Pamiętam to dokładnie: któregoś dnia, w latach siedemdziesiątych, zajęta w kuchni, słuchałam jednym uchem dziennika radiowego. Zainteresowała mnie wiadomość o zakończeniu badań naukowych przez archeologów francuskich, na płaskowyżu Tassili w Algierii. Wynikiem tych prac było ogłoszenie Tassili Archeologicznym Parkiem Narodowym i Dziedzictwem Kultury Światowej UNESCO. Nie przyszłoby mi nigdy do głowy, nawet w najbardziej fantastycznych snach, że kiedyś los mnie tam zawiedzie. Francuzi dotarli na Płaskowyż już w 1904 roku, ale o istnieniu malowideł naskalnych jescze nic nie wiedziano. W 1938 roku przypadek sprawił, że oficer francuski nazwiskiem Brenans, patrolując służbowo tamte okolice, poczuł się źle z powodu wielkiego gorąca, i żeby nie spaść z konia, skierował swojego wierzchowca ku najbliższej skale. Kiedy oparł się o nią, zobaczył tuż przy swoich oczach pięknie zachowane rysunki naskalne zwierząt i ludzi. (Przypuszczam, że od razu poczuł się lepiej.) Zaczął więc przeszukiwać sąsiednie skały i pieczary. Im dalej - tym więcej znajdował śladów prehistorycznego życia z epoki neolitu. Zawiadomił o swoim odkryciu odpowiednie placówki naukowe we Francji, lecz wybuch II wojny światowej pokrzyżował wszelkie plany. Dopiero w 1956 roku wyruszyła na te tereny ekspedycja naukowa pod kierunkiem Henri Lhote'a, która pracowała na Płaskowyżu szesnaście lat. Badania zakończono w 1972 roku. Zinwentaryzowano wielką liczbę malowideł naskalnych (około 5000 postaci) i wyodrębniono dwanaście następujących po sobie epok, z których one pochodziły. Wiek najstarszych oszacowano na 6000 lat sprzed naszej ery. Malowidła te są nie tylko najliczniejsze z dotychczas odkrytych, ale również reprezentują najwyższy poziom artystyczny w porównaniu z innymi.
Zamieszkujący wielkie obszary Sahary Tuaregowie - naród dumny, ceniący nade wszystko wolność, niezależność i honor - nie tolerowali nigdy inwazji cudzoziemców na swoje terytoria. Czuli się jedynymi panami pustyni. Jeszcze dzisiaj zachowują pewien dystans w kontaktach z obcymi, broniąc się przed wpływami kultury europejskiej. A jednak, wraz z Europejczykami, na Saharę wkroczyła nauka. Odkryte rysunki naskalne stały się nieocenionym źródłem wiadomości o następujących po sobie pokoleniach, o ludach pasterskich, myśliwych, rolnikach, o zwierzętach żyjących na tych obszarach, jak również o zmianach klimatu i postępującym wysychaniu, aż do obecnego stanu pustynnego.
***
Środa, trzeci dzień wycieczki, 21 grudnia. Wstajemy wcześnie rano. Słońce świeci, ale nie grzeje. Jest bardzo zimno. Szybko zjadamy śniadanie, kawę z mlekiem i bagietkę z dżemem. Spieszymy się, bo Francuzi już wcześniej uwinęli się i spakowali do drogi. Oni są świetnie wyekwipowani i nie cierpią tak z zimna, jak my. Znowu trwa ładowanie tłumoczków na osły, a my ruszamy za przewodnikami po równej na szczęście drodze w kierunku Sefar. Idziemy przez pustkowia usiane kamieniami, wchodzimy między sterczace kominy lub kolumny, przecinamy zaciszne polanki, otoczone ścianami skalnymi. Przeciskamy się przez wąskie przejścia wśród skał. W plecy wieje nam lodowaty wiatr.
W południe docieramy do skalnego wąwozu w Sefar i rozbijamy tam obóz. Na obiad podano nam na płachcie rozłożonej na ziemi sałatkę zaprawioną piaskiem, który trzeszczy w zębach, kawę i po jednej pomarańczy, a następnie każdy szuka sobie miejsca na nocleg w grotach u podnóża skał. Wydano nam po jednym cienkim materacu i po jednym kocu na osobę. Następnie znowu wymarsz na wycieczkę, którą muszę sobie darować z powodu bólu nogi. Siedzę na materacu owinięta w koc i piszę, niedaleko "kuchni", gdzie jeden Tuareg rozpalił ognisko i podśpiewując sobie, przygotowuje kolację. Dochodzą do mnie apetyczne zapachy zupy "siorby". Słońce już się schowało za te wystrzępione skały, wieje zimny wiaterek, ręce mam zgrabiałe. Co to będzie w nocy? W tym momencie wracają wycieczkowicze zachwyceni Sefarem. Przenosimy już nasze rzeczy z wąwozu w księżycowe skały, do miejsca ogrodzonego płotkiem z płaskich kamieni. Mamy także kamienną płytę, służącą za blat stołu. Jesteśmy więc na swoim "podwórku". I poczuliśmy się prawdziwie "między nami jaskiniowcami".
