Może dzisiaj. Równie dobrze może być teraz.
- Powiedz, że mnie nie kochasz.
- Nie kocham cię - odpowiada.
- Zawsze robisz to, co ci każą? – Nie cierpię jego drwiąco-sarkastycznych odpowiedzi.
- Nigdy nie robię tego, czego nie chcę.
- Czego nie chciałbyś najbardziej w tej chwili?
- Słońca, żebym miał powód, by wyjść z tego łóżka i z ciebie.- znów odpowiada wąskotorowo.
- Więc jednak mnie kochasz.- spróbuję postawić na swoim. Udowodnić, że tylko się broni.
- Nie kocham cię. Nie kocham lodów czekoladowych, czystego ubrania, stania w najwyższym punkcie miasta, palenia w łóżku, kawy w łóżku, ciała w łóżku, łóżka. To są rzeczy przyjemne, ale ich nie kocham. Ty jesteś przyjemna. Nie kocham cię.
- Porównujesz pieprzenie się ze mną do lodów czekoladowych? – Mój wkurw dawno nie był tak fioletowy.
- Bardzo lubię lody czekoladowe.
Spycham go z siebie, tak stanowczo, jak tylko mogę, zostawiając na sobie strzępy przyjemnego odrętwienia. Wiem, że grymas mojej twarzy już zdradza następne minuty. Wstaję. Jestem jak napięta cięciwa, nikt nie może mnie teraz dotknąć. Wkładam pomiętą koszulkę leżącą pomiędzy jego ciuchami. Wychodzę z pokoju. On pewnie właśnie wybiera: spać, czy się pieprzyć? Jest piąta rano. Pewnie teraz wgapia się w to parszywe okno i odstawia tę swoją poetycką arytmetykę. Potem popłynie w rejony, do których nie mam dostępu, chociaż pewnie tam też chciałby mnie wypieprzyć. I od podstawowych funkcji organizmu miasta przeszedł już pewnie do sztuki. Z rękami pod głową leży, napawa się sobą. Muszę zwalczyć przemożną ochotę, żeby wrócić na palcach i patrzeć na jego ciało z nieobecną duszą. Wygląda nieziemsko, kiedy tak odpływa. Beze mnie.
Na pewno wstanie i nagi przyjdzie na kawę, jakby nigdy nic, jak każdy facet. I na pewno wpuści kicię, która ku mojej wściekłości uwielbia go jak pana. Pewnie już wciera się w jego koszulę, drapie i przykrywa się jego zapachem, a ja nie mogę pokazać, jak bardzo bym chciała być nią. To pewnie perwersja, którą też chętnie by opisał w tym swoim gównianym kajecie. Wszędzie go z sobą nosi, może zapomnieć o mnie, o gumce, ale nie o nim. Czajnik już gwiżdże przywołując go skuteczniej, niż Douglasa w „Fatalnym zauroczeniu”. Stoję naprężona przy blacie, on pewnie teraz wpatruje się zmrużonymi oczami w moje nogi, potem jego spojrzenie podnosi się, łagodnieje, zapalając się na wysokości moich pośladków. Wiem, chociaż stoję tyłem. Parzy. Czajnik gwiżdże jak oszalały. Zalewa kawę. Nie mogę przestać wpatrywać się w roztopioną kostkę masła. Myślę o tym, co byłabym w stanie mu teraz zrobić. To nie są dobre myśli.
Nagle wbrew sobie mówię:
- Miłość to jedyne, czego brakuje nam do szczęścia – jak nigdy zanika mi głos.
- Miłość to jedyne, co nie da nam szczęścia – jego słowa stanęły za mną.
Ciepłą dłonią odsuwa mi włosy i czuję, że przybliża twarz do szyi. Drugą dłoń wsuwa pod koszulkę, szukając piersi, po drodze gładząc brzuch i wybierając palcami każde żebro. Mówi, że uwielbia trykot opinający mnie na próbach. I moment zawahania, po którym rośnie jego przewaga, wyjątkowo silna determinacja. Przez ten jeden moment poczułam się zagrożona i tego mu nie wybaczę. Tak czuję się zawsze, gdy pisze. Mógłby mnie teraz złamać do środka, sprawić, że poczuję się krucha, podatna na złamanie, zwłaszcza słowem. Gwałtownie we mnie wchodzi. Zawsze próbuje nas tak stopić, jakby chciał zasłonić nam usta. Jakby chciał wtopić mi biodra w szafkę, zespolić drewno z ciałem. Czuję całą sobą, że nagle podjął decyzję, za którą podąża jego ciało. W powietrzu kumuluje się gwałtowność, zastyga jak wosk. Oddycham głośno, w rytmie uderzeń, tak, jak lubi. Nagle wychodzi. Ja nadal patrzę na kostkę masła, jakbym próbowała ją zamrozić. Zamykam oczy, słysząc kolejno, że wyciąga papierosa, otwiera okno, bierze łyk kawy, potem zapałka (nie uznaje zapalniczek), odgłos drapania po suchej skórze, wypuszczanie dymu, znów drapanie, chociaż wie, że dostaję szału, gdy drapie się po jajach, głośny łyk kawy i plaśnięcia stóp o posadzkę. Idzie do łazienki. Słyszę gruby strumień wody. Pewnie stoi tam i odpływa ode mnie ze słuchawką prysznicową na ramieniu. Buch, biorę kostkę i rozsuwam drzwi kabiny z miękkim masłem w dłoni. Ciskam mu je prosto w twarz, z papierkiem. I patrzę wściekle, jak rozsmarowuje sobie masło po całym ciele.
