Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Wtorek, szesnasta.

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Wtorek, szesnasta.

#1 Post autor: Sede Vacante » 25 kwie 2012, 12:13

Rozpoczynam sobie cykl opowiadań, jak w tytule.
Zachęcony troszeczkę przez pewną bardzo miłą Panią, spróbuję "pociągnąć" dalej historie życia Zenka, znanego niektórym z opowiadania "Depresja Kornika".
Można je traktować jako cześć cyklu.
Jednak tym razem chcę troszeczkę inaczej. Trochę absurdu, bezsensu, dziwactwa, ale z pewnym przesłaniem, właściwie to nawet nie tak bardzo ukrytym. Powiedzmy, że moje wizje otaczającego nas świata i tego, co jeszcze przed nami.
Chcę, by każde z opowiadań miało nie więcej niż trzy strony Worda, żeby się nie dłużyło.
Zapraszam do lektury, a przede wszystkim do opinii - idę po omacku, do dla mnie coś zupełnie nowego i chciałbym wiedzieć, ile to jest warte zwyczajnie dla was.

"WTOREK, SZESNASTA"

Zenek nerwowo wyglądał przez okno.
Hmm… czemu za każdym razem, gdy się budzę, mam wrażenie, że ślimaki zostały okradzione ze swoich ciasnych domków?
Miał dość pędu.
Dość.
Spał po osiem godzin, każdej nocy. Nie spał po szesnaście godzin każdego dnia.
Każdego.
I tak w kółko.
Oszaleć można! Muszę zrobić coś ze swoim życiem. Mam przecież dopiero osiemdziesiąt lat. A gdzie tam do emerytury? No i jeszcze drugie osiemdziesiąt „po”. Nie można przecież całe życie biec.

Patrzył więc przez szybę delikatnie przybrudzoną wczorajszym wyśnionym keczupem w kolorze przemilczanej krwi. Zastanawiał się, jakby tu zwolnić nieustanną pogoń za tym, o czym już nikt nie pamięta, bo zdarzyło się tak dawno. Widząc przemykające przed jego blokiem plastikowe ludziki (a może to plastelina?), nagle doznał olśnienia.
No jasne! Oni nie muszą pędzić, jak ja! Już wiem, co jest kwintesencją życia! Już wiem!

Pospiesznie ubrał skafander pełen kabli i elektronicznych chipów z kodem kreskowym naklejonym na piersi. Na głowę założył maskę gazową typu „słoń” i obdarowany nowymi siłami przez potęgę obserwacji, ruszył w miasto, by się zatrzymać.
Najpierw kościół. Msza i spowiedź. Tak, bez oczyszczenia nie ma świętej łaski.
Zenek, zastanawiając się, która ze świątyń będzie najodpowiedniejsza do wyznania grzechów i odkupienia, skierował kroki do największej.
Napis nad wejściem dumnie głosił: „Tu kupisz wszystko, nieudaczniku”.

Wziął koszyk i ruszył w regały.
Mleko.
Krowy podpięte do mechanicznych dojarek. Na doby, jedna za drugą. Szaleją i cierpią.
Mleko jest smaczne, a gdy zalać nim płatki kukurydziane, wszystkie problemy znikają.
Szynka.
Najdroższa, w końcu Zenek mieszka w Euforystanie.
Stać go.
Ileż zwierząt musiało wypełnić deklarację woli, by mógł ją sobie sprezentować.
Kocha szynkę. Weźmie dwa kilo.
Stać go.
Mijając regał z gazetami, ujrzał najnowszy numer „Kup mnie! Gra Perfect killer 3D gratis!”. Każdy dziś może być prorokiem. A kto akurat nie jest powołany, by naprawiać świat na serio, zawsze może zrównać z ziemią wrogów pokoju na ekranie monitora.
Postęp.
A mówią, że Boga nie ma.
Butelka najlepszej wódki uzupełniła zapasy w koszyku na ten dzień, który rozpocznie życie w zadumie i spokoju.
Papierosy, tak na wszelki wypadek, jakby Zenek zamierzał zacząć palić.
Choć po co palić.
Zenek nie musiał leczyć frustracji dymem papierosowym. Skoro w jego ojczyźnie premier jeździ tylko na rowerze, wypłata nie mieści się w złotym skarbcu Zenka, a do emerytury zostało mu tylko osiemdziesiąt lat, to czym miałby się martwić?
No, ale gdyby jednak, na przykład, Ziemię odwiedzili kosmici...
Oni na pewno nie mają pokojowym zamiarów. Na pewno udawaliby przyjaciół, żeby natychmiast pokazać prawdziwe oblicze rasistów, wojowników jedynej słusznej prawdy, obrońców granic swojej galaktyki, czy po prostu wyznawców marmolady.
A wyznawcy marmolady nie pozwolą, by ktoś wolał musztardę czy ser biały. O nieeee.

Karta doładowująca konto gwarancji przyjaźni opakowanej sprytnie w małe, plastikowe etui zwane telefonem.
Syrop sprawiający, że woda wydobywana tylko i wyłącznie z samego dna ziemi, staje się sokiem truskawkowym.
Cięte kwiaty z działu „Dary Matki Ziemi”, by codzienność nabrała radości i beztroski.

Ktoś przez przypadek trącił Zenka lekko ramieniem. Tylu wiernych dziś wyznaje grzechy przed regałami świątyni.
Zobaczymy się na multiplayerze, cwaniaku.
Jajka.
Zenek miał wielki sentyment do wsi. Stare czasy, gdy podobno przy drewnianej chałupie siedział i patrzył, jak babcia znosi jajka z kurnika, doi krowy, a potem idzie w pole po ziemniaki.
Jajka mu to przypominają. Weźmie sześć.
Dziesięć.
Albo nie. Wykupi cały zapas.
Jednak, czym zabrać tyle jajek do domu, by przypominały życie na wsi?
Aaaa tam, zapłacę za wszystkie, a wezmę jedno. I tak będę się czuł, jakbym je miał.
Poza tym Zenek nie lubił jajek. Liczył się tylko symbol.
Jego kosz był pełen jedzenia, które kupował, bo myślał, że lubi, a nie lubił.
Albo lubił bardzo, jednak jego żołądek już nie w takich ilościach.
Więc co za różnica, czy weźmie te jajka, czy nie. Zapłaci.
Stać go.
Ok, pora do konfesjonału.
Wyznanie grzechów. Anonimowy robot przypominający człowieka podlicza grzechy. Na pewno robot. Przecież człowiek nie może mieć takiej posępnej miny. Tu wszyscy się uśmiechają. A on nie. Ale jakże przypomina człowieka.
Kobieta, może dzieci, może mąż.
Jasne, Zenek, aleś nawymyślał.
Gdy przyszła kolej Zenka na podsumowanie grzesznego życia, wysypał z koszyka swoje uczynki.
Szybka procedura spowiadania się, mechaniczna, rutynowa. Bo jak inaczej? W końcu to tylko wtorek, godzina szesnasta.
Rachunek sumienia wypluty z maszyny.
Stać go.
Żal. Zapomniałem o Tobie, mój przyjacielu…
Buahahahahaa.
Widzimy się na multiplayerze.

Wychodząc ze świątyni, Zenek czuł się lepszy.
Wreszcie świeże powietrze. Słońce. I z portfela nie ubyło punktów życia. Wszystko znów takie tanie.
Cóż, pora do domu.
Zenek skierował kroki w stronę bunkra numer Dwa tysiące siedemset osiemdziesiąt siedem, w Strefie ludzi kategorii Siedem C.
Ostatnio zmieniony 14 maja 2012, 11:08 przez Anonymous, łącznie zmieniany 3 razy.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Wtorek, szesnasta

#2 Post autor: Miladora » 25 kwie 2012, 17:44

No, Sede - absolutnie zachęcam do kontynuacji. :bravo:

Poza tym zdążyłam już polubić tego cholernego Zenka. :D

Co do wykonania - zwyczajowe błędy interpunkcyjne, ale nie aż tak dużo. Jakieś nie dość jasne zdanie.
Wszystko łatwe do uzupełnienia. Wypunktuję Ci wieczorkiem.

No to zabieraj się do pisania następnej części. :)

Zdrowie :vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Wtorek, szesnasta

#3 Post autor: Sede Vacante » 25 kwie 2012, 22:06

W głowie siedzą już kolejne dwie części, prawie gotowe.
Czyli, że dobrze poszło?;)
Bałem się, że to będzie kula w płot, ale chyba nie jest źle, dziękuję;)
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Wtorek, szesnasta

#4 Post autor: Miladora » 25 kwie 2012, 23:11

Dobrze poszło, Sede. :)
Lekko napisane, wiarygodnie brzmiące i niegłupie.

A tu masz korektę na całości - oczywiście w nawiasach. :)

"WTOREK, SZESNASTA" - bez cudzysłowu tytuł

Zenek nerwowo wyglądał za okno. - lepiej "przez okno"
Hmmm, czemu za każdym razem(,) jak się budzę, mam wrażenie, że ślimaki zostały okradzione ze (swoich nie swych) ciasnych domków?
Miał dość pędu.
Dość.
Spał po osiem godzin, każdej nocy. Nie spał po szesnaście godzin każdego dnia.
Każdego.
I tak w kółko.
Oszaleć można! Muszę zrobić coś ze swoim życiem. Mam przecież dopiero osiemdziesiąt lat. A gdzie tam do emerytury? No i jeszcze drugie osiemdziesiąt „po”. Nie można przecież całe życie biec.
Patrzył więc przez szybę delikatnie przybrudzoną wczorajszym keczupem w kolorze przemilczanej krwi. Zastanawiał się(,) jakby tu zwolnić nieustanną pogoń za tym, o czym już nikt nie pamięta, bo zdarzyło się tak dawno.
Widząc przemykające przed jego blokiem plastikowe ludziki ( a może to plastelina? - bez spacji po nawiasie)(,) nagle doznał olśnienia.
No jasne! Oni nie muszą pędzić(,) jak ja! Już wiem(,) co jest kwintesencją życia! Już wiem!
Pospiesznie ubrał (swój - zbędne) skafander pełen kabli i elektronicznych czipów z kodem kreskowym naklejonym na piersi. Na głowę założył maskę gazową typu „słoń” i obdarowany nowymi siłami przez potęgę obserwacji, ruszył w miasto, by się zatrzymać.

Najpierw kościół. Msza i spowiedź. Tak, bez oczyszczenia nie ma zbawienia.
Zenek(,) zastanawiając się, która ze świątyń będzie najodpowiedniejsza do rachunku sumienia, wyznania grzechów i (oczyszczenia - powt. daj odkupienia), skierował (swe - zbędne) kroki do największej.
Napis nad wejściem dumnie głosił(:) „Tu kupisz wszystko(,) nieudaczniku”.
Wziął koszyk i ruszył w regały.
Mleko.
Krowy podpięte do mechanicznych dojarek. Na doby, jedna za drugą.
Szaleją i cierpią.
Mleko jest smaczne, a (jakby - gdy) zalać nim płatki kukurydziane, wszystkie problemy znikają.
Szynka.
Najdroższa, w końcu Zenek mieszka w Polsce.
Stać go.
Ileż zwierząt musiało wypełnić deklarację woli, by mógł ją sobie sprezentować.
Kocha szynkę. Weźmie dwa kilo.
Stać go.
Mijając regał z gazetami(,) ujrzał najnowszy numer „Kup mnie! Gra Perfect kiler 3D gratis!”
Każdy dziś może być prorokiem. A kto akurat nie jest powołany, by naprawiać świat na serio, zawsze może zrównać z ziemią wrogów pokoju na ekranie monitora.
Postęp.
A mówią, że Boga nie ma.
Butelka najlepszej wódki uzupełniła zapasy w koszyku na ten dzień, który rozpocznie życie w zadumie i spokoju.
Papierosy, tak na wszelki wypadek, jakby Zenek zamierzał zacząć palić.
Choć po co palić. Zenek nie musiał leczyć frustracji dymem papierosowym. Skoro w jego ojczyźnie premier jeździ tylko na rowerze, wypłata nie mieści się w złotym skarbcu Zenka, a do emerytury zostało mu tylko osiemdziesiąt lat, to czym miałby się martwić?
No, ale gdyby jednak(,) na przykład(,) Ziemię odwiedzili kosmici(... - trzy, a nie dwie kropki)
Oni na pewno nie mają pokojowym zamiarów. Na pewno udawaliby przyjaciół, żeby zaraz pokazać prawdziwe oblicze rasistów, wojowników jedynej słusznej prawdy, obrońców granic swojej galaktyki, czy po prostu wyznawców marmolady.
A wyznawcy marmolady nie pozwolą, by ktoś wolał musztardę(, - bez) czy ser biały. O nieeee.
Karta doładowująca gwarancje przyjaźni opakowaną sprytnie w małe, plastikowe etui. - niejasne zdanie
Syrop sprawiający, że woda wydobywana tylko i wyłącznie z samego dna ziemi, staje się sokiem truskawkowym.
Cięte kwiaty z działu „Dary matki ziemi”, by codzienność nabrała radości i beztroski.
Ktoś (przez przypadek) trącił Zenka lekko ramieniem (przez przypadek - zmieniony szyk, tu usuń). Tylu wiernych dziś wyznaje grzechy (prze - przed) regałami świątyni.
Zobaczymy się na multiplayerze(,) cwaniaku.
Jajka.
Zenek miał wielki sentyment do wsi. Stare czasy, gdy przy drewnianej chałupie siedział i patrzył, jak babcia znosi jajka z kurnika, doi krowy, a potem idzie w pole po ziemniaki.
Jajka mu to przypominają. Weźmie sześć.
Dziesięć.
Albo nie. Wykupi cały zapas.
Jednak(,) czym zabrać tyle jajek do domu, by przypominały życie na wsi?
Aaaa tam, zapłacę za wszystkie, a wezmę jedno. I tak będę się czuł, jakbym je miał.
Poza tym Zenek nie lubił jajek. Liczył się tylko symbol.
Jego kosz był pełen jedzenia, które kupował, bo myślał, że lubi, a nie lubił.
Albo lubił bardzo, jednak jego żołądek już nie w takich ilościach.
Więc co za różnica, czy weźmie te jajka, czy nie. Zapłaci.
Stać go.
Ok, pora do konfesjonału.
Wyznanie grzechów. Anonimowy robot przypominający człowieka podlicza grzechy.
Na pewno robot. Przecież człowiek nie może mieć takiej posępnej miny. Tu wszyscy się tak uśmiechają. A on nie. Ale jakże przypomina człowieka.
Kobieta, może dzieci, może mąż.
Jasne(,) Zenek, aleś nawymyślał.
Gdy przyszła kolej Zenka na podsumowanie grzesznego życia, wysypał z koszyka swoje uczynki.
Szybka procedura spowiadania się, mechaniczna, rutynowa. Bo jak inaczej? W końcu to tylko wtorek, godzina szesnasta.
Rachunek sumienia wypluty z maszyny.
Stać go.
Żal. Zapomniałem o Tobie(,) mój przyjacielu…
Buahahahahaa.
Widzimy się na multiplayerze.


Wychodząc (z - ze) świątyni(,) Zenek czuł się lepszy.
Wreszcie świeże powietrze. Słońce. I z dowodu osobistego nie ubyło punktów życia. Wszystko znów takie tanie.
Cóż, pora do domu. Jest jeszcze jedno do zrobienia, aby wrócić do korzeni. Do człowieczeństwa, które donikąd nie spieszy.

Zenek skierował kroki w stronę bunkra numer Dwa tysiące siedemset osiemdziesiąt siedem, w Strefie ludzi kategorii Siedem C.


Jak widzisz, niedużo. :)
No to czekam z prawdziwym zainteresowaniem na dalsze części.
Podoba mi się taka forma groteskowego humoru. Masz wyczucie. :ok:

Buźka, Sede. :vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Wtorek, szesnasta

#5 Post autor: Sede Vacante » 26 kwie 2012, 7:21

Jeju, ale się napracowałaś.
Czasem nawet mi nie chce się czytać drugi raz tego samego,a ty zdanie po zdaniu, kropka po kropce;)
Wyobraziłem sobie jak musi się poprawiać pięćset stronicową powieść...uuuu....
Pokłony dla pracowitości i chęci.
Może dziś,może jutro druga, ale tym razem nie chcę się spieszyć, bo zaczęło mi zależeć na tym, żeby te opowiadania naprawdę były dobre. I popatrz, wszystko "przez ciebie" moja Miladorko :rosa:
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Wtorek, szesnasta

#6 Post autor: Miladora » 26 kwie 2012, 11:03

Sede Vacante pisze:Wyobraziłem sobie jak musi się poprawiać pięćset stronicową powieść...uuuu....
Właściwą korektę robi się ołówkiem na pierwszym wydruku. ;)
Rzeczywiście wymaga całkowitego skupienie, a także zapamiętywania wszystkich uwag, żeby nie było rozbieżności w nanoszonych poprawkach. Często także wyławiania takich drobiazgów, jak niewłaściwie użyte słowo w kontekście zdania. Dla przykładu chociażby - wzdragać czy wzdrygać.
Potem autor sprawdza, no i łamacz tekstu nanosi poprawki, przy czym często zdarza się, że robiąc to mechanicznie, walnie następne błędy - nie usunie zbędnego "się" lub zrobi literówkę.
W rezultacie czego książka i tak ukazuje się z "chochlikami", a autor i korektor łapią się za głowę. :bee:
Tak to wygląda "od kuchni".
A Twój tekst to jest małe piwo. ;)


Sede, a może Ty dopiero odkrywasz swoje powołanie? :myśli:

Masz buziaka na zachętę. :) :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Wtorek, szesnasta

#7 Post autor: Sede Vacante » 26 kwie 2012, 11:45

Miladora pisze:
Sede Vacante pisze:
Sede, a może Ty dopiero odkrywasz swoje powołanie? :myśli:

Masz buziaka na zachętę. :) :rosa:
Ty mi to powiedz ;))))

Kolejna część dodana. Jeszcze potem jedna i chwilka przerwy na znalezienie nowego tematu dla Zenka;)
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Wtorek, szesnasta

#8 Post autor: Miladora » 27 kwie 2012, 0:43

Sede Vacante pisze:Ty mi to powiedz ;))))
No, jeszcze trochę i pewnie Ci to powiem. ;)
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Wtorek, szesnasta

#9 Post autor: Miladora » 28 kwie 2012, 12:20

Aha - "WTOREK, SZESNASTA"
Popraw to jeszcze - bez cudzysłowu i - Wtorek, szesnasta. Tytuł możesz pogrubić. :)

:vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

e_14scie
Posty: 3303
Rejestracja: 31 paź 2011, 17:35
Lokalizacja: Warszawa

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Wtorek, szesnasta

#10 Post autor: e_14scie » 28 kwie 2012, 16:40

Sede :)

To jest cool tekst, a Zenka pokochałam wręcz.
Każdy świt jest prowokacją do nowych nadziei. Skreślić świty!

Stanisław Jerzy Lec

_______________________
e_14scie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”