Opowieści szpitalne - epilog
- Tomasz Gil
- Posty: 203
- Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
- Kontakt:
Opowieści szpitalne - epilog
Dużo się zmieniło. Oddział. Kierowniczka, zwana zwyczajowo ordynatorem. System. Doszło kilka „certyfikatów jakości ISO”.
Teraz płacą mi za nieleczenie. Mam przynosić zysk.
- Wypisz ją.
- Ma wyciętą tarczycę, nie zażywała tyroxyny przez miesiąc.
- Nie będziemy tutaj leczyć tarczycy.
- Dobrze, już dobrze. Ale sprawdzę jej TSH, żeby zobaczyć, czy spada.
- Jak najmniej badań. Po co jej robiłeś w ogóle to TSH?
- Dobrze, dobrze…
Pani C. w delirium. Piła przez miesiąc, nie zażywała żadnych leków. Ma znaczną niedoczynność tarczycy. Dziwne, że żyje.
Nie dyskutuję z Kierowniczką. Niech ucichnie. Podniosę C. nieco ten Eltroxin, nie można zbyt szybko… Przetrzymam, ile się da.
Nie mamy umowy z żadnym szpitalem, czyli nie mamy dokąd wypisać pacjentów chorych somatycznie. – Dostaniesz zawału, czekaj na zgon. Albo organizm sam się wybroni…
Koszty, koszty… ‘Obłożenie’.
Coraz mniej chęci na współczucie. Coraz więcej walki z własnym szefem, z wciąż zmieniającymi się zaleceniami dyrekcji. O to, by leczyć. Leczyć. W ogóle.
Bo to przemiał PESEL-i.
Bardzo trudno o zachowanie jakiejkolwiek uczciwości i nie chodzi o bzdurne wzięcie „koperty”, tylko – zbyt często – o życie i zdrowie.
„Zgniłe jaja wypisywać. Jak najszybciej” – zalecenie Kierownictwa.
Za kilka dni:
- Dlaczego Pani C. jeszcze tu jest?!!!
- Ma nadal nieoznaczalne TSH. Może umrzeć.
- Rozmawialiśmy na ten temat. Dzisiaj do domu!
Odmówiłem podbicia karty informacyjnej. Napisałem wyjaśnienie, dlaczego. - "Polecenie służbowe", Kierowniczka nie chce podbijać sama.
Zwolniłem się z pracy mając dzieci na utrzymaniu. To moje dzieci. – Tamto: moi pacjenci.
Niby nie to samo, ale…
W podobny sposób niemal umarłby mój synek. Położna zawaliła, lekarze dyżurni ‘leczyli’. Pani Doktór wypisała widząc go przez kilkanaście minut. Trzy dni i zapalenie płuc…
„Zgniłe jajo…”
Teraz płacą mi za nieleczenie. Mam przynosić zysk.
- Wypisz ją.
- Ma wyciętą tarczycę, nie zażywała tyroxyny przez miesiąc.
- Nie będziemy tutaj leczyć tarczycy.
- Dobrze, już dobrze. Ale sprawdzę jej TSH, żeby zobaczyć, czy spada.
- Jak najmniej badań. Po co jej robiłeś w ogóle to TSH?
- Dobrze, dobrze…
Pani C. w delirium. Piła przez miesiąc, nie zażywała żadnych leków. Ma znaczną niedoczynność tarczycy. Dziwne, że żyje.
Nie dyskutuję z Kierowniczką. Niech ucichnie. Podniosę C. nieco ten Eltroxin, nie można zbyt szybko… Przetrzymam, ile się da.
Nie mamy umowy z żadnym szpitalem, czyli nie mamy dokąd wypisać pacjentów chorych somatycznie. – Dostaniesz zawału, czekaj na zgon. Albo organizm sam się wybroni…
Koszty, koszty… ‘Obłożenie’.
Coraz mniej chęci na współczucie. Coraz więcej walki z własnym szefem, z wciąż zmieniającymi się zaleceniami dyrekcji. O to, by leczyć. Leczyć. W ogóle.
Bo to przemiał PESEL-i.
Bardzo trudno o zachowanie jakiejkolwiek uczciwości i nie chodzi o bzdurne wzięcie „koperty”, tylko – zbyt często – o życie i zdrowie.
„Zgniłe jaja wypisywać. Jak najszybciej” – zalecenie Kierownictwa.
Za kilka dni:
- Dlaczego Pani C. jeszcze tu jest?!!!
