zimny blask świec

Proza w pigułce, drabble.

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
coobus
Posty: 3982
Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21

zimny blask świec

#1 Post autor: coobus » 01 paź 2012, 21:22

Siedział na krześle, wpatrując się w biel kołdry, czasami tylko zdobywał się na odwagę i spoglądał w jej w oczy, zmęczone i przekrwione. Blask tych oczu wygasał w tym samym tempie, jak gasło życie. Nie potrafił się odezwać, nie był w stanie nic powiedzieć. Tak naprawdę nie mógł, bo krtań przerośnięta był tkanką żalu, goryczy i bezsilności. Ona też milczała, wydawała się wyjątkowo spokojna. A gdy już przerwała milczenie, nie użyła do tego celu wypełniacza. Umieram, Coby... powiedziała, jakoś tak pewnie i zdecydowanie, że aż się przeraził. Jakby coś takiego trzeba było mówić szeptem, jak w kościele. Umieram Coby, nie chcę umierać. Chcę żyć, chociażby dla dzieci, bo co one... jednak głos się załamał, krtań nie przepuściła więcej żalu na raz, dawkowała jak pipeta. Nikt mi nie może pomóc, wypada mi się z tym pogodzić, teraz już muszę... Jednak wstał, nie wytrzymał, podszedł do okna i tak już pozostał w milczeniu. Jej słowa trafiały teraz prosto w jego plecy. A ty Coby? Spróbujesz mi pomóc... Aż się przeraził własnej bezsilności. Ja? Ty Coby, wszyscy się już modlili, bym wyzdrowiała, prosili Boga, by ich wysłuchał. Na pewno słuchał, ale... tak sobie pomyślałam, że może ciebie wysłucha. Wiem, wiem co powiesz, ale zgódź się, pomyślałam, że wierzących nie wysłuchał, może zrobi to dla ciebie, wie przecież, że jesteś dobrym człowiekiem, może prędzej wysłucha niewierzącego, może będzie to szansa dla mnie, może i dla ciebie, a także i dla Niego. Tak to jakoś wymyśliłam, bo nic innego nie potrafię. Zgodzisz się?
Zaprotestował ostro w głębi duszy. Absurdalne, nierealne, nienormalne... ale gdy otworzył usta, mogła usłyszeć tylko jedno. Co mam zrobić? Idź Coby, porozmawiaj z Panem Bogiem, może... Biegasz zawsze w niedzielę rano na swoją giełdę komputerową, pójdź raz do kościoła, poproś... kto wie, może już potem, gdyby... może wracałbyś tam częściej niż na giełdę, może...
Kiwnął tylko głową. Gdy już był gotów, podszedł i ucałował gorące czoło. Czuł, że przemęczone, chore oczy śledzą go uważnie, jak jeszcze nigdy. Udało mu się uśmiechnąć. Będzie dobrze, powiedział.
I poszedł Coby, na rozmowę z Panem Bogiem. Pierwszą w swoim życiu.

Coby nie umiał rozmawiać z Bogiem. Ale nie bał się tego. Świątynia go przytłoczyła, tak jak przytłacza wszystkich, każe ściszyć głos, spycha na kolana, ale Coby czuł się nawet pewnie. O dziwo. Ukląkł i długo się rozglądał. Był tu gościem, pragnął uszanować Gospodarza, okazać mu szacunek. Zwłaszcza, że przyszedł prosić. Przyglądał się świeżym kwiatom przy ołtarzu, chłonął zapach tlących się świec, podziwiał światło filtrowane przez witraże. Czekał. Nie wiedział na co, może na jakiś znak. Ale znaku nie było, trzeba było podjąć dzieło.
Panie Boże, powiedział szeptem i znów uważnie się rozejrzał. Nawet mucha nie przeleciała (bzdura, w kościele przecież nie ma much), nawet stare drewno ław i konfesjonałów nie miało ochoty zaskrzypieć… Panie Boże, jeżeli jesteś… cisza. Nie, nie przerażająca, taka naturalna, dostojna, taka jak ta co pozostaje po uderzeniu dzwonu. Panie Boże, jeżeli jesteś, choć wiem że cię nie ma, daj znać… cisza… daj znać, że jesteś i uratuj ją. Nie znajdziesz lepszego człowieka, niż ona. Nigdy jej tego nie powiedziałem, ale ona wie jak ją cenię, może nawet bardziej niż moją żonę, która jest jej siostrą. Wie, musi wiedzieć, skoro właśnie mnie tu przysłała. Zostawia małe dzieci. Panie Boże, daj ten znak.
Jakieś dalekie podzwonne echo, ale to też nie był żaden znak. Panie Boże, jeśli dasz ten znak, że istniejesz, przyjdę ci podziękować. Zamiast na swoja giełdę, przyjdę tu do ciebie, choćby posiedzieć w tej ławie… nie chcesz się do mnie odezwać, bo po co, niby wiem, że cię nie ma, ale jeśli…
Posiedział, porozglądał się, czekał… Na boży znak? Nie, po prostu nie chciał wracać. Bał się powrotu. A kiedy coś zatrzepotało pod kopułą, jakiś przypadkowy ptak zagubił się w kopulastej klatce świątyni, pomyślał, że to może już dusza… ale zdusił tę myśl w zarodku. W latające dusze też nie wierzył.
Z pogrzebu nie wszystko pamiętał. Był mocno rozkojarzony, mocno zagubiony. Podtrzymywał ramię żony, która chowała właśnie własną siostrę. Wydawało mu się nawet, że go tu nie ma, że patrzy na wszystko z góry, że oczy ma z lodu. Poczucie wielkiej bezsilności. Płacz dzieci…

A w niedzielę jak zawsze wstał, ubrał się, wyciągnął plecak z szafy. Ucałował śpiącą żonę i cicho podążył w stronę drzwi. Gdzie idziesz, na giełdę… usłyszał zaspany głos. Na giełdę, potwierdził, śpij. I poszedł swoim stałym szlakiem, dobrze znanymi ulicami, które żyły tym samym życiem, co przedtem. Życie toczyło się dalej. Niebo było jasne, bezchmurne, optymistyczne…
Ale starał się nie patrzeć w górę.


czerwiec 2009
” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: zimny blask świec

#2 Post autor: Miladora » 01 lut 2013, 12:35

Bardzo dobry klimat, Coobusku.
I niewiele do dopracowania - trochę kosmetyki tylko stylistycznej i interpunkcyjnej.

Przejrzyj pod kątem powtórzeń (w tym "się") i uzupełnij przecinki.
A poza tym może dobrze byłoby kwestie kobiety dać kursywą, żeby jej słowa nie zlewały się z innymi.

Przeczytałam z ciekawością. :)
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: zimny blask świec

#3 Post autor: Ewa Włodek » 02 lut 2013, 15:56

hmmm...dwie znane mi sytuacje. W pierwszej cząstce - bezsilość człowieka świadomego, że nie może już zrobić nic więcej dla tego, kto właśnie odchodzi. I gdzieś głeboko, z tyłu głowy - pytanie: ale może jeszcze coś mogę, może...

i w drugiej cząstce: domaganie się od Boga, lub boga - jak kto woli - dowodu na to, że jest, znaku, potwierdzenia. Ktoś znajomy opowiadał mi, jak w dramatycznej sytuacji życiowej tez poszedł się "targować z Bogiem" - jak Twój bohater, Coob...
:ok:
dobrze Cię było poczytać...
pozdrawiam ciepło...
Ewa

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: zimny blask świec

#4 Post autor: 411 » 13 lut 2013, 15:16

Pieknie piszesz. W Twoich slowa klimat jest wrecz namacalny, a czytelnik staje obserwatorem/uczestnikiem - czy tego chce, czy nie. To wielka sztuka.
Niczego nie bede sie czepiac, nawet (braku) kursywy. Mnie nie przeszkadza, wiadomo od razu kto-kim.
I chyba nie bede sie rozdrabniac i zarazem slodzic dziko, ale powiedziec musze, ze zaczarowales mnie.

I zaciekawiles. Ty - coobus. Ty - Coby.

Klaniam sie nisko,
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
coobus
Posty: 3982
Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21

Re: zimny blask świec

#5 Post autor: coobus » 14 lut 2013, 0:13

Miladora pisze: dobrze byłoby kwestie kobiety dać kursywą
Jeśli chodzi o kursywę, jestem bardzo oszczędny, używam jej wtedy, gdy nakładają się dwie różne płaszczyzny czasowe, myślę, że bez niej wszystko jest tak samo czytelne. Ocena konstruktywna, w prozie masz większe doświadczenia niż ja, cenię sobie Twój pozytywny odbiór :)

Ewo, 411 - wam również dziękuję za miłe słowa i zachętę. Na razie ze względów technicznych wstrzymam się z prozą, ale powrócę do tych prób.
” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: zimny blask świec

#6 Post autor: Miladora » 15 lut 2013, 0:47

Wypisać Ci niedoróbki, Coobuś? ;)

:vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
coobus
Posty: 3982
Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21

Re: zimny blask świec

#7 Post autor: coobus » 15 lut 2013, 21:49

Niedoróbki, to moja specjalnośc. Jestem ich świadom. Może traktuję je trochę ulgowo (po przejrzeniu tekstu, już potem nie sprawdzam po raz kolejny), z braku wiary we własne możliwości w tej kwestii. No, zobacz... nawet teraz nie chce mi się sprawdzic, co tam nawywijałem, a mógłbym. Mam tu kilka prób prozatorskich i w każdej z nich byłoby co poprawic. Ale widzę, że tyczy się to w równym stopniu innych użytkowników. Większośc osób nie radzi sobie z poprawną polszczyzną. Jestem w tym gronie skromnym robaczkiem. Z jednej strony trochę mnie to blokuje, bo ta świadomośc zniechęca mnie tu do prezentowania kolejnych prób, ale z drugiej strony biorę wszystko ze spokojem, bo nie jest to problemem dla ludzi piszących - przy decyzjach o poważniejszej publikacji lub o wydaniu drukiem, do dyspozycji jest korektor, profesjonalnie przygotowany, jak chocby Ty, Milo (chylę czoło). Twórca nie jest bezradny.
Czy poprawic? Jeśli, Milo, jesteś tak miła i dysponujesz czasem, to poproszę, bo jest to jednak dodatkowe zajęcie, dla Ciebie wprawdzie miłe. Ja będę mógł się przyjrzec własnej niemocy, jak w lustrze. Dodam, że mam pomysły i chęci, by napisac coś poważniejszego, ale muszę wpierw odzyskac kompa stacjonarnego, który zepsułem, bo na lapku mam kilka technicznych problemów. Na spoko.
Dzięki za inicjatywę. I chęci. Tak więc, jeśli chcesz, będę wdzięczny. :)
” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: zimny blask świec

#8 Post autor: Miladora » 15 lut 2013, 23:03

coobus pisze:Z jednej strony trochę mnie to blokuje, bo ta świadomośc zniechęca mnie tu do prezentowania kolejnych prób, ale z drugiej strony biorę wszystko ze spokojem, bo nie jest to problemem dla ludzi piszących - przy decyzjach o poważniejszej publikacji lub o wydaniu drukiem, do dyspozycji jest korektor,
W tym jest tylko jeden szkopuł - jeżeli od początku nie pracuje się nad swoimi tekstami, to nigdy tak naprawdę nie będzie się umiało pisać poprawnie. ;)
Warsztat zdobywa się metodą prób i błędów - wtedy z każdym kolejnym utworem można uniknąć ich powielania.
Sam pomysł to nie wszystko - trzeba go jeszcze umieć "sprzedać" tak, by ktoś zechciał go "kupić".
Chyba że się wydaje za własne pieniądze - wtedy dobra ekipa wydawnicza doprowadzi książkę do stanu czytelności.
Ale czy o to chodzi, by inni niemal pisali utwór za autora?
Twój tekst to małe piwo, ale miałam kiedyś do czynienia z pewnym debiutantem, którego wybitnie nieudolne "dzieło" zostało później wydane po gruntownej przeróbce redakcji - oczywiście na jego koszt.
Wynik i tak nie był powalający, ale wydawnictwo swoje zarobiło, więc przestało się martwić, czy autor zdoła sprzedać efekt tej współpracy. Prawdopodobnie do dzisiaj książki zalegają pokój owego "literata".
Napisać można wszystko, wydać można wszystko, ale czy ktoś zechce to kupić, to już inna sprawa.

Są ludzie lepiej i gorzej piszący - jak ze wszystkim, do tego też trzeba mieć pewne zdolności.
Ci "lepiej piszący" mają jednak fory - łatwiej przyswajają sobie wiele zasad, gdyż zazwyczaj mają lepsze wyczucie języka.
A wtedy nie muszą bazować na czyjejś odpłatnej pomocy.

No to do niebawem... ;)


Dodano -- 17 lut 2013, 22:29 --

Idziemy na spacer? ;)

- Siedział na krześle, wpatrując się w biel kołdry, czasami tylko zdobywał się na odwagę i spoglądał w jej w oczy, zmęczone i przekrwione. – „sie(dział)/wpatrując się/zdobywał się” – można dać – utkwiwszy wzrok w kołdrze.

- Blask tych oczu wygasał w tym samym tempie, jak gasło życie. - Blask tych oczu wygasał w takim samym tempie, w jakim gasło życie.

- Nie potrafił się odezwać, nie był w stanie nic powiedzieć. – a nie jest to dwa razy to samo?

- A gdy już przerwała milczenie, nie użyła do tego celu wypełniacza. – a nie lepiej „eufemizmu”?

- Coby... powiedziała, jakoś tak pewnie i zdecydowanie, że aż się przeraził. Jakby coś takiego trzeba było mówić szeptem, jak w kościele. Umieram Coby, nie chcę umierać. Chcę żyć, chociażby dla dzieci, bo co one... jednak głos się załamał, krtań nie przepuściła więcej żalu na raz, dawkowała jak pipeta. Nikt mi nie może pomóc, wypada mi się z tym pogodzić, teraz już muszę... – a teraz zobacz, o ile staje się klarowniejsze przy użyciu kursywy:
- Coby... powiedziała, jakoś tak pewnie i zdecydowanie, że aż się przeraził. Jakby coś takiego trzeba było mówić szeptem, jak w kościele. Umieram(,) Coby, nie chcę umierać. Chcę żyć, chociażby dla dzieci, bo co one... jednak głos się załamał, krtań nie przepuściła więcej żalu na raz, dawkowała jak pipeta. Nikt mi nie może pomóc, wypada mi się z tym pogodzić, teraz już muszę...

- bo krtań przerośnięta/ krtań nie przepuściła – zmień jedno na „gardło”

- Jej słowa trafiały teraz prosto w jego plecy. A ty(,) Coby? Spróbujesz mi pomóc(?) Aż się przeraził własnej bezsilności. Ja? Ty(,) Coby, wszyscy się już modlili, bym wyzdrowiała, prosili Boga, by ich wysłuchał. Na pewno słuchał, ale... tak sobie pomyślałam, że może ciebie wysłucha. Wiem, wiem(,) co powiesz, ale zgódź się, pomyślałam, że wierzących nie wysłuchał, może zrobi to dla ciebie, wie przecież, że jesteś dobrym człowiekiem, może prędzej wysłucha niewierzącego, może będzie to szansa dla mnie, może i dla ciebie, a także i dla Niego. Tak to jakoś wymyśliłam, bo nic innego nie potrafię. Zgodzisz się?
Zaprotestował ostro w głębi duszy. Absurdalne, nierealne, nienormalne... ale gdy otworzył usta, mogła usłyszeć tylko jedno. Co mam zrobić? Idź(,) Coby, porozmawiaj z Panem Bogiem, może... Biegasz zawsze w niedzielę rano na swoją giełdę komputerową, pójdź raz do kościoła, poproś... kto wie, może już potem, gdyby... może wracałbyś tam częściej niż na giełdę, może... – zredukowałabym trochę tych „wysłucha”.

- I poszedł Coby, na rozmowę – bez przecinka

- I poszedł Coby, na rozmowę z Panem Bogiem./ Coby nie umiał rozmawiać z Bogiem. – wpada na siebie to powtórzenie. Inaczej ujmij drugie zdanie.

- taka jak ta(,) co pozostaje po uderzeniu dzwonu.
- lepszego człowieka, niż ona. – bez przecinka

- choć wiem(,) że cię nie ma,

- ale ona wie(,) jak ją cenię,

- Zamiast na swoja giełdę, - swoją

- przyjdę tu do (C)iebie, choćby posiedzieć w tej ławie… nie chcesz się do mnie odezwać, bo po co, niby wiem, że (C)ię nie ma, ale jeśli… - mowa o Bogu i przyjęte jest zwracać się do Niego wielką literą

- Gdzie idziesz, na giełdę(?)… usłyszał zaspany głos.

- ulicami, które żyły tym samym życiem, co przedtem. Życie toczyło się dalej – za dużo „życia”.

Jak widzisz, nie ma tego dużo – i namawiam Cię jednak na kursywę. :vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OKRUCHY PROZATORSKIE”