Celina cz.III

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Celina cz.III

#1 Post autor: MARCEPAN » 29 mar 2012, 15:42

od początku
w poprzednim odcinku


Podeszliśmy do czegoś co wyglądało jak szafa, a w rzeczywistości było drzwiami dziwnie zmontowanymi, z wysuniętą i mocno zabudowaną futryną. Celina włożyła klucz w zamek, przekręciła go i weszliśmy do małej, słabo oświetlonej komórki. Nie było tam żadnych mebli, stolików czy czegoś w tym stylu, tylko gołe ściany i dwie skrzynki wódki na podłodze.
-Tym handluje. Rudy Mundek, jego koleś przywozi to z Ukrainy. Trochę się tego przewala. Masz, pakuj! - rozkazała i rzuciła mi stary, pomięty szmaciany worek
-No co ty, Celina? Zwariowałaś? - zupełnie mi jej pomysł nie przypadł do gustu.
-Pakuj, nie gadaj. Tyle tego ma, że nic mu się nie stanie jak się poczęstujemy.
W pół minuty upchała w swój worek większość flaszek i nadal mnie poganiała. Kiedy skończyliśmy, wyciągnęła mnie z komórki, zatoczyła się i wbiegła do kuchni. Wszedłem za nią i zobaczyłem jak we wszystkie możliwe kieszenie upycha kieliszki, z pojemnika na sól wyciąga zwitek banknotów i wciska w biustonosz. Palcem wskazała mi ścianę za mną, obróciłem się i oniemiałem. W rogu kuchni, na starej szafce stał gramofon. Stary, komunistyczny sprzęt, a obok niego kilka czarnych, winylowych płyt.
-Bierz jeszcze to i spadamy.
-Celina, oszalałaś? Po co to wszystko?
-Bierz! Nie pytaj!
Uniosłem delikatnie gramofon, wcisnąłem go do wora i zacząłem przeglądać płyty. Wszystkie wydane w latach osiemdziesiątych, rzucone byle jak i zakurzone, co świadczyło o tym, że nie ruszane od wieków. Wkładałem je delikatnie do plecaka, który mi właśnie podrzuciła: „kombi live 1986”, „Maanam – Nocny Patrol”, „Lombard szara maść”, „Jarocin – 1986”, „Sex Pistols – Anarchy in the U.K”, „Ramones – Animal Boy” i „Kult – Posłuchaj, to do ciebie”.
Już po chwili połknęła nas czerń nocy.
-Dokąd idziemy? - zapytałem pośpiesznie
-Do swoich, nie denerwuj się.
Po kilkanustu minutach dotarliśmy do kolejnej, równie co poprzednia, przytłaczającej kamienicy. Celina wyjęła pęk kluczy, które wcześniej zabrała z ich wspólnego mieszkania i jednym z nich otworzyła pierwsze drzwi na parterze. Wnętrze było kompletnie puste, prócz stęchłych, odrapanych ścian i ciężkich zasłon w oknach, nie było tu kompletnie nic.
-Dostałam to lokum z opieki, sąsiedzi donieśli, że Ziutek czasem mi przywali. Przyjechała policja, coś tam popisali, pochrząkali, a później jakaś gruba kobieta przyszła do mnie z facetem w gajerze i kazali podpisać mi papiery. Dali klucz, przywieźli tutaj i powiedzieli, ze mam szczęście, bo zazwyczaj na takie lokum to się czeka i rok. Nie prosiłam się o to, ale jak dali to dali. Ziutek i tak zbił mnie po tym, nie wierzył, że sąsiedzi donieśli, mówił, że to na pewno ja nakablowałam. Nie ma mowy Marcel! Mojego starego napierdalało ZOMO i milicja po równo jak znaleźli bimber w piwnicy i nie puścił pary skad ten bimber ma. I to mi wpoił, kto kabluje, ten ścierwo i łajno. W życiu bym na pały nie poszła, ale co tam, Ziutek i nie wierzyła. Ale lokum nie kazał oddać! Ostało się więc i już. Jak znalazł. Dzisiaj się zabawimy – zakończyła wywód i wyszła na korytarz.
Zapaliła światło i z całych sił wrzasnęła:
-Nie spać łajzy! Impreza!
Już po chwili drzwi na kolejnych piętrach zaczęły powolutko się uchylać, zza futryny wystawały kolejne głowy i każda postać odkrzyknęła mniej więcej to samo:
-Celinko, kochana! Mordko ty moja najmileńsza! Już pędzim do ciebie.
Było gdzieś między trzecią a czwartą nad ranem, gdy całe lokum mojej niespełnionej namiętności napełniło się ludźmi. Znalazły się krzesła, ktoś przyniósł ogórki, ktoś inny smalec. Celina wyjęła z plecaka wódkę, z kieszeni kielszki, a mi poleciła włączyć gramofon i zarządzić muzyką. Ostra punkowa muzyka Sex Pistols niesamowicie połączyła się z obrazkiem tych wszystkich wykolejeńców pokaranych przez los.
Balowaliśmy tak do samego rana, wóda, dyskusje o niespełnionych nadziejach, drzemka, rzyganko i znów wóda. Dzień przespaliśmy, a gdy tylko mrok pokrył szare ulice, zaczynaliśmy od nowa.

