Jak powstał struś.
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- Gorgiasz
- Moderator
- Posty: 1608
- Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51
Jak powstał struś.
- A teraz stworzymy pięknego ptaszka. - Siedzący w cieniu olbrzymiego dębu Wszechmocny, zatarł spracowane dłonie. - Będzie śliczny, kolorowy, malutki, mniejszy od... zaraz... jak go ten Adam nazwie... aha, kolibra. I będzie kwiecie zapylał, nektarem się żywił, latał wysoko jak jaskółki. Tylko ta glina paskudna jakaś, szara, trzeba kolorków dorzucić. - Mówiąc to, zabrał się do ucierania ochry na czerwień.
- Już ja ci zrobię tego ptaszka. - Obserwujący wszystko z ukrycia Satanas, postukał gniewnie kopytem, machnął ogonem i poczochrał za rogiem. - Mniejszy od kolibra...hi, hi. Uwielbiam niespodzianki. Pomyślmy. Jak by to spaskudzić...
Nie zastanawiał się długo. W kwestii paskudzenia był mistrzem. Wysoce efektywnym. Coś stuknęło, błysnęło, ale subtelnie, co by uwagi zbytnio nie przywlekać, i zza drzewa, pod którym Stwórca z lubością pracował nad kolejnym dziełem, wylazło coś na krzywych nóżkach, coś długiego a śliskiego.
- Bądź pozdrowiony Panie! - zasyczało. - Może jabłuszko?
- Nie dzięki, zajęty jestem. A tyś kto?
- Nie pamiętasz? - Przybysz udał zdziwienie. - Przecież mnie stworzyłeś.
- Każdą gadzinę mam pamiętać? Tyle tego – mruknął Bóg, lekko zawstydzony. Pracował bez przerwy już piąte tysiąclecie i zmęczone, stare oczy nie widziały dokładnie, do czego jednak nie chciał się przyznać. - Kim więc jesteś?
- Twoim sługą uniżonym. Może raczysz przyjąć mą niegodną pomoc? - Wiatr zaszeleścił liśćmi nad ich głowami, lekki obłok wzniesionego pyłu przemknął obok, ścigając uciekające nagle – nie wiedzieć czemu – polne myszy i długouche króliki. Gromada różnorodnych ptaków opuściła przytulne gałęzie i pospiesznie machając skrzydłami, odleciała w przypadkowych kierunkach.
- Nie mogę. Ten świat, to mój autorski projekt, powinienem osobiście wszystkim się zająć. Musi być doskonały.
- Już jest wspaniały! - wykrzyknął wąż z entuzjazmem. Udawanym oczywiście. Jako wąż nie powinien krzyczeć, braki w wyposażeniu, ale znużony Bóg nie zwrócił na to uwagi. - Ale ty Panie powinieneś odpocząć, a ja będę zaszczycony, mogąc ulżyć ci w pracy.
„Właściwie dlaczego nie” - pomyślał Stwórca. - „W końcu jestem bogiem, najwyższym i jedynym, mogę robić co chcę. A chętnie zdrzemnąłbym się kilka lat, długo pracowałem.”
- No dobrze, może i masz rację – odpowiedział. - Tu masz plany istot, które jeszcze pozostały do zrobienia. Teraz tworzę taką ptaszynę, możesz dokończyć, tylko pamiętaj, ma być mała i piękna.
- Oczywiście, Panie. Będzie wręcz mikroskopijna.
Nie kłamał. Wobec ogromu Wszechświata, każde, nawet największe stworzenie, jest mniejsze od jakkolwiek pojmowanej mikroskopijności. A piękno – jak powszechnie wiadomo – rzecz względna. Lekko zdegustowany, że nie udało mu się wzbogacić o kolejne kłamstwo (taką okazję zmarnować...), zgiął się w czołobitnym ukłonie, trochę wężowym, trochę czarcim i odprowadziwszy udającego się beztrosko na spoczynek Boga (nawet On błędy popełnia), rytualnym gestem przejętym od Niego, zatarł kosmate łapy.
