teoretycznie tak, bo w praktyce i harap bywał w robocie, i gołe pięści - też, niestety. A Sarmata - hajda, na koń, zaś muzie dziewka służebna zimne okłady na obity front i oficynę przykładała ofiarnie, sama sponiewierana przez orła-sokoła-herosa. Nic dziwnego, że niektóre chwytały za coś, co zostawiało wlot, a często przechodziło na wylotzdzichu pisze: Kobieta - w sarmackiej kulturze twór winny stać na piedestale, być adresatem wzruszeń, uniesień, podmiotem lirycznym i muzą dla artystów.

Takież i w większości są "heroiny" moich przygód z tak zwaną tfórczością prozatorską...


pięknie dzięki za odwiedzinki, za ofiarowany czas i za dobre słowo...
pozdrawiam serdecznie, z usmiechem...
Ewa