- Kocham cię.
Powiedziała mi to, gdy żegnałem ją na peronie. Wcześniej mówiła mi, że mnie kocha, ale wtedy na peronie powiedziała mi to tak, że uwierzyłem w jej uczucie.
Miałem mnóstwo przygód z kobietami. Wiele na mój koszt przyjeżdżało do mnie. Bardzo chciały poznać mnie osobiście, a ja tylko chciałem z nimi pisać, czasem porozmawiać. Gdy pisały, że przyjadą nie umiałem im napisać czy powiedzieć, że tego nie chcę. Przyjeżdżały, odbierałem je z dworca, jadąc z nimi do domu nie wiedziałem, co powiedzieć. Chciały urządzać mi dom, pytały dlaczego nie mam ogródka i wypraszały mojego psa z pokoju gościnnego do korytarza. Mój przyjaciel spał w nim na kaflach posadzki, a ja się męczyłem z nimi w łóżku czując ich ciepło ubrane w różowe puchate koszule nocne.
„To koniecznie trzeba zmienić” – słyszałem za każdym razem i patrzyłem, jak przestawiają zmywarkę, mikrofalówkę, pojemniki na przyprawy. Po ich wyjeździe, zawsze poprzedzonym zapewnieniem, że zadzwonię, czego nie robiłem, wszystko ustawiałem według starego, mojego, porządku.
Ona nic nie zmieniła. Zawsze pytała „Mogę?”.
Tak bardzo ją kochałem, że jej tego nigdy nie powiedziałem. I gdy już zapakowałem jej bagaże do pociągu i na peronie patrzyłem na nią, wyglądająca z okna wagonu widziałem w jej oczach, że ona nie ma nadziei..
Dawno już pociąg odjechał, a ja z psem na peronie stałem i popatrzyłem na psa, a on na mnie i zrozumieliśmy, ze jej pozwolilibyśmy poprzestawiać wszystko.
Odjechała
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Odjechała
Witaj, sympatyczny okruch o panu, który nie potrafił mówić nie, więc ciekawe czym zachęcał przyjeżdżające panie do rejterady:) Tym, że nie mówił im: kocham?
Bezradny, bezwolny, spolegliwy i skutecznie zniechęcający kolejne 'nawiedzające' do pozostania w jego domu. Który może oczywiście być metaforą bliższego kontaktu np. wirtualnego.
Jedyna relacja, której był pewien, mocą chyba przyzwyczajenia stracona.
No cóż, miniatura zaprzecza prawdom, że dobierać się należy na zasadzie przeciwieństw, jak i zgodności charakteru.
Brak odwagi i konwenanse w wypadku narratora (i bohatera jednocześnie) powodują, że pies musi mu wystarczyć.
Oczywiście jest też aspekt najważniejszy, owo: Czy mogę?:)
Ono spowodowało poczucie kochania - przynajmniej tak można wywnioskować, bo na tym skupia się historia przejść z kobietami.
Szanujmy swoje terytoria, oswajajmy powoli - choć jak widać, nawet w wypadku wzajemnie kochających się ludzi, też i niewłażenie w cudze przyzwyczajenia musi być gwarancją happy endu. I to traktuję jak swoistą polisę ubezpieczeniową autora przesłania.
Dobrze się czytało, lektura wywołała melancholię i uśmiech, i refleksje.
Zdecydowanie proszę o więcej.
Pozdrawiam:)
Bezradny, bezwolny, spolegliwy i skutecznie zniechęcający kolejne 'nawiedzające' do pozostania w jego domu. Który może oczywiście być metaforą bliższego kontaktu np. wirtualnego.
Jedyna relacja, której był pewien, mocą chyba przyzwyczajenia stracona.
No cóż, miniatura zaprzecza prawdom, że dobierać się należy na zasadzie przeciwieństw, jak i zgodności charakteru.
Brak odwagi i konwenanse w wypadku narratora (i bohatera jednocześnie) powodują, że pies musi mu wystarczyć.
Oczywiście jest też aspekt najważniejszy, owo: Czy mogę?:)
Ono spowodowało poczucie kochania - przynajmniej tak można wywnioskować, bo na tym skupia się historia przejść z kobietami.
Szanujmy swoje terytoria, oswajajmy powoli - choć jak widać, nawet w wypadku wzajemnie kochających się ludzi, też i niewłażenie w cudze przyzwyczajenia musi być gwarancją happy endu. I to traktuję jak swoistą polisę ubezpieczeniową autora przesłania.
