Mariola
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- refluks
- Posty: 714
- Rejestracja: 28 lut 2016, 11:49
Mariola
Drobna, niska blondynka. Zwykle siedziała w pierwszej ławce.
Świetna w naukach ścisłych, klasówki zaliczała bardzo dobrze, ale wezwana do odpowiedzi wypadała fatalnie. Zacinała się.
Najgorzej było na lekcjach historii, które prowadził dyrektor szkoły.
Wyrywał ją do odpowiedzi i gdy ona próbowała wykrztusić z siebie odpowiedź, co rusz pytał „To powiesz nam panna coś, czy nie?” Nie potrafiła złożyć zdania.
Drwił z niej dyrektor, śmiała się większość klasy.
Na jedną lekcję biologii nie przybyła nauczycielka. Siedzieliśmy w rzędach.
O tym i owym była mowa, ale klasowi liderzy, Jacek i Pawełek, narzucili temat.
Jeden z nich nie otrzymał promocji do drugiej klasy, a dziś jest kimś w banku, a drugi, absolwent Akademii Ekonomicznej jest mężem swojej żony, nauczycielki wychowania fizycznego w jednym liceum
I nuże śmiać się z niej.
Patrzyłam na te roześmiane pyski i na Mariolę w pierwszej ławce.
Zapytałam czy aby nie poszczali się ze śmiechu.
Umilkli nagle. Wszyscy.
A do Marioli powiedziałam: „Nie przejmuj się nimi. Kiedyś im pokażesz”.
Popatrzyła na mnie, z uśmiechem i śladem siły w oczach pełnych łez.
Przyszła czwarta klasa.
Zdecydowałam się zdawać na prawo, ona na akademię teatralną.
Po rozdaniu świadectw maturalnych pożegnałyśmy się.
„Za kilka lat chcę cię widzieć na ekranie.”
„Do zobaczenia, pani mecenas”.
Na egzaminie wstępnym musiała między innymi zinterpretować wiersz Bursy.
„Tylko rób tak żeby nie było dziecka
tylko rób tak żeby nie było dziecka”
Wypadła wspaniale.
Nikt nie wiedział, że wcześniej dziecko poroniła.
Egzaminował ją sam Jan Peszek.
A jego córka do stojących przed salą egzaminacyjna powiedziała drwiąco, że niełatwo się będzie im na tę uczelnię dostać.
Szkoda, że ona się dostała, ale to już moje prywatne zdanie.
Ja w tym czasie czekałam na egzamin ustny z historii na wydziale prawa przed gabinetem dziekana. Było nas pięcioro wyznaczonych na egzamin do niego. Poza mną wszyscy przyszli z rodzicami. I kwiatami. Pukali do gabinetu dziekana, ten wychodził, oni się przedstawiali, i niech pan pozna naszego syna.
Gdy na to patrzyłam przez głowę mi przebiegło zdanie „Jesteś tylko córką tokarza”.
Spotkałyśmy się z Mariolą na sali politechniki, gdzie odbywała się inauguracja roku akademickiego.
Obydwie miałyśmy w rękach indeksy.
„To co, nasze marzenia w dupę wzięły?”
Zapomniałam o niej, byłyśmy w różnych grupach, nie krzyżowały się nasze drogi na wykładach, w akademiku i na jego okolicach też. Mariola w tym czasie była w ciąży ze swoim mężem, studentem politechniki w innym mieście.
Na drugim roku moja współspaczka z pokoju akademickiego zrezygnowała ze studiów. I tak by ją wywalili. Mieszkałam przez kilka miesięcy sama.
Spotkałam Mariolę w sklepie.
Zamieszkała ze mną.
Tęskniła za dzieckiem. Miała do siebie pretensje, że jej przy synku nie ma, ona studiuje, a dziecko w domu z babcią. Dzień w dzień to widziałam. Jej mąż nie miał takich rozterek. Gdy podczas jednego weekendu dziecko sobie paluszka o pozostawione żelazko, którym Mariola wyprasowała wszystkie tkaniny w domu, oparzyło, jego tatuś przybywszy z akademika zrobił jej karczemną awanturę.
Schodziła do automatu telefonicznego na parterze akademika, a potem płakała w nocy.
Gotowałam wtedy na maszynce elektrycznej kisiel malinowy, który jadłyśmy z krakersami.
Mówiłam jej, że jest wspaniałą matką i takim samym człowiekiem.
Przeszła na studia zaoczne.
Nasze drogi się rozeszły.
