Iskry
Letnie noce przyjaźnią się z gwiazdami. Zbliżają do siebie gwiazdozbiory, zodiaki z odległych niebios i powtarzają mity o stworzeniu, o początkach i końcach.
Dach domu jest niewygodny. Twarda powierzchnia chropowatych dachówek przysypana pozostałościami po gałązkach i kwiatach pobliskich drzew, jakich nie zmyły ostatnie ulewy, wgryza się w ciało. Stara kołdra pomaga zwyciężyć niewygodę i ułożyć się na plecach. Czas również na czas ułożenia dnia. Wygładzenia chaosu.
Tu jestem ja a tam wy - gwiazdozbiory nazwane i bezimienne. Kreślone palcem w rysunki ptaków, jaszczurek i sylwetek wystrojonych dam. Zabawa jakiej towarzyszy ciepła noc, przyćmionym światłem i nieobecnością księżyca.
Tu jestem ja i tu jest moja samotność, zagubienie na lotnisku dachu przed północą. Noc strzelająca w niebo iskrami pestek. Niewinny pstryk palców rodzi nowe gwiazdy, mąci się granatowa woda nade mną. Ryby konstelacji podpływają na jaśniejszych chmurach i piją mleko prosto z drogi. Tu jestem ja i moja podróż w studnię myśli. Moja próba wyłowienia sensu z labiryntu zdarzeń.
Tu jestem ja a obok skończony dzień, oddychający teraz lasem, parną łąką, niewidoczną w ciemności, wznoszoną ławicami świetlików. Pojawiają się i nikną, niby sygnały krótkotrwałych romansów, miłostek na jedną noc, zapamiętanych na zawsze jak grzech, którego zmyć nie sposób, co zostaje pod skórą świecącym pyłem.
Tu jestem ja i dzień, w jaki rozdarło się ogromne drzewo. Pękło w chwili, gdy ulica zachodniała w zmęczonym słońcu. Konary opadły na linie elektryczne, wyzwalając snop iskier z transformatora stojącego w pobliżu. W powietrze popłynął swąd spalenizny i nagle z domów, jak za dotknięciem różdżki, pojawiły się grupki gapiów. Abra-kadabra chwili. Ulica, wcześniej pusta, wyroiła się ciekawością, zatrzymała obawą, strachem, że może być gorzej, że będzie pożar, że dom runie, zapadnie się dach pod ciężarem gałęzi. I zobaczyłam drugi wybuch, kulę iskier i gestykulację odsuwających się od sceny gapiów.
Przypomniałam sobie inne, pękające orzechowe drzewo.
Jakie jest prawdopodobieństwo bycia świadkiem rozłamania się drzewa? W spokojny, bezwietrzny dzień, poddający się w zwolnionym tempie chłodnemu wieczorowi. Mogło przecież wybrać inny moment, pod naszą, moją nieobecność. Czas przecież się nie kończy, ma tyle możliwości.
Tu jestem ja i dach z rozpiętym niebem z pinezkami gwiazd. Tu jestem ja i niepewne próby zrozumienia przypadkowości zdarzeń. Losu, który na drodze postawił przede mną następne pękające drzewo. Jak tamten orzech, też latem, rozłupujący się z hukiem na moich, naszych oczach. Rana pęknięcia była zabliźniana późniejszymi deszczami, śniegiem, leczącymi manewrami zębów i łapek wiewiórek. Orzech rośnie do tej pory i przypomina.
Czy i tym razem reżyser czekał na moje pojawienie się na parkingu? Czy to był sygnał, by pociągnąć za sznurki albo nacisnąć guzik ‘akcja’? Koordynacja zdarzenia zapewne wymagała udziału niezliczonych statystów, między innymi niewidocznych, jeszcze w tamtej chwili, gwiazd.
Mogliśmy przecież dłużej siedzieć na skajowych ławkach w restauracji Nitaja Thai przy miseczkach z białym ryżem, szczodrze przyprawionych gałką muszkatu daniach, wysokich szklankach koktajlu z mango, pod bacznym okiem kelnera i drewnianych rzeźb tancerek, które dawno przypłynęły jakimś statkiem do obcego im kraju. Wyrzeźbione wprawnymi rękami artysty o nazwisku, które trudno zapamiętać, ba wymówić - patrzyły malowanymi, migdałowymi oczyma z drewna. Spoglądały przed siebie ze stoickim spokojem, przeświadczeniem, że są potrzebne, z nikłym uśmiechem, że wiedzą coś, czego ja, my jeszcze nie wiemy. Ich drewniane dłonie, dawno temu zastygły złożone w geście podziękowania i szacunku i nie mogły nic powiedzieć, pokazać, zatrzymać.
Rzeźbiarz nakazał im jedno: trwać nieporuszenie w drewnianej duszy, poddanego dłutom drewna.
Wyrzeźbione kobiety o migdałowych oczach przysłuchiwały się naszej rozmowie o londyńskich muzeach, o planach wakacyjnych, o polskich krewnych, o szafach, które trzeba opróżnić, o nagrodach za długoletnią pracę i sposobach przechowywania ślubnych sukni – bez naszej wiedzy świadomie odliczały każde słowo, dodawały do czasu przeznaczonego na odczekanie, przeciągały gesty i odpowiedzi, prowadziły asocjacje do asocjacji. Wszystko po to, żeby reżyser zdążył.
A może wszystko stało się przez ten kawałek wyżowego nieba, jaki przywitał nas za drzwiami restauracji Nitaja Thai, kiedy wyrzeźbione tancerki ze złożonymi dłońmi, skłoniły się i posłały za nami ostatni nikły uśmiech. I może ten skrawek błękitu zmusił mnie do uwiecznienia go na jedynym kadrze. Był jak oczy, kiedy się z nich ulotni wilgotna zasłona, jak tuż po wyjściu z sauny, albo z upalnego dnia. Te, nad nami, w otoczce drobnych obłoków w trójwymiarze, podkