Z zamyśleń nad kulturą polską

Dzienniki, reportaże, eseje, felietony, artykuły, listy itp.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ryszard Sziler
Posty: 168
Rejestracja: 04 cze 2013, 9:00

Z zamyśleń nad kulturą polską

#1 Post autor: Ryszard Sziler » 04 cze 2013, 9:45

Było zawsze coś szczególnego, co wyróżniało nas przez całe wieki spośród innych narodów . Tym czymś była kultura pojęta w swoisty sposób. Nawet przy jej pobieżnym poznaniu rzuca się w oczy jej antytetyczność, jak w słynnej kolędzie Franciszka Karpińskiego „Bóg się rodzi”, która pozornie tylko jest zbiorem wykluczających się przeciwności ; podobnie w polskiej mentalności przeciwieństwa uzupełniały się raczej i tworzyły często całkiem nową wartość. Główną „sprzecznością „ było i jest współistnienie w niej otwartości i hermetyczności jednocześnie. Pierwsza objawiała się między innymi wielką ciekawością świata , jego łapczywym wręcz poznawaniem, druga - wielkim szacunkiem dla własnej tradycji i obyczajowości. Przenikające więc do nas obce mody i wzory, poznawane na przykład podczas podróży , zderzały się zawsze z rodzimą kulturą i były przez nią modyfikowane , przetwarzane, aż zostały przystosowane do polskich norm, których nikt i nic nie potrafiło naruszyć. Staliśmy się w końcu , szczególnie w XVII wieku, swoistym zwornikiem między kulturami Zachodu i Wschodu, z których żadna nie potrafiła nas zdominować i podporządkować sobie. Filtr tradycyjnych wartości był swoistym zabezpieczeniem przed destrukcyjnymi nowinkami i bezkrytycznym przenoszeniem obcości na nasz grunt. Tak było w sferze materialnej i duchowej. Może szczególnie w tej drugiej.

***POLSKA TOLERANCJA ***

Zwróćmy uwagę chociażby na fakt, że wówczas gdy zachodnia Europa wykrwawiała się w wojnach religijnych , w Polsce o czymś takim nawet nie pomyślano, mimo że różnowiercy mnożyli się jak grzyby po deszczu i wyraźnie przeszkadzali bardzo ortodoksyjnej katolickiej większości. Wtedy jednak zamiast użyć siły, jak to się działo podówczas w Europie, król zwołał zjazd w Toruniu , na 18 września 1644 roku, podczas którego radzono nad pokojowym współistnieniem różnych wyznań i który przyniósł nam wielką sławę . By nie być gołosłownym cytuję za „Encyklopedią staropolską „ Zygmunta Glogera: „ W czasach , w których we Francji następca Richelieu`ego ,Mazarini, protestantyzm do reszty wytępiał; w czasach w których wojna religijna w Niemczech od lat 27 , wsie i miasta w perzynę obracała; w roku w którym Cromwell, na czele Purytanów, pobił na głowę Karola I – w tych samych czasach król polski Władysław IV pamiętny uchwały sejmu warszawskiego z r. 1573, nie dopuszczającej żadnych prześladowań religijnych, powziął wzniosły zamiar za pomocą rozmowy przyjacielskiej , czyli jak po łacinie nazwano colloquium charitativum, zjednoczyć wyznania protestanckie z panującą w kraju wiarą rzymskokatolicką . Krok ten w drodze miłości chrześcijańskiej uczyniony, lubo w rezultacie nie osiągnął pożądanego skutku , przyniósł jednak prawdziwy zaszczyt w dziejach humanitaryzmu nie tylko królowi, ale i tym panom polskim, którzy mu w tym pomagali. Najgorliwsi nawet biskupi polscy (...) odwracali się ze wstrętem od wojny domowej i w planach króla widzieli jedyny sposób pokonania przeciwników katolicyzmu.” Rozmowy trwały ponad rok a brali w nich udział wybitni teolodzy wszystkich wyznań z kraju i zagranicy. Zakończyły się manifestem wniesionym do księgi sądowej Torunia, zredagowanym przez ewangelików, który głosił: „ Każdy ze swoim zdaniem odjechał, ale po przyjacielsku i uprzejmie rozstali się za powagą króla i łagodnością biskupa żmudzkiego”. Dopowiedzmy ,że to wydarzenie, które się dzisiaj przemilcza, nie było odosobnionym przypadkiem. Ta niespotykana gdzie indziej tolerancja ( i to w czasach, które próbuje się teraz przedstawiać jako wręcz barbarzyńskie), dla innych niż własne poglądów i obyczajów, nie oznaczała jednakże aprobaty dla zła, które prowadzić mogło do destrukcji państwa .I tak przykładowo, sejm warszawski z roku 1658 uchwalił wypędzenie arian z Rzeczypospolitej, których w Polsce cierpliwie znoszono od 1546 roku, a więc ponad wiek, nawet mimo tego, że występowali oni publicznie przeciw podstawowym dogmatom wiary chrześcijańskiej, jak choćby przeciw Trójcy Świętej. Kiedy jednak stanęli po stronie Szwedów podczas” potopu”, nie tylko oficjalnie popierając Karola Gustawa, ale pełniąc nawet niechlubną rolę szpiegów przy szwedzkim generale Wirc , czym przyczynili się do wielu klęsk wojsk polskich podczas tej wojny , miarka się przebrała. Co należy podkreślić - owo wypędzenie odbyło się bez rozlewu krwi i zostało rozłożone w czasie .

