Wyprawa na Płaskowyż Tassili - Pożegnanie z Saharą

Dzienniki, reportaże, eseje, felietony, artykuły, listy itp.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Dorota
Posty: 11
Rejestracja: 02 lut 2012, 17:30

Wyprawa na Płaskowyż Tassili - Pożegnanie z Saharą

#1 Post autor: Dorota » 02 maja 2013, 14:23

Jesteśmy gotowi do drogi. Wszystkie bagaże pojechały na osiołkach. W gęstej mgle nasz niezawodny przewodnik jakby stracił orientację, zastanawia się, w która stronę iść, próbuje, to w prawo, to w lewo, ale tylko przez chwilę. Po drodze oglądamy jeszcze trochę rysunków naskalnych, fotografujemy udziwnione skały. Docieramy po śniegu do brzegu stromego zejścia. Pogoda, jakby specjalnie na pożegnanie, poprawia się. Wygląda słońce, robi się prawie ciepło. Spuszczanie się na dół, prawie w pionie, jest rozdziałem samym w sobie. Czepiając się głazów sterczało się w pustej przestrzeni, unikając patrzenia w dół, żeby nie dać się ogarnąć paraliżującemu lękowi. Trwało to na szczęście krótko i po tych cyrkowych akrobacjach skakanie po głazach odbywało się bardziej poziomo. W dali widzimy upragnioną dolinkę, gdzie czekają na nas samochody. To dodaje otuchy. Osiołki opóźniały się, po południu wyjechano jeszcze raz po nasze bagaże. Wracamy do hoteliku "Auberge ONAT"/ nie mylić z "Czerwoną Oberżą" z filmu z Fernandelem/. Nie jest mniej zimno niż w Tamrit pod namiotem, ale przynajmniej wiatr nie hula nam nad głowami. Jest 23-grudnia. Na miejscu zastajemy grupkę nowych turystów - Włochów, którzy przyjechali własnymi wspaniałymi terenowymi samochodami i z doskonałym ekwipunkiem. Po kolacji - na deser garść daktyli i można udać się na zasłużony spoczynek przed czekającą nas daleką drogą.

24-go grudnia, sobota.
Od wczesnego rana pakujemy się i udajemy do jadalni na śniadanie, popędzani przez "Reisefieber", ale miejscowy personel, jak zwykle, "spieszy się powoli". Samochody terenowe wiozą nas na odległe o 30 km lotnisko. Ostatni rzut oka na panoramę Dżanet - na żółte łachy piachu, plantacje palm, żółto szare, niewielkie wzniesienia, przypominające babki z piasku. Dalej jedziemy przez pustkowie, mijając od czasu do czasu jakieś pojedyncze nieduże górki. Oglądam się za siebie z melancholią i myślę: "żegnaj, Saharo, zimna i śnieżna, która sprawiłaś nam taką brzydką niespodziankę klimatyczną, że w namiotach czuliśmy się jak na wyprawie arktycznej, a w drodze powrotnej z Tamrit mieliśmy przedsmak tego, co czuli Francuzi wracający z Napoleonem spod Moskwy."

Na lotnisku, w skromnym baraczku w Dżanet mijamy się ze świeżo przybyłą grupą Francuzów, z nowym "circuit", czyli turnusem organizowanym przez biuro turystyczne. Z toreb podręcznych sterczały im butelki szampana, którym zapewne chcieli uczcić nadchodzące Boże Narodzenie. Lecimy do Algieru około trzech godzin z krótką przerwą w Gardai. W stolicy jest trochę cieplej, ale nie tak bardzo, żeby pościągać z siebie grube swetry. Ładujemy się do naszego "Pegaza", który czekał na nas na parkingu przy lotnisku. Po opuszczeniu miasta, już w ciemnościach, zatrzymujemy się pod jakąś przydrożną kawiarenką. Księżyc w pełni świeci ostrym blaskiem, na horyzoncie błyszczą ośnieżone wierzchołki gór. Dzielimy się kawałkami bagietki, zjadamy sardynki z puszki, śpiewamy kolędę "Maleńki, maleńki, jako rękawica", bo przecież jest wieczór
wigilijny!!! Wspominamy naszych bliskich, tam, na północy, którzy siedzą teraz przy stołach, przy choinkach i łamią się opłatkiem. Przed nami nocna podróż - 600 km do naszego algierskiego domu, do naszych pacjentów w szpitalu, w ambulatorium, na dyżurach - czyli do zwyklej codzienności. A więc: BISMILLAH, W DROGĘ!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony 25 cze 2013, 17:30 przez Dorota, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Wyprawa na Płaskowyż Tassili - Pożegnanie z Saharą

#2 Post autor: skaranie boskie » 23 maja 2013, 20:56

Jak wiadomo, nic nie trwa wiecznie. Twoja opowieść dobiegła końca, pozostawiając lekką nutę nostalgii. choć bagietka i sardynki z puszki mi nieobce, chętnie spróbowałbym ich w afrykańskiej scenerii.
Przyznaję, że pobudziłaś wyobraźnię tą krótką relacją. A już jak pisałaś o opuszczaniu się po pionowej skale zadrżałem powodowany moim paskudnym lękiem wysokości. Rozumiem, że to koniec relacji i darmo czekać na (mój ulubiony) ciąg dalszy, z apetytem na kolejną porcję wrażeń poczekam więc na kolejny reportaż.
:kwiat: :kwiat: :kwiat:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Dorota
Posty: 11
Rejestracja: 02 lut 2012, 17:30

Re: Wyprawa na Płaskowyż Tassili - Pożegnanie z Saharą

#3 Post autor: Dorota » 27 maja 2013, 14:04

Serdecznie dziękuję za życzliwe przyjęcie mojego debiutu na "Ósmym piętrze".
Co się tyczy wieku cyprysów - w przygotowaniu jest zdjęcie jednego starego spróchniałego okazu.

Tymczasem - do poczytania.
:)

Dorota

ODPOWIEDZ

Wróć do „PROZA DOKUMENTALNA I PUBLICYSTYKA”