E-mail z załącznikiem
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
E-mail z załącznikiem
Nie jestem nieszczęśliwa, nie jestem szczęśliwa. Widocznie istnieje stan pomiędzy.
Wolne tłumaczenie słów czeskiej aktorki Jiřiny Jiráskovej
Gdybyśmy poznali się dziś, nie rzuciłabym okiem w twoją stronę. Cherlawy, łysiejący egocentryk, który nie ma poczucia humoru. Boli? Powinno boleć. Będę zła. Zarzucałeś, że jestem, naiwna, za dobra. Już nie jestem.
Chociaż... Wczoraj posłałeś e-mail z prośbą, abym przetłumaczyła tekst. Za free, przecież to dla mnie proste. Oczywiście. Słowa „manewrowy ustawiacz” czy „operator wózka widłowego” używam kilka razy dziennie w paru językach.
Nic nigdy nie było dla mnie proste. Często bałam się. Również w tę noc pod gołym niebem w wileńskim parku.
Lubiłeś duże piersi. Co byś robił, gdybyś miał je w zasięgu ręki? Zgniatał? Miażdżył? Poszturchiwał? Nieważne. Nigdy nie miałeś powodzenia u kobiet.
Piszesz: „Gwiazdy ci sprzyjają.”
Gówno prawda. Autobus odjeżdża sprzed nosa. Mężczyzna, z którym byłam na spacerze, nie odpisuje na SMS-y. Semafory zacięły się na czerwonym świetle.
Czytałeś Podsiadło do telefonu. Padał deszcz, automat zżarł całą kartę. Następnego dnia współlokatorka wyjechała na weekend. Wtedy dowiedziałam się, że zmęczony mężczyzna może pachnieć inaczej niż spocony kolega po wuefie. Poezja, szepty, delikatne podszczypywanie pośladków. Na śniadanie parówki z ketchupem, grzanki i „Huśtawka” Kleyffa. Świat nie zwariował, to ja przestałam mieć kontakt z rzeczywistością.
Wszystkie dziewczyny z wydziału wiedziały, że jesteś mój. Tylko mój. Wiedziały, na kogo czekasz pod pomnikiem Korfantego. Nie było kwiatów. Kłamałam, że ich nie lubię. Mieliśmy swoje miejsce, dobrze wygrzane stołki, rytuał wypicia trzech piw i zagrania w lotki przed pójściem w miasto. Te pijane małolaty obściskujące się w tramwaju to my. Urwany film. W akademiku na pierwszym piętrze był sklepik, a w nim kefir z lodówki. Najważniejsze było tu i teraz.
W lustrze twoje obicie. Nakładasz na twarz płyn do golenia. Odczekujesz chwilkę, ukradkiem zerkając na mnie, wtuloną w koc. Podnosisz żyletkę... Słyszę charakterystyczne hrrr…
Na Ukrainie byłam w siódmym niebie. Mieszkaliśmy u chłopa, z którym piłeś wódkę. Nie było ciepłej wody, właściwie nie było tam nic oprócz starego wdowca i leśnych ptaków. Kiedy zniknęliśmy w trawie, miałam sukienkę w kwiaty.
Kiedy zaczęliśmy się mijać? Nieuchwytny skrawek czasu. Niewidoczna pchła skacząca w sierści codzienności. Czy teraz umiałbyś odpowiedzieć?
Pamiętam miasteczko Cholet w departamencie Maine-et Loire. Małą piekarnię na rogu ulicy Nationale i tamtejsze wyśmienite ciasteczka. Grupka Francuzów zaprosiła mnie na rybę z grilla i sałatkę z czosnkiem, z ogromną ilością czosnku. Późnym wieczorem usiadłam na ławce, wpatrując się w mniejszą kopię Notre-Dame. Pragnęłam porozmawiać z kimkolwiek o czymkolwiek, byle po polsku.
Wyjechałam, abyś zatęsknił, ściągnął mnie z powrotem, znalazł pracę i zapłodnił.
Pisałeś listy. Dziesiątki listów poplamionych fusami z herbaty, w których rozbierałeś mnie i doprowadzałeś do orgazmu kilka razy z rzędu.
Po tobie byli lepsi, znacznie lepsi. Niewyrafinowani i naturalni. Boli? Powinno boleć. Będę zła.