Tymczasem Ziutkowi minął kac, rudy Mundek zaciągnął go do komórki i wydarł się wniebogłosy:
-Szukaj Celiny, zdaje się, że nieźle nas tym razem wydymała! Nie ma wódy, chata opędzlowana. Co ty na to brachu? Puścisz jej płazem? Nawet twój adapter zginął!
Ziutek zacisnął zęby, powstrzymał płacz i zaczął bluzgać najmocniej jak tylko potrafił.
-No to suka podpisała na siebie wyrok! Zbieraj pikiet i idziemy, dobrze wiem gdzie ta sucz się ukryła.
Gdy tylko zapadły ciemności, Ziutek z Mundkiem i paroma kolesiami na stójkę już dreptał w stronę nowego domu Celiny. Gdy byli w bramie światło jedynej latarni odbiło się w długim nożu Ziutka, Mundkowi zdawało się, ze ten refleks, jakże złowrogi w tej chwili, w jednej sekundzie wyglądał jak trupia czaszka. Podekscytował się, poczuł jak zimny dreszcz przeszywa mu plecy, a w głowie szumi podnieta. Nienawidził Celiny. Już pierwszego dnia kiedy ją tu Ziutek z wiochy przywlókł coś mu się w niej nie spodobało. Od razu powiedział to Ziutkowi, ale kompan zbył go szybko.
-Będzie cicho siedzieć. Jak zaburczy, to ustawię ja do pionu tak szybciutko, ze nawet nie zauważy kiedy – odpowiedział mu wtedy i faktycznie, nie kłamał. Trzymał sukę krótko, Mundek nie mógł powiedzieć, że nie, ale wciąż go drażniła. Łaziła w halce po mieszkaniu, mieliła jęzorem i gadała tak jakoś dziwnie. Niby cicho, niby szeptem, ale tak jakoś, ze w głowie dudniło. Ziutek miał ją kiedy tylko zechciał, ale kiedy tak łaziła trudno było wytrzymać i zapominało się, ze to dziewczyna kumpla. Wzrokiem się wodziło tu i ówdzie, łapę by się chętnie wcisnęło pod tę haleczkę, dobrze o tym wiedziała i mimo to nic sobie nie robiła z faktu, że nie powinna tak robić.
„Kurwa, żesz!” - myślał wtedy Mundek – „Dziewczyna kumpla, to chłopak! Koniec i kropka”
I za to jej wyginanie się przed nim i to jeszcze w towarzystwie Ziutka nienawidził jej szczerze. I jeszcze za ten ryj niewyparzony.
-Co Mundek? Przywiozłeś coś z Ukrainy? - pytała i lizała szyjkę od browara jakby to fiut był.
Ziutek akurat spał obok, bo jednego kielicha za dużo łyknął i o niczym nie wiedział. Bezczelna zdzira. I pyskowała! Ziutek lał ją jak należy, ale Mundka aż trzęsło, on by się z nią tak nie patyczkował, przyjebałby raz, a porządnie i gęby by juz nie otwarła. I dlatego teraz takie podniecenie go dopadło, bo chętnie pomoże Ziutkowi się z nią roprawić. Zerknął ukradkiem na sikora (złoty, piękny – dostał go od Ukraińca tylko za to, że go nie zatukł za oszukaną wódę), stwierdził, że pora jest już odpowiednia, pogonił dwóch chłopaków na pikiet po obu stronach bramy i podszedł do okna. Mimo, że zasłony były zaciągnięte widać było sporą część pokoju. W środku było jasno, kilku meneli ochoczo podskakiwało na krzesłach, raz poraz klaskało i ryczało gromkim „hura!”. Rozejrzał się bardziej, widział tylko małą część pokoju i nagle na ścianie zauważył cień. Nie mógł się mylić, znał ten obrazek aż za dobrze. Tak samo wyginała się przed nim jak odwiedzał Ziutka, tańcowała, prężyła się i tak samo tańczyła w knajpie. Ziutek wreszcie przejrzał na oczy i zobaczył, że to zwykła lafirynda. Po chwili Celina ukazała się w całej krasie. Mundek zdębiał! Była kompletnie naga, tańczyła między potłuczonymi butelkami wódki, które on z narażeniem życia i wolności woził taki kawał! Spojrzał teraz na jej sterczące piersi, nagi brzuch, chude, długie uda i na rząd meneli klaszczących jak dzieciaki. Przez chwilę zapragnął złapać ją za te cycki, wytarmosić, złamać wpół i posiąść. Wcisnąć się w nią i wywalić cale to napięcie, wyzwolić się i wybuchnąć, rozładować całkowicie i w pełnym rozluźnieniu zapalić szluga. Szybko odpędził te myśli i skupił sie na zadaniu.
„Głupia cipa, kto by cię chciał!” - zaklął, po czym wbiegł do klatki, jednym kopnięciem otworzył drzwi i stanął w progu mieszkania Celiny.
Tłum ucichł, zdębiał. Jeszcze tylko gramofon gwałcił ciszę i nikt nie rozumiał co się dzieje. po chwili brzęk rozbitego szkła wyrwał wszystkich z marazmu. Mundek szybko spojrzał w stronę Celiny, zdążył tylko zauważyć jak znika za rozbitym oknem i natychmiast pobiegł za nią w noc.
-Ziutek, spierdala! Dawaj ją! - usłyszeli goście i powolutku zaczęli zbierać się do swoich mieszkań. Nauczyli się, że żeby żyć spokojnie trzeba być grzecznym i niczego nie widzieć. Po chwili mieszkanie było puste, tylko na środku stał młody mężczyzna, kompletnie ogłupiały, przestraszony i oszołomiony zbyt szybkimi wydarzeniami.