- No to do dzieła...
Rozpoczął energicznie i tym razem z prawdziwym entuzjazmem. Nie żałował gliny (ochrę wyrzucił). Ulepił dużą, brudno czarną kulę, poskakał po niej trochę, aby utraciła regularny kształt, zmieniając w nieforemne, paskudne, rozdeptane jajo i zakończył wstrętnym, rozczapierzonym ogonkiem, którego wstydziłoby się każde żywe stworzenie. Ciężar tej bryły z góry wykluczał możliwość latania. „Ptaki są od latania, więc ten nie będzie. Porządek musi być. Mój porządek. Pomalutku się przyjmie...” Po bokach przymocował jednak dwa małe skrzydełka – dla zachowania pozorów. „Jeśli się ewolucji nie spodobają, to niech likwiduje. No i nikt nie powie, że nie dałem mu skrzydeł. A że są do niczego... Grunt, że są.” – pomyślał. Całość osadził na dwóch niezgrabnych, krzywych i grubych nogach i chichocząc złośliwie, zakończył je rozdwojonym paluchem, osadzonym w czymś przypominającym jego własne kopyto. Pamiętając o unikaniu kolorów, starannie wykręcił długą szyję, tak, aby przypominała jego ciało i zginała jak on. „Bóg się ucieszy” – rechotał. Zakończył ją małym łebkiem o głupkowatym wyglądzie, zaopatrzonym w nieproporcjonalnie mocarny dziób, który w razie potrzeby (albo i bez), mógł nieźle przywalić koronnemu boskiemu dziełu, którego plany znalazł pośród innych, niefrasobliwie rozrzuconych na stojącym obok biurku.
I tak powstał struś.
Więc... Struś jest to duża ptaszyna,
struś serca czułe dziś wzruszy,
on czarta nam przypomina,
Co drzemie na dnie naszej duszy
Więc wołam: Czyż nikt nie pamięta,
że struś to przyjaciel nasz szczery?!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
kochajcie strusia, dziewczęta,
kochajcie do jasnej cholery!*
* według Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego
- Już ja ci zrobię tego ptaszka. - Obserwujący wszystko z ukrycia Satanas, postukał gniewnie kopytem, machnął ogonem i poczochrał za rogiem. - Mniejszy od kolibra...hi, hi. Uwielbiam niespodzianki. Pomyślmy. Jak by to spaskudzić...
Nie zastanawiał się długo. W kwestii paskudzenia był mistrzem. Wysoce efektywnym. Coś stuknęło, błysnęło, ale subtelnie, co by uwagi zbytnio nie przywlekać, i zza drzewa, pod którym Stwórca z lubością pracował nad kolejnym dziełem, wylazło coś na krzywych nóżkach, coś długiego a śliskiego.
- Bądź pozdrowiony Panie! - zasyczało. - Może jabłuszko?
- Nie dzięki, zajęty jestem. A tyś kto?
- Nie pamiętasz? - Przybysz udał zdziwienie. - Przecież mnie stworzyłeś.
- Każdą gadzinę mam pamiętać? Tyle tego – mruknął Bóg, lekko zawstydzony. Pracował bez przerwy już piąte tysiąclecie i zmęczone, stare oczy nie widziały dokładnie, do czego jednak nie chciał się przyznać. - Kim więc jesteś?
- Twoim sługą uniżonym. Może raczysz przyjąć mą niegodną pomoc? - Wiatr zaszeleścił liśćmi nad ich głowami, lekki obłok wzniesionego pyłu przemknął obok, ścigając uciekające nagle – nie wiedzieć czemu – polne myszy i długouche króliki. Gromada różnorodnych ptaków opuściła przytulne gałęzie i pospiesznie machając skrzydłami, odleciała w przypadkowych kierunkach.