- Zobacz jaki jestem śliski - mówi, mrużąc roześmiane oczy i sycząc paskudnie.
- Jesteś chory – to nie te słowa chciałam zostawić na nim.
- Niewyspanie nie jest chorobą, jest wyborem. Tak samo, jak przyjście tutaj, jak pieprzenie się z tobą, dotykanie twojej skóry, lizanie twojej skóry, patrzenie na twoją skórę, nawet ta rozmowa jest zwykłym wyborem. Nie oczekuj ode mnie niczego, poza wyborami. To czego ode mnie chcesz, nie jest tylko kwestią wyboru.
Odchodzę zostawiając otwarte drzwi. Za chwilę wyjdzie i zobaczy na drzwiach kartkę: „poszłam po masło, nie wiem kiedy wrócę”.
z serii zwierciadlanej: napisz to jeszcze raz
https://poema.pl/publikacja/206281-butterloo-part-1
Butterfly Undone
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- Alga
- Posty: 594
- Rejestracja: 31 lip 2015, 8:27
Butterfly Undone
oddam wszystkie przenośnie
za jeden wyraz
wyłuskany z piersi jak żebro
za jedno słowo
które mieści się
w granicach mojej skóry
Z. Herbert
za jeden wyraz
wyłuskany z piersi jak żebro
za jedno słowo
które mieści się
w granicach mojej skóry
Z. Herbert
- Gorgiasz
- Moderator
- Posty: 1608
- Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51
Re: Butterfly Undone
Słońca, żebym miał powód, by wyjść z tego łóżka i z ciebie.- Znów odpowiada wąskotorowo.Słońca, żebym miał powód, by wyjść z tego łóżka i z ciebie.- znów odpowiada wąskotorowo.
- Więc jednak mnie kochasz.- Spróbuję postawić na swoim. Udowodnić, że tylko się broni.- Więc jednak mnie kochasz.- spróbuję postawić na swoim. Udowodnić, że tylko się broni.
Powtórzone „się”. Z drugiego można zrezygnować.Pewnie już wciera się w jego koszulę, drapie i przykrywa się jego zapachem, a ja nie mogę pokazać, jak bardzo bym chciała być nią. To pewnie perwersja,
Powtórzone „pewnie”.
Chyba lepiej „ze sobą”.Wszędzie go z sobą nosi, może zapomnieć o mnie, o gumce, ale nie o nim.
Trzy „się” w jednym zdaniu.Stoję naprężona przy blacie, on pewnie teraz wpatruje się zmrużonymi oczami w moje nogi, potem jego spojrzenie podnosi się, łagodnieje, zapalając się na wysokości moich pośladków.
- Miłość to jedyne, co nie da nam szczęścia – jego słowa stanęły za mną.- Miłość to jedyne, czego brakuje nam do szczęścia – jak nigdy zanika mi głos.
- Miłość to jedyne, czego brakuje nam do szczęścia. – Jak nigdy zanika mi głos.- Miłość to jedyne, czego brakuje nam do szczęścia – jak nigdy zanika mi głos.
- Miłość to jedyne, co nie da nam szczęścia – jego słowa stanęły za mną.
- Miłość to jedyne, co nie da nam szczęścia. – Jego słowa stanęły za mną.
Napisałbym: Ciepłą dłonią odsuwa moje włosy i czuję, że przybliża twarz do szyi.Ciepłą dłonią odsuwa mi włosy i czuję, że przybliża twarz do szyi.
„się” powtórzone.Przez ten jeden moment poczułam się zagrożona i tego mu nie wybaczę. Tak czuję się zawsze, gdy pisze. Mógłby mnie teraz złamać do środka, sprawić, że poczuję się krucha, podatna na złamanie, zwłaszcza słowem.
Moment też powtórzony (był w poprzednim zdaniu), ale to się tłumaczy. Natomiast „złamać – złamanie” już nie brzmi dobrze.
„stopić – wtopić”: również postarałbym się zróżnicować.Zawsze próbuje nas tak stopić, jakby chciał zasłonić nam usta. Jakby chciał wtopić mi biodra w szafkę, zespolić drewno z ciałem.
Powtórzone „jak”.W powietrzu kumuluje się gwałtowność, zastyga jak wosk. Oddycham głośno, w rytmie uderzeń, tak, jak lubi.
- Jesteś chory. – To nie te słowa chciałam zostawić na nim.- Jesteś chory – to nie te słowa chciałam zostawić na nim.