Kiedy ten facet stanął w drzwiach, zamarłem. Wyglądał jak dzikus i nie miał przyjaznych zamiarów. Atrakcji jak na ostatnie dni i tak już miałem dość. Trzydniowa popijawa to zdecydowanie za dużo jak na moje możliwości, a tu jeszcze ten teatrzyk dzisiaj, który dała Celina. Sam fakt, że w tym swoim szaleńczym tańcu zaczęła się rozbierać i już wkrótce wszyscy zobaczyliśmy ją goluteńką jak ją Pan Bóg stworzył, był dla mnie wystarczającym przeżyciem, a tu jeszcze jakiś napad. Kiedy ten facet wparował tak bez pardonu, gdy wszyscy nagle zamilkli, spojrzałem ukradkiem na Celinę, a ona wydukała mi tylko, a raczej wyszeptała, a ja bardziej wyczytałem z ruchu jej warg, niż usłyszałem słowo: „Mundek”, zrozumiałem o co idzie gra. Pamiętam jak wspominała jego ksywkę. Po chwili równie ogłupiały jak reszta spojrzałem w rozbite okno i w mrok, w którym zniknęła Cela. Kiedy wszyscy zwiali i zostałem kompletnie sam na środku pokoju, miałem po raz kolejny ochotę po prostu zwiać. Zwinąć się w kłębek gdzieś w bezpiecznym miejscu i zasnąć. Przeczekać noc, przeczekać dzień i obudzić się w nowej rzeczywistości. Bez Celiny, Bez melin i tych wszystkich zapitych, śmierdzących popaprańców. Zrozumiałem jednak, że dzieje się coś naprawdę złego, wybiegłem więc z domu i zobaczyłem tylko nagą Celinę ganiającą wokół dziedzińca i fagasa, który usiłował ją złapać. Szybko poznałem, że tym fagasem jest Ziutek. Mundek natomiast z jakimiś dwoma gnojami pilnował wyjścia u bramy wychodzącej z kamienicy na główną ulicę.
„Boże, ale dno” - pomyślałem tylko i zrozumiałem, że nie mam szans, by ją obronić. Ziutek spuści jej wpierdol i zaciągnie do domu, później jakoś mu te flaszki wytłumaczy, albo jakoś ospracuje i dalej będą sobie żyć jak żyli.
-Ziutek na miłość boską, Ziutek! - wrzeszczała Celina – daj spokój, Ziutek!
Lecz ten nie wypowiadał ani słowa, zbliżał się coraz bardziej, Celina upadła na kolana, skuliła się i ukryła twarz w dłoniach. Płakała, widziałem jak trzęsą się jej plecy, wiedziałem więc, że to nie żarty.
-Gdzieś ty był kiedy zaczynałam pić Ziutek? Możesz mi powiedzieć? Trzeba było dać mi w pysk i zaciągnąć do domu. Czego żeś się schlał? Byłoby dobrze. Z resztą teraz też jest dobrze, prawda Ziutek? Dobrze jest, powiedz, że mam rację - skomlała tak żałośnie, że kroiło mi się serce. Nie widziałem jej takiej jeszcze, takiej przerażonej i żałosnej jednocześnie. Nie mogłem ogarnąć własnych uczuć, motałem się między litością, pogardą i strachem.
Ziutek milczał, milczała noc, milczała kamienica, milczał Mundek i dwóch frajerów. Milczałem i ja. I nagle coś błysnęło, żółty refleks wbił mnie w jeszcze większe osłupienie. W dłoni Ziutka zabłysnął nóż i spojrzałem na Celinę. W półmroku jaki panował na dziedzińcu zauważyłem tylko jak Celina podnosi głowę i zaciska dłoń w pięść. Nie widziałem wyrazu jej twarzy, nie słyszałem co do niego powiedziała i czy w ogóle coś powiedziała. Zauważyłem tylko jak jej kompan machnął ręką i odskoczył, a po bielutkim ciele Celiny spłynęła krew. Ziutek wykrzyknął coś i już chcieli zwiewać, gdy nagle mrok rozjaśniły migoczące, niebieskie światła policyjnych radiowozów, a ciszę przerwał ryk syren.
-Spierdalamy! - krzyknął któryś z oprychów, ale było juz za późno. Ktoś jednak przeczuł co sie święci i zadzwonił na policję. Chciałem wybiec z kryjówki, ratować Celinę, opowiedzieć policji co widziałem, ale strach sparaliżował mnie tak mocno, że nie mogłem ruszyć się z miejsca. Patrzyłem tylko jak rzucają ich na ziemię, zakuwają w kajdanki i po chwili prowadzą do radiowozów, jak jeden z policjantów podbiega do leżącego ciała kobiety i przez radio wzywa karetkę. Później zrywa koszulę, próbuje zatamować jej krew i reanimuje. Zasłabłem. Na pewno zasłabłem, bo mimo, ze wszystko widziałem, nie mogłem nawet drgnąć. Po kilku minutach Celinę nieśli na noszach do karetki i kiedy już na dziedzińcu zamarło i wszyscy zniknęli, wyszedłem z ukrycia i ruszyłem w stronę wynajmowanego mieszkania. Włóczyłem się długo, bez celu zanim dotarłem do siebie. Kuba spał, nawet nie drgnął jak się kładłem.

Po kilku dniach stałem w deszczu, pogrążony w czarnych myślach i patrzyłem jak drewniana trumna zjeżdża w głęboki dół. Prócz grabaży byłem tylko ja i gruba kobieta z opieki społecznej. Podpisywała papiery, które następnie wręczyła właścicielowi firmy pogrzebowej, ktoś w końcu musi za to zapłacić. Przygarbieni, wyuczenie smutni młodzi chłopcy w czarnych strojach zakopali trumnę, wypalili papierosa i udali się w kierunku kapliczki, w której zostawili wcześniejszą robotę.
Słyszałem od Kuby, że Ziutek dostał ćwiarę, Mundek tylko dziesięć za pomoc, i że szkoda chłopaków, bo morowe z nich były typy, a tu taki bałagan się porobił.
Dwa tygodnie później spakowałem rzeczy i wróciłem na wieś. Podobno ktoś zaśpiewał o nich później balladę, podobno wydał to na płycie i o Celinie, czarnym Ziutku i rudym Mundku dowiedział się cały świat. Podobno, ale ja odciąłem się od radia i telewizji. Zamknąłem się w małej chatce na niewielkim wzgórzu, w tej samej, w której się wychowałem, ogrodziłem się płotem, kupiłem psa i utrzymuję się z dorywczej pracy w okolicznych gospodarstwach.
Raz w roku odwiedzam grób Celiny i wciąż myślę, co by było, gdybym wyszedł wtedy z kryjówki. Leżałbym obok niej? Czy może świętował każde kolejne urodziny i kupował jej prezenty.
Ostatnio zmieniony 29 mar 2012, 19:06 przez MARCEPAN, łącznie zmieniany 1 raz.
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