- Nie mogę. Ten świat, to mój autorski projekt, powinienem osobiście wszystkim się zająć. Musi być doskonały.
- Już jest wspaniały! - wykrzyknął wąż z entuzjazmem. Udawanym oczywiście. Jako wąż nie powinien krzyczeć, braki w wyposażeniu, ale znużony Bóg nie zwrócił na to uwagi. - Ale ty Panie powinieneś odpocząć, a ja będę zaszczycony, mogąc ulżyć ci w pracy.
„Właściwie dlaczego nie” - pomyślał Stwórca. - „W końcu jestem bogiem, najwyższym i jedynym, mogę robić co chcę. A chętnie zdrzemnąłbym się kilka lat, długo pracowałem.”
- No dobrze, może i masz rację – odpowiedział. - Tu masz plany istot, które jeszcze pozostały do zrobienia. Teraz tworzę taką ptaszynę, możesz dokończyć, tylko pamiętaj, ma być mała i piękna.
- Oczywiście, Panie. Będzie wręcz mikroskopijna.
Nie kłamał. Wobec ogromu Wszechświata, każde, nawet największe stworzenie, jest mniejsze od jakkolwiek pojmowanej mikroskopijności. A piękno – jak powszechnie wiadomo – rzecz względna. Lekko zdegustowany, że nie udało mu się wzbogacić o kolejne kłamstwo (taką okazję zmarnować...), zgiął się w czołobitnym ukłonie, trochę wężowym, trochę czarcim i odprowadziwszy udającego się beztrosko na spoczynek Boga (nawet On błędy popełnia), rytualnym gestem przejętym od Niego, zatarł kosmate łapy.
- No to do dzieła...
Rozpoczął energicznie i tym razem z prawdziwym entuzjazmem. Nie żałował gliny (ochrę wyrzucił). Ulepił dużą, brudno czarną kulę, poskakał po niej trochę, aby utraciła regularny kształt, zmieniając w nieforemne, paskudne, rozdeptane jajo i zakończył wstrętnym, rozczapierzonym ogonkiem, którego wstydziłoby się każde żywe stworzenie. Ciężar tej bryły z góry wykluczał możliwość latania. „Ptaki są od latania, więc ten nie będzie. Porządek musi być. Mój porządek. Pomalutku się przyjmie...” Po bokach przymocował jednak dwa małe skrzydełka – dla zachowania pozorów. „Jeśli się ewolucji nie spodobają, to niech likwiduje. No i nikt nie powie, że nie dałem mu skrzydeł. A że są do niczego... Grunt, że są.” – pomyślał. Całość osadził na dwóch niezgrabnych, krzywych i grubych nogach i chichocząc złośliwie, zakończył je rozdwojonym paluchem, osadzonym w czymś przypominającym jego własne kopyto. Pamiętając o unikaniu kolorów, starannie wykręcił długą szyję, tak, aby przypominała jego ciało i zginała jak on. „Bóg się ucieszy” – rechotał. Zakończył ją małym łebkiem o głupkowatym wyglądzie, zaopatrzonym w nieproporcjonalnie mocarny dziób, który w razie potrzeby (albo i bez), mógł nieźle przywalić koronnemu boskiemu dziełu, którego plany znalazł pośród innych, niefrasobliwie rozrzuconych na stojącym obok biurku.
I tak powstał struś.
Więc... Struś jest to duża ptaszyna,
struś serca czułe dziś wzruszy,
on czarta nam przypomina,
Co drzemie na dnie naszej duszy
Więc wołam: Czyż nikt nie pamięta,
że struś to przyjaciel nasz szczery?!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
kochajcie strusia, dziewczęta,
kochajcie do jasnej cholery!*
* według Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Jak powstał struś.
Przemiła opowiastka, pełna humoru:)
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
Re: Jak powstał struś.
