Poszukiwany
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Poszukiwany
Na mecz hokeja pomiędzy Czechami i Słowacją w Soczi spóźniłam się piętnaście minut. Przez ten czas Czesi zdążyli strzelić dwa gole. Okrzyki z gospody po całym osiedlu niosło echo. Szłam szybkim krokiem, mijając grupkę Słowaków, wracających ze sklepu. W reklamówkach brzęczały butelki piwa. Jeden z nich smutnie skomentował słyszane przed chwilą wiwaty: „Kurwa, Česi strelili gol”, pozostali uczcili to minutą ciszy.
W gospodzie „U Vaclava” znam wszystkich barmanów i paru stałych klientów, którzy określają siebie mianem „štamgast“. Lenka, sąsiadka z bloku i jej pies Bart byli już na miejscu. Bart przywitał mnie szczerząc zęby. Jego trener, sędziwy pan prowadzący kursy pozytywnego szkolenia psów, podobno nigdy w życiu nie widział labradora retrievera, który w taki sposób uśmiecha się do ludzi. Bart jest po prostu wyjątkowy. Poczęstowałam go biszkoptami i zamówiłam piwo. Tego wieczoru zarówno ja, jak i Lenka siedziałybyśmy w swoich mieszkaniach, oglądając film lub pisząc na facebooku, gdyby nie artykuł, który przypadkowo przeczytałyśmy. Pewna pani psycholog odpowiedziała na pytanie singielki: „Gdzie najlepiej jest spotkać swoją drugą połówkę?“. Specjalistka stwierdziła, że należy zapisać się na kurs garncarstwa lub języka obcego, często wychodzić do ludzi oraz gospod podczas mistrzostw olimpijskich, ponieważ w tym czasie knajpy odwiedzają nie tylko fani alkoholu, ale i mężczyźni, którzy mają inne zainteresowania. Postanowiłyśmy z Lenką sprawdzić tę teorię. W świat bycia singlem po trzydziestce wprowadzam ją od miesiąca. Zdecydowanie po dwóch latach doświadczenia życia tylko z sobą, mogę służyć radą i pomocą. Lenka od czasu rozstania z Mirkiem jest trochę zagubiona, przestraszona jak mała sikoreczka, która przed chwilą wyleciała z gniazda. Widzę w niej potencjał - da sobie radę sama. Jak na razie nie idzie jej źle. Pierwszy punkt naszego planu „Filmy romantyczne kłamią“, wzięła sobie do serca i oddała wszystkie wyciskacze łez na cele charytatywne.
Zapaliłam papierosa, rozglądając się po zapełnionej sali. Żadne Nagano - jak mówią Czesi w sytuacji, kiedy coś nie zachwyca. Pomyślałam, że nieobecność pani psycholog w tej sytuacji jest nie do wynagrodzenia. Z pewnością doradziłaby nam, abyśmy wróciły do domu i przeczytały książkę, najlepiej taką, która rozwijałaby osobowość. Otaczał nas tłum grubych panów w dresach. Nie udało mi się wypatrzeć żadnej iskry w oku. Pewnie za sprawą zmęczenia po całym dniu pracy lub innych, nieznanych mi okoliczności. Lenka zaczęła czytać opisy filmów, które będą wyświetlane na festiwalu „Jeden świat“. Większość brzmiała zachęcająco. Czesi strzelili trzeciego i czwartego gola. Dwóch Słowaków, bliskich płaczu, opuściło gospodę.
- Coś ciekawego na rande.cz? – zapytała Lenka.
- Kompletnie nic. Już dawno tam nie zaglądałam. Szkoda czasu.
- Statystyki mówią, że ludzie coraz częściej poznają partnera przez portale.
- Być może – skwitowałam.
Lenka przytaknęła ze zrozumieniem, a następnie skonsumowała pół paczki chipsów. Poradnik typu „Dieta zmieni twoje życie” pozostawiłyśmy jako punkt do rozważań.
