Opowieści szpitalne - epilog

Dzienniki, reportaże, eseje, felietony, artykuły, listy itp.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Tomasz Gil
Posty: 203
Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Opowieści szpitalne - epilog

#1 Post autor: Tomasz Gil » 14 sty 2018, 9:44

Dużo się zmieniło. Oddział. Kierowniczka, zwana zwyczajowo ordynatorem. System. Doszło kilka „certyfikatów jakości ISO”.
Teraz płacą mi za nieleczenie. Mam przynosić zysk.
- Wypisz ją.
- Ma wyciętą tarczycę, nie zażywała tyroxyny przez miesiąc.
- Nie będziemy tutaj leczyć tarczycy.
- Dobrze, już dobrze. Ale sprawdzę jej TSH, żeby zobaczyć, czy spada.
- Jak najmniej badań. Po co jej robiłeś w ogóle to TSH?
- Dobrze, dobrze…
Pani C. w delirium. Piła przez miesiąc, nie zażywała żadnych leków. Ma znaczną niedoczynność tarczycy. Dziwne, że żyje.
Nie dyskutuję z Kierowniczką. Niech ucichnie. Podniosę C. nieco ten Eltroxin, nie można zbyt szybko… Przetrzymam, ile się da.
Nie mamy umowy z żadnym szpitalem, czyli nie mamy dokąd wypisać pacjentów chorych somatycznie. – Dostaniesz zawału, czekaj na zgon. Albo organizm sam się wybroni…
Koszty, koszty… ‘Obłożenie’.
Coraz mniej chęci na współczucie. Coraz więcej walki z własnym szefem, z wciąż zmieniającymi się zaleceniami dyrekcji. O to, by leczyć. Leczyć. W ogóle.
Bo to przemiał PESEL-i.
Bardzo trudno o zachowanie jakiejkolwiek uczciwości i nie chodzi o bzdurne wzięcie „koperty”, tylko – zbyt często – o życie i zdrowie.
„Zgniłe jaja wypisywać. Jak najszybciej” – zalecenie Kierownictwa.
Za kilka dni:
- Dlaczego Pani C. jeszcze tu jest?!!!
- Ma nadal nieoznaczalne TSH. Może umrzeć.
- Rozmawialiśmy na ten temat. Dzisiaj do domu!
Odmówiłem podbicia karty informacyjnej. Napisałem wyjaśnienie, dlaczego. - "Polecenie służbowe", Kierowniczka nie chce podbijać sama.
Zwolniłem się z pracy mając dzieci na utrzymaniu. To moje dzieci. – Tamto: moi pacjenci.
Niby nie to samo, ale…
W podobny sposób niemal umarłby mój synek. Położna zawaliła, lekarze dyżurni ‘leczyli’. Pani Doktór wypisała widząc go przez kilkanaście minut. Trzy dni i zapalenie płuc…
„Zgniłe jajo…”
Tomek

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Opowieści szpitalne - epilog

#2 Post autor: eka » 14 sty 2018, 16:43

A czemu zaczynasz od epilogu, Tomek?
Bardzo interesujący temat, pamiętam, że na forum pisałeś o swoim zawodzie, więc wartość Opowieści rośnie od strony merytorycznej. Potrzeba takich historii.
Przerażające. Relacja towar - klient - zysk w służbie zdrowia.
Przy braku mechanizmów wymuszających etykę - zapaść normalnie.

Awatar użytkownika
Tomasz Gil
Posty: 203
Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Opowieści szpitalne - epilog

#3 Post autor: Tomasz Gil » 14 sty 2018, 17:30

Eka, nie pracuję już w szpitalu. Dlatego od epilogu. mam tych opowieści więcej, będę publikował po kawałku. To praktycznie reportaże, z podmiotem literackim. Szpital od środka.
Dzięki za komentarz.
Pozdrawiam.
Tomek

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Opowieści szpitalne - epilog

#4 Post autor: eka » 14 sty 2018, 17:47

Tomasz Gil pisze:
14 sty 2018, 17:30
To praktycznie reportaże, z podmiotem literackim. Szpital od środka.
Trzymam za słowo.
I dziękuję za pierwszy.

