Z dziennika grafomana

Proza w pigułce, drabble.

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ania Ostrowska
Posty: 503
Rejestracja: 25 lut 2012, 17:21

Z dziennika grafomana

#1 Post autor: Ania Ostrowska » 13 mar 2012, 6:48

Kilka dni temu z powodów całkowicie niemerytorycznych, miałam okazję znaleźć się na wykładzie wybitnego niemieckiego kardiologa (nazwiska niestety nie zapamiętałam) na temat diagnostyki chorób serca. Bariera specjalistycznego słownictwa, spotęgowana jeszcze faktem, iż profesor posługiwał się językiem rodzimym, skutecznie skierowała moje myśli w kierunku niezwiązanym. Z notki biograficznej w broszurce zawierającej program konferencji, pożyczonej od siedzącej obok starszej pani, która wykazywała na szczęście większe zainteresowanie prelegentem niż tym, kim jestem i co tu robię, dowiedziałam się, że ów profesor specjalizuje się w migotaniu przedsionków. W tym momencie kompletnie przestałam już słuchać. Urzekająca uroda tego terminu zawładnęła moją wyobraźnią. – „Migotanie przedsionków” – zachwyciłam się – cóż to za fantastyczna metafora! Muszę, po prostu muszę, napisać o tym wiersz! Nie zważając na konsekwencje w postaci wielce prawdopodobnego oburzenia właścicielki broszury, sięgnęłam po długopis i zaczęłam pospiesznie gryzmolić na marginesach zakładając, iż dla osób postronnych będzie to wyglądało jak robienie notatek z przytaczanych w trakcie wykładu statystyk.

Do przerwy lunchowej miałam już w pełni gotowe cztery strofy, brakowało mi tylko wystrzałowej puenty. Wykorzystując chwilowe zamieszanie wywołane entuzjastycznymi brawami, ukryłam rękopis w rękawie i nie czekając na zakończenie owacji, w miarę dyskretnie wymknęłam się z auli. Początkowo zamierzałam przechować się w toalecie, ale sterty apetycznie wyglądających mini kanapeczek, tudzież tace wypełnione po brzegi innymi smakołykami natchnęły mnie straceńczą odwagą. – Raz kozie śmierć! Jak ktoś do mnie zagada, najwyżej będę improwizować – pomyślałam buńczucznie. – Ha! „Wszystko można co nie można, byle z wolna i z ostrożna” - czyż nie?
Zresztą nie byłam jedyną słuchaczką, która prysnęła przed czasem. Cienki strumyczek postaci wyciekał przez uchylone drzwi zza których wciąż było słychać oklaski. Chcąc nie chcąc, pracownicy serwisu cateringowego wzięli się do pracy.

Z filiżanką kawy i talerzykiem przekąsek na zmianę, krążyłam po ogromnym holu co i rusz przystając na starannie wyliczoną chwilę przy głośno rozmawiających, większych grupkach uczestników konferencji. Chwilę na tyle krótką, by uniknąć konieczności zabrania głosu, przy grupkach na tyle licznych, by móc ukryć się za czyimiś plecami. Liczyłam na to, że wena, która beztrosko odfrunęła pod zdobione sztukaterią sklepienie, puści do mnie oko darząc strzępkiem wypowiedzi, skrywającej upragnioną puentę.

Nic z tego. W miarę upływu kolejnych minut smakowite kanapeczki coraz bardziej stawały mi kością w gardle. Zrozumiałam, że zza poetycko brzmiącego określenia wyziera bezlitosne, okrutne oblicze Nagłej i Niespodziewanej. Wrażenie było tym większe, iż dyskutujący przytaczali interesujące „kejsy” całkowicie beznamiętnie, zupełnie jakby przedmiotem różnicy zdań była hydroizolacja bezpowłokowa lub zasady ustalania wartości kapitału ekonomicznego i wartości regulacyjnego wymogu kapitałowego z tytułu ryzyka kredytowego. Jakkolwiek kretyństwem było w tych warunkach oczekiwać rozbuchanej empatii, na moją rozpaloną głowę doznanie podziałało jak wiadro marcowej deszczówki.

Tak samo szybko jak uprzednio wpadłam w euforię, teraz pogrążyłam się w bezdennym wstydzie. W zaciszu ustronnego przybytku mój potencjalnie wiekopomny wiersz podarty w drobny mak spłynął wraz z bystrą wodą, bystrą wodziczką, hej!

I niech mi ktoś powie, że to był przypadek.

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Z dziennika grafomana

#2 Post autor: Miladora » 20 mar 2012, 2:11

Płynna narracja, Aniu. :)

Takie małe cosie tylko:
- mini kanapeczek, tudzież tace - przed "tudzież" nie stawiamy przecinka. ;)

– Raz kozie śmierć! Jak ktoś do mnie zagada, najwyżej będę improwizować – pomyślałam buńczucznie. – Ha! „Wszystko można co nie można, byle z wolna i z ostrożna” - czyż nie?
Myśli daje się w zasadzie w cudzysłowie, czyli sugerowałabym tak:
"Raz kozie śmierć! Jak ktoś do mnie zagada, najwyżej będę improwizować – pomyślałam buńczucznie. – Ha! Wszystko można co nie można, byle z wolna i z ostrożna - czyż nie?".

- wyciekał przez uchylone drzwi(,) zza których

- krążyłam po ogromnym holu(,) co i rusz przystając na

- na tyle licznych/Liczyłam na to - na tyle sporych?

- puści do mnie oko(,) darząc strzępkiem wypowiedzi, skrywającej - a podkreślony przecinek do kosza. ;)

- Tak samo szybko(,) jak uprzednio wpadłam

- wiekopomny wiersz(,) podarty w drobny mak(,) spłynął wraz z bystrą wodą - tu bym rozdzieliła przecinkami.

Migotanie przedsionków to faktycznie bardzo obrazowa nazwa. ;)
Sama chciałam kiedyś jej użyć. :wstyd:

I wiesz co, Aniu - Twój tekst otworzył mi obraz ludzi, o których naprawdę można byłoby napisać wiersz.
Ich serca przecież są takie same, zawierają podobne uczucia, chociaż migoczą jak motyle mogące w każdej chwili ulecieć...

Buziaki :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: Z dziennika grafomana

#3 Post autor: MARCEPAN » 29 mar 2012, 18:37

Ha, ha, ha! Aniu, niemal tarzałem się po podłodze ze śmiechu, czytając ten tekst! Jeszcze mam banana na twarzy! To żeś popłynęła, że się tak nieładnie wyrażę, ale popłynęłaś w świetnym kierunku i bardzo sprawnie. Szczególnie urzekła mnie ta wena pod sklepieniem puszczająca oko :)
Tak, znam to targanie w najmniej odpowiednich momentach. Jak na dłoni zobaczyłem tutaj szkolenia w mojej firmie i odbieganie m yśli od tematu, albo po prostu skojarzenia nie z tematem.

Albo wesele, na którym byłem jesienią. O północy wśród błĸyskających świateł, z płonącymi "zimnymi ogniami", na salę "wjechał" upieczony dzik. Sala w euforii zaczyna bić brawo, z głośników leci temat z "Gwiezdnych wojen", roznosi się zapach pieczystego, kucharz błysk nożem, ślinka leci, a mnie nogi podcina nagła myśl (w pijanym coprawda mózgu zrodzona, ale jednak całkiem logiczna). Cóż za kompletny brak elementarnych podstaw empatii! Zwierzę dzikie, wyzwolone musiało stracić bezcenne dla niego przecież życie, po to by grupka pijanych sarmatów miała ubaw! Ale, jak to typowy hipokryta, już po chwili wcinałem czerowne mięsko, mlaskając szczerze.

Świetny tekst Aniu, bardzo dynamiczny.
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

nicki2222
Posty: 32
Rejestracja: 20 mar 2012, 16:44

Re: Z dziennika grafomana

#4 Post autor: nicki2222 » 29 mar 2012, 19:22

Ja nadal uważam, że migotanie przedsionków choć bolesne może być romantyczne - wszak moje przedsionki migoczą, pozwól mi spocząć na /twoim łonie/...., przepraszam, humor mi się udzielił:)

Nalka31
Posty: 873
Rejestracja: 26 mar 2012, 2:13
Lokalizacja: Syreni Gród

Re: Z dziennika grafomana

#5 Post autor: Nalka31 » 29 mar 2012, 20:30

Z przyjemnością poczytałam. Uśmiech się pojawił. :)
Wiatr kroczy moim śladem. Nie nie kroczy, to ja jestem Wiatr.

********************************************************

nalka31@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Ania Ostrowska
Posty: 503
Rejestracja: 25 lut 2012, 17:21

Re: Z dziennika grafomana

#6 Post autor: Ania Ostrowska » 20 kwie 2012, 22:24

Dziękuję za czytanie i komentarze, cieszę się, że tekścik przyniósł chwilę uśmiechu :) Miladoro, jesteś nieoceniona - wszystkie poprawki naniosę :rosa: Pozdrawiam serdecznie - Ania

ODPOWIEDZ

Wróć do „OKRUCHY PROZATORSKIE”