Płaszcz, cz.1/3

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Hardy
Posty: 537
Rejestracja: 06 sie 2017, 14:32
Lokalizacja: Grudziądz
Płeć:
Kontakt:

Płaszcz, cz.1/3

#1 Post autor: Hardy » 16 wrz 2017, 16:31

(...) Na początku 1947 roku Janek otrzymał pisemne zaproszenie na ślub i wesele kaszubskie. Przyszło ono odpowiednio wcześniej. Z dotarciem na wieś, gdzie miało odbyć się weselisko, był większy problem – trzeba było tam dojść lub dojechać; przeważnie w grę wchodziło jedno i drugie. Transport publiczny w te strony jeszcze nie docierał. Wszystko zależało więc od szczęścia i złapania okazji. Nie martwił się tym jednak zbytnio, w czasie wojny przyzwyczaił się do nawet wielokilometrowych przemarszów w ciągu jednego dnia.
Przełożony Janka w wojsku nie należał do kasty oschłych oficerów wyżywających się w koszarach na podwładnych. Też był frontowcem, a to było nawet ważniejsze od formalnej podległości. Frontowiec to frontowiec. To nie byle wojak, jakiś młokos prosto po szkole wojskowej, który w życiu prochu nie powąchał i nie zaznał świstu wrogiej kuli koło własnego ucha. Kiedy więc dowódca otrzymał prośbę Janka o urlop, wezwał go do siebie.
– Czytam, plutonowy, że chcecie pojechać na wesele?
– Tak jest, obywatelu kapitanie. Znajomy Kaszub mnie zaprosił.
– Dobrze, dostaniecie. Poligon dopiero za miesiąc. Tylko wróćcie w normalnym stanie. Bez wyrywnego na pożegnanie.
– Obywatelu kapitanie… – Janek, mimo że ucieszył się tak szybką zgodą dowódcy, aż się żachnął. – Znam miarę.
– Nie unoście się tak honorem, plutonowy. Strzemiennego nie musicie odmawiać. – Oficer lekko się uśmiechnął. – Różnie to na weselach bywa. Zwłaszcza wiejskich. Dam wam dzień więcej, abyście zdążyli wrócić bez pośpiechu. Nie złapiecie z powrotem okazji, to wrócicie per pedes.
– Tak jest, obywatelu kapitanie – odkrzyknął Janek, uszczęśliwiony dodatkowym dniem urlopu. Tego już się nie spodziewał. Chyba dzisiaj dobrze trafił z prośbą, dowódca jest w humorze!
Oficer wypisał kartę urlopową i wręczył ją swojemu podwładnemu. Ten chciał się odmeldować, ale kapitan jeszcze go wstrzymał.
– Mundur macie w miarę. A jak u was z zimowym płaszczem?
– Jeszcze wojenny donoszę, obywatelu kapitanie. Czekam w kolejce.
– Jeszcze wojenny? – Oficer się skrzywił. – I tak chcecie reprezentować polskie wojsko wśród Kaszubów?
Podniósł słuchawkę telefonu i wykręcił numer. Odczekał chwilę na połączenie i władczo przemówił:
– Kapitan Lewicki. Macie nowe, podoficerskie płaszcze zimowe? – Wysłuchał rozmówcę z drugiej strony i kontynuował: – Zgłosi się do was plutonowy Bowski. Wydacie mu nowy. – Po usłyszeniu odpowiedzi podniósł głos: – Nie pierdolcie mi farmazonów, sierżancie! To co, że poza kolejnością?! Chłop jedzie na wesele kaszubskie i ma porządnie wyglądać. Wykonać!
Odłożył słuchawkę na widełki telefonu i spojrzał na podwładnego z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Uniósł brwi i żartobliwie pogonił go:
– No, na co jeszcze czekacie, plutonowy? Chcecie, abym zmienił decyzję? Odmeldować się i biegiem do magazynu, płaszcz fasować!
– Tak jest, obywatelu kapitanie!
– Tylko mi Kaszubek nie zbałamućcie.
– Mam narzeczoną. Odmeldowuję się! – Janek wyprężył się, błyskawicznie zrobił w miejscu „w lewo zwrot” i uszczęśliwiony opuścił pokój dowódcy. Nowy płaszcz! Będzie miał zimowy, nowiutki płaszcz!
Drogę do magazynu mundurowego przebył prawie biegiem. Na jego widok magazynier, starszy już wiekiem sierżant, zamruczał pod wąsem:
– Co to za nowe zwyczaje. Przed wojną takie coś by nie uszło.
Janek początkowo nie miał zamiaru z nim dyskutować, ale nie wytrzymał i się odciął:
– Uszłoby, uszło. Rozkaz szefa był i jest rozkazem. Frontowemu wydajecie.
– No i co? – odburknął sierżant. – Wojna już się skończyła. Walczyłem jeszcze w trzydziestym dziewiątym, młokosie.
– Toś też weteran. – Janek starał się załagodzić początkową scysję. Jeszcze magazynier wyda mu pierwszy lepszy płaszcz, niedopasowany. Z tymi od mundurów lepiej żyć w zgodzie… – Towarzyszowi walk z Hitlerem byś bruździł?
– Dobra, dobra. Poczekaj tu.
Sierżant, zrezygnowany ale i udobruchany, nie robił już wtrętów. Machnął ręką, spojrzał na posturę stojącego przed nim plutonowego i poszedł w głąb magazynu. Po chwili wrócił z naręczem kilku płaszczy. Podał jeden z nich:
– Przymierz.
Magazynier miał wprawne oko. Janek włożył płaszcz i obrócił się, zerkając w wiszące na ścianie duże lustro. Z zadowoleniem kiwnął głową – wojskowe umundurowanie leżało na nim idealnie, jakby szyte na miarę.
– I jak? – zapytał. Chciał jeszcze potwierdzenia od sierżanta.
– W porządku. Możesz jechać rajcować młode Kaszubki. Podpisz mi tu. – Magazynier podsunął do pokwitowania karteluszek wydania umundurowania.
cd:topic26534.html
(fragment większej całości)

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”