***NASZE WARTOŚCI ***

Polska „jedność przeciwieństw” dała także niezwykłą gdzie indziej w Europie gościnność z jaką odnoszono się do obcych przybyszów ,którzy często znajdowali u nas azyl ;jak choćby Ormianie, podobny do tego jaki otrzymali Żydzi wyrzuceni tuż przed drugą wojną światową z hitlerowskich Niemiec. Zresztą co do Żydów, to przyjmowaliśmy ich po wszystkich europejskich pogromach i obdarzali wieloma przywilejami. Współistnienie z obcymi było zresztą czymś zupełnie naturalnym w kraju, którym zarządzało wspólnie kilka narodów, uznanych przez Polaków za pełnoprawnych obywateli. Już samo przyjęcie bojarów litewskich i ruskich ( nawet części kozaków) do grona nobilitowanych jest tego wymownym dowodem. Nie muszę dodawać chyba, że przyczyną takiego rozumienia innych było praktyczne stosowanie zasad chrześcijańskich. Z nich także, a szczególniej z kultu Maryjnego wynikała wielka rola kobiet w polskich rodzinach, do których odnoszono się zawsze z wielką atencją; jak też i wielka rola samej rodziny, którą starano się budować na wzór Tej z Nazaretu. Domy polskie , w szerokim pojęciu tego słowa, stały się wśród wojennych i okupacyjnych zawieruch, jakich nigdy na polskich ziemiach nie brakowało, redutami o które rozbijała się każda zalewająca nas fala zaborców . Przez cale epoki z uporem i z podziwu godnym pogardliwym lekceważeniem dom polski opierał się wszelkim próbom jego zniewolenia , stojąc na straży przechowywanych w sobie chrześcijańskich i narodowych wartości oraz pamiątek, goszcząc jednocześnie nawet nieprzyjaciół,( jako, że hołdowano zawsze zasadzie : Gość w dom- Bóg w dom) i odnosząc się z serdecznością do wszystkich potrzebujących. Proszę zwrócić uwagę chociażby na losy jeńców wojennych ,których często osadzano na tak zwanych królewszczyznach( jak np. Puszcza Sandomierska) , gdzie Niemcy, Szwedzi ,Turcy , czy Tatarzy szybko stawali się pełnoprawnymi obywatelami; ci ostatni zresztą mieli także niepodważalne prawo do wyznawania własnej wiary i budowy swych świątyń ; znamiennym jest także i to ,że większość z nich otrzymało indygenaty ,co było równoznaczne z nobilitacją. Podkreślmy- działo się to w kraju podówczas w ścisłym znaczeniu chrześcijańskim , a postępowano w ten sposób z wrogami naszej wiary i państwowości ( sic!) Trudno się więc dziwić ,że potem Turcja nie zaakceptowała rozbiorów Polski przez całe lata ostentacyjnie zachowując miejsce dla naszego posła , i jednocześnie wprawia w osłupienie nieuctwo lub zła wola tych, którzy obecnie wyrzekają na polską rzekomą nietolerancję i ksenofobię...

***POLSKA SZLACHETNOŚĆ***

Nasi pradziadowie, dziadowie i ojcowie starali się żyć szlachetnie, od tego zresztą słowa, które dźwięczy czysto i jasno jak stal uderzona na mrozie, wywodzi się szlachectwo ,które jak mówi Bruckner roznieśliśmy po Rusi i Litwie, i które pojmowaliśmy przede wszystkim jako zobowiązanie wobec Boga, naszego Człowieczeństwa i Państwa .( Stąd nasza słynna dewiza , którą próbowano nie tak dawno wymazać nie tylko ze ściany sejmu : Bóg, Honor i Ojczyzna”). Zobowiązanie tak wielkie, że nawet ci, którzy sądzili, iż przypadło im ono niejako automatycznie z urodzenia, nie wahali się stawać w narodowych potrzebach wtedy , gdy wróg zagrażał umiłowanej Ojczyźnie- temu zbiorowi ojcowizn. Pozostały po nich kurhany na Podolu i Konstytucja 3 Maja. Szlachectwo było także często utożsamiane z arystokratyzmem ducha ,objawiającym się między innymi szacunkiem dla innych, często słabszych , mniej wykształconych, gorzej sytuowanych; a także właściwym gustem, elegancją manier, delikatnością obyczajów, które nie oznaczały jednak zniewieściałości. Z tego depozytu cnót wynikała duma narodowa , której w żadnym razie nie można utożsamiać z pychą. Duma była nieodłącznym składnikiem godności, oznaczającej pewną niepowtarzalną dostojną odświętność, wypływającą, nie z nieuzasadnionej zarozumiałości , a z odkrycia własnej niepowtarzalnej wartości. Wyjątkowości, wynikającej z chrześcijańskiego pojęcia człowieczeństwa, gdzie słowo „człowiek - brzmi dumnie”, tylko dlatego, bo został on stworzony na wzór i podobieństwo Boga i mieszka w nim Duch Święty. Jakże więc można go było nie szanować? Kultura dawnej Polski przypominała poniekąd słynne silva rerum ( rzeczy różne), księgę istniejącą prawie w każdym dawnym dworze, w której tuż przy wielkich sprawach kościelnych ,czy narodowych notowano najzwyklejsze wydarzenia gospodarskie ,jak ocielenie się jałówki, czy też osobiste zapiski pamiętnikarskie dotyczące życia rodzinnego i towarzyskiego. Było to życie, szczególnie w XVII wieku, niezwykle bujne i pełne nieporadnej często, ale rozbrajającej szczerości , w którym europejskość łączyć się mogła z orientalizmem, żarliwa religijność z gwałtownym hedonizmem , gorący patriotyzm ze swoiście pojętym kosmopolityzmem, a obrona z gościnnością. Wszystkie emocje były skrajne i mocne w wyrazie, brzydzono się bowiem letniością, która jak głosi Biblia jest niemiłą Bogu. Dlatego jeśli walczono- to z bezprzykładnym bohaterstwem, jeśli się bawiono- to do upadłego, jeśli goszczono- to z rozmachem, jeśli kochano- to na zabój, jeśli nienawidzono-...cóż, i nienawiść się trafiała, ale zwykle potrafiono ją okiełznać, powołując się oczywiście na przykład Chrystusa , który wybaczył nawet tym, którym na ludzki sposób wybaczyć nie można. W ogóle wiara chrześcijańska była fundamentem kultury staropolskiej i na nim wzniesiono tę naszą niezwykłość, zwaną - sarmatyzmem. Skrzącą się wszystkimi możliwymi odcieniami wzruszeń i zachwytów nad Bożym światem, a odsądzaną dzisiaj od czci i wiary przez różnego typu postoświeceniowych „ mędrców”, którzy „mieniąc się być wyższymi nad wszystkie mocarze świata” , mają w wielkiej pogardzie tradycję narodową. To czy dzisiaj powinniśmy się wstydzić ,jak się to nam często sugeruje, tej kultury naszych praojców, czy też pielęgnować i chronić to dziedzictwo a iskrę ofiarowanej nam dawnej wielkości rozniecić w sobie w wielki płomień – pozostawiam Państwa ocenie.
Proszę jednakże ,byś Drogi Czytelniku, nim podejmiesz jakąkolwiek decyzję, na moment zamknął telewizor i jeden wieczór spędził na przemyśleniu dziejów Narodu, które są przecież także i Twoja historią, Twoimi korzeniami.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Z zamyśleń nad kulturą polską

#2 Post autor: skaranie boskie » 06 wrz 2013, 0:33

Ładny tekst.
Równie miły uszom, co nieprawdziwy.
Już samo, wymienione przez Ciebie hasło: "Bóg, Honor, Ojczyzna" umiejscawiało we właściwej kolejności polskie wartości. Ojczyzna na końcu. Watykan w przodzie.
Czy rzeczywiście brak wojen religijnych (przynajmniej na wielką skalę) zawdzięczamy tolerancji? Polemizowałbym. Polska zawsze była i jest zaściankiem Europy. W tym jednym przypadku owa zaściankowość i zapóźnienie cywilizacyjne wyszło jej na korzyść. Zanim Polacy dorośli do wojen religijnych, nie było już o co wojować, albo inaczej, trzeba było zacząć walczyć o utrzymanie państwowości.
Twój tekst, to wspaniała laurka wystawiona rzymskiemu Kościołowi, o którym już Słowacki pisał "Polsko - twa zguba w Rzymie". Gdybyś zechciał spojrzeć na konsekwencje historyczne pozostawania, lub nie we władzy Watykanu, zauważyłbyś, że dziś to te kraje należą do najbardziej rozwiniętych, które wskutek wojen religijnych odsunęły od wpływu na władzę rzymską, zaborczą instytucję. Akurat ochrona tzw. tolerancji leżała w interesie Rzymu w latach reformacji. Tam bowiem, gdzie nie doszło do wojen religijnych, bądź udało mu się odnieść w nich sukces, zacofanie pogłębiało się z każdym rokiem. W Polsce do dziś odczuwamy efekty polityki prokościelnej królów elekcyjnych. Zresztą same rozbiory to też jej skutek. Nie chcę tutaj opisywać casusu osławionego dziś bojownika o, połączoną z katolicyzmem, polskość niejakiego księdza Skargi (wystarczy poczytać teksty jego antyreformatorskich przemyśleń, nigdy zresztą w sejmie nie wygłoszonych), ani bezsensu odsieczy wiedeńskiej i późniejszego wdania się króla Sobieskiego w tzw. ligę świętą (pierwszy krok ku rozbiorom), by pojąć, że ogólnie wówczas pojmowana sprawa polska była w rzeczywistości sprawą rzymską.

Masz sporo racji pisząc o odporności Polaków na wpływy kultur ościennych. Pytanie tylko, czy wynikała ona z naszej świadomości narodowej, czy raczej ze wspomnianej, pielęgnowanej przez Kościół zaściankowej ciemnoty. Wszak głupcami łatwiej rządzić, a owieczkom nie potrzebna wiedza, tylko runo do strzyżenia. jeśli zaś chodzi o gościnność, nie ustępowaliśmy w niej innym nacjom, ale też ich nie przewyższaliśmy w czasach, o których piszesz. Kochaliśmy na zabój, podobnie, jak bohaterowie Goethego, czy Puszkina, a nienawiść, którą wstydliwie przemilczasz, prowadziła do toczących się przez pokolenia procesów o kawałek gruntu, bądź gruszę rosnącą na miedzy, jeśli nie wprost do zajazdów, podobnych temu, który opisał Mickiewicz w "Panu Tadeuszu".
Reasumując, uważam, że niczym szczególnym nie wyróżniamy się pośród innych nacji. Jak wszyscy, mamy swoje wady i zalety. Możemy zarówno wstydzić się bycia Polakami, jak i być z tego faktu dumni. Jak zawsze, najlepszy umiar.

:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

Re: Z zamyśleń nad kulturą polską

#3 Post autor: zdzichu » 15 wrz 2013, 0:02

Ależ jak tak można, panie skaranie. Pan świętości nasze (na)rodowe szargasz! Jak Ci panu nie wstyd? Piszesz pan o naszej chlubie, tolerancji naszej chwalebnej i nieograniczonej, jak o jakimś dopuście bożym, wykalkulowanym przez jakichś, uczciwszy uszy, masonów, Żydow i komunistów, zapewne do spółki z faszystami i cyklistami. Pewnie my, Polacy odpowiadamy za całe zło świata, nie wykluczając kokluszu, gradobicia, bicia piany, konia i tp.
I wiesz pan, co panu powiem? Coś w tym jest, co pan piszesz.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

ODPOWIEDZ

Wróć do „PROZA DOKUMENTALNA I PUBLICYSTYKA”