- Ma nadal nieoznaczalne TSH. Może umrzeć.
- Rozmawialiśmy na ten temat. Dzisiaj do domu!
Odmówiłem podbicia karty informacyjnej. Napisałem wyjaśnienie, dlaczego. - "Polecenie służbowe", Kierowniczka nie chce podbijać sama.
Zwolniłem się z pracy mając dzieci na utrzymaniu. To moje dzieci. – Tamto: moi pacjenci.
Niby nie to samo, ale…
W podobny sposób niemal umarłby mój synek. Położna zawaliła, lekarze dyżurni ‘leczyli’. Pani Doktór wypisała widząc go przez kilkanaście minut. Trzy dni i zapalenie płuc…
„Zgniłe jajo…”
Tomek
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Opowieści szpitalne - epilog
A czemu zaczynasz od epilogu, Tomek?
Bardzo interesujący temat, pamiętam, że na forum pisałeś o swoim zawodzie, więc wartość Opowieści rośnie od strony merytorycznej. Potrzeba takich historii.
Przerażające. Relacja towar - klient - zysk w służbie zdrowia.
Przy braku mechanizmów wymuszających etykę - zapaść normalnie.
Bardzo interesujący temat, pamiętam, że na forum pisałeś o swoim zawodzie, więc wartość Opowieści rośnie od strony merytorycznej. Potrzeba takich historii.
Przerażające. Relacja towar - klient - zysk w służbie zdrowia.
Przy braku mechanizmów wymuszających etykę - zapaść normalnie.
- Tomasz Gil
- Posty: 203
- Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
- Kontakt:
Opowieści szpitalne - epilog
Eka, nie pracuję już w szpitalu. Dlatego od epilogu. mam tych opowieści więcej, będę publikował po kawałku. To praktycznie reportaże, z podmiotem literackim. Szpital od środka.
Dzięki za komentarz.
Pozdrawiam.
Dzięki za komentarz.
Pozdrawiam.
Tomek
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Opowieści szpitalne - epilog
Trzymam za słowo.Tomasz Gil pisze: ↑14 sty 2018, 17:30To praktycznie reportaże, z podmiotem literackim. Szpital od środka.
I dziękuję za pierwszy.
- Nula.Mychaan
- Posty: 2082
- Rejestracja: 15 lis 2013, 21:47
- Lokalizacja: Słupsk
- Płeć:
Opowieści szpitalne - epilog
Tomaszu, aż mną wstrząsnęło, to przerażające, że tak naprawdę w szpitalu pacjent przestaje być człowiekiem.
Bardzo bym chciała, by to była tylko fikcja literacka.
Bardzo bym chciała, by to była tylko fikcja literacka.
Może i jestem trudną osobą,
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia
- Tomasz Gil
- Posty: 203
- Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
- Kontakt:
Opowieści szpitalne - epilog
Nula. Nie było aż tak. Ale ciche przyzwolenie (też chore) na branie łapówek zamieniono na możliwość nieleczenia. Teraz pacjent, w części szpitali jest tylko peselem i balastem, który generuje koszty. Kiedy tak będzie nadal, dość szybko dojdzie do likwidacji bezpłatnej opieki zdrowotnej, z powodu...braku lekarzy, którzy nie chcą pracować po wiele godzin w tygodniu, żeby zarobić na kredyt mieszkaniowy o dwoje dzieci. Niektórzy zwalniają się. Ja nie chcę się podbijać pod wyrokami. Od wyroków jest sąd. Tu nie ma wygranych, chyba że ZUS.
Historia jest autentyczna.
Pozdrawiam.
Historia jest autentyczna.
Pozdrawiam.
Tomek
- Nula.Mychaan
- Posty: 2082
- Rejestracja: 15 lis 2013, 21:47
- Lokalizacja: Słupsk
- Płeć:
Opowieści szpitalne - epilog
Tomaszu, doskonale wiem, że to jest jedna historia i nie zamierzam generalizować, ale sama całkiem niedawno miałam do czynienia z takim odczłowieczeniem pacjenta.
W małych szpitalach jest o wiele lepiej, ale potężne centra, to są jak fabryki. No cóż to również wina potężnej ilości pacjentów, którzy szukają ratunku.
Tak jak mówisz, tu nie ma wygranych.
W małych szpitalach jest o wiele lepiej, ale potężne centra, to są jak fabryki. No cóż to również wina potężnej ilości pacjentów, którzy szukają ratunku.
