Postanowiłam wybrać się na długi spacer, właśnie w tym kierunku. W tym, w którym miał się znajdować nowootwarty kolos oferujący wszystko – jak głosiły, regularnie od miesiaca wrzucane do skrzynki, ulotki. P. mnie rzucił (wyprowadził się, wystawił do wiatru, ale najpierw klasycznie przyprawił rogi – tak, mężczyźni też potrafią), wiosna była mokra i szara, a ja potrzebowałam nowych pantofli. No i proszku do prania.
Niecały kilometr w jedną stronę, akurat nie padało i do dyspozycji miałam calutkie wolne popołudnie - ruszyłam.
Przy wylocie ulicy natknęłam się na pierwszy "potykacz". Parówki drobiowe za pół ceny i tylko dzisiaj. Czemu nie, lubię parówki. Następnie dowiedziałam się o wyprzedaży oryginalnych, ręcznie tkanych peruwiańskich dywanów, też za pół ceny, ale to dopiero od jutra. Dywan nie był mi potrzebny, postanowiłam więc nie przemęczać szarych komórek.
Reklamy pojawiały się dokładnie co pięćdziesiąt metrów: sprzęt AGD, skarpety męskie, kosiarki elektryczne, słodka musztarda, krem "na" pękające pięty, kajzerki, jogurty, zestawy dla majsterkowiczów... Przestałam notować w myśli nawet to, co mnie interesowało. Dotarłam na miejsce.
Wielki (Wielki Fiolet! - przemknęło mi przez głowę kompletnie bez sensu), rzeczywiście; jeszcze większy, kompletnie pusty parking, tylko wejście jakieś takie nie pasujące do reszty mi się wydało. Spodziewałam się obrotowego giganta, a tu był rząd piętnastu (policzyłam) normalnych drzwi, zupełnie takich jak w moim mieszkaniu. Zdziwiona, podeszłam. Spodziewałam się oznaczeń typu: artykuły żywieniowe, odzież bądź drogeria, ale na drzwiach były tylko numery. Od zera do czternastu. Coś tu nie gra. Postanowiłam obejść molocha, może główne wejście jest z drugiej strony, a ja trafiłam na, oryginalną co prawda, rampę dostawczą? Ruszyłam w prawo, bo ta strona zawsze mi się dobrze kojarzy (z Minotaurem i labiryntem, czyli dobro zwycięża, tym razem też tak będzie). Dotarłam do rogu, skręciłam i wciąż szłam wzdłuż liliowej ściany. Po tej stronie budynku nie było jednak niczego. Logicznie rozumując – skoro dostawy odbywają się z tyłu, to wejście główne, czy jakiekolwiek inne, będzie naprzeciw. Zatem jeszcze jeden zakręt i powinno się ukazać. Po dziewięciu minutach doszłam do kolejnego narożnika i zatrzymałam się. A co, jeśli tego wejścia tam nie będzie? I dlaczego nie słyszę żadnego gwaru, odgłosów samochodów, toczących się wózków zakupowych, marudzących dzieci, muzyki, szumu klimatyzacyjnych wentylatorów czy bieżących komunikatów?...
Zrobiłam głęboki wdech i krok. Zrobiłam głęboki wydech i następny krok. Otworzyłam oczy (a kiedy je zamknęłam?).
Jest. No, jest. Dokładnie takie, jakiego się spodziewałam, ale – o ile mogłam to zauważyć z tej odległości – nieruchome. Nieczynne? To po to szłam taki kawał?
Byłam zaskoczona i poirytowana. Spacer – spacerem, ale gdybym wiedziała, zajrzałabym do naszego osiedlowego sklepiku. Proszek jakiś bym na pewno dostała, a butów mogłam poszukać kiedy indziej. Postanowiłam sprawdzić, bo może to tylko chwilowa awaria, a parking jest pusty, bo... bo wszyscy pojechali do tego tam, zielonego, o! A może w ogóle okaże się, że ja coś pomyliłam i przyspieszyłam otwarcie sklepu o jakiś miesiąc?
Dobra, czas na decyzję, inaczej tylko zmoknę i nie zdążę kupić tego proszku nawet w kiosku na dworcu centralnym.
Faktycznie: awaria - głosił wielki napis, wykonany odręcznie na płachcie papieru pakowego (kto jeszcze używa papieru pakowego?). Przytknęłam nos do tafli, osłoniłam dodatkowo dłońmi po bokach, próbowałam coś dojrzeć. Tylko przeciwległa część okręgu wejścia. Nie da się ukryć, otwarcie jeszcze nie nastąpiło i pewnie nie nastąpi dzisiaj tylko z powodu tego cholernego proszku do prania. Tak czy siak muszę wrócić skąd przyszłam. Postanowiłam znowu pójść w prawo. Zatem – pierwszy zakręt, dziewięciominutowa ściana, drugi zakręt, ponumerowane drzwi i – do domu.
Drzwi nie było. Nie, nie tak – były, ale tylko troje. Czy to znaczy, że budynek nie jest zbudowany standardowo, na bazie prostokąta? Ale ściana była naprawdę dziewięciominutowa, dobra, dziesięcio! Podeszłam do drzwi, były identyczne, tylko na środkowych znajdował się płaski pojemnik, jakby odchudzona skrzynka na listy.
Zapukałam do pierwszych z prawej.
Zapukałam jeszcze raz, mocniej i energiczniej.
Z całej siły kopnęłam.
Skrzyneczka obok nagle ożyła, mignęła czerwonym światełkiem i wycharczała: podaj numer identyfikacyjny.
A pocałuj ty mnie!
- Podaj numer identyfikacyjny. Podaj numer identyfikacyjny. Podaj numer identyfikacyjny... Jaki numer, skąd numer?! Postanowiłam zignorować urządzenie i wracać do domu.
- Podaj numer identyfikacyjny. Podaj numer identyfikacyjny...
Nie, tej skrzynki tam nie ma, żadnych drzwi i żadnego hipermarketu, nie potrzebuję ani proszku, ani butów, w ogóle niczego nie ma, przyśniło mi się - wracam!
- Podaj numer identyfikacyjny... Ja ci dam numer! Wklepałam co mi palce i wyobraźnia podsunęły, pewnie był to kod do bankomatu albo rok urodzenia. Przez chwilę nic się działo (niby dlaczego w ogóle miałoby?), a potem skrzynka charchnęła: witamy, wejście pierwsze. To znaczy: które? Troje drzwi bez oznaczeń, środkowe z gadającym pudełkiem... Wybrałam te z prawej. Nie ma klamki, jest gałka, czyli muszę pociągnąć do siebie (wnioskując z ich montażu). Pociągnęłam i nic. Podeszłam do lewych – to samo. To znaczy nic. Zostały środkowe. Zawahałam się; czy ja na pewno chcę tam wejść? Nie, wcale nie chciałam, ale i tak szarpnęłam gałkę i drzwi, no, stanęły otworem.
To była rampa, a właściwie magazyn; doskonałe zorganizowane mrowisko. Obok mnie przemknął wózek widłowy, potem następny. Taśma transportowa szumiała i warkotała. Wszystko pięknie, ale nie o to mi chodziło. Szybkim krokiem zbliżał się jakiś człowiek w białym kasku i plikiem papierów pod pachą. Przy uchu trzymał walkie-talkie, ale tylko kiwał głową do swojego rozmówcy. Bez sensu. Wracam.
- Mogę w czymś pani pomóc? Zgubiła się pani?
- Nie... Ja szukam... - Przede mna stał P. - A co ty tu robisz?
- Nie rozumiem.
- To ja nie rozumiem. Szukam hipermarketu, który jest, a go nie ma. Ciebie nie ma, a jesteś. Parówki chciałam. Te za pół ceny. I ten, no, proszek. (O butach zapomniałam!) A jeszcze dywany miały być... - zakwiliłam rozpaczliwie.
- Ach, już rozumiem. Oferta specjalna, tak? No to zapraszam - wykonał dłonią typowy gest...
*
Minęło dokładnie czternaście miesięcy. Staram się żyć całkiem normalnie. Zakupy robię, jak wszyscy, w Zielonym (proszek jednak kupiłam na dworcu, buty trzy tygodnie później w katalogu wysyłkowym).
Za chwilę mam spotkanie z wydawcą, potem dwa wykłady, a na koniec konferencje prasową. Jutro lecę do Szanghaju z odczytem. "Istota szara, biała i fioletowa. Uszkodzenia mózgu a kultura masowa w oparciu o wielopoziomowy marketing stosowany".
Acha, profesor F. jest dobrej myśli.
Oferta nadzwyczajna
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Oferta nadzwyczajna
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Oferta nadzwyczajna
Dobre.
Nawet, jeśli odrobinę paranoiczne. A może właśnie dlatego.
Zauważyłem jakieś drobne błędy podczas czytania.
Jak znajdę chwilę i chęci, to je wyszukam, o ile do tego czasu nie zrobisz tego sama.
Tymczasem skoczę obejrzeć reklamy...
Nawet, jeśli odrobinę paranoiczne. A może właśnie dlatego.
Zauważyłem jakieś drobne błędy podczas czytania.
Jak znajdę chwilę i chęci, to je wyszukam, o ile do tego czasu nie zrobisz tego sama.
Tymczasem skoczę obejrzeć reklamy...

Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Oferta nadzwyczajna
Skaranie, Ty jak zawsze niezawodny! Czasem mam wrazenie, ze jestes moim jednym czytelnikiem...
Dziekuje Ci pieknie za poswiecony czas i uwagi - postaram sie wyszukac te niedoróby.
Tymczasem wlasnie u mnie leci doskonaly program o postrzeganiu podprogowym...
Milego, J.

Dziekuje Ci pieknie za poswiecony czas i uwagi - postaram sie wyszukac te niedoróby.
Tymczasem wlasnie u mnie leci doskonaly program o postrzeganiu podprogowym...

Milego, J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Oferta nadzwyczajna
Ależ 411! Nie wierzę, że jedynym.
Fakt, że działy z prozą są trochę zaniedbywane przez czytelników, a szkoda.
Można tu znaleźć naprawdę dobre teksty. Ot, choćby twoje.
Postrzegam to nie tylko podprogowo.

Fakt, że działy z prozą są trochę zaniedbywane przez czytelników, a szkoda.
Można tu znaleźć naprawdę dobre teksty. Ot, choćby twoje.
Postrzegam to nie tylko podprogowo.




Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Oferta nadzwyczajna
No szkoda, szkoda. Patrzę też na forumowe konkursy i większość jest poetycka. O ile nie wszystkie. Co miesiąc wybiera się najlepszy wiersz, o najlepszym opowiadaniu/okruchu nic nie ma mowy. Najlepszego komentatora też się pewnie wybiera przeważnie z poezji. ;P Ale to tylko moje marudzenie.
Bardzo offtopowe 
Teraz do tekstu. Witaj Czterysetko!
Dawno cię nie czytałam, może dlatego miniaturka wydała mi się bardzo świeża, może nawet inna niż twoje poprzednie twory. Podobają mi się wtrącenia, które "rozluźniają" tekst. Ciekawie potraktowana tematyka zakupów, promocji, chociaż nie zrozumiałam końcówki, tzn spodziewałam się czegoś mocniejszego. A może ona jest mocna, no bo jak jej nie rozumiem, to skąd mogę wiedzieć, że nie jest? :P Błędy... Zabij, ale nie patrzyłam. Jako przyszła pani redaktor albo korektor powinnam się w tym szkolić, ale za dobrze mi się czytało, by zwracać uwagi na literówki, przecinki i inne maleństwa.
Pozdrawiam
Patka


Teraz do tekstu. Witaj Czterysetko!

Pozdrawiam
Patka
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Oferta nadzwyczajna
Zdradzę Ci, Patko, w sekrecie, że jeszcze w tym miesiącu Glo ogłosi konkurs na prozę.
Tylko nie rozpowiadaj tego na razie, bo to tajemnica.
Tylko nie rozpowiadaj tego na razie, bo to tajemnica.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Oferta nadzwyczajna
Paciu moja!
Cale wieki moje piekne oczy Cie nie widzialy... Ale jestes i to sie liczy.
Dziekuje Ci pieknie za poczytanie i dobre slowo. Podpowiem Ci, ze rozwiazanie znajduje sie tutaj
Z drugiej strony - zawsze mi sie wydaje, ze pisze jasno i klarownie. I znowu bania.
Dobrze chociaz, zes mi nie napisala, ze kompletnie nic nie rozumiesz, bo tekst jest zbyt oniryczny...
Milego wszystkiego,
J.
Cale wieki moje piekne oczy Cie nie widzialy... Ale jestes i to sie liczy.
Dziekuje Ci pieknie za poczytanie i dobre slowo. Podpowiem Ci, ze rozwiazanie znajduje sie tutaj
Pogoogluj.411 pisze:Istota szara, biała /.../ Uszkodzenia mózgu /.../
Z drugiej strony - zawsze mi sie wydaje, ze pisze jasno i klarownie. I znowu bania.
Dobrze chociaz, zes mi nie napisala, ze kompletnie nic nie rozumiesz, bo tekst jest zbyt oniryczny...

Milego wszystkiego,
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.