Błądzimy po wyobraźni, zatrzymując się przy tym, co dla nas najważniejsze. Szkoda, że poza wyobraźnią jest szaro i pachnie benzyną.
Dorastamy, wyrastając ze smoków. Dorosnąwszy, próbujemy na nowo uwierzyć w złote pióra.
Dobre czytanie

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
chyba domofonem, bo otwieranie jest integralną częścią domofonu... przez domofon trudno się przecisnąć do mieszkaniaBernierdh pisze:Otworzysz jej domofon?
Tutaj masz sztuczność. Niespełna dziewięciolatek o czym ma innym mówić? To też chyba za wcześnie, żeby kłaść nacisk na wydoroślenie. Nie sądzę, żeby to był powód do odwiedzin u psychologa, a na pewno nie powód do wyśmiewania przez kolegów.Bernierdh pisze:Złotoskrzydły wzniósł się wysoko do nieba. Było błękitne i ciepłe. Pióra Złotoskrzydłego potrzebowały tego ciepła, potrzebowaly tego daru, by się rozwinąć i odnaleźć, z dala od wszystkiego, co wydawało się złe lub smutne. Z dala od suchego piasku i prażących kamieni. Od ludzkich strzał i patyków. Od zmartwień.
Gdy Złotoskrzydły znalazł się blisko gorącego słońca, wszystkie jego powieki opadły. Był coraz bliżej i bliżej, ale też coraz dalej od swojego dawnego świata.
Witało go niebo. Witał go kosmos.
Złotoskrzydły zaśpiewał z radości, a potem wleciał w królestwo gwiazd, klucząc między nimi jak sarna pośród drzew.
Tu masz delikatną sięsiologię, drobny zabieg i zniknie.
Ciepłe niebo i patyki, to bym ominął.
- Hmm... I co? I poleciał w kosmos?
- Tak.
- Ale dlaczego?
- No bo tutaj ludzie na niego polowali i w ogóle.
- Hmm... No tak. To całkiem... mądre. Fajnie, że masz taką wyobraźnię. Ja bym chyba na to nie wpadł. O słyszysz? Twoja mama już idzie. Otworzysz jej domofon?
- Jasne, wujku.
Człap. Człap. Człap.
Całusy. Witanie. Czerwone wino.
- Dzięki, że z nim zostałeś, Tomciu. Koniecznie musiałam iść do tego urzędu. Bardzo był niegrzeczny?
- Coś ty. Było w porządku. Opowiedział mi bajkę.
- Opowiedzialeś wujkowi bajkę? O czym?
- O Złotoskrzydłym.
- O tym swoim smoku? Boże, myślałam, że już ci to minęło!
- O co chodzi?
- Oj, bo on naprawdę w to wszystko wierzy. Psycholog mówił, że to nic, ale, na Boga, on ma już prawie dziewięć lat, a gada tylko o tych pierdołach. Musi w końcu zrozumieć, że smoki nie istnieją. Przecież inne dzieciaki będą się z niego śmiać.
- No niby tak. Ale to była ładna bajka.
- Weź ty mnie lepiej nie denerwuj.