SamoZuo

Re: Celina cz.III

#2 Post autor: SamoZuo » 29 mar 2012, 18:06

Bardzo dobre opowiadanie,warto było przeczytać całość.


Pozdrawiam

MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: Celina cz.III

#3 Post autor: MARCEPAN » 29 mar 2012, 19:04

Duże słowa, dzięki.
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Celina cz.III

#4 Post autor: skaranie boskie » 01 kwie 2012, 19:48

MARCEPAN pisze: W życiu bym na pały nie poszła, ale co tam, Ziutek i nie wierzyła.
Brakuje mi logiki w tym zdaniu.
Myślę, że się zagalopowałeś w pisaniu i zapomniałeś sprawdzić.
Napisałbym ...ale co tam, Ziutek i tak nie uwierzył.
MARCEPAN pisze:chude, długi uda
Długie.
Już nie będę szukał więcej literówek. Po prostu przeczytaj sam ten tekst bardzo uważnie i popraw. Widzę w nim jeszcze konieczność drobnych poprawek literowych.


Ale nie o tym chciałem...
Widzisz, z administracyjnego obowiązku czytam sporo tekstów ukazujących się na portalu.
Oczywiście wszystkich nie dałbym rady. W tym wypadku intuicja mnie nie zawiodła.
Nie pozwoliła ominąć tego opowiadania.
Nie wiedziałbym co straciłem a straciłbym wiele nie czytając.
:bravo: :bravo: :bravo: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: Celina cz.III

#5 Post autor: MARCEPAN » 02 kwie 2012, 6:16

No dzięki, zaproszenie na pifko przyjęte :beer:
Po czasie, jak tekst gdzieś tam przeleży i ostygnie dopiero widać ile się błędów popełniło.
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Celina cz.III

#6 Post autor: Miladora » 02 kwie 2012, 23:54

No to teraz ja. :)
Owszem, dobre opowiadanie - mówię o całości. Ale na razie jeszcze "dobre", nie "bardzo dobre".

Konstrukcja - jeżeli prowadzisz narrację w pierwszej osobie, czyli bohater opowiada o tym, co mu się zdarzyło i co wtedy myślał i czuł, to nielogiczne jest przeskakiwanie na narrację bezosobową, opisową, bo pewnych rzeczy, jak chociażby myśli i wrażeń Mundka, bohater nie mógł wiedzieć. Na przykład - "Przez chwilę (Mundek) zapragnął złapać ją za te cycki, wytarmosić...".
Cały ten fragment nie współgra więc z resztą opowiadania. Co innego, gdyby napisany był w konwencji relacji bohatera, typu: "Potem dowiedziałem się, że...".
Więc to na pewno do przerobienia.

