Daleko stąd
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Daleko stąd
Grudzień niepewnie wchodzi w arterie i zaułki. Temperatura nie spada poniżej dziesięciu stopni.
Na Nowomiejskim kwiaciarki rozkładają metalowe stoliki, zegar bije dziewiątą. Dwa kolorowe parasole, kawałki prywatnego nieba, i tak nie powstrzymają ulewnego deszczu. Czego zazdrościć nadzorcom umieralni piękna? Od sprywatyzowanego szaletu dźwigają ciężkie wiadra, by za chwilę z ciemnych wnętrz przechodzonych dostawczaków rwać cuda świata otulone szarym papierem. Skazane na uwiąd.
Za oknem kamienicy, usadowionej twarzą do rynku, świat jest uporządkowany. Na przekątnej barman rozchyla trzewia niebieskiego fartucha. Wczoraj, gdy nie miała dokąd pójść, chciał dogodzić.
Tamto wczoraj – milion wieczorów temu.
- Bo przecież wrócisz do mnie z każdej dalekiej podróży.
Uważne spojrzenie znad kierownicy.
- Masz rację.
- I co z tego?
W nerwowym monologu zaprzecza, ją potwierdza, nieważne. Krajobrazy zlewają się w jedną łąkę, ciemny las, długi wykrot. Świat zza brudnych szyb.
- Czemu milczysz, przecież my nie od poziomu fal, ale od dna oceanu pomnażamy siebie.
Cisza, zasmarkany koteczek rozrywany na żywca. Przerwana, gdy zatrzymuje audi przed jej kamienicą.
- Nie gniewaj się, pobraliśmy się już pierwszej jesieni i wciąż chcę istnieć dla ciebie z taką samą siłą, z jaką ty istniejesz dla mnie.
Mówi to spokojnie i wolno odjedzie, gdy żal zniknie w śmierdzącej szczynami bramie.
Wieczór. Za wcześnie na samotność. Pub „Pod niebieskim fartuchem” nasunął się pierwszy. Przy kontuarze ona, samotna bardziej niż w pustym mieszkaniu. Rozgląda się: taksujące spojrzenia, barman miły do zrzygania, z boku:
- Wypije pani ze mną?
- Nie.
Trzeci kieliszek oswaja. Chwilo trwaj. I twarze wokół coraz milsze, chęć z każdym łykiem na życie większa, więc gdy siadają po obu jej stronach, śmieje się, bo rozumie ich głupią nadzieję. Wchodzi w rutynowe frazy, ograne uśmiechy, to takie łatwe, a sytuacja ciekawa. Jest ich dwóch i nawet podobni, i tak samo zainteresowani.
Skąd? O dwudziestej wieczór kawalerski? Czyj? Zapomniał o kondomach, no jak tak można?!
A ty co, zawsze ubezpieczony? Śmiech. Ach, nie pokazuj... uważaj, uważaj.
Iść z wami? To nie zamówiliście żadnej dziwki? Okej, pięć funtów nie za dużo? Że podejrzane? Brak ciągu na kasę moją najmocniejszą stroną. Zabieraj łapy, pamiętaj o ślubie, po co się z nią żenisz? Dziecko? No tak, to argument, więc zapomnij, nie ma dziecka bez matki. Inkubatory? To pięknie tam używaj i czekaj, aż ze spermy ci urośnie! Cholera jasna, terror ojców i panów, tacy tylko wy ważni, matka ma zacząć, a potem nosić, rodzić i po ptakach, do niczego wielkiego już wam nie jest potrzebna. I każda dziś już prawie dała sobie to wmówić, i na kolana, bo zapłodniona przez gnoja! Tatusiowie i ich dzieci, przyszłe dzieci, które może wcale nie chcą przyjść z takich ojców! Z niektórych matek pewnie zresztą też!
Schodzi z barowego stołka, ich zdziwione gęby.
- Koniec niewolnicy genów, kurwa, dość tego!
W drzwiach rzuca:
- Nigdy, przenigdy, żadnych dla was dzieci nie będzie!
Na ulicy bierze głęboki oddech, zaciska ręce w kieszeniach płaszcza.
Tak daleko od wczoraj.
Na Nowomiejskim kwiaciarki rozkładają metalowe stoliki, zegar bije dziewiątą. Dwa kolorowe parasole, kawałki prywatnego nieba, i tak nie powstrzymają ulewnego deszczu. Czego zazdrościć nadzorcom umieralni piękna? Od sprywatyzowanego szaletu dźwigają ciężkie wiadra, by za chwilę z ciemnych wnętrz przechodzonych dostawczaków rwać cuda świata otulone szarym papierem. Skazane na uwiąd.
Za oknem kamienicy, usadowionej twarzą do rynku, świat jest uporządkowany. Na przekątnej barman rozchyla trzewia niebieskiego fartucha. Wczoraj, gdy nie miała dokąd pójść, chciał dogodzić.
Tamto wczoraj – milion wieczorów temu.
- Bo przecież wrócisz do mnie z każdej dalekiej podróży.
Uważne spojrzenie znad kierownicy.
- Masz rację.
- I co z tego?
W nerwowym monologu zaprzecza, ją potwierdza, nieważne. Krajobrazy zlewają się w jedną łąkę, ciemny las, długi wykrot. Świat zza brudnych szyb.
- Czemu milczysz, przecież my nie od poziomu fal, ale od dna oceanu pomnażamy siebie.
Cisza, zasmarkany koteczek rozrywany na żywca. Przerwana, gdy zatrzymuje audi przed jej kamienicą.
- Nie gniewaj się, pobraliśmy się już pierwszej jesieni i wciąż chcę istnieć dla ciebie z taką samą siłą, z jaką ty istniejesz dla mnie.
Mówi to spokojnie i wolno odjedzie, gdy żal zniknie w śmierdzącej szczynami bramie.
Wieczór. Za wcześnie na samotność. Pub „Pod niebieskim fartuchem” nasunął się pierwszy. Przy kontuarze ona, samotna bardziej niż w pustym mieszkaniu. Rozgląda się: taksujące spojrzenia, barman miły do zrzygania, z boku:
- Wypije pani ze mną?
- Nie.
Trzeci kieliszek oswaja. Chwilo trwaj. I twarze wokół coraz milsze, chęć z każdym łykiem na życie większa, więc gdy siadają po obu jej stronach, śmieje się, bo rozumie ich głupią nadzieję. Wchodzi w rutynowe frazy, ograne uśmiechy, to takie łatwe, a sytuacja ciekawa. Jest ich dwóch i nawet podobni, i tak samo zainteresowani.
Skąd? O dwudziestej wieczór kawalerski? Czyj? Zapomniał o kondomach, no jak tak można?!
A ty co, zawsze ubezpieczony? Śmiech. Ach, nie pokazuj... uważaj, uważaj.
Iść z wami? To nie zamówiliście żadnej dziwki? Okej, pięć funtów nie za dużo? Że podejrzane? Brak ciągu na kasę moją najmocniejszą stroną. Zabieraj łapy, pamiętaj o ślubie, po co się z nią żenisz? Dziecko? No tak, to argument, więc zapomnij, nie ma dziecka bez matki. Inkubatory? To pięknie tam używaj i czekaj, aż ze spermy ci urośnie! Cholera jasna, terror ojców i panów, tacy tylko wy ważni, matka ma zacząć, a potem nosić, rodzić i po ptakach, do niczego wielkiego już wam nie jest potrzebna. I każda dziś już prawie dała sobie to wmówić, i na kolana, bo zapłodniona przez gnoja! Tatusiowie i ich dzieci, przyszłe dzieci, które może wcale nie chcą przyjść z takich ojców! Z niektórych matek pewnie zresztą też!
Schodzi z barowego stołka, ich zdziwione gęby.
- Koniec niewolnicy genów, kurwa, dość tego!
W drzwiach rzuca:
- Nigdy, przenigdy, żadnych dla was dzieci nie będzie!
Na ulicy bierze głęboki oddech, zaciska ręce w kieszeniach płaszcza.
Tak daleko od wczoraj.
-
- Posty: 3121
- Rejestracja: 28 wrz 2016, 12:02
Daleko stąd
Lepiej bez.
Ostatnio zmieniony 22 wrz 2017, 14:57 przez witka, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie bój się snów, dzielić się tobą nie będę. - Eka
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Daleko stąd
a i takeka pisze: ↑22 wrz 2017, 12:23Dwa kolorowe parasole, kawałki prywatnego nieba
więc:eka pisze: ↑22 wrz 2017, 12:23wolno odjedzie, gdy żal zniknie w śmierdzącej szczynami bramie.
Ewo, świetne opowiadanie, do zaczytania.eka pisze: ↑22 wrz 2017, 12:23... uważaj, uważaj.
Iść z wami? To nie zamówiliście żadnej dziwki? Okej, pięć funtów nie za dużo? Że podejrzane? Brak ciągu na kasę moją najmocniejszą stroną. Zabieraj łapy, pamiętaj o ślubie, po co się z nią żenisz? Dziecko? No tak, to argument, więc zapomnij, nie ma dziecka bez matki. Inkubatory? To pięknie tam używaj i czekaj, aż ze spermy ci urośnie! Cholera jasna, terror ojców i panów, tacy tylko wy ważni, matka ma zacząć, a potem nosić, rodzić i po ptakach, do niczego wielkiego już wam nie jest potrzebna. I każda dziś już prawie dała sobie to wmówić, i na kolana, bo zapłodniona przez gnoja! Tatusiowie i ich dzieci, przyszłe dzieci, które może wcale nie chcą przyjść z takich ojców! Z niektórych matek pewnie zresztą też!
Schodzi z barowego stołka, ich zdziwione gęby.
- Koniec niewolnicy genów, kurwa, dość tego!
Pozdrawiam
L
- Gorgiasz
- Moderator
- Posty: 1608
- Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51
Daleko stąd
Napisane znakomicie, choć zakończenie pozostawiło niedosyt.
Tutaj – „miała – miał” lekko zgrzytnęło.Wczoraj, gdy nie miała dokąd pójść, miał ochotę dogodzić.
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Daleko stąd
Witka, Lucile, Gorgiaszu -
: )
: )
Daleko stąd
Aż chciałoby się czytać jeszcze i jeszcze. A może jest ciąg dalszy?
Świetny tekst, jednym tchem...!
Świetny tekst, jednym tchem...!
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Daleko stąd
: ) Dzięki. Coś tam wibruje, ale czy zleci - czas pokaże.
- Nula.Mychaan
- Posty: 2082
- Rejestracja: 15 lis 2013, 21:47
- Lokalizacja: Słupsk
- Płeć:
Daleko stąd
Ewo chcę więcej
Od pierwszego słowa przeczytałam prawie na jednym oddechu.
Świetne
Od pierwszego słowa przeczytałam prawie na jednym oddechu.
Świetne
Może i jestem trudną osobą,
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia
- Elunia
- Posty: 582
- Rejestracja: 03 lis 2011, 22:28
- Lokalizacja: Poznań
Daleko stąd
Podobasia zostawiam