Tak jak mówisz, tu nie ma wygranych.
Może i jestem trudną osobą,
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia
- Tomasz Gil
- Posty: 203
- Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
- Kontakt:
Opowieści szpitalne - epilog
Dzięki, Nula. Już nie pracuję w szpitalu, gdzie płacono mi za nieleczenie. Dzięki za komentarze do moich tekstów.
Pozdrawiam. - Tomek.
Pozdrawiam. - Tomek.
Tomek
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Opowieści szpitalne - epilog
Nula i Ewa napisały już to, co i ja chciałabym powiedzieć.
Tomaszu,
temat ekstremalnie trudny opisałeś tak, jak powinno się przedstawiać bolesne sprawy. Językiem prostym, komunikatywnym, krótkimi zdaniami, niemalże bez przymiotników. Taki zabieg tylko wzmacnia przekaz. Bardzo!
Istotnie, ma się dreszcze czytając tę ponurą, ba wstrząsającą szpitalną historię. Tym bardziej, że opisana została przez kogoś, kto te realia zna z autopsji. Odczuwa, nie daje swojej zgody na troskę i opiekę nad finansami, w zamian za beznamiętne, by nie rzec wprost okrutne traktowanie tych, dla których placówka i personel „niby” są powołane. Mam tylko nadzieję, że to nie jest reguła obowiązująca w całym polskim szpitalnictwie.
Wybrałeś trudny, wymagający zawód? Powołanie? Misję? Jestem pełna uznania i podziwu, tym bardziej, że ja, jako muzealnik, z natury, charakteru oraz świadomego wyboru jestem eremitką. Można powiedzieć, że też leczę, nie, nie leczę, nie jestem konserwatorem, czyli raczej pielęgnuję dzieła sztuki. To o wiele mniej stresujące, ba pomagające „odpłynąć” w całkiem inne, piękne a nawet doskonałe światy.
Jeżeli kiedyś przyjdzie mi zaniemóc, chciałabym trafić na kogoś takiego jak TY.
Mam nadzieję, że nie porzuciłeś swojego zawodu.
Dołączam się do prośby, zamieszczaj kolejne fragmenty – z ciekawością czekam.
Masz dobre pióro.
Pozdrawiam
Lu
Tomaszu,
temat ekstremalnie trudny opisałeś tak, jak powinno się przedstawiać bolesne sprawy. Językiem prostym, komunikatywnym, krótkimi zdaniami, niemalże bez przymiotników. Taki zabieg tylko wzmacnia przekaz. Bardzo!
Istotnie, ma się dreszcze czytając tę ponurą, ba wstrząsającą szpitalną historię. Tym bardziej, że opisana została przez kogoś, kto te realia zna z autopsji. Odczuwa, nie daje swojej zgody na troskę i opiekę nad finansami, w zamian za beznamiętne, by nie rzec wprost okrutne traktowanie tych, dla których placówka i personel „niby” są powołane. Mam tylko nadzieję, że to nie jest reguła obowiązująca w całym polskim szpitalnictwie.
Wybrałeś trudny, wymagający zawód? Powołanie? Misję? Jestem pełna uznania i podziwu, tym bardziej, że ja, jako muzealnik, z natury, charakteru oraz świadomego wyboru jestem eremitką. Można powiedzieć, że też leczę, nie, nie leczę, nie jestem konserwatorem, czyli raczej pielęgnuję dzieła sztuki. To o wiele mniej stresujące, ba pomagające „odpłynąć” w całkiem inne, piękne a nawet doskonałe światy.
Jeżeli kiedyś przyjdzie mi zaniemóc, chciałabym trafić na kogoś takiego jak TY.
Mam nadzieję, że nie porzuciłeś swojego zawodu.
Dołączam się do prośby, zamieszczaj kolejne fragmenty – z ciekawością czekam.
Masz dobre pióro.
Pozdrawiam
Lu
- Tomasz Gil
- Posty: 203
- Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
- Lokalizacja: Kraków
- Płeć:
- Kontakt:
Opowieści szpitalne - epilog
Dzięki, Lucile. Będę publikować (powolutku) wcześniejsze fragmenty z życia szpitala...psychiatrycznego. Szpital, na razie, za mną. Pracuję w poradni i "na swoim". Tu też bywa ciekawie, ale mniej drastycznie, póki co. "Okruchy"prozatorskie. Bardziej o cierpieniu.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
Tomek