A jednak. Znasz mnie najlepiej. Wiesz, że umiem wyć do księżyca. Wiesz, że pod maską silnej, niezależnej kobiety kryje się motyl. Łatwo go zranić.
Istnieje stan pomiędzy.
Często wychodzę z domu po zachodzie słońca. Być może w poprzednim wcieleniu byłam nietoperzem, albo sową.
Przełykając ślinę myślę o słowach, które mogłyby coś znaczyć, a w środkach transportu szczerze uśmiecham się do ludzi. Podobno wysłana pozytywna energia wraca. Liczę na nią i nie zwracam uwagi na uciekające lata. Czas jest starym draniem, nie należy mu ufać.
Tłumaczenie w załączniku.
Wolne tłumaczenie słów czeskiej aktorki Jiřiny Jiráskovej
Gdybyśmy poznali się dziś, nie rzuciłabym okiem w twoją stronę. Cherlawy, łysiejący egocentryk, który nie ma poczucia humoru. Boli? Powinno boleć. Będę zła. Zarzucałeś, że jestem, naiwna, za dobra. Już nie jestem.
Chociaż... Wczoraj posłałeś e-mail z prośbą, abym przetłumaczyła tekst. Za free, przecież to dla mnie proste. Oczywiście. Słowa „manewrowy ustawiacz” czy „operator wózka widłowego” używam kilka razy dziennie w paru językach.
Nic nigdy nie było dla mnie proste. Często bałam się. Również w tę noc pod gołym niebem w wileńskim parku.
Lubiłeś duże piersi. Co byś robił, gdybyś miał je w zasięgu ręki? Zgniatał? Miażdżył? Poszturchiwał? Nieważne. Nigdy nie miałeś powodzenia u kobiet.
Piszesz: „Gwiazdy ci sprzyjają.”
Gówno prawda. Autobus odjeżdża sprzed nosa. Mężczyzna, z którym byłam na spacerze, nie odpisuje na SMS-y. Semafory zacięły się na czerwonym świetle.
Czytałeś Podsiadło do telefonu. Padał deszcz, automat zżarł całą kartę. Następnego dnia współlokatorka wyjechała na weekend. Wtedy dowiedziałam się, że zmęczony mężczyzna może pachnieć inaczej niż spocony kolega po wuefie. Poezja, szepty, delikatne podszczypywanie pośladków. Na śniadanie parówki z ketchupem, grzanki i „Huśtawka” Kleyffa. Świat nie zwariował, to ja przestałam mieć kontakt z rzeczywistością.
Wszystkie dziewczyny z wydziału wiedziały, że jesteś mój. Tylko mój. Wiedziały, na kogo czekasz pod pomnikiem Korfantego. Nie było kwiatów. Kłamałam, że ich nie lubię. Mieliśmy swoje miejsce, dobrze wygrzane stołki, rytuał wypicia trzech piw i zagrania w lotki przed pójściem w miasto. Te pijane małolaty obściskujące się w tramwaju to my. Urwany film. W akademiku na pierwszym piętrze był sklepik, a w nim kefir z lodówki. Najważniejsze było tu i teraz.
W lustrze twoje obicie. Nakładasz na twarz płyn do golenia. Odczekujesz chwilkę, ukradkiem zerkając na mnie, wtuloną w koc. Podnosisz żyletkę... Słyszę charakterystyczne hrrr…
Na Ukrainie byłam w siódmym niebie. Mieszkaliśmy u chłopa, z którym piłeś wódkę. Nie było ciepłej wody, właściwie nie było tam nic oprócz starego wdowca i leśnych ptaków. Kiedy zniknęliśmy w trawie, miałam sukienkę w kwiaty.
Kiedy zaczęliśmy się mijać? Nieuchwytny skrawek czasu. Niewidoczna pchła skacząca w sierści codzienności. Czy teraz umiałbyś odpowiedzieć?
Pamiętam miasteczko Cholet w departamencie Maine-et Loire. Małą piekarnię na rogu ulicy Nationale i tamtejsze wyśmienite ciasteczka. Grupka Francuzów zaprosiła mnie na rybę z grilla i sałatkę z czosnkiem, z ogromną ilością czosnku. Późnym wieczorem usiadłam na ławce, wpatrując się w mniejszą kopię Notre-Dame. Pragnęłam porozmawiać z kimkolwiek o czymkolwiek, byle po polsku.