W końcu lat dziewięćdziesiątych oglądałam program telewizyjny na temat małżeńskich par z Belgii i Holandii, które poznały się przez Internet. Wtedy nie mieściło mi się to w głowie, że ludzie potrzebują komputera, aby poznać partnera. U nas na wsi dziewczyny łapały męża na dyskotece, w barze, szkole, na oazie. Życie było prostsze. W Sylwestra 2012 stworzyłam swój profil na rande. cz. Otrzymałam około czterdziestu zaproszeń do jacuzzi i na wino przy kominku z dwójką panów. Początkowo odpowiadałam grzecznie "nie, dziękuję", z czasem zaczęłam je ignorować. Znalazłam kilka profili, które sprawiały wrażenie, że być może za nimi kryje się ciekawy i inteligentny człowiek. I w końcu zdarzyło się, po wymianie kilku emailów, zgodziłam się z na spotkanie w miejscu publicznym.
Krótką rundę poznania kogoś przez Internet zapoczątkował Honza. Rozwiedziony, bogaty czterdziestolatek, który wszędzie był i wszystko znał. Byłam z nim na dwóch randkach. Na pierwszej dowiedziałam się, że jego żona brzydziła się nim i nakazywała gosposi prać ubrania męża osobno. Na drugiej przyniósł mi dwa kilogramy jabłek, abym upiekła mu ciasto, ponieważ uwielbiał domowe wypieki. Na nic się zdały przekonywania, że nie umiem piec. Gdyby mógł wepchnąłby mi te jabłka do gardła.
Kolejnym nieudanym spotkaniem była randka z informatykiem Jardą. Umiał pisać, jednak niestety nie wiem czy mówił. Przez godzinę, zgniatając chusteczkę higieniczną, zdałam mu relację z całego swojego życia i zadałam z tysiąc pytań, na które nie otrzymałam odpowiedzi.
Po trzeciej randce nie zajrzałam już na portal. Ivan był serbskim arystokratą na wygnaniu, piszącym rewolucyjne wiersze. Zdjęcie, które wcześniej mi posłał, pamiętało zapewne obrady Okrągłego Stołu. Zapytał o umiejętności kulinarne i znajomość udzielania pierwszej pomocy. Przekonywał mnie o swojej wyjątkowości, posługując się w dialogu jedynie cytatami. Zamówił jedną owocową herbatę i zażądał zgaszenia papierosa.
Na wakacje wyjechałam z mamą do Bułgarii. Plaża, słońce, klub z rockową muzyką. W większości czasu rozmawiałyśmy o rodzinnych problemach. Mama tylko raz poruszyła temat mężczyzn, stwierdzając, że jeśli mam geny po niej, to nie brakuje mi seksu, jeśli po ojcu, to brakuje mi i to bardzo.
Gdy wróciłam do pracy okazało się, że dwie koleżanki są w ciąży. Kupiłam wino, wypiłam je w parku, a następnie napisałam trzy krótkie opowiadania: jęczące, płaczące i złośliwe.
Zapaliłam kolejnego papierosa, karcąc się w myślach za brak silnej woli. Atmosfera w gospodzie wrzała. Czesi prowadzili ze Słowakami już tylko 4:3. Pot zmieszał się z zapachem dymu. Lenka dziwnie posmutniała i zamówiła drinka.
- Mirek wrócił do byłej – powiedziała.
- Głupek.
- Debil.
- Idiota.
- Palant i kurwiarz.
- Lenko, nie obrażaj również siebie – zaśmiałam się.
Przytuliłyśmy się, zostając w objęciach do końca meczu. Gdy płaciłyśmy rachunek, Bart machał ogonem. Nasz bodyguard, przyjaciel, mężczyzna, który nie ma byłej ani przyszłej.
Wracając wdepnęłam w psią kupę. Zaczęłam przeklinać na czym świat stoi.
- Nie ma lepszych kobiet pod słońcem niż my. – Lenka nie ukrywała śmiechu.
