taka jak w marzeniach. Uśmiecha się, kiwając karcąco palcem.
- Nieładnie, nieładnie - szepcze.
- Zuza? Ale skąd... - Pytanie grzęźnie w gardle.
A czy to ważne skąd? Czyż nie jest cudowna? Zakradła się tutaj, aby zrobić mi niespodziankę, myśli Julia, patrząc z zachwytem na ukochaną. Długie, kasztanowe włosy lśniące w świetle lampki opadają falami na nagie ramiona. Oliwkowa skóra, ciemnobrązowe sutki...
- Tak, to niespodzianka, szczególny upominek - odpowiada tamta, odchylając kołdrę. - Chodź...
Marzyła o tej chwili. Dla niej gotowa była rzucić wszystko, rodzinę, która nigdy nie zaakceptuje jej związku z kobietą, szkołę, to obrzydłe miasteczko...
- Chodź... - Usłyszała jeszcze, wtulając się w rozgrzane ciało Zuzy.
Ogarnęła ją ciemność. Westchnęła. Najpierw poczuła przenikliwy ból, potem ciepło rozlewające się po całym ciele. Przyjemny dreszcz, niemoc...

Julię odnaleziono nazajutrz. Dziewczyna nie żyła od kilku godzin. Na miejscu nie stwierdzono śladów włamania ani walki. Zarówno drzwi jak i okna była zamknięte od wewnątrz. Biegły patolog po obdukcji zwłok orzekł, że bezpośrednią przyczyną śmierci było wykrwawienie. Brzuch denatki przebito srebrną zakładką do książki. Niemożliwe, by ofiara dokonała tego sama.

Koniec
Ostatnio zmieniony 25 mar 2016, 8:55 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 1 raz.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Smoczy język cz.9 - Zuza

#2 Post autor: Gorgiasz » 24 mar 2016, 19:57

Czepiać się za bardzo nie ma do czego. Napisane dobrze. Ale muszę przyznać, że wszystkie opowiadania z tego cykli, są pisane według tego samego schematu i powoli staje się to nużące. Wiadomo co się będzie działo. Co prawda trochę mnie zaskoczyło, że smok nie pożarł Zuzi, ale poza tym wszystko według planu.
Który utwór przeczyta jako pierwszy? Julia znała każdy na pamięć... Czytała je przecież wielokrotnie,
„przeczyta” - „czytała”: powtórzenie.

karolek

Re: Smoczy język cz.9 - Zuza

#3 Post autor: karolek » 24 mar 2016, 22:13

Mnie też ten oklepany scenariusz tu niezbyt się podoba, i nadmiar wielokropków. Może innym razem wyjdzie ci lepiej.

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: Smoczy język cz.9 - Zuza

#4 Post autor: Alicja Jonasz » 25 mar 2016, 6:18

Macie rację, Panowie. Pora zamknąć ten cykl i zająć się jego obróbką. Szkic jest, a teraz dopracowanie szczegółów.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”