Sefar - to skały przypominające do złudzenia domy z oknami i balkonami. Niektóre skały, niezbyt wysokie, o kształcie rozłożonych wachlarzy, u podstawy bardzo wąskie i rozszerzające się u góry. W jednym miejscu dostrzegam bramkę utworzoną przez dwa zachodzące na siebie "wachlarze". Nie mogę oprzeć się złudzeniu, że jeśli przejdę przez tę bramkę, znajdę się, jak Alicja z Krainy Czarów, w innym świecie i w innym czasie. Jednak moje złudzenia prysły, kiedy znalazłam się rzeczywiście po drugiej stronie bramki. Dalej napotykamy geltę, w której płynie strumyk. W powietrzu nad wodą unoszą się nawet owady. Następnie strumyk chowa się pod ziemię, a za nim rozpościera się dolina oleandrów i rośnie też kolczaste drzewko. Jest to tzw. Sefar Czarny, nazwany tak od czarnych skał, błyszczących jak marmur. W Sefarze Czarnym jest mnóstwo malowideł, np. tancerka wielkości jednego metra, w kolorze ciemnym, z wygiętym w łuk kręgosłupem i wypiętym brzuchem przedstawiona z profilu. Jest "potwór" łowiący ryby, z wędką i złowioną zdobyczą.
Wracamy na kolację, którą jemy na kocach, rozesłanych dokoła ogniska.Jak zwykle podano nam "siorbę", kuskus z sosem i jarzynami i kawałkiem baraniny na głowę. Potem następuje ceremonia parzenia herbaty. Trzy kolejki herbaty, każda o innym smaku. Kto odmówi wypicia jednej z nich, musi zapłacić karę. Księżyc w pełni jasno oświetla niesamowitą skalną scenerię, jak dekorację do fantastycznego filmu. Jest bardzo zimno. Po skończonej herbacie udajemy się na nocny spoczynek. Ubieramy się ciepło do spania w pidżamy, dresy, kurtki, rękawiczki, czapki na głowę, przykrywamy się kocami i śpiworem i jest nam bardzo ciepło, pomimo, że śpimy pod gołym niebem.. Nad głowami płynie wielki księżyc i chmury, które raz po raz połykają go. Gwiazdy świecą bardzo jasno. Księżyc przewędrował nad nami i jeszcze przed wschodem słońca zniknął gdzieś za skałami. Dodatkową atrakcją tego noclegu była mysz, jedyna przedstawicielka fauny tych okolic, w kolorze beżowym, z ładnymi czarnymi oczkami. Atakowała nas przez całą noc, przetrząsała nasze torby, biegała po nas, ale nie chciała jeść sera, którym ją poczęstowaliśmy. Co i rusz budziły nas przerażone krzyki koleżanki Basi, opędzającej się od dokuczliwego gryzonia. Rano oceniliśmy szkody wyrządzone przez mysz-wampira: wygryzione dziury w rękawiczkach, Edward ugryziony w palec.
cdn.
Wprawa na Płaskowyż Tassili - dziennik z podróży (2)
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 02 lut 2012, 17:30
Wprawa na Płaskowyż Tassili - dziennik z podróży (2)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony 27 maja 2013, 13:52 przez Dorota, łącznie zmieniany 2 razy.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Wprawa na Płaskowyż Tassili - dziennik z podróży (2)
Pozwoliłem sobie dokonać niewielkiej korekty, polegającej na poprawieniu kilku literówek.
Chyba pisane w pośpiechu.
Poza tym nie mam zastrzeżeń i przyznaję, że mnie twoja opowieść coraz bardziej wciąga.
Z niecierpliwością będę czekał na mój ulubiony ciąg dalszy.
Chyba pisane w pośpiechu.
Poza tym nie mam zastrzeżeń i przyznaję, że mnie twoja opowieść coraz bardziej wciąga.
Z niecierpliwością będę czekał na mój ulubiony ciąg dalszy.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- Gloinnen
- Administrator
- Posty: 12091
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
- Lokalizacja: Lothlórien
Re: Wprawa na Płaskowyż Tassili - dziennik z podróży (2)
Pisanie w pośpiechu i ewentualne literówki to moja wina, gdyż jestem redaktorką tekstów Doroty.
Przepraszam Autorkę i czytających, ale teksty są "spisywane" i publikowane na gorąco, dlatego trafiają się błędy.
Postaram się być bardziej uważna.
Przepraszam Autorkę i czytających, ale teksty są "spisywane" i publikowane na gorąco, dlatego trafiają się błędy.
Postaram się być bardziej uważna.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl