Ogłoszenie parafialne

Dzienniki, reportaże, eseje, felietony, artykuły, listy itp.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
4hc
Posty: 612
Rejestracja: 18 lut 2017, 14:19
Płeć:

Ogłoszenie parafialne

#11 Post autor: 4hc » 14 gru 2017, 1:03

moje zdanie to moje zdanie

nie lubię poezji - lubię placki

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Ogłoszenie parafialne

#12 Post autor: skaranie boskie » 22 gru 2017, 21:50

Lucile pisze:
07 gru 2017, 13:28
istej, onirycznej – a czaszami nawet nihilistycznej - filozofii. Nie, nie byłaby oburzona.
Lucile!
Zracjonalizować? Parafianka?
Przecież to się wzajemnie wyklucza!
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Lucile
Moderator
Posty: 2484
Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
Płeć:

Ogłoszenie parafialne

#13 Post autor: Lucile » 23 gru 2017, 0:48

Skaranie, a czemuż to wszystkich wrzucasz do jednego worka?
Nie, bardzo proszę, wybacz, że poniżej rozpiszę się niekoniecznie o Twoim „Ogłoszeniu parafialnym” (już to zrobiłam, kilka postów powyżej), ale odniosę się do tych słów Skarania – jeżeli uznasz, że że to offtop możesz ten mój post usunąć:
skaranie boskie pisze:
22 gru 2017, 21:50
Lucile!
Zracjonalizować? Parafianka?
Przecież to się wzajemnie wyklucza!
Jakiś czas temu byłam kuratorem i autorem wystawy (w odniesieniu do zawodów i stanowisk jakoś nie umiem stosować form żeńskich (doprawdy byłabym zniesmaczona, gdyby ktoś zwracał się do mnie pani kustoszko) „Andrzej Noskowski – biskup renesansu”. Żył w XVI wieku i m. in. wprowadził na Mazowsze renesans i ufundował Bursę Filozofów dla Krakowskiej Wszechnicy, ale nie o nim i jego zasługach chcę powiedzieć. Tę wystawę prezentowałam w kilku miastach, kiedy przyszedł czas na Płock, a tam urządzałam ją w salach Muzeum Diecezjalnego, zaproponowano mi, abym na te kilka dni zatrzymała się... w Wyższym Seminarium Duchownym. Dostałam do dyspozycji całkiem ładny pokój z łazienką i klucz do seminaryjnego budynku. Bez wątpienia byłam tam jedyną kobietą, nie licząc sióstr zakonnych, które królowały w kuchni, ale one na noc udawały się do swojego klasztoru. W rezultacie spędziłam tam cały tydzień. Ponieważ nie powiedziano mi, że nie wolno mi się poruszać po budynkach seminarium, a ponadto korzystałam nie tylko z noclegu, ale i całodziennego wyżywienia, miałam czas i okazję trochę poobserwować to egzotyczne, przynajmniej dla mnie, życie. W zasadzie to temat na całkiem inne opowiadanie. Do pomocy przy urządzaniu ekspozycji przydzielono mi trzech seminarzystów (nawiasem mówiąc jeden z nich po jakimś czasie zrezygnował z zamiaru pozostania księdzem, ale przysięgam, ja z tym nie miałam nic wspólnego!). To był czas, kiedy jeszcze byłam w szponach tytoniowego nałogu i co jakiś czas, wychodziłam z Muzeum Diecezjalnego na zewnątrz, by sobie zwyczajnie puścić dymka. Na papierosa wychodził ze mną jeden z seminarzystów, nie wolno im było palić w Seminarium, więc korzystał z okazji, a ja podpytywałam go o ich życie podporządkowane ścisłym regułom, nakazom i hierarchii. Właśnie, hierarchii – ta była bardzo widoczna. Kiedy, w pierwszym dniu wracaliśmy do Seminarium na obiad, poprosiłam o zaprowadzenie mnie do refektarza, zawahali się, ale moje proszące spojrzenie (nie chciałam błąkać się po korytarzach) widocznie było przekonujące, bo zrobili to. Doprowadzili mnie pod drzwi i chcieli odejść, ale zauważył ich któryś z księży profesorów i tak spiorunował wzrokiem, że „położyli uszy po sobie”, pospuszczali głowy i szybko odeszli. Zrozumiałam, że to dla nich strefa zakazana. Tę hierarchię zaobserwowałam też przy stole, wśród księży profesorów (też temat na odrębny opis). Ja byłam dla nich niespodzianką, zagadką. Niektórzy się do mnie przyjaźnie uśmiechali, inni spoglądali podejrzliwie, jeszcze inni udawani, że nie widzą, ale skoro sam ksiądz rektor zezwolił na moją tam bytność – nie mieli wyboru. Ponieważ na tę wystawę wypożyczałam renesansowe eksponaty z kilku mazowieckich muzeów, poznałam ich dyrektorów. Z jedną z nich, dyrektor Muzeum Okręgowego, zaprzyjaźniłam się. Znakomita historyczka, która pokazała mi najważniejsze (z interesującego mnie wówczas okresu - XVI wieku) zabytki, nie tylko w Płocku, Pułtusku, ale także w Broku i innych pomniejszych miejscowościach. Otóż, ta pani była, jest, praktykującą katoliczką, czyli parafianką, regularnie uczęszczającą do kościoła (nie tak, jak ja, którą ciągnie tam kontemplowanie dzieł sztuki). Ja, że swoją wewnętrzną niepodległością, nie byłam do niczego nakłaniana – swobodnie rozmawiałyśmy o różnych aspektach kościoła i jego „pracownikach”, nie tylko współczesnych, ale na przestrzeni wieków. I, w żadnym razie, nie był to panegiryk. Jej wiara i religia nie przeszkadzała swobodnie kontaktować się oraz współpracować - dla dobra kierowanej przez siebie instytucji i miasta - z przedstawicielami innej wiary, czy ateistami. Za przypominanie i pielęgnowanie pamięci oraz dorobku zamordowanych przez Niemców podczas II wojny światowej Żydów, nagradzana i odznaczana była przez ambasadora Izraela, a nawet zaproszona do wizyty w Jerozolimie.