Ładne. Autentyczne. Dobrze się czyta, płynnie, przypomina Symfonią Reńską Schumanna.
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Butterfly Undone
Kiepsko mi się czytało, topornie wręcz. Miałam zacytować błędy, jak Gorgiasz, ale sobie darowałam - wolałam, by czytanie skończyło się jak najszybciej.
Tekst zaczyna się nienaturalnym dialogiem między dwiema osobami, i to z błędami w zapisie, o których wspomniał Gorgiasz. Potem... cóż, nie mój styl, nie moja bajka. Za bardzo, moim zdaniem, chciałaś wcisnąć różne "fajności" (fajne słowa, fajne porównania itp.) do tekstu, przez co szybko stał się irytujący w odbiorze. Nie porusza, nie potrafię polubić bohaterów (albo chociaż ich znienawidzić - zawsze to lepsze, niż żeby byli czytelnikowi obojętni). Może to zabrzmi boleśnie i niesprawiedliwie, ale przez tekst przebija sztuczność.
Pozdrawiam
Patka
Tekst zaczyna się nienaturalnym dialogiem między dwiema osobami, i to z błędami w zapisie, o których wspomniał Gorgiasz. Potem... cóż, nie mój styl, nie moja bajka. Za bardzo, moim zdaniem, chciałaś wcisnąć różne "fajności" (fajne słowa, fajne porównania itp.) do tekstu, przez co szybko stał się irytujący w odbiorze. Nie porusza, nie potrafię polubić bohaterów (albo chociaż ich znienawidzić - zawsze to lepsze, niż żeby byli czytelnikowi obojętni). Może to zabrzmi boleśnie i niesprawiedliwie, ale przez tekst przebija sztuczność.
Pozdrawiam
Patka
- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Butterfly Undone
Doskonały kawałek prozy. Uwielbiam to kobiece "myślenie słowami", pokrętne intuicje na temat wszystkiego dokoła, pazurek i wrażliwość erotyczną.
Wypadło bardzo przekonująco.
Wypadło bardzo przekonująco.
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
- Alga
- Posty: 594
- Rejestracja: 31 lip 2015, 8:27
Re: Butterfly Undone
Gorgiasz - dziękuję bardzo za wszelkie uwagi, naniosę. Ciesze się z pozytywu.
Patko - przyjmuję uwagi. Nie na całą treść miałam wpływ (patrz link).
Nie - cieszę się, że tak to odbierasz.
Mam jedynie nadzieję, że komentujący przeczytali tekst z linku, który był inspiracją dla powstania tej kobiecej wersji.
Dziękuję za czytanie i pozdrawiam
Patko - przyjmuję uwagi. Nie na całą treść miałam wpływ (patrz link).
Nie - cieszę się, że tak to odbierasz.
Mam jedynie nadzieję, że komentujący przeczytali tekst z linku, który był inspiracją dla powstania tej kobiecej wersji.
Dziękuję za czytanie i pozdrawiam

oddam wszystkie przenośnie
za jeden wyraz
wyłuskany z piersi jak żebro
za jedno słowo
które mieści się
w granicach mojej skóry
Z. Herbert
za jeden wyraz
wyłuskany z piersi jak żebro
za jedno słowo
które mieści się
w granicach mojej skóry
Z. Herbert
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Butterfly Undone
Jako facet, dopiszę się do pochwał.
Zawsze nas kręci, gdy kobieta opowiada o doznaniach intymnych.
Ty robisz to nieźle, choć mogłabyś zapewne jeszcze lepiej, wyobraźni i środków wyrazu Ci bowiem nie brakuje. Może nie było czasu polubić bohaterów, ale wystarczyło go, by wczuć się w rolę opisanego kochanka. I trochę mu pozazdrościć.

PS. Trochę mnie drażni tytuł. Uważam, że w polskim języku mamy dość dobrych i właściwych słów, żeby oddać wszystko, co chcemy, bez uciekania się do modnych, zagranicznych zwrotów. Nawet u Sienkiewicza wkurzał mnie nadmiar łaciny, choć on tylko starał się odzwierciedlić epokę. Ty, swoim tytułem, niczego do utworu, poza zbędnym utrudnieniem, nie wnosisz.
Zawsze nas kręci, gdy kobieta opowiada o doznaniach intymnych.
Ty robisz to nieźle, choć mogłabyś zapewne jeszcze lepiej, wyobraźni i środków wyrazu Ci bowiem nie brakuje. Może nie było czasu polubić bohaterów, ale wystarczyło go, by wczuć się w rolę opisanego kochanka. I trochę mu pozazdrościć.




PS. Trochę mnie drażni tytuł. Uważam, że w polskim języku mamy dość dobrych i właściwych słów, żeby oddać wszystko, co chcemy, bez uciekania się do modnych, zagranicznych zwrotów. Nawet u Sienkiewicza wkurzał mnie nadmiar łaciny, choć on tylko starał się odzwierciedlić epokę. Ty, swoim tytułem, niczego do utworu, poza zbędnym utrudnieniem, nie wnosisz.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl