A to było tak

Proza w pigułce, drabble.

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
kocimiętka
Posty: 60
Rejestracja: 04 lis 2011, 21:04

A to było tak

#1 Post autor: kocimiętka » 23 lis 2011, 2:16

Był niedzielny ranek. Jak zwykle tego dnia, Czerwona Kapturka szła w odwiedziny do babci mieszkającej na polanie w głębi lasu. Nie żeby babcia była chora czy wymagająca szczególnej opieki. Wręcz przeciwnie. Była jeszcze całkiem do rzeczy i spotykała się z wąsatym panem leśniczym. Przyjeżdżał po nią na starej wierchowinie. Na głowie miał zawsze taki śmieszny kask. Babcia zakładała drugi, równie komiczny kask i wsiadła za leśniczym na motor. Dokąd i po co jeździli Czerwona Kapturka nie wiedziała i szczerze miała to gdzieś.
Ale dostawała od babci dwie dychy za to, że niczego nie powie mamie, córce babci. No i za to, że popilnuje domu. W końcu stał sam w środku lasu i każda menda mogła się włamać do niego, bo okna miał nisko. I na dodatek musiała się spieprzyć okiennica. Co prawda, pan leśniczy naprawiał ją już kilka razy, ale z niego był taki majster jak z koziej dupy kalkulator. Posesja była ogrodzona drewnianym, starym płotem, lecz cóż to była za przeszkoda? Dobrze się oprzesz i z bani.
Był też za tym płotem Jędrek, babci pies, ale on prędzej wdrapałby się na sosnę ze strachu, niż kogokolwiek pogonił. Na dodatek wyglądał, jakby był ciągle na bani. Babcia mówiła, że przypomina jej świętej pamięci dziadka i dlatego nie wypierniczyła go jeszcze na zbity pysk.
Tak więc szła sobie Czerwona Kapturka leśnym duktem do babciowego domku i podśpiewywała raźno:

"Szła dziewczynka bardzo mała przez ciemny las,
czerwony kapturek miała, czerwony pas,
w lewej ręce sporta w drugiej ręce kolta,
do babuni szła uderzyć sobie w gaz"


W pewnej chwili Kapturka usłyszała za sobą szelest i trzask łamanej gałązki. Uśmiechnęła się pod nosem, ale nie zatrzymała się ani nie obejrzała za siebie. Przyspieszyła tylko kołysząc mocniej biodrami.
Kilkadziesiąt metrów dalej dukt przebiegał nad małą rzeczką. Kiedy dziewczę podeszło do mostku, ujrzało już z daleka mocną postać, opierającą się nonszalancko o drewnianą balustradę. Czerwona Kapturka nie zwalniając kroku zdjęła swój czerwony kapturek i potrząsnęła głową. Jej blond długie włosy zafalowały wkoło twarzy, opadając zalotnie na oczy. Odgarnęła je dłonią, mijając stojącego na moście wilka.
- Mała? Nie boisz się tak sama szwendać po krzaczorach? – usłyszała głęboki głos.
Spojrzała wyzywająco w wielkie, złociste oczyska.
- Boję! – odparła głosem świadczącym o czymś zupełnie przeciwnym. – I dlatego się szwendam, mądralo.
- No to się i doigrałaś! – warknęło wilczysko z błyskiem w ślepiach. Mlasnąwszy ozorem, czmychnął pomiędzy, nomen omen, wilcze jagody.
Czerwona Kapturka puściła się biegiem w stronę domu babci i zwolniła dopiero, gdy ujrzała jego dach.
Babcia już czekała na nią, nieco zniecierpliwiona. Leśniczy siedział na ławce przy ganku i palił jointa. Na szczęście był chyba po pracy, bo nie miał strzelby. Jeszcze by komuś coś odstrzelił, jak się najara.
Wstał i klepnął babcię w tyłek opięty dżinsami.
- Wskakuj Ziuta na siedzenie. - powiedział i założył swój kretyński kask na głowę.
- W lodówce masz golonkę i piwo. – rzuciła babcia z uśmiechem idąc w ślady leśniczego. Zaszeptali coś do siebie i zaśmiali się. Leśniczy jakoś bardziej obleśnie.
- A dwie dychy? – wyciągnęła rękę Kapturka.
- Na lodówce! – odkrzyknęła babcia i już ich nie było.
Dziewczyna weszła do środka i zamknęła drzwi. Włączyła sobie telewizor i poszła po browar do lodówki.
Zgarnęła kasę do kieszeni, po czym klapnęła wygodnie w fotel, zrzucając sandałki. Przerzucała pilotem kanały, kiedy rozległo się drapanie do drzwi.
Kapturka zerwała się podekscytowana i spojrzała w lustro wiszące na ścianie. Poprawiła włosy i wygładziła spódniczkę, po czym otworzyła drzwi. Za nimi stał wilk. Błysnął w uśmiechu białymi zębiskami, aż nogi ugięły się pod dziewczyną.
- To co? Zabawimy się? – zapytał ładując się bezceremonialnie do środka i zamykając za sobą drzwi.
- Jeszcze jak mój misiaczku! – zaśmiała się zmysłowo Czerwona Kapturka do kudłatego ucha, kiedy już wskoczyła okrakiem na muskularne, wilcze biodra. – Tylko uważaj z pazurami. Ostatnio porysowałeś babci panele. Musiałam nazmyślać głupot.
"W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym."
Oscar Wilde

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: A to było tak

#2 Post autor: skaranie boskie » 25 lis 2011, 23:12

Taka Kapturka to skarb.
Aż żal, że nie urodziłem się wilkiem. ;)

:kwiat: :kwiat: :kwiat:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

kocimiętka
Posty: 60
Rejestracja: 04 lis 2011, 21:04

Re: A to było tak

#3 Post autor: kocimiętka » 01 gru 2011, 19:35

skaranie boskie pisze:Aż żal, że nie urodziłem się wilkiem. ;)
Oj skaranie, zainspirowałeś mnie na ciąg dalszy przygód Kapturki. I nie wiem, czy jeszcze chciałbyś być na miejscu tego wilka. :jez:
"W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym."
Oscar Wilde

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: A to było tak

#4 Post autor: Ewa Włodek » 03 gru 2011, 18:28

nie upadła Kapturka daleko od Babci! No, no! Bodaj się takie na kamieniu rodziły...
:jez: :jez: :jez:
:bravo:
:beer: :beer:

I pozdrowieńka najcieplejsze
(i mruczanki dla Esme od Fila)
Ewa

ODPOWIEDZ

Wróć do „OKRUCHY PROZATORSKIE”