Awatar użytkownika
Nula.Mychaan
Posty: 2082
Rejestracja: 15 lis 2013, 21:47
Lokalizacja: Słupsk
Płeć:

Opowieści szpitalne - epilog

#5 Post autor: Nula.Mychaan » 21 sty 2018, 20:34

Tomaszu, aż mną wstrząsnęło, to przerażające, że tak naprawdę w szpitalu pacjent przestaje być człowiekiem.
Bardzo bym chciała, by to była tylko fikcja literacka.
Może i jestem trudną osobą,
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia

Awatar użytkownika
Tomasz Gil
Posty: 203
Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Opowieści szpitalne - epilog

#6 Post autor: Tomasz Gil » 21 sty 2018, 21:09

Nula. Nie było aż tak. Ale ciche przyzwolenie (też chore) na branie łapówek zamieniono na możliwość nieleczenia. Teraz pacjent, w części szpitali jest tylko peselem i balastem, który generuje koszty. Kiedy tak będzie nadal, dość szybko dojdzie do likwidacji bezpłatnej opieki zdrowotnej, z powodu...braku lekarzy, którzy nie chcą pracować po wiele godzin w tygodniu, żeby zarobić na kredyt mieszkaniowy o dwoje dzieci. Niektórzy zwalniają się. Ja nie chcę się podbijać pod wyrokami. Od wyroków jest sąd. Tu nie ma wygranych, chyba że ZUS.
Historia jest autentyczna.
Pozdrawiam.
Tomek

Awatar użytkownika
Nula.Mychaan
Posty: 2082
Rejestracja: 15 lis 2013, 21:47
Lokalizacja: Słupsk
Płeć:

Opowieści szpitalne - epilog

#7 Post autor: Nula.Mychaan » 22 sty 2018, 18:46

Tomaszu, doskonale wiem, że to jest jedna historia i nie zamierzam generalizować, ale sama całkiem niedawno miałam do czynienia z takim odczłowieczeniem pacjenta.
W małych szpitalach jest o wiele lepiej, ale potężne centra, to są jak fabryki. No cóż to również wina potężnej ilości pacjentów, którzy szukają ratunku.
Tak jak mówisz, tu nie ma wygranych.
Może i jestem trudną osobą,
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia

Awatar użytkownika
Tomasz Gil
Posty: 203
Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Opowieści szpitalne - epilog

#8 Post autor: Tomasz Gil » 22 sty 2018, 20:05

Dzięki, Nula. Już nie pracuję w szpitalu, gdzie płacono mi za nieleczenie. Dzięki za komentarze do moich tekstów.
Pozdrawiam. - Tomek.
Tomek

Awatar użytkownika
Lucile
Moderator
Posty: 2484
Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
Płeć:

Opowieści szpitalne - epilog

#9 Post autor: Lucile » 25 sty 2018, 2:01

Nula i Ewa napisały już to, co i ja chciałabym powiedzieć.

Tomaszu,
temat ekstremalnie trudny opisałeś tak, jak powinno się przedstawiać bolesne sprawy. Językiem prostym, komunikatywnym, krótkimi zdaniami, niemalże bez przymiotników. Taki zabieg tylko wzmacnia przekaz. Bardzo!
Istotnie, ma się dreszcze czytając tę ponurą, ba wstrząsającą szpitalną historię. Tym bardziej, że opisana została przez kogoś, kto te realia zna z autopsji. Odczuwa, nie daje swojej zgody na troskę i opiekę nad finansami, w zamian za beznamiętne, by nie rzec wprost okrutne traktowanie tych, dla których placówka i personel „niby” są powołane. Mam tylko nadzieję, że to nie jest reguła obowiązująca w całym polskim szpitalnictwie.

Wybrałeś trudny, wymagający zawód? Powołanie? Misję? Jestem pełna uznania i podziwu, tym bardziej, że ja, jako muzealnik, z natury, charakteru oraz świadomego wyboru jestem eremitką. Można powiedzieć, że też leczę, nie, nie leczę, nie jestem konserwatorem, czyli raczej pielęgnuję dzieła sztuki. To o wiele mniej stresujące, ba pomagające „odpłynąć” w całkiem inne, piękne a nawet doskonałe światy.

Jeżeli kiedyś przyjdzie mi zaniemóc, chciałabym trafić na kogoś takiego jak TY.
Mam nadzieję, że nie porzuciłeś swojego zawodu.

Dołączam się do prośby, zamieszczaj kolejne fragmenty – z ciekawością czekam.
Masz dobre pióro.

Pozdrawiam
Lu
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


lucile@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Tomasz Gil
Posty: 203
Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Opowieści szpitalne - epilog

#10 Post autor: Tomasz Gil » 25 sty 2018, 9:00

Dzięki, Lucile. Będę publikować (powolutku) wcześniejsze fragmenty z życia szpitala...psychiatrycznego. Szpital, na razie, za mną. Pracuję w poradni i "na swoim". Tu też bywa ciekawie, ale mniej drastycznie, póki co. "Okruchy"prozatorskie. Bardziej o cierpieniu.
Pozdrawiam.
Tomek

ODPOWIEDZ

Wróć do „PROZA DOKUMENTALNA I PUBLICYSTYKA”