Przytoczyłam te fakty, by powiedzieć, że ludzie bywają „różniaści”. No cóż - truizm. Oczywiście, możesz kontrargumentować szeregiem przykładów „mocherstwa”, zaściankowości i bezkrytycznej podległości innych parafianek... i to też będzie prawdą.

Skaranie, a może to z Twojej strony żart, a ja tu się niepotrzebnie tak gęsto tłumaczę.
Nie, mam nadzieję, że zrozumiesz i nie ukarzesz mnie burą.

Panowie, pozdrawiam
Lu
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


lucile@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
tabakiera
Posty: 2365
Rejestracja: 15 lip 2015, 20:48
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:

Ogłoszenie parafialne

#14 Post autor: tabakiera » 23 gru 2017, 17:18

Optymistyczny (wbrew pesymistycznym stwierdzeniom, które dawno oswoiliśmy), a zarazem z lekka futurystyczny tekst.
Z lekka, bo przyszłość krótka.
Czas dla nas jako mała przestrzeń pomiędzy tym, co przed nami i po nas.
Odbieram jako zachętę do wolności, do szaleństw.
Życie to jedyna okazja, by pożyć.
Wizja końca odciąża, wbrew pozorom.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Ogłoszenie parafialne

#15 Post autor: skaranie boskie » 24 gru 2017, 8:47

Lucile pisze:
23 gru 2017, 0:48
Skaranie, a może to z Twojej strony żart, a ja tu się niepotrzebnie tak gęsto tłumaczę.
I tak mi nie.
To, co napisałaś świadczy, że odebrałaś to, jako przytyk do ludzkich przywar, tymczasem mnie chodziło wyłącznie o samo słowo "parafianka".
Zapewne znasz jego źródło i pierwotne znaczenie. Zwłaszcza to pierwotne...
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Ogłoszenie parafialne

#16 Post autor: alchemik » 24 gru 2017, 15:03

Parrocchiana, la strega.
Wyrażenie przynależności do kościoła katolickiego zgodnie z przypisaną im zależnością administracyjną.
Bowiem kościół zawłaszcza sobie dusze przynależące do jego terenu.
Może właśnie dlatego powstało ironiczne i pejoratywne znaczenie słowa parafianka. Wioski lub ciemnogrody oświecane przez jedynie słuszne nauki kościoła katolickiego. Rząd dusz facetów w sukienkach. I te dusze. Parafianki zafascynowane tymi duchownymi facetami.
Ileż to można wcisnąć kobietom, niepewnym w rodzinie, bowiem ich mężowie, parafianie, chleją i biją, co zostaje im odpuszczane w konfesjonale.
Kółka parafialne.
Często nawet, na Boga, przez działalność artystyczną typu koronkarstwo, układanie kwiatów itp. w jakiś sposób dawały transcendentność. A przede wszystkim wspólnotę parafialną. Coś lepszego od małżeństwa z gburami.
Tak działa sztuka. Kościół nie był w stanie jej wyeliminować, bo wzbogacała go w splendory.
Parafianki wciąż jednak były związane z Jezusem przez facetów w sukienkach.
Ich wiedza o religii pochodziła od tychże pasterzy trzódek parafialnych.
Mój Boże, nie chciałbym być posłuszną owieczką, czekającą na postrzyżyny, albo na ostateczne ofiarowanie. Ofiara z baranka.
Przyznam się, że lubię jagnięcinę, albo kołduny faszerowane baraniną.
Wolę jednak zjadać, niż być zjadanym.
I precz od mojej długiej sierści na głowie.
Jako czarownica, Lu, jesteś raczej wykluczona ze społeczności parafialnych. Posiadasz zbyt dużą wiedzę.

Te definicje parafianki wymyśliłem sam.
Czekam teraz na oburzone moim świętokradztwem w Święta, kontry bardziej ode mnie oświeconych parafian.

Wasz Alchemik
Jerzy Edmund
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „PROZA DOKUMENTALNA I PUBLICYSTYKA”