- I tej wersji się trzymajmy.
Jeśli jesteś singlem, myślisz że moglibyśmy mieć wspólne tematy do rozmów, jesteś duchowo i fizycznie zdatny - napisz. Moglibyśmy się spotkać pod pomnikiem Jana Husa.
W gospodzie „U Vaclava” znam wszystkich barmanów i paru stałych klientów, którzy określają siebie mianem „štamgast“. Lenka, sąsiadka z bloku i jej pies Bart byli już na miejscu. Bart przywitał mnie szczerząc zęby. Jego trener, sędziwy pan prowadzący kursy pozytywnego szkolenia psów, podobno nigdy w życiu nie widział labradora retrievera, który w taki sposób uśmiecha się do ludzi. Bart jest po prostu wyjątkowy. Poczęstowałam go biszkoptami i zamówiłam piwo. Tego wieczoru zarówno ja, jak i Lenka siedziałybyśmy w swoich mieszkaniach, oglądając film lub pisząc na facebooku, gdyby nie artykuł, który przypadkowo przeczytałyśmy. Pewna pani psycholog odpowiedziała na pytanie singielki: „Gdzie najlepiej jest spotkać swoją drugą połówkę?“. Specjalistka stwierdziła, że należy zapisać się na kurs garncarstwa lub języka obcego, często wychodzić do ludzi oraz gospod podczas mistrzostw olimpijskich, ponieważ w tym czasie knajpy odwiedzają nie tylko fani alkoholu, ale i mężczyźni, którzy mają inne zainteresowania. Postanowiłyśmy z Lenką sprawdzić tę teorię. W świat bycia singlem po trzydziestce wprowadzam ją od miesiąca. Zdecydowanie po dwóch latach doświadczenia życia tylko z sobą, mogę służyć radą i pomocą. Lenka od czasu rozstania z Mirkiem jest trochę zagubiona, przestraszona jak mała sikoreczka, która przed chwilą wyleciała z gniazda. Widzę w niej potencjał - da sobie radę sama. Jak na razie nie idzie jej źle. Pierwszy punkt naszego planu „Filmy romantyczne kłamią“, wzięła sobie do serca i oddała wszystkie wyciskacze łez na cele charytatywne.
Zapaliłam papierosa, rozglądając się po zapełnionej sali. Żadne Nagano - jak mówią Czesi w sytuacji, kiedy coś nie zachwyca. Pomyślałam, że nieobecność pani psycholog w tej sytuacji jest nie do wynagrodzenia. Z pewnością doradziłaby nam, abyśmy wróciły do domu i przeczytały książkę, najlepiej taką, która rozwijałaby osobowość. Otaczał nas tłum grubych panów w dresach. Nie udało mi się wypatrzeć żadnej iskry w oku. Pewnie za sprawą zmęczenia po całym dniu pracy lub innych, nieznanych mi okoliczności. Lenka zaczęła czytać opisy filmów, które będą wyświetlane na festiwalu „Jeden świat“. Większość brzmiała zachęcająco. Czesi strzelili trzeciego i czwartego gola. Dwóch Słowaków, bliskich płaczu, opuściło gospodę.
- Coś ciekawego na rande.cz? – zapytała Lenka.
- Kompletnie nic. Już dawno tam nie zaglądałam. Szkoda czasu.
- Statystyki mówią, że ludzie coraz częściej poznają partnera przez portale.
- Być może – skwitowałam.
Lenka przytaknęła ze zrozumieniem, a następnie skonsumowała pół paczki chipsów. Poradnik typu „Dieta zmieni twoje życie” pozostawiłyśmy jako punkt do rozważań.
W końcu lat dziewięćdziesiątych oglądałam program telewizyjny na temat małżeńskich par z Belgii i Holandii, które poznały się przez Internet. Wtedy nie mieściło mi się to w głowie, że ludzie potrzebują komputera, aby poznać partnera. U nas na wsi dziewczyny łapały męża na dyskotece, w barze, szkole, na oazie. Życie było prostsze. W Sylwestra 2012 stworzyłam swój profil na rande. cz. Otrzymałam około czterdziestu zaproszeń do jacuzzi i na wino przy kominku z dwójką panów. Początkowo odpowiadałam grzecznie "nie, dziękuję", z czasem zaczęłam je ignorować. Znalazłam kilka profili, które sprawiały wrażenie, że być może za nimi kryje się ciekawy i inteligentny człowiek. I w końcu zdarzyło się, po wymianie kilku emailów, zgodziłam się z na spotkanie w miejscu publicznym.
Krótką rundę poznania kogoś przez Internet zapoczątkował Honza. Rozwiedziony, bogaty czterdziestolatek, który wszędzie był i wszystko znał. Byłam z nim na dwóch randkach. Na pierwszej dowiedziałam się, że jego żona brzydziła się nim i nakazywała gosposi prać ubrania męża osobno. Na drugiej przyniósł mi dwa kilogramy jabłek, abym upiekła mu ciasto, ponieważ uwielbiał domowe wypieki. Na nic się zdały przekonywania, że nie umiem piec. Gdyby mógł wepchnąłby mi te jabłka do gardła.
Kolejnym nieudanym spotkaniem była randka z informatykiem Jardą. Umiał pisać, jednak niestety nie wiem czy mówił. Przez godzinę, zgniatając chusteczkę higieniczną, zdałam mu relację z całego swojego życia i zadałam z tysiąc pytań, na które nie otrzymałam odpowiedzi.
Po trzeciej randce nie zajrzałam już na portal. Ivan był serbskim arystokratą na wygnaniu, piszącym rewolucyjne wiersze. Zdjęcie, które wcześniej mi posłał, pamiętało zapewne obrady Okrągłego Stołu. Zapytał o umiejętności kulinarne i znajomość udzielania pierwszej pomocy. Przekonywał mnie o swojej wyjątkowości, posługując się w dialogu jedynie cytatami. Zamówił jedną owocową herbatę i zażądał zgaszenia papierosa.
Na wakacje wyjechałam z mamą do Bułgarii. Plaża, słońce, klub z rockową muzyką. W większości czasu rozmawiałyśmy o rodzinnych problemach. Mama tylko raz poruszyła temat mężczyzn, stwierdzając, że jeśli mam geny po niej, to nie brakuje mi seksu, jeśli po ojcu, to brakuje mi i to bardzo.
Gdy wróciłam do pracy okazało się, że dwie koleżanki są w ciąży. Kupiłam wino, wypiłam je w parku, a następnie napisałam trzy krótkie opowiadania: jęczące, płaczące i złośliwe.
Zapaliłam kolejnego papierosa, karcąc się w myślach za brak silnej woli. Atmosfera w gospodzie wrzała. Czesi prowadzili ze Słowakami już tylko 4:3. Pot zmieszał się z zapachem dymu. Lenka dziwnie posmutniała i zamówiła drinka.
- Mirek wrócił do byłej – powiedziała.
- Głupek.
- Debil.
- Idiota.
- Palant i kurwiarz.
- Lenko, nie obrażaj również siebie – zaśmiałam się.
Przytuliłyśmy się, zostając w objęciach do końca meczu. Gdy płaciłyśmy rachunek, Bart machał ogonem. Nasz bodyguard, przyjaciel, mężczyzna, który nie ma byłej ani przyszłej.
Wracając wdepnęłam w psią kupę. Zaczęłam przeklinać na czym świat stoi.
- Nie ma lepszych kobiet pod słońcem niż my. – Lenka nie ukrywała śmiechu.
- I tej wersji się trzymajmy.
Jeśli jesteś singlem, myślisz że moglibyśmy mieć wspólne tematy do rozmów, jesteś duchowo i fizycznie zdatny - napisz. Moglibyśmy się spotkać pod pomnikiem Jana Husa.