Zrobiłam dyplom, poszłam do pracy.
Potem wyjechałam na kilka lat za granicę.
Wróciłam do Polski.
Dom brata mojego szwagra dekorowała moja koleżanka z liceum. Najpiękniejsza w klasie. Z wykształcenia anglistka. Pracuje w zawodzie na pół etatu. Przekwalifikowała się na drugie pół.
Dziś zadzwoniła do mnie.
Nie było mnie na zjeździe klasy w listopadzie 2003.
W kwietniu tego samego roku pochowałam mamę. Nie miałam nastroju do zabawy. Nic nie wiem.
Ona mieszka w mieście, gdzie przeżyliśmy te cztery lata.
Wie co słychać u tej i tamtego.
A co u Marioli?
Ty nie wiesz?
Zmarła. Miała 33 lata. Rak płuc. Na zjeździe mówiła, że jest chora, ale wiesz, jaka była Mariolka. Kupiliśmy wielki wieniec, ….
Odłożyłam słuchawkę.
Świetna w naukach ścisłych, klasówki zaliczała bardzo dobrze, ale wezwana do odpowiedzi wypadała fatalnie. Zacinała się.
Najgorzej było na lekcjach historii, które prowadził dyrektor szkoły.
Wyrywał ją do odpowiedzi i gdy ona próbowała wykrztusić z siebie odpowiedź, co rusz pytał „To powiesz nam panna coś, czy nie?” Nie potrafiła złożyć zdania.
Drwił z niej dyrektor, śmiała się większość klasy.
Na jedną lekcję biologii nie przybyła nauczycielka. Siedzieliśmy w rzędach.
O tym i owym była mowa, ale klasowi liderzy, Jacek i Pawełek, narzucili temat.
Jeden z nich nie otrzymał promocji do drugiej klasy, a dziś jest kimś w banku, a drugi, absolwent Akademii Ekonomicznej jest mężem swojej żony, nauczycielki wychowania fizycznego w jednym liceum
I nuże śmiać się z niej.
Patrzyłam na te roześmiane pyski i na Mariolę w pierwszej ławce.
Zapytałam czy aby nie poszczali się ze śmiechu.
Umilkli nagle. Wszyscy.
A do Marioli powiedziałam: „Nie przejmuj się nimi. Kiedyś im pokażesz”.
Popatrzyła na mnie, z uśmiechem i śladem siły w oczach pełnych łez.
Przyszła czwarta klasa.
Zdecydowałam się zdawać na prawo, ona na akademię teatralną.
Po rozdaniu świadectw maturalnych pożegnałyśmy się.
„Za kilka lat chcę cię widzieć na ekranie.”
„Do zobaczenia, pani mecenas”.
Na egzaminie wstępnym musiała między innymi zinterpretować wiersz Bursy.
„Tylko rób tak żeby nie było dziecka
tylko rób tak żeby nie było dziecka”
Wypadła wspaniale.
Nikt nie wiedział, że wcześniej dziecko poroniła.
Egzaminował ją sam Jan Peszek.
A jego córka do stojących przed salą egzaminacyjna powiedziała drwiąco, że niełatwo się będzie im na tę uczelnię dostać.
Szkoda, że ona się dostała, ale to już moje prywatne zdanie.
Ja w tym czasie czekałam na egzamin ustny z historii na wydziale prawa przed gabinetem dziekana. Było nas pięcioro wyznaczonych na egzamin do niego. Poza mną wszyscy przyszli z rodzicami. I kwiatami. Pukali do gabinetu dziekana, ten wychodził, oni się przedstawiali, i niech pan pozna naszego syna.
Gdy na to patrzyłam przez głowę mi przebiegło zdanie „Jesteś tylko córką tokarza”.
Spotkałyśmy się z Mariolą na sali politechniki, gdzie odbywała się inauguracja roku akademickiego.
Obydwie miałyśmy w rękach indeksy.
„To co, nasze marzenia w dupę wzięły?”
Zapomniałam o niej, byłyśmy w różnych grupach, nie krzyżowały się nasze drogi na wykładach, w akademiku i na jego okolicach też. Mariola w tym czasie była w ciąży ze swoim mężem, studentem politechniki w innym mieście.
Na drugim roku moja współspaczka z pokoju akademickiego zrezygnowała ze studiów. I tak by ją wywalili. Mieszkałam przez kilka miesięcy sama.
Spotkałam Mariolę w sklepie.
Zamieszkała ze mną.
