Quinta essentia
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Quinta essentia
Ciekawe, czy Sąd Ostateczny jest rozprawą zamkniętą, czy też odbywa się przy udziale publiczności – pomyślałam, upychając po kieszeniach liczne, niezbędne w odczuciu drobiazgi, jakie postanowiłam przemycić podczas swojej ostatniej podróży.
Jakoś nie dziwiły mnie dawne zwyczaje pogrzebowe, kiedy to wędrowca udającego się w zaświaty zaopatrywano w mnóstwo przedmiotów mających mu ułatwić życie w tak zwanej Wieczności. Sprytni byli ci nasi przodkowie. A raczej zapobiegliwi, bo kto powiedział, że tam musi być zupełnie inaczej? Może właśnie nie jest? Może też będę potrzebowała kosmetyków i biżuterii? Trudno tak od razu pożegnać się z dawnymi nałogami. Dlatego właśnie gromadziłam te wszystkie duperele, w dodatku nie odczuwając z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia.
Najwyżej mnie sprawdzą i odbiorą – przemknęło przez głowę. – Ale chyba pilniczka nie warto jednak zabierać. A nuż wyjdę na terrorystkę?… Chociaż, z drugiej strony, wszyscy wiedzą, że paznokcie rosną także po śmierci. Włosy również… O, do licha – farba! Farbę muszę zdobyć! Bo co, z odrostami pojawię się przed szacownym gremium? Boże, a gdzie zrobię trwałą?!…
Te i tym podobne myśli skutecznie zakłócały harmonię ostatnich chwil przed eskapadą, w której miało się okazać, czy Raj jest jedynie wymysłem biur turystycznych lub produktem indoktrynacyjnych zdolności reprezentantów różnych religii, czy też istnieje naprawdę, chociaż ceną za znalezienie się w owym ogrodzie rozkoszy miało być dotychczasowe, pełne oszczędności i wyrzeczeń życie.
Nigdy nie grzeszyłam jakimś szczególnym zbytkiem, choć najczęściej niestety z braku możliwości, więc stosując się i to dość skrupulatnie do zaleceń Dekalogu, mimo iż nie byłam praktykującą chrześcijanką, miałam nadzieję, że Bóg będzie bardziej tolerancyjny niż Jego purystyczni przedstawiciele jak ziemia długa i szeroka.
Niebawem się okaże, czy było warto – pomyślałam, dodając do zawartości już i tak pękatych kieszeni tubkę faktora 30, bo doszłam do logicznego wniosku, że skoro tam jest zawsze piękna pogoda (wiadomo, Raj), to albo trzeba wiecznie łazić z umbrelką, albo stosować jakieś zabezpieczenia. Lub też chronić się pod dachem, jeżeli owe Sądy Ostateczne są imprezą otwartą. Ale co, jeśli odbywają się na świeżym powietrzu?...
– Czyś ty zgłupiała?! – zapytał w tym momencie małżonek, podchodząc z biletami w ręce. – Po diabła przepakowujesz kosmetyczkę? Myślisz, że samolot będzie czekał? – I zdecydowanym ruchem sięgnął po bagaż.
– Ale wiesz, jak boję się latania – pisnęłam, drepcząc za nim z przerażoną miną.
– Nie bądź śmieszna – uciął. – To tylko parę godzin, a potem będziemy w raju. Widziałaś foldery. Na co, jak na co, ale na to warto było oszczędzać – dorzucił i nie dając innej alternatywy, energicznie przepchnął mnie przez bramkę.
– Cholera jasna! – powiedział po pewnym czasie, machnąwszy nogą w przejrzystym błękicie bezchmurnego nieba. – Dałabyś trochę tej emulsji…
Zachichotałam, ale nie ze zwykłej małżeńskiej przekory typu: A widzisz! – tylko z poczucia odprężenia, jakim napełniła mnie świadomość całkowitego pozbycia się uprzykrzonej aerofobii.
Jakoś nie dziwiły mnie dawne zwyczaje pogrzebowe, kiedy to wędrowca udającego się w zaświaty zaopatrywano w mnóstwo przedmiotów mających mu ułatwić życie w tak zwanej Wieczności. Sprytni byli ci nasi przodkowie. A raczej zapobiegliwi, bo kto powiedział, że tam musi być zupełnie inaczej? Może właśnie nie jest? Może też będę potrzebowała kosmetyków i biżuterii? Trudno tak od razu pożegnać się z dawnymi nałogami. Dlatego właśnie gromadziłam te wszystkie duperele, w dodatku nie odczuwając z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia.
Najwyżej mnie sprawdzą i odbiorą – przemknęło przez głowę. – Ale chyba pilniczka nie warto jednak zabierać. A nuż wyjdę na terrorystkę?… Chociaż, z drugiej strony, wszyscy wiedzą, że paznokcie rosną także po śmierci. Włosy również… O, do licha – farba! Farbę muszę zdobyć! Bo co, z odrostami pojawię się przed szacownym gremium? Boże, a gdzie zrobię trwałą?!…
Te i tym podobne myśli skutecznie zakłócały harmonię ostatnich chwil przed eskapadą, w której miało się okazać, czy Raj jest jedynie wymysłem biur turystycznych lub produktem indoktrynacyjnych zdolności reprezentantów różnych religii, czy też istnieje naprawdę, chociaż ceną za znalezienie się w owym ogrodzie rozkoszy miało być dotychczasowe, pełne oszczędności i wyrzeczeń życie.
Nigdy nie grzeszyłam jakimś szczególnym zbytkiem, choć najczęściej niestety z braku możliwości, więc stosując się i to dość skrupulatnie do zaleceń Dekalogu, mimo iż nie byłam praktykującą chrześcijanką, miałam nadzieję, że Bóg będzie bardziej tolerancyjny niż Jego purystyczni przedstawiciele jak ziemia długa i szeroka.
Niebawem się okaże, czy było warto – pomyślałam, dodając do zawartości już i tak pękatych kieszeni tubkę faktora 30, bo doszłam do logicznego wniosku, że skoro tam jest zawsze piękna pogoda (wiadomo, Raj), to albo trzeba wiecznie łazić z umbrelką, albo stosować jakieś zabezpieczenia. Lub też chronić się pod dachem, jeżeli owe Sądy Ostateczne są imprezą otwartą. Ale co, jeśli odbywają się na świeżym powietrzu?...
– Czyś ty zgłupiała?! – zapytał w tym momencie małżonek, podchodząc z biletami w ręce. – Po diabła przepakowujesz kosmetyczkę? Myślisz, że samolot będzie czekał? – I zdecydowanym ruchem sięgnął po bagaż.
– Ale wiesz, jak boję się latania – pisnęłam, drepcząc za nim z przerażoną miną.
– Nie bądź śmieszna – uciął. – To tylko parę godzin, a potem będziemy w raju. Widziałaś foldery. Na co, jak na co, ale na to warto było oszczędzać – dorzucił i nie dając innej alternatywy, energicznie przepchnął mnie przez bramkę.
– Cholera jasna! – powiedział po pewnym czasie, machnąwszy nogą w przejrzystym błękicie bezchmurnego nieba. – Dałabyś trochę tej emulsji…
Zachichotałam, ale nie ze zwykłej małżeńskiej przekory typu: A widzisz! – tylko z poczucia odprężenia, jakim napełniła mnie świadomość całkowitego pozbycia się uprzykrzonej aerofobii.
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Quinta essentia
Hehe - nie do końca, Karolku.karolek pisze:pakowanie się jako sposób na oswojenie fobii, można i tak.
Zauważ, co robi mąż w ostatniej scenie.

Dzięki za wizytę w raju bohaterki z aerofobią.

Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Quinta essentia
Właśnie.karolek pisze:A bohaterka opowiadania pozbyła się nie tylko fobii ale i całej masy innych trosk.

Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Quinta essentia
Fajne zbicie z tropu czytelnika.
Oczywiście trzeba wierzyć intuicji żony.
Podoba się znakomity pomysł i styl.


Oczywiście trzeba wierzyć intuicji żony.
Podoba się znakomity pomysł i styl.

- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Quinta essentia
A Bóg zapłać za docenienie, Eko.eka pisze:Fajne zbicie z tropu czytelnika.![]()

Miło, że się pobawiłaś ze mną.

Dziękuję.
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Quinta essentia
I kto by pomyślał, że tyle rajów na tej ziemi...
Opowiadanko super, ale brakuje mi w nim jeszcze jednego odniesienia.
Co też proponują tradycyjni piewcy raju, mając za konkurencje, całkiem nieodległe i niekoniecznie za cenę życia osiągalne? Ale wiem, opowieść nie o tym...

Opowiadanko super, ale brakuje mi w nim jeszcze jednego odniesienia.
Co też proponują tradycyjni piewcy raju, mając za konkurencje, całkiem nieodległe i niekoniecznie za cenę życia osiągalne? Ale wiem, opowieść nie o tym...



Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- Miladora
- Posty: 5496
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
Re: Quinta essentia
Tym razem nie o tym, ale i tak można się pozastanawiać.skaranie boskie pisze:Ale wiem, opowieść nie o tym...

Dzięki, Skarańku

Miłego dnia.
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)
co nie przestaje się uśmiechać.
(Romain Gary - Obietnica poranka)