Obcy
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Obcy
- Kim jesteś?
- Mógłbym ci zadać to samo pytanie.
- Dokąd idziesz?
- Przed siebie.
- Nie mamy zbyt wiele jedzenia, ani wody.
- Poradzę sobie.
- Trzymaj się z tyłu, a wieczorem przyjdź. Mój namiot to ten...
- Żółty. Powiedziałem: poradzę sobie.
- Jak chcesz. Tylko nie właź nikomu w oczy.
*
Drugi miesiąc byliśmy w drodze. Pięć wsi: jakieś trzy setki ludzkich cieni, dwie ostatnie krowy i osiem wymęczonych mułów. Wczoraj okazało się, że nie ma więcej wody.
Obcy pojawił się przed paroma dniami. Ludzie się obawiali, ale jemu dobrze z oczu patrzyło, więc zezwoliłem mu i przykazałem, by nikt go nie lżył - usłuchali, choć z niechęcią.
Z nikim nie gadał, trzymał się z daleka, gdyby nie jego pies, który szczekał wściekle przez cały czas, byłby niezauważalny. Szybko się przystosował, nigdy jednak nie pomagał nieproszony, nie starał się stać jednym z nas. Co jadł i pił – nikt nie wiedział, ale jego czarny kundel miał błyszczącą sierść, a on sam trzymał się prosto i bez wysiłku dźwigał swój tobołek.
*
- Kim jesteś?
- Pytałeś już.
- A ty nie odpowiedziałeś. Dokąd idziesz?
- Przed siebie.
- Skąd bierzesz pożywienie?
- Radzę sobie.
- Nasze kobiety umierają.
- To wasze kobiety.
*
Zwierzęta padły już dawno, nas zostało mniej niż połowa. Nikt nie grzebał już trupów, po prostu zostawialiśmy je, odmawiając tylko krótką modlitwę. Obcy przystawał nad każdym ciałem, patrzył. Potem szedł dalej, zawsze jako ostatni, zamykając nasz coraz bardziej groteskowy pochód.
Któregoś dnia jego pies zniknął. Obserwowałem nieznajomego, ale na jego twarzy nie było widać smutku z utraty towarzysza i chyba jedynego przyjaciela. Garstka, która nas pozostała, reagowała już nieukrywaną agresją, mimo to nikt nie odważył się na otwarty atak. Byliśmy coraz słabsi i coraz bardziej zrezygnowani.
*
- Kim jesteś?
- Zapytaj mnie o coś innego.
- Kim jesteś?
- A ty?
- Dokąd zmierzasz? Skąd czerpiesz siły? Co się stało z psem? Co niesiesz? Kim jesteś!?
- Jestem... współpodróżującym.
- Nie jesteś! Nie jesteś jednym z nas!
- Powiedziałeś.
*
Kanibalizm to instynkt. Staliśmy się zwierzętami – głodnymi i wściekłymi. I niezdolnymi do dalszej wędrówki. Śmierć czekała wszędzie, niech więc przyjdzie do nas, po co jeszcze tracić siły na szukanie jej? Wysłałem dwóch najsilniejszych w teren, reszta jak stała, tak padła na piach i wokół słychać było tylko ciche rzężenie. Obcy usiadł daleko, przy kupie kamieni i przyglądał się nam spokojnie. Gdy się niespodziewanie uśmiechnął, nie wytrzymałem i rzuciłem w niego pustym bukłakiem:
- Niech cię piekło pochłonie!
- To niemożliwe.
- Kim jesteś!?
- Rzekłeś: nie jednym z was.
- Obcy!
- Skoro tak mówisz...
Zemdlałem. A gdy się ocknąłem było pod wieczór. Obcy siedział nieopodal i coś przeżuwał, nie patrzył w moją stronę. Odczołgałem się kilka metrów, zbyt osłabiony, by wstać, lecz byle dalej od niego. Ostatnim, najstraszliwszym wysiłkiem zmusiłem ciało do ruchu, uklękłem.
Panie Nasz, czemuś nas opuścił...
Panie Nasz, Ty widzisz swój lud głodny i zrozpaczony! Błagamy Cię – pomóż nam, biednym i zbłąkanym, w potrzebie! Panie Nasz...
Przed oczami latały mi czarne płaty, w głowie szumiało, kolana drżały. Podparłem się dłońmi.
Panie Nasz! Wejrzyj na swój lud i ulituj się nad nami!
- Dlaczego miałbym to robić? Dlaczego dopiero teraz mnie o to prosisz? Dlaczego w ogóle mnie o coś prosisz? Mnie – nie jednego z was? Mnie – obcego?
Panie?...
Podniósł swoje zawiniątko i odszedł, nie oglądając się za siebie.
Zjedz... Posil się, nabierz sił, a potem idź dalej, na południe. Jutro znajdziesz wodę.
- Mógłbym ci zadać to samo pytanie.
- Dokąd idziesz?
- Przed siebie.
- Nie mamy zbyt wiele jedzenia, ani wody.
- Poradzę sobie.
- Trzymaj się z tyłu, a wieczorem przyjdź. Mój namiot to ten...
- Żółty. Powiedziałem: poradzę sobie.
- Jak chcesz. Tylko nie właź nikomu w oczy.
*
Drugi miesiąc byliśmy w drodze. Pięć wsi: jakieś trzy setki ludzkich cieni, dwie ostatnie krowy i osiem wymęczonych mułów. Wczoraj okazało się, że nie ma więcej wody.
Obcy pojawił się przed paroma dniami. Ludzie się obawiali, ale jemu dobrze z oczu patrzyło, więc zezwoliłem mu i przykazałem, by nikt go nie lżył - usłuchali, choć z niechęcią.
Z nikim nie gadał, trzymał się z daleka, gdyby nie jego pies, który szczekał wściekle przez cały czas, byłby niezauważalny. Szybko się przystosował, nigdy jednak nie pomagał nieproszony, nie starał się stać jednym z nas. Co jadł i pił – nikt nie wiedział, ale jego czarny kundel miał błyszczącą sierść, a on sam trzymał się prosto i bez wysiłku dźwigał swój tobołek.
*
- Kim jesteś?
- Pytałeś już.
- A ty nie odpowiedziałeś. Dokąd idziesz?
- Przed siebie.
- Skąd bierzesz pożywienie?
- Radzę sobie.
- Nasze kobiety umierają.
- To wasze kobiety.
*
Zwierzęta padły już dawno, nas zostało mniej niż połowa. Nikt nie grzebał już trupów, po prostu zostawialiśmy je, odmawiając tylko krótką modlitwę. Obcy przystawał nad każdym ciałem, patrzył. Potem szedł dalej, zawsze jako ostatni, zamykając nasz coraz bardziej groteskowy pochód.
Któregoś dnia jego pies zniknął. Obserwowałem nieznajomego, ale na jego twarzy nie było widać smutku z utraty towarzysza i chyba jedynego przyjaciela. Garstka, która nas pozostała, reagowała już nieukrywaną agresją, mimo to nikt nie odważył się na otwarty atak. Byliśmy coraz słabsi i coraz bardziej zrezygnowani.
*
- Kim jesteś?
- Zapytaj mnie o coś innego.
- Kim jesteś?
- A ty?
- Dokąd zmierzasz? Skąd czerpiesz siły? Co się stało z psem? Co niesiesz? Kim jesteś!?
- Jestem... współpodróżującym.
- Nie jesteś! Nie jesteś jednym z nas!
- Powiedziałeś.
*
Kanibalizm to instynkt. Staliśmy się zwierzętami – głodnymi i wściekłymi. I niezdolnymi do dalszej wędrówki. Śmierć czekała wszędzie, niech więc przyjdzie do nas, po co jeszcze tracić siły na szukanie jej? Wysłałem dwóch najsilniejszych w teren, reszta jak stała, tak padła na piach i wokół słychać było tylko ciche rzężenie. Obcy usiadł daleko, przy kupie kamieni i przyglądał się nam spokojnie. Gdy się niespodziewanie uśmiechnął, nie wytrzymałem i rzuciłem w niego pustym bukłakiem:
- Niech cię piekło pochłonie!
- To niemożliwe.
- Kim jesteś!?
- Rzekłeś: nie jednym z was.
- Obcy!
- Skoro tak mówisz...
Zemdlałem. A gdy się ocknąłem było pod wieczór. Obcy siedział nieopodal i coś przeżuwał, nie patrzył w moją stronę. Odczołgałem się kilka metrów, zbyt osłabiony, by wstać, lecz byle dalej od niego. Ostatnim, najstraszliwszym wysiłkiem zmusiłem ciało do ruchu, uklękłem.
Panie Nasz, czemuś nas opuścił...
Panie Nasz, Ty widzisz swój lud głodny i zrozpaczony! Błagamy Cię – pomóż nam, biednym i zbłąkanym, w potrzebie! Panie Nasz...
Przed oczami latały mi czarne płaty, w głowie szumiało, kolana drżały. Podparłem się dłońmi.
Panie Nasz! Wejrzyj na swój lud i ulituj się nad nami!
- Dlaczego miałbym to robić? Dlaczego dopiero teraz mnie o to prosisz? Dlaczego w ogóle mnie o coś prosisz? Mnie – nie jednego z was? Mnie – obcego?
Panie?...
Podniósł swoje zawiniątko i odszedł, nie oglądając się za siebie.
Zjedz... Posil się, nabierz sił, a potem idź dalej, na południe. Jutro znajdziesz wodę.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Obcy
Interesujące.
Nigdy nie wiemy jakich Bogów możemy spotkać na swojej drodze.
Mam tylko jedno zastrzeżenie.
Pozdrawiam

Nigdy nie wiemy jakich Bogów możemy spotkać na swojej drodze.
Mam tylko jedno zastrzeżenie.
Napisałbym "z nas".411 pisze:Garstka, która nas pozostała
Pozdrawiam




Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
Re: Obcy
Nie czuje się sympatii do takiego boga, który życzy sobie, żeby od razu traktować go jako Boga i rząda bezwzględnej wiary.
Nie chce byc jednym ze swoich wspóltowarzyszy, gdyż od początku nie ma zamiaru dostosować się do swoich ludzkich kompanów.
Pokłada w nich zbyt duże nadzieje: że od razu wszystko zrozumią, poznają go - lecz o dziwo on sam im na to nie pozwala przecież.
Nie podobałby mi się taki bóg. Bo co to za majestat - mieć tą boskość(mądrośc, wiedze nieograniczoną, płaszcz wieków) i liczyć, że inni, którzy jej nie mają, zachowją się tak, jakby ją mieli...
To takie refleksje mnie naszły.
Utwór ciekawie napisany, w bardzo sprytny i pomysłowy sposób.
Podoba się
Pozdrawiam
Nie chce byc jednym ze swoich wspóltowarzyszy, gdyż od początku nie ma zamiaru dostosować się do swoich ludzkich kompanów.
Pokłada w nich zbyt duże nadzieje: że od razu wszystko zrozumią, poznają go - lecz o dziwo on sam im na to nie pozwala przecież.
Nie podobałby mi się taki bóg. Bo co to za majestat - mieć tą boskość(mądrośc, wiedze nieograniczoną, płaszcz wieków) i liczyć, że inni, którzy jej nie mają, zachowją się tak, jakby ją mieli...
To takie refleksje mnie naszły.
Utwór ciekawie napisany, w bardzo sprytny i pomysłowy sposób.
Podoba się
Pozdrawiam
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Obcy
Witaj ponownie, Czterysetko.
Przeczytałam i... moim zdaniem pomysłowi przydałaby się większa forma. Miniaturka nie wykorzystuje całego jego potencjału. Więcej opisów, bo tak nie do końca mnie chwyciło. To znaczy powoli chwytało, ale zanim poruszyło na dobre, to już tekst się skończył. :P
Dialogi - nie wiem, czy miały być takie suche, ale dla mnie to najsłabsza część miniaturki.
A teraz konkrety:
Po drugie: to "zezwoliłem mu" okropnie brzmi. Niepotrzebne udziwnianie czegoś, co może po prostu brzmieć: "pozwoliłem mu zostać"
To chyba tyle uwag.
Pozdrawiam
Patka

Przeczytałam i... moim zdaniem pomysłowi przydałaby się większa forma. Miniaturka nie wykorzystuje całego jego potencjału. Więcej opisów, bo tak nie do końca mnie chwyciło. To znaczy powoli chwytało, ale zanim poruszyło na dobre, to już tekst się skończył. :P
Dialogi - nie wiem, czy miały być takie suche, ale dla mnie to najsłabsza część miniaturki.
A teraz konkrety:
Po pierwsze: "więc" nie powinno stać zaraz po przecinku, trzeba by napisać więc: "...patrzyło, zezwoliłem mu więc"411 pisze: ale jemu dobrze z oczu patrzyło, więc zezwoliłem mu i przykazałem, by nikt go nie lżył
Po drugie: to "zezwoliłem mu" okropnie brzmi. Niepotrzebne udziwnianie czegoś, co może po prostu brzmieć: "pozwoliłem mu zostać"
Rozdzieliłabym na dwa zdania - kropka po "z daleka". Jak zaczęłam czytać "gdyby", miałam wrażenie, że odnosi się do pierwszej części zdania. Ewentualnie dać średnik.411 pisze:Z nikim nie gadał, trzymał się z daleka, gdyby nie jego pies, który szczekał wściekle przez cały czas, byłby niezauważalny.
Przecinek po "ocknąłem". Trzeba rozdzielić dwa czasowniki od siebie.411 pisze: A gdy się ocknąłem było pod wieczór
A to zdanie okropnie brzmi. Wiem, co miałaś na myśli, ale sposób jej przekazania nie wygląda zbyt poprawnie. Choć może to tylko złudzenie optyczne, heh. Najbardziej nie rozumiem, co tu robi "lecz". W sumie wystarczy je wywalić i już będzie w miarę dobrze. Albo napisać: "Odczołgałem się kilka metrów. Byłem zbyt osłabiony, by wstać, chciałem być jednak jak najdalej od niego."411 pisze: Odczołgałem się kilka metrów, zbyt osłabiony, by wstać, lecz byle dalej od niego.
To chyba tyle uwag.
Pozdrawiam
Patka
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Obcy
Hej Paciu, witaj ponownie. 
Dzieki bardzo za wszelkie babole, które mi tu wytykasz - slusznie zreszta. Na moje usprawiedliwienie: tekst jest juz nieco leciwy, fantazja tylko przykazala go odkurzyc (bedzie zreszta wiecej takich rodzynków, niektóre pewnie poznasz).
W kazdym razie zapamietam i postaram sie nie powielac.
Milego wszystkiego, J.

Dzieki bardzo za wszelkie babole, które mi tu wytykasz - slusznie zreszta. Na moje usprawiedliwienie: tekst jest juz nieco leciwy, fantazja tylko przykazala go odkurzyc (bedzie zreszta wiecej takich rodzynków, niektóre pewnie poznasz).
W kazdym razie zapamietam i postaram sie nie powielac.
Milego wszystkiego, J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.