Wyjechałam, abyś zatęsknił, ściągnął mnie z powrotem, znalazł pracę i zapłodnił.
Pisałeś listy. Dziesiątki listów poplamionych fusami z herbaty, w których rozbierałeś mnie i doprowadzałeś do orgazmu kilka razy z rzędu.
Po tobie byli lepsi, znacznie lepsi. Niewyrafinowani i naturalni. Boli? Powinno boleć. Będę zła.
A jednak. Znasz mnie najlepiej. Wiesz, że umiem wyć do księżyca. Wiesz, że pod maską silnej, niezależnej kobiety kryje się motyl. Łatwo go zranić.
Istnieje stan pomiędzy.
Często wychodzę z domu po zachodzie słońca. Być może w poprzednim wcieleniu byłam nietoperzem, albo sową.
Przełykając ślinę myślę o słowach, które mogłyby coś znaczyć, a w środkach transportu szczerze uśmiecham się do ludzi. Podobno wysłana pozytywna energia wraca. Liczę na nią i nie zwracam uwagi na uciekające lata. Czas jest starym draniem, nie należy mu ufać.
Tłumaczenie w załączniku.
Ostatnio zmieniony 23 lip 2014, 11:43 przez Adela, łącznie zmieniany 6 razy.
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Będę zła (tytuł roboczy)
Jakie to ladne...
Jesli tak wygládaja mysli kobiety, która bedzie zla, to ja zawsze chce byc zla. Zla i zla.
Znalazloby sie kilka drobiazgów, ale bardziej co do formy, niz tresci.
A w ogóle to zapisalabym to tak:
Gdybyśmy poznali się dziś, nie rzuciłabym okiem w twoją stronę. Cherlawy, łysiejący egocentryk, który nie ma poczucia humoru. Boli? Powinno boleć. Będę zła. Zarzucałeś, że jestem naiwna, za dobra. Już nie jestem. Chociaż... Wczoraj posłałeś email z prośbą, abym przetłumaczyła tekst. Za free, przecież to dla mnie proste. Oczywiście. Słowa „manewrowy ustawiacz” czy „operator wózka widłowego” używam kilka razy dziennie w paru językach.
Nic nigdy nie było dla mnie proste. Często bałam się. I w tą noc pod gołym niebem w wileńskim parku.
Pamiętam, lubiłeś duże piersi. Co byś zrobił, gdybyś miał je w zasięgu ręki? Zgniatał? Miażdżył? Poszturchiwał? Nieważne. Nigdy nie miałeś powodzenia u kobiet.
Piszesz: „Gwiazdy ci sprzyjają.”
Gówno prawda. Autobus odjeżdża sprzed nosa. Mężczyzna, z którym byłam na spacerze, nie odpisuje na smsy. Semafory zacięły się na czerwonym świetle. Jestem samotna i piszę kiepskie wiersze.
Czytałeś Podsiadło do telefonu. Padał deszcz, automat zżarł całą kartę. Potem współlokatorka wyjechała na weekend do rodziców. Wtedy poznałam, że mężczyzna może pachnieć inaczej niż spocony kolega po wuefie. Poezja, szepty, delikatne podszczypywanie pośladków. Na śniadanie parówki z ketchupem, grzanki i „Huśtawka” Kleyffa. Świat nie zwariował, to ja przestałam mieć kontakt z rzeczywistością.
Wszystkie dziewczyny z wydziału wiedziały, że jesteś mój. Tylko mój. Wiedziały, na kogo czekasz pod pomnikiem Korfantego. Nie było kwiatów. Kłamałam, że ich nie lubię. Mieliśmy swoje miejsce, dobrze wygrzane stołki, rytuał wypicia trzech piw i zagrania w lotki przed pójściem w miasto. Te pijane małolaty obściskujące się w tramwaju to my. Urwany film. W akademiku był sklepik, w którym zawsze można było kupić kefir.
Na Ukrainie byłam szczęśliwa. Mieszkaliśmy u chłopa, z którym piłeś wódkę. Nie było ciepłej wody, właściwie nie było tam nic oprócz starego wdowca i głośnych leśnych ptaków. Kiedy zniknęliśmy w trawie miałam sukienkę w kwiaty.
Pamiętam francuskie miasteczko Cholet. Małą piekarnię na rogu ulicy Nationale, w której kupowałam tamtejsze ciasteczka. Wyjechałam, abyś zatęsknił, ściągnął mnie z powrotem, znalazł pracę i zapłodnił.
Pisałeś listy. Dziesiątki listów poplamionych fusami z herbaty, w których rozbierałeś mnie i doprowadzałeś do orgazmu kilka razy z rzędu.
Po tobie byli lepsi, znacznie lepsi. Niewyrafinowani i naturalni. Boli? Powinno boleć. Będę zła. A jednak. Znasz mnie najlepiej. Wiesz, że umiem wyć do księżyca. Wiesz, że pod maską silnej kobiety kryje się motyl, którego łatwo zranić.
Pozdrawiam serdecznie,
J.

Jesli tak wygládaja mysli kobiety, która bedzie zla, to ja zawsze chce byc zla. Zla i zla.
Znalazloby sie kilka drobiazgów, ale bardziej co do formy, niz tresci.
O, tak! I kilka innych, równie powszychnych zwrotów, które sie nuci podczas porannego malowania oka.Adela pisze:Za free, przecież to dla mnie proste. Oczywiście. Słowa „manewrowy ustawiacz” czy „operator wózka widłowego” używam kilka razy dziennie w paru językach.

Kropeczki zabraklo.Adela pisze:Piszesz:
„Gwiazdy sprzyjają ci”
Razem.Adela pisze:Nie ważne.
A w ogóle to zapisalabym to tak:
Gdybyśmy poznali się dziś, nie rzuciłabym okiem w twoją stronę. Cherlawy, łysiejący egocentryk, który nie ma poczucia humoru. Boli? Powinno boleć. Będę zła. Zarzucałeś, że jestem naiwna, za dobra. Już nie jestem. Chociaż... Wczoraj posłałeś email z prośbą, abym przetłumaczyła tekst. Za free, przecież to dla mnie proste. Oczywiście. Słowa „manewrowy ustawiacz” czy „operator wózka widłowego” używam kilka razy dziennie w paru językach.
Nic nigdy nie było dla mnie proste. Często bałam się. I w tą noc pod gołym niebem w wileńskim parku.
Pamiętam, lubiłeś duże piersi. Co byś zrobił, gdybyś miał je w zasięgu ręki? Zgniatał? Miażdżył? Poszturchiwał? Nieważne. Nigdy nie miałeś powodzenia u kobiet.
Piszesz: „Gwiazdy ci sprzyjają.”
Gówno prawda. Autobus odjeżdża sprzed nosa. Mężczyzna, z którym byłam na spacerze, nie odpisuje na smsy. Semafory zacięły się na czerwonym świetle. Jestem samotna i piszę kiepskie wiersze.
Czytałeś Podsiadło do telefonu. Padał deszcz, automat zżarł całą kartę. Potem współlokatorka wyjechała na weekend do rodziców. Wtedy poznałam, że mężczyzna może pachnieć inaczej niż spocony kolega po wuefie. Poezja, szepty, delikatne podszczypywanie pośladków. Na śniadanie parówki z ketchupem, grzanki i „Huśtawka” Kleyffa. Świat nie zwariował, to ja przestałam mieć kontakt z rzeczywistością.
Wszystkie dziewczyny z wydziału wiedziały, że jesteś mój. Tylko mój. Wiedziały, na kogo czekasz pod pomnikiem Korfantego. Nie było kwiatów. Kłamałam, że ich nie lubię. Mieliśmy swoje miejsce, dobrze wygrzane stołki, rytuał wypicia trzech piw i zagrania w lotki przed pójściem w miasto. Te pijane małolaty obściskujące się w tramwaju to my. Urwany film. W akademiku był sklepik, w którym zawsze można było kupić kefir.
Na Ukrainie byłam szczęśliwa. Mieszkaliśmy u chłopa, z którym piłeś wódkę. Nie było ciepłej wody, właściwie nie było tam nic oprócz starego wdowca i głośnych leśnych ptaków. Kiedy zniknęliśmy w trawie miałam sukienkę w kwiaty.
Pamiętam francuskie miasteczko Cholet. Małą piekarnię na rogu ulicy Nationale, w której kupowałam tamtejsze ciasteczka. Wyjechałam, abyś zatęsknił, ściągnął mnie z powrotem, znalazł pracę i zapłodnił.
Pisałeś listy. Dziesiątki listów poplamionych fusami z herbaty, w których rozbierałeś mnie i doprowadzałeś do orgazmu kilka razy z rzędu.