Dobrze się czytało, lektura wywołała melancholię i uśmiech, i refleksje.
Zdecydowanie proszę o więcej.
Pozdrawiam:)
- Nula.Mychaan
- Posty: 2082
- Rejestracja: 15 lis 2013, 21:47
- Lokalizacja: Słupsk
- Płeć:
Odjechała
Przeczytałam z przyjemnością.
Na początku pomyślałabym o nadmiernym użyciu czasownika przyjechać, trochę psuje mi efekt, warto by było pomyśleć o drobnej korekcie.
Jednak cała historia jest wciągająca
Na początku pomyślałabym o nadmiernym użyciu czasownika przyjechać, trochę psuje mi efekt, warto by było pomyśleć o drobnej korekcie.
na przykład w tym fragmencie, można by pominąć zupełnie słowo przyjeżdżały, można zdanie zacząć od -odbierałem je, reszta jest w domyśle.Frank Drebin pisze: ↑23 paź 2017, 21:45Przyjeżdżały, odbierałem je z dworca, jadąc z nimi do domu nie wiedziałem, co powiedzieć.
Jednak cała historia jest wciągająca
Może i jestem trudną osobą,
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia
-
- Posty: 3
- Rejestracja: 30 cze 2017, 20:35
Odjechała
Dopiero po przeczytaniu posta eki zastanowiłem się, dlaczego odjeżdżały. Nie znalazłem odpowiedzi. Jak każdy mężczyzna nie znam się na kobietach.
- tetu
- Posty: 1217
- Rejestracja: 03 gru 2016, 9:44
Odjechała
Nawet mnie wzruszył ten okruch. Peel za wyjątkiem swojego czworonożnego przyjaciela nie miał nikogo. Odczuwał samotność i dlatego szukał kontaktów w sieci. To mu zupełnie wystarczało. Czuł się wolny i swobodny. Nikt nie przestawiał podwórka, niczego nie narzucał. Swoim zachowaniem w jakiś sposób przyciągał kobiety, było w nim coś interesującego, magnetycznego skoro przyjeżdżały. Kiedy świat wirtualny zaczął mieścić się w realu, poczuł dyskomfort. Był dziwakiem? Czego właściwie szukał? Zwykłego rozmówcy? Przyjaciela? Brak asertywności spowodował, iż sprawy zaczęły wymykać się spod kontroli. Nie tego oczekiwał. Kobiety przyjeżdżały i odjeżdżały, nie czuły się komfortowo. Świat wirtualny jest dużo mniej złożony, prostszy do przyswojenia. Daje poczucie wolności, a nierzadko wyzwala w nas uczucia, których wcześniej nie znaliśmy. Może tego właśnie obawiał się peel, kiedy mówił:
Ale jednak coś go w końcu trafiło Tylko co z tego wyniknie? Czy wyciągnie wnioski?
Fajnie się czytało i w sumie na podstawie tego krótkiego okruchu, można by stworzyć portret psychologiczny pod lir:)
Pomyślałabym nad końcówką od tego momentu:
Czyżby bał się uczucia, bezbronności? Nowy związek to jednak nieznane terytorium. Trzeba umieć się otworzyć, pójść na kompromis, a peel nie był do tego skłonny, nie był na to gotowy.Frank Drebin pisze: ↑23 paź 2017, 21:45a ja tylko chciałem z nimi pisać, czasem porozmawiać.
Ale jednak coś go w końcu trafiło Tylko co z tego wyniknie? Czy wyciągnie wnioski?
Fajnie się czytało i w sumie na podstawie tego krótkiego okruchu, można by stworzyć portret psychologiczny pod lir:)
Pomyślałabym nad końcówką od tego momentu:
Podkreślenia w postaci rymów (czasownik tej samej formy) trochę tu namieszały i zakłóciły skupienie. Za dużo spójników, trochę literówek, miejscami nieciekawa budowa zdań, niepełna interpunkcja. To tak na przyszłość, pozdrawiam autora.Frank Drebin pisze: ↑23 paź 2017, 21:45Tak bardzo ją kochałem, że jej tego nigdy nie powiedziałem. I gdy już zapakowałem jej bagaże do pociągu i na peronie patrzyłem na nią, wyglądająca z okna wagonu widziałem w jej oczach, że ona nie ma nadziei..
Dawno już pociąg odjechał, a ja z psem na peronie stałem i popatrzyłem na psa, a on na mnie i zrozumieliśmy, ze jej pozwolilibyśmy poprzestawiać wszystko.