Masz inne braki logiki - Celina mogła była się spodziewać, że facet wytrzeźwieje, a znając adres, przyjdzie na pewno i to w w towarzystwie koleżków. Musiała też wiedzieć, że wyniesienie z mieszkania wódki, pieniędzy i adapteru źle się dla niej skończy.
Dobrze - była pijana, ale czy aż tak straciła instynkt samozachowawczy, żeby ryzykować w ten sposób?
Inne - brzęk szkła, naga Celina znika za rozbitym oknem. Niemożliwe. Nie da się nago przedrzeć przez szybę, nie haratając się do kości. Spadłaby na ziemię pokrytą odłamkami szkła, które dodatkowo wbiłyby się jej w ciało. A ona po prostu pobiegła, jakby nigdy nic. Bielutka. Kompletnie nieuszkodzona.
Dziwny też jest ten akt zabójstwa - "Zauważyłem tylko jak jej kompan machnął ręką i odskoczył, a po bielutkim ciele Celiny spłynęła krew." - to obraz szybkiego cięcia nożem, nie wbicia. Więc zdziwiło mnie, że tak szybko umarła.
Zdziwiło mnie też, że bohater, skądinąd rozsądny jednak mężczyzna, przez trzy dni chleje na umór w tej melinie. A przecież chodził do pracy. Właśnie, co z pracą? To nie pasuje do jego sylwetki psychologicznej. Pierwszą część kończysz dość obojętnie - po prostu poszedł. Potem jest przeskok czasowy, ale nic nie świadczy o tym, że Celina aż tak bardzo zapadła mu w serce i pamięć. I nagle, ot tak, rzuca wszystko, żeby przez trzy dni patrzeć na coraz bardziej pijaną i wyuzdaną kobietę? I nic nie robi? Chleje z menelami i nawet do głowy mu nie przychodzi, że to się źle skończy?
Tu więc także trzeba by było uwiarygodnić treść.

No i sporo w tej części błędów i literówek - nawet więcej, niż w poprzednich. Jakbyś się spieszył, by dokończyć.

Marcyś - masz łatwość pisania, więc czas na pracę nad sobą. ;)
Bo zaczątki własnego stylu już masz. I teraz tylko należy zacząć go szlifować. A przy okazji - czas także na poduczenie się różnych zasad. Sposób zapisu także jest ważny.

Ponownie sugeruję Ci świadome czytanie. Naucz się zauważać błędy nie tylko w swoich tekstach, ale także w cudzych.
Czytać książki, widząc jednocześnie, gdzie i jak stosowana jest interpunkcja, i utrwalając poprawną pisownię słów.
A także zwracając uwagę na różnorodność używanych środków literackich.

Uff, ale kazanie. :crach:

Dobrego :)
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: Celina cz.III

#7 Post autor: MARCEPAN » 03 kwie 2012, 6:28

Kazanie się należy :) Czyli czytać, pisać, pisać, czytać. Cztery godziny dziennie, jak mawiał mistrz. "Celina" ma już dobrze ponad rok, ale mało mam czasu ostatnio, więc tylko "Wojna domowa" powstała przez ten okres :( Kiedy tu się szlifować? Powiedziałbym, ze na emeryturze, ale emerytura stała się nagle nierealna.

Jestem pełen podziwu, że przez to przebrnęłaś :vino:
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Celina cz.III

#8 Post autor: Miladora » 03 kwie 2012, 14:23

MARCEPAN pisze:Kiedy tu się szlifować?
W wolnych, urwanych dla siebie chwilach. :)
I wprawiać się na krótkich tekstach - takich migawkach, scenkach prozatorskich.
Ja straciłam mnóstwo lat z braku czasu i nadal to nadrabiam.
Ty masz go mimo wszystko więcej.
A marzenia spełniają się wtedy, gdy jest się im wiernym. ;)

:vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: Celina cz.III

#9 Post autor: MARCEPAN » 03 kwie 2012, 20:28

:)
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”