Tęskniła za dzieckiem. Miała do siebie pretensje, że jej przy synku nie ma, ona studiuje, a dziecko w domu z babcią. Dzień w dzień to widziałam. Jej mąż nie miał takich rozterek. Gdy podczas jednego weekendu dziecko sobie paluszka o pozostawione żelazko, którym Mariola wyprasowała wszystkie tkaniny w domu, oparzyło, jego tatuś przybywszy z akademika zrobił jej karczemną awanturę.
Schodziła do automatu telefonicznego na parterze akademika, a potem płakała w nocy.
Gotowałam wtedy na maszynce elektrycznej kisiel malinowy, który jadłyśmy z krakersami.
Mówiłam jej, że jest wspaniałą matką i takim samym człowiekiem.
Przeszła na studia zaoczne.
Nasze drogi się rozeszły.
Zrobiłam dyplom, poszłam do pracy.
Potem wyjechałam na kilka lat za granicę.
Wróciłam do Polski.
Dom brata mojego szwagra dekorowała moja koleżanka z liceum. Najpiękniejsza w klasie. Z wykształcenia anglistka. Pracuje w zawodzie na pół etatu. Przekwalifikowała się na drugie pół.
Dziś zadzwoniła do mnie.
Nie było mnie na zjeździe klasy w listopadzie 2003.
W kwietniu tego samego roku pochowałam mamę. Nie miałam nastroju do zabawy. Nic nie wiem.
Ona mieszka w mieście, gdzie przeżyliśmy te cztery lata.
Wie co słychać u tej i tamtego.
A co u Marioli?
Ty nie wiesz?
Zmarła. Miała 33 lata. Rak płuc. Na zjeździe mówiła, że jest chora, ale wiesz, jaka była Mariolka. Kupiliśmy wielki wieniec, ….
Odłożyłam słuchawkę.
-
- Posty: 54
- Rejestracja: 22 cze 2017, 13:46
Re: Mariola
Trochę chaotyczne...
Suche, pozornie wyprane z emocji sprawozdanie z czyjegoś życia. Zastanowił mnie i jednocześnie nieco przeraził cynizm losu, który opisał Autor, a który kreujemy mniej lub bardziej świadomie na co dzień. Ot, taka sobie historyjka jakich w życiu wiele, a ile wyrachowania... Dwa przedostatnie zdania... no cóż - cała prawda o nas.
Pozdrawiam.
Suche, pozornie wyprane z emocji sprawozdanie z czyjegoś życia. Zastanowił mnie i jednocześnie nieco przeraził cynizm losu, który opisał Autor, a który kreujemy mniej lub bardziej świadomie na co dzień. Ot, taka sobie historyjka jakich w życiu wiele, a ile wyrachowania... Dwa przedostatnie zdania... no cóż - cała prawda o nas.
Pozdrawiam.
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Mariola
Spodziewałam się innego zakończenia - takiego jak w bajce (Mariolka wypłynęła, odnalazła szczęście), a tu tak jak w życiu - na końcu wszystkiego śmierć, która często uderza przedwcześnie. Ładne wspomnienie, smutne.
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
-
- Posty: 3121
- Rejestracja: 28 wrz 2016, 12:02
Re: Mariola
Dobrze, że nie uderzono w patosy.
Normalne, porypane życie byłoby jeszcze bardziej zakłamane.
Normalne, porypane życie byłoby jeszcze bardziej zakłamane.
Nie bój się snów, dzielić się tobą nie będę. - Eka
- refluks
- Posty: 714
- Rejestracja: 28 lut 2016, 11:49
Re: Mariola
Tak, wiem.
Utwór mój jest cudowny.
Utwór mój jest cudowny.
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Mariola
Bez przesady 

Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Mariola
Tamten komentarz bardziej mi się podobał; taka fajna riposta; a Twoje pisanie przypadło mi do gustu; kojarzy mi się z gawędziarstwem; siadamy i wspominamy, jest humor, jakaś taka też gorzka nuta pobrzmiewa; a z wszystkiego refleksja, prawda o życiu; z dala od science fiction 

Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- refluks
- Posty: 714
- Rejestracja: 28 lut 2016, 11:49
Re: Mariola
Mnie też.
Ale gdy dziś rano wstałem, postanowiłem, że będę arcymiły, serdeczny, rozkoszny, po prostu cacany.
Ale gdy dziś rano wstałem, postanowiłem, że będę arcymiły, serdeczny, rozkoszny, po prostu cacany.