Ostatnio zmieniony 09 kwie 2014, 10:48 przez Adela, łącznie zmieniany 5 razy.
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Poszukiwany
Witaj, Adelo.

Az sie dziwie, ze nie pojawil sie zaden komentarz. Przeczytalam od razu (jak wszystko, co sie pojawia na Òsmym), tylko czas mnie okrutnie gonil, by zostawic jakis slad. Teraz nadrobie.
No i ten rok. Niby mamy dokladnie, ale przeczy temu "okolo". Uzylabym raczej czegos w rodzaju: Chyba w ´96... / W koncu lat dziewiecdziesiatych...
*
Tyle majzlowania. A przyjemnosci i tak nie zabraklo, bo piszesz lekko, z humorem.
Natomiast to, co ponizej, podobalo sie bardzo-bardzo:
J.


Az sie dziwie, ze nie pojawil sie zaden komentarz. Przeczytalam od razu (jak wszystko, co sie pojawia na Òsmym), tylko czas mnie okrutnie gonil, by zostawic jakis slad. Teraz nadrobie.
To zdanie mnie zatrzymalo. Przeczytaj spokojnie i zawuazysz... brak tych przecinków. Zreszta, nie tylko tu, ale nie wywlekalam wszystkich zdan, gdzie czegos zabraklo.Adela pisze:Zdecydowanie po dwóch latach doświadczenia życia tylko z sobą mogę służyć radą i pomocą.
Widze w niej potencjal - da sobie rade sama. Np.Adela pisze:Widzę w niej potencjał, że da radę być sama.
To zdanie tez mi kuleje. Niby jest ok, ale, no, sama chyba widzisz.Adela pisze:Pewnie za sprawą zmęczenia po całym dniu pracy lub innych, nieznanych mi okoliczności.
Juz dawno sie tam nie logowalam. / Juz dawno tam nie zagladalam.Adela pisze:- Kompletnie nic. Już długo się tam nie logowałam. Szkoda czasu.
Zabraklo cudzyslowia. W pierwszej chwili myslalam, ze masz specjalne wzgledy i dojscia, a tu rzecz o programie telewizyjnym. Audycji.Adela pisze:Około 1996 roku oglądałam dokument na temat małżeńskich par z Belgii i Holandii, które poznały się przez Internet.
No i ten rok. Niby mamy dokladnie, ale przeczy temu "okolo". Uzylabym raczej czegos w rodzaju: Chyba w ´96... / W koncu lat dziewiecdziesiatych...
Stworzylam. Ulozylam. Wymyslilam. Albo - (profil) powstal.Adela pisze:W Sylwestra 2012 wytworzyłam swój profil na rande. cz.
Skleilo sie to nieco. Przeczytalam to jako zwielokrotnione zaproszenie od tych samych dwóch chetnych-samotnych (jaka to samotnosc?!).Adela pisze:Otrzymałam około czterdziestu zaproszeń do jacuzzi lub na wino przy kominku z dwójką panów.
Najpierw grzecznie dziekowalam... / Z poczatku / Poczatkowo odpowiadalam grzecznym: nie, dziekuje...Adela pisze:Najpierw z grzeczności, odpisywałam: „Nie dziękuję”, z czasem zaczęłam je ignorować.
Po kolejnej randce. (Albo: do nastepnej randki, tyle, ze to tu nie pasuje).Adela pisze:Po następnej randce nie zajrzałam już na portal.
Nie rozumiem tego dopisku. Tzn, rozumiem, ale ja bym uzyla "PS", albo napisala go kuryswa - bo tak, to brzmi, jak ciag dalszy partnerskich poszukiwan, tylko tym razem na forum, a mialo byc chyba zartobliwa puenta...Adela pisze:Jeśli jesteś singlem, myślisz że moglibyśmy mieć wspólne tematy do rozmów, jesteś duchowo i fizycznie zdatny - napisz. Moglibyśmy się spotkać pod pomnikiem Jana Husa.
*
Tyle majzlowania. A przyjemnosci i tak nie zabraklo, bo piszesz lekko, z humorem.
Natomiast to, co ponizej, podobalo sie bardzo-bardzo:
Adela pisze:Nasz bodyguard, przyjaciel, mężczyzna, który nie ma byłej ani przyszłej.
Klaniam sie,Adela pisze: Mama tylko raz poruszyła temat mężczyzn, stwierdzając, że jeśli mam geny po niej, to nie brakuje mi seksu, jeśli po ojcu, to brakuje mi i to bardzo.
J.

Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Poszukiwany
411, bardzo dziękuję za wskazówki, z których skorzystałam. Chyba po prostu tekst był pisany za szybko.
Dziękuję za pomoc i życzę miłego dnia.
A.
Dziękuję za pomoc i życzę miłego dnia.
A.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Poszukiwany
Tę teorię, Adelo.Adela pisze:Postanowiłyśmy z Lenką sprawdzić tą teorię.
Brakuje tu czegoś.Adela pisze:tłum grubych panów dresach
KulinarneAdela pisze:umiejętności kulinarskie
Tyle wytyków.
Teraz o treści.
Trochę mi to przypomina opowieść EwyMagdy o randkach na S, ale tylko w pewnych fragmentach. Poza tym ma swój urok, właściwy tekstom o zabarwieniu autobiograficznym.
To taki trochę ciąg dalszy do jednej z poprzednich opowieści. Widać dwoje obieżyświatów nie żyło razem długo i szczęśliwie...



Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Poszukiwany
Witaj Skaranku, dziękuję za lekturę i komentarz. Tak właśnie sobie ostatnio pośmyałam, że można by było te teksy połączyć, napisać tekst, który wypełniłby przestrzeń logiczną.
Pozdrawiam serdecznie,
A.
Pozdrawiam serdecznie,
A.
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
Re: Poszukiwany
To bardzo interesujące opowiadanie, pani Adelo.
Przeczytałem, wróciłem myślą do innych pani tekstów. Chyba mam już jakieś wyobrażenie. Ma pani bardzo dobre pióro. Miło się czyta pozostawione przez nie ślady.
Przeczytałem, wróciłem myślą do innych pani tekstów. Chyba mam już jakieś wyobrażenie. Ma pani bardzo dobre pióro. Miło się czyta pozostawione przez nie ślady.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Poszukiwany
Zdzichu, dziękuję i serdecznie pozdrawiam,
A.
A.
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Poszukiwany
Myślę, że bardziej by tu pasował spójnik "i", bo bohaterka dostała i to, i to, a nie, że musiała wybierać.Adela pisze:Otrzymałam około czterdziestu zaproszeń do jacuzzi lub kilkanaście na wino przy kominku z dwójką panów.
Nie, chyba teraz dopiero zrozumiałam, o co chodzi. Słówko "kilkanaście" tu bardzo przeszkadza. Można je wyrzucić, nie jest to ważna informacja.
Choć już sama nie wiem, jak to czytać.
Jest w bohaterce coś takiego fajnego, coś z faceta, dzięki czemu nie jest do końca babska i przez to zjadliwa w swojej kreacji.
Józefina zacytowała ulubione fragmenty (które mi też się podobają), a mnie się najbardziej podoba:
PozdrawiamAdela pisze:Gdy wróciłam do pracy okazało się, że dwie koleżanki są w ciąży. Kupiłam wino, wypiłam je w parku, a następnie napisałam trzy krótkie opowiadania: jęczące, płaczące i złośliwe.
Patka
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Poszukiwany
Patko,
Bardzo mi miło, że i bohaterka dla Ciebie nie z tych bab;) i dzięki za sugestie.
Pozdrawiam serdecznie,
A.
Bardzo mi miło, że i bohaterka dla Ciebie nie z tych bab;) i dzięki za sugestie.
Pozdrawiam serdecznie,
A.