Po tobie byli lepsi, znacznie lepsi. Niewyrafinowani i naturalni. Boli? Powinno boleć. Będę zła. A jednak. Znasz mnie najlepiej. Wiesz, że umiem wyć do księżyca. Wiesz, że pod maską silnej kobiety kryje się motyl, którego łatwo zranić.
Pozdrawiam serdecznie,
J.

Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Będę zła (tytuł roboczy)
W tę noc.Adela pisze:Często bałam się. I w tą noc pod gołym niebem w wileńskim parku.
A reszta?
Jeśli jakiś dupek nie odpisał na SMS-a, to jest... dupkiem.
Coś mi się wydaje, że wiele stracił, podobnie, jak adresat.
Bądź zła, bo Ci z tą złością do twarzy, Bohaterko.

A teraz



Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Będę zła (tytuł roboczy)
411 bardzo dziękuję za komentarz, sugestie. Tak z zapisem lepiej teraz. Co do zdań, myślę, że za dużo było "w/z którym", trochę więc zmieniłam.
Pozdrawiam serdecznie
Skaranie, na pewno trochę dupków chodzi po tej ziemi, trudno nie przyznać Ci racji:) Dziękuję i pozdrawiam lipcowo.
Na zdrówko!
A.
Pozdrawiam serdecznie
Skaranie, na pewno trochę dupków chodzi po tej ziemi, trudno nie przyznać Ci racji:) Dziękuję i pozdrawiam lipcowo.
Na zdrówko!
A.
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Będę zła (tytuł roboczy)
Cześć, Adelo.
Fajno, że wkleiłaś prozę. Czytałam parę twoich wierszy, ale jakoś nie zachęciły mnie do skomentowania (jak 90% tutejszej twórczości).
Powiem tak - im dalej się czyta, tym lepiej się czyta, monolog kobiety wciąga. Jest ładnie, obrazowo, prosto, momentami dobitnie szczerze (zdanie z zapłodnieniem).
o e-mailach
Tyle wypatrzyłam. Ogólnie się podobało.
Pozdrawiam
Patka

Powiem tak - im dalej się czyta, tym lepiej się czyta, monolog kobiety wciąga. Jest ładnie, obrazowo, prosto, momentami dobitnie szczerze (zdanie z zapłodnieniem).
e-mail, mail, mejl.Adela pisze: email
o e-mailach
Dałabym, zamiast "I", "również". Początkowo myślałam, że drugie zdanie jest urwane i dopiero po chwili połączyłam je z pierwszym.Adela pisze:Często bałam się. I w tę noc pod gołym niebem w wileńskim parku.
A tu napisałabym "co byś robił", bo później masz czasowniki wielokrotne, o aspekcie niedokonanym.Adela pisze: Co byś zrobił, gdybyś miał je w zasięgu ręki? Zgniatał? Miażdżył? Poszturchiwał?
SMS-yAdela pisze:smsy.
, po "trawie"Adela pisze: Kiedy zniknęliśmy w trawie miałam sukienkę w kwiaty.
Tyle wypatrzyłam. Ogólnie się podobało.
Pozdrawiam
Patka
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Będę zła (tytuł roboczy)
Patko, dziękuję za wskazówki. Tekst jest świeży, pewnie musi odleżeć, może go jeszcze rozwinę, trochę już rozwinęłam. Może warto dopełnić obrazy. Ech, ostatnio mało prozuję:)
Pozdrawiam,
A.
Pozdrawiam,
A.
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
Re: E-mail z załącznikiem
Pani Adelo, chylę kapelusza.
Co? Aha, nie ma kapelusza... Racja, ale i tak chylę. To bardzo dobry tekst, naprawdę.
Co? Aha, nie ma kapelusza... Racja, ale i tak chylę. To bardzo dobry tekst, naprawdę.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: E-mail z załącznikiem
Zdzichu, kłaniam się:)
- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Re: E-mail z załącznikiem
Jak zawsze mistrzostwo w Twoim wykonaniu.
Szczery kobiecy monolog.
Pozdrawiam
Szczery kobiecy monolog.
Pozdrawiam
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: E-mail z załącznikiem
Nie, dziękuję serdecznie za odgrzebanie emailu i komplement.
Kłaniam się,
A.
Kłaniam się,
A.