To ci szatan- żartowniś. Twierdzisz, że wszystko co złe stworzył szatan, a kto stworzył szatana? 
Struś jest fajny, ma takie duże oczęta i długie rzęsy - ładniejszy od kolibra.
Pozdrawiam

Struś jest fajny, ma takie duże oczęta i długie rzęsy - ładniejszy od kolibra.
Pozdrawiam
- Gorgiasz
- Moderator
- Posty: 1608
- Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51
Re: Jak powstał struś.
Nie twierdzę. To tylko rodzaj humoreski, napisanej na pewien konkurs na zadany temat, bez głębszych myśli.Twierdzisz, że wszystko co złe stworzył szatan,
Opierając się na teologii judeochrześcijańskiej, to Bóg. On jest stwórcą Wszystkiego. Szatan jest zresztą zbuntowanym aniołem; według apokryfów strącony z nieba za to, iż nie chciał złożyć pokłonu człowiekowi, jako tworowi ziemskiej gliny czy prochu, czego zażądał od niego Stwórca. A anioł (hebrajskie: malak, czyli posłaniec), pierwotnie był postrzegany jako emanacja Boga i czasem z Nim utożsamiany; wszelkie personifikacje to późniejsze, wtórne podejścia i interpretacje.a kto stworzył szatana?
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Jak powstał struś.

Brawo za pomysł i wykonanie! Świetnie się czyta.Gorgiasz pisze:- Każdą gadzinę mam pamiętać? Tyle tego – mruknął Bóg, lekko zawstydzony. Pracował bez przerwy już piąte tysiąclecie i zmęczone, stare oczy nie widziały dokładnie, do czego jednak nie chciał się przyznać.

- Gorgiasz
- Moderator
- Posty: 1608
- Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51
Re: Jak powstał struś.
Dziękuję eka za odwiedziny i opinię. 

- pallas
- Posty: 1554
- Rejestracja: 22 lip 2015, 19:33
Re: Jak powstał struś.
Mi się ten tekst też spodobał był pomysł, wykonanie świetne.
Świetnie przestawiłeś stwórcę, jak i Satanas.
Stwórca taki ludzki, jest zmęczony i nie potrafi przyznać, że jest zmęczony, albo coś mu się nie udało.
Satanas z kolei druga postać pełna energii i pomysłów nie zawsze tych złych, choć tak on sam nie uważa.
Piękna opowieść, pokazuję, że świat ma zależności, które się uzupełniają, choć nigdy nie będą w zgodzie.
Gorgiaszu to tyle wiem, że nie wiele, ale chciałem się podzielić.
Piotr
Świetnie przestawiłeś stwórcę, jak i Satanas.
Stwórca taki ludzki, jest zmęczony i nie potrafi przyznać, że jest zmęczony, albo coś mu się nie udało.
Satanas z kolei druga postać pełna energii i pomysłów nie zawsze tych złych, choć tak on sam nie uważa.
Piękna opowieść, pokazuję, że świat ma zależności, które się uzupełniają, choć nigdy nie będą w zgodzie.
Gorgiaszu to tyle wiem, że nie wiele, ale chciałem się podzielić.
Piotr

Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
/Dante Alighieri - Boska Komedia/
/Dante Alighieri - Boska Komedia/
- lczerwosz
- Administrator
- Posty: 6936
- Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
- Lokalizacja: Ursynów
Re: Jak powstał struś.
Zastanawiam się zawsze nad sensem pisania takich opowieści. Nie, nie chcę tego ani ganić, ani wyśmiewać. Oczywisty jest surrealizm, brak proporcji kosmologicznych, a jednocześnie takie ciepło i, jak w tym przypadku, jawne zło, ten piasek, co w tryby się sypie. Za sprawą wiadomo kogo. Czy celem takich opowiastek jest pokazanie mechanizmu złej kreacji lub kreacji zła? Moim zdaniem ono się rodzi pod wpływem emocji, dla uzyskania przyjemności, zatem jego natężenie jest zależne od sprzyjających okoliczności. A z drugiej strony zaprogramowane w gatunku, w hardwarze węża. A jego nie stworzył Bóg?
I dochodzimy do dylematu determinizmu. Trzy zdania i koniec myślenia. Dalej już tylko nasze poglądy, od zawsze i na zawsze ze sobą sprzeczne. Jak w Polsce. Choć daleko tu do naszych lokalnych swarów, nie o to idzie.
I dochodzimy do dylematu determinizmu. Trzy zdania i koniec myślenia. Dalej już tylko nasze poglądy, od zawsze i na zawsze ze sobą sprzeczne. Jak w Polsce. Choć daleko tu do naszych lokalnych swarów, nie o to idzie.
- alchemik
- Posty: 7009
- Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
- Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy
Re: Jak powstał struś.
Gorgi, to jest ładne.
Naczytałem się takich humoresek.
Oczywiście, należy odejść od dosłowności i wtedy pytania, takie jak te Karolka mają sens.
W przypadku agnostyka, takiego jak ja, mają wiele sensu.
Choćby, dlatego że Bóg zawiera w sobie wszystko.
A ponoć jest dobrem i miłością.
Czyżby wziął i uczynił separację ze złem?
Głupio mu było i umówił się z naczelnym aniołem, Lucyferem, że ten będzie reprezentował jego ciemną stronę. To znaczy wiedzę i racjonalzację z jednej strony i atawistyczne instynkty z drugiej.
Wydzielił tę emanację, jako Adwersarza.
My, ludzie, nazywamy to sumieniem.
Oczywiście wszelkie nieudane projekty Stwórcy mozna wtedy uznać za zakłócenia piekielne.
Gorgi, inspirujesz mnie do obrazoburczego wiersza.
O Boskiej Czwórcy
Jurek
A poza tym jest ładne.
Bo Ty, potrafisz ładnie pisać i wciągać w tę łagodną treść i klimat, która za zasłonami przestaje być łagodna.
Ale, czy nie zauważyłeś, że nie wszyscy potrafią Ciebie odczytać?
Za bardzo ukrywasz prawdę.
Czytałem kilka innych Twoich utworów i zdaję sobie sprawę z Twojej łagodnej ironii.
Wywołujesz emocje u oświeconych czytelników.
A co z nieoświeconymi?
Naczytałem się takich humoresek.
Oczywiście, należy odejść od dosłowności i wtedy pytania, takie jak te Karolka mają sens.
W przypadku agnostyka, takiego jak ja, mają wiele sensu.
Choćby, dlatego że Bóg zawiera w sobie wszystko.
A ponoć jest dobrem i miłością.
Czyżby wziął i uczynił separację ze złem?
Głupio mu było i umówił się z naczelnym aniołem, Lucyferem, że ten będzie reprezentował jego ciemną stronę. To znaczy wiedzę i racjonalzację z jednej strony i atawistyczne instynkty z drugiej.
Wydzielił tę emanację, jako Adwersarza.
My, ludzie, nazywamy to sumieniem.
Oczywiście wszelkie nieudane projekty Stwórcy mozna wtedy uznać za zakłócenia piekielne.
Gorgi, inspirujesz mnie do obrazoburczego wiersza.
O Boskiej Czwórcy
Jurek
A poza tym jest ładne.
Bo Ty, potrafisz ładnie pisać i wciągać w tę łagodną treść i klimat, która za zasłonami przestaje być łagodna.
Ale, czy nie zauważyłeś, że nie wszyscy potrafią Ciebie odczytać?
Za bardzo ukrywasz prawdę.
Czytałem kilka innych Twoich utworów i zdaję sobie sprawę z Twojej łagodnej ironii.
Wywołujesz emocje u oświeconych czytelników.
A co z nieoświeconymi?
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl