Igrzyska Śmierci wg Enbersa II - cz.4

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Enbers
Posty: 335
Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków

Igrzyska Śmierci wg Enbersa II - cz.4

#1 Post autor: Enbers » 13 maja 2016, 21:53

w poprzedniej części


Igrzyska część 1



15.

Oleg Patiomkim nadal przeczesywał ogródki działkowe. Po pewnym czasie przestał już szukać wartościowych przedmiotów. Działał automatycznie, jak gdyby w transie. Włamywanie się do niewielkich domów i ich grabienie przypominało mu wydarzenia z młodości. Ale wtedy z każdym wejściem do domu wiązały się też inne atrakcje. Na część z nich Igrzyska pozwolą, ale wieku i zdrowia się nie przeskoczy. Grube łapska Olega intuicyjnie gmerały po szafkach, półkach i szufladach. Wszystko, co tylko uznał za przydatne, ciekawe lub atrakcyjne, wrzucał do plecaka. Gdy zabrakło miejsca w plecaku, wziął kilka worków, które znalazł na jednej z działek i to do nich upychał resztę rzeczy. Nie mógł się opamiętać. Po chwili zapełnił kolejny worek. Do następnego ładował już przedmioty, które uznał za „ładne” - bo błyszczały, albo miały jakieś szklane elementy. Jego wzrok coraz bardziej błąkał się w ciasnych, drewnianych lub murowanych altanach, a umysł coraz bardziej dryfował do lat czterdziestych ubiegłego wieku. I im bardziej tonął w dzikich polach swojego umysłu, tym usilniej pragnął zrobić coś jeszcze... jakby jego pamięć żądała swoistego dopełnienia. Zatrzymał się na chwilę. Wyszedł z ograbianego właśnie domku. Stanął na ścieżce. Po obu stronach zieleniły się ogródki.
Po chwili ognień zaczął nadgryzać jedną z drewnianych konstrukcji. Wiatr wiał we właściwą stronę. Języki zaczęły smagać kolejną altanę.
W końcu teren zaczął przypominać Wołyń.

16.

Państwowe Muzeum im. Przypkowskich w Jędrzejowie jest niewątpliwie jedną z najciekawszych i najcenniejszych atrakcji regionu. Muzeum powstało w oparciu o prywatną kolekcję lekarza z Jędrzejowa, Feliksa Przypkowskiego, który od 1895 roku gromadził zabytkowe zegary słoneczne, a także literaturę i inne materiały poświęcone gnomonice (nauce związanej z astronomią dotyczącą obliczania i kreślenia zegarów słonecznych). Kolekcja co do wielkości i cenności eksponatów jest trzecią na świecie (po Planetarium w Chicago i Science Museum w Oksfordzie). Z muzeum wiąże się wiele ciekawych historii, z której chyba najbardziej popularna jest ta o Józefie Piłsudskim, który wędrując wraz z Pierwszą Brygdą po ziemi jędrzejowskiej, wstąpił do domu Przypkowskich, ponieważ osobiście znał Feliksa. I zostawił po sobie dziurę w szafie. Można tylko domniemywać, czy pistolet wypalił sam, czy przyszły marszałek chciał coś pokazać Przypkowskiego , czy może uszkodzenie (zabytkowego już) mebla miało związek z intoksykacją pewnym trunkiem. W każdym razie wizytę Piłsudskiego przypomina nam dziś pamiątkowa tablica oraz dziura w szafie.

W muzeum przebywała Ewa Stokropka, świeżo upieczona pani doktor jędrzejowskiego szpitala. W momencie sygnału rozpoczynającego początek Igrzysk, nie miała pojęcia w którym kierunku ma biec ani gdzie się ukryć, więc biegła przed siebie, aż dotarła do pierwszego budynku. Błyskawicznie rozpoznała muzeum i wbiegła do środka. I chociaż fakt, że trafiła akurat tam, był całkowicie losowy i nieplanowany, to po zaczerpnięciu kilku głębszych oddechów i ustabilizowaniu pracy serca stwierdziła, że być może wygrała los na loterii. Albo wręcz przeciwnie. W każdym razie było widać, że przy muzeum majstrowali organizatorzy, więc albo była to wielka pułapka, albo potężne narzędzie, które trzeba teraz umiejętnie wykorzystać w krwawej wędrówce po zwycięstwo. Strach i bezsilność, które zdominowały mózg Ewy przez kilka ostatnich dni, obecnie odeszły od niej na kilka kroków i podejrzliwie patrzyły na świeżo przybyłą ciekawość. Ostatecznie ratowanie życia i odbieranie to ta sama siła o tym samym kierunku ale przeciwnych zwrotach. Trzeba się tylko odpowiednio przesterować i jakoś to będzie.

Jako rodowita jędrzejowianka, Ewa kilkukrotnie odwiedzała muzeum. Pierwszy raz była tu na wycieczce klasowej w podstawówce. Drugi raz na wycieczce klasowej w liceum. I trzeci raz pięć lat temu, kiedy oprowadzała znajomych ze studiów po Jędrzejowie. Za grosz nie pamiętała topografii sal czy ustawienia eksponatów, ale z grubsza przypominała sobie wygląd poszczególnych pomieszczeń. I doskonale pamiętała, że gabloty nie były otwarte. Zegary były tylko zegarami, a nie urządzeniami z wbudowanym czymś przypominającym ładunki wybuchowe. Nie było też tylu stosów papierów z instrukcjami, wykresami i dziwnymi schematami. No i oczywiście nie było wtedy sali, która natychmiast się zamykała, gdy ktoś do niej wszedł. I licznika odmierzającego czterdzieści pięć minut, przyczepionego do podejrzanie wyglądającego pudełka. Nie, wcześniej muzeum nie oferowało takich atrakcji.


17.

Anna Leska, Hanna Radomska i Sebastian Puchacz siedzieli na schodach za Zespołem Szkół nr 2. Czyli za jednym z budynków, będących miejscem kaźni zarówno dla uczniów szkoły podstawowej jak i gimnazjum. Wybór tego miejsca nie był przypadkowy. Z trzech stron byli osłonięci, mieli dobry widok na dość spory obszar przed nimi i w razie konieczności mogli się szybko ewakuować. Ale nie mieli żadnego planu działania.
- Nie mamy żadnego planu działania – powiedziała Anka.
- Bo mnie nie chcecie słuchać – warknął Sebastian. - Jest nas troje. Idźmy... - zawahał się – idźmy... gdzieś.
- Mówiłam już – odezwała się Hania. - Na razie siedźmy w bezpiecznym miejscu. Niech się nawzajem powykańczają. Wtedy wyjdziemy.
- Gorzej jak wszyscy tak myślą – kontynuował Seba.
Nagle rozległ się wystrzał – zginęła Roksana. Sebastian patrzył przez chwilę w niebo, po czym spojrzał na dziewczyny, a jego mina nie była już taka pewna. Mruknął coś, co można było zinterpretować jako: „no dobra, na razie możemy poczekać” i odszedł na bok, siadając na wyższym schodku.
Dziewczyny siedziały obok siebie. Milczenie zaczynało robić się nieznośne. Sebastian wyglądał na obrażonego i nic nie wskazywało, że to on zacznie rozmowę. Wybawienie przyniosła fizjologia.
- Trochę chce mi się sikać – powiedziała cicho Anka.
- To młody się odwróci, a ty pójdziesz sobie za ten murek.
- A te drzwi nie są otwarte? – spytała Anka, podchodząc do tylnego wyjścia ze szkoły.
- Nie sądz... aha.
Były otwarte.
- Idziesz ze mną?
- Seba, poradzisz sobie? Zaraz wracamy.
Sebastian nie raczył się odezwać, tylko kiwnął głową. Dziewczyny weszły do środka. Odnalezienie toalety nie było trudnym zadaniem. Po chwili były gotowe wrócić na posterunek. Hania mówiła coś do Anki, ale w pewnym momencie zauważyła, że Anka została z tyłu.
- No idziesz, czy... ej, co się dzieje?
Anka stała na korytarzu, gryząc pięść i trzęsąc się jak galareta. W końcu nie wytrzymała i wybuchła głośnym płaczem. Potok łez połączył się z rwącą rzeką słów i niełatwo było zrozumieć, co panna Leska chciała wyartykułować. Hanna wyłapała tylko pojedyncze słowa: „boję”, „boli”, „umrzeć”, „mama”, „niesprawiedliwe”, „kurwa”. Podeszła do dziewczyny i mocno ją przytuliła, poklepując po plecach i głaszcząc po głowie.
- Będzie dobrze, słyszysz? - wyszeptała. - Uda nam się.
- Jak możesz tak mówić? - wyszlochała Anka. - Co to znaczy, że nam się uda? Nie może się nam udać. Ktoś musi umrzeć!
- Przestań – kontynuowała Hania miękkim głosem. - Rok temu nie było zwycięzcy, czemu teraz nie może być dwóch? Wszystko jest możliwe.
- Wierzysz w to?
- Uspokój się.
Hanna przytuliła Ankę jeszcze mocniej. Po chwili wyszły na zewnątrz, dołączyć do Sebastiana.

18.

Sytuacja polityczna w Polsce podczas igrzysk nie poprawiła się znacząco w porównaniu to tej sprzed igrzysk. W zasadzie nie poprawiła się wcale. A nawet się pogorszyła. Drugi Taniec Śmierci, jak szybko określono igrzyska, wcale nie spacyfikował społeczeństwa. Ludzie byli rozdarci między sobą i podzieleni na dwa obozy – jedni uważali, że ich obowiązkiem jest wyjść na ulicę z marszami antyrządowymi i uważali za zdrajców i tchórzy tych, którzy nie chcieli protestować. Ci z kolei swój brak zaangażowania w rozruchy tłumaczyli zagrożeniem rosyjskim – wszak Putin obiecał przyjacielską interwencję, jeśli sytuacja w Polsce się nie uspokoi. Pomiędzy tymi obozami było oczywiście pełno agentów – zarówno rosyjskich, jak i unijnych, czytaj niemieckich. Na pierwsze strony gazet trafił Grzegorz Braun, który ukrzyżował się w Warszawie, mówiąc, że poświęca swoje życie dla Polski. Spirala histerii i strachu kręciła się i kręciła, nie widząc końca. Sytuacja była trudna dla wszystkich. Rząd Kani stanął na skraju przepaści. I na dobrą sprawę nie wiadomo było od czego ma zależeć, czy wykona krok do przodu i spadnie, czy uda mu się skoczyć i wyjść z tej sytuacji obronną ręką. Każde rozwiązanie było złe. Mógł ze zdwojoną siłą tłumić bunty, co jednak przybliżało rosyjską interwencję, lub próbować negocjacji, co w najlepszym razie zniszczyłoby jego autorytet (na co nie mógł pozwolić), a w najgorszym doprowadziło do zwycięstwa obywateli i zamachu stanu. I jeszcze igrzyska. Kania nie był w stanie oszacować, czy trwanie Drugiego Tańca Śmierci działa na jego korzyść, czy wręcz przeciwnie. Im dłużej trybuci mordowali się na arenie, tym dłużej Polacy byli zajęci czymś innym niż planowaniem obalenia rządu. Ale im więcej ludzi ginęło przed oczami widzów, tym społeczne wzburzenie stawało się groźniejsze. Ot, sytuacja jak w antycznej tragedii.

- No i chuj.
Członkowie Rady Doradców już zdążyli się przyzwyczaić, że premier zwykł w ten sposób otwierać obrady.
- Dzisiejszego popołudnia zginęło dwustu ludzi. W tym oczywiście nasi. Nie, żeby mnie to zbytnio bolało, ale zgodzicie się, że to nie wróży za dobrze.
Gwoli wizualizacji sytuacji – zebranie Rady, pokój ten sam co zawsze, klasyczny już półmrok, wszyscy członkowie obecni, w tym Harry Aberforth Spiderhood, pająk, jeden z pierwszych modeli modyfikowanych genetycznie zwierząt z Wielkiej Brytanii. Jako jedyny pił bawarkę.
- Jesteśmy za miękcy! - wrzasnął Feliks Dobrowolski, waląc pięścią w stół, aż Harry oblał się herbatą. - Pacyfikować! Łapać! Zamykać! Mordować, grabić, truć i palić!
Dobrowolski wstał. Czarny garnitur ciasno opinał jego pokaźny brzuch i tors. W słabym świetle pomieszczenia wyglądał naprawdę demonicznie. Prawie dwumetrowy mężczyzna basowym głosem niemalże krzyczał na zgromadzonych:
- Wysłać więcej wojska! Używać tylko ostrej amunicji! Problem należy opanować jak najszybciej!
Po drugiej stronie dr Bardadyn kręcił się nerwowo na krześle. Pozostali członkowie Rady nie przejawiali chęci zabrania głosu.
- Widzę, że chce pan coś powiedzieć – zauważył Kania, zerkając na Bardadyna.
- Tak jest – odpowiedział imiennik Dobrowolskiego. Głos drżał mu lekko, ale mniej niż zwykle. - Droga Rado, panie premierze. Moje zdanie na temat igrzysk, pańskiej polityki wewnętrznej oraz prób zaprowadzenia porządku w kraju, jest dobrze znane. Pomijam fakt, że giną przez pana tysiące ludzi, bo zapewne w ogóle pan się tym nie przejmuje. Ale na miłość boską, proszę myśleć racjonalnie! Eskalacja przemocy skończy się tym, że pański rząd zostanie obalony, a nas wszystkich powieszą, albo skończymy jak Kaddafi. Wie pan jak skończył Kaddafi? Wie pan, co mu zrobili przed śmiercią?
- Doktorze Bardadyn, oczekuję raczej...
- Wsadzili mu w dupę lufę karabinu!
- O, i wystrzelili?
- Pan sobie ze mnie kpi! - ryknął Bardadyn. - A to nie ja zawisnę, jak nas wszystkich... chociaż ja pewnie też. Dlatego apeluję o rozsądek!
Pierwszy raz słyszano doktora wypowiadającego się w taki sposób. Przemiana była uderzająca. Z pyzatego, łysiejącego pana w średnim wieku, który nawet jak się przedstawiał to się jąkał, zmienił się w postać. Z odpowiednim głosem.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Igrzyska Śmierci wg Enbersa II - cz.4

#2 Post autor: eka » 14 maja 2016, 8:17

Czekałam. Warto było.
Trzymasz w napięciu. Narracja wielopoziomowa, uniwersalne schematy ciekawie indywidualizowane.
:myśli: co też się stanie w muzeum? Kto przetrwa? Co zmieni się w geopolityce i umysłach politruków?

:bravo:

Do zapisu tu i ówdzie można mieć zastrzeżenia, ale nie czuję się na siłach (o poranku) do gimnastyki językowej.

:( Gorgiaszu, gdzie jesteś?

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: Igrzyska Śmierci wg Enbersa II - cz.4

#3 Post autor: Alicja Jonasz » 14 maja 2016, 20:10

Enbers, zaczytałam się:) Sobotni wieczór z lekturą, ech... chcę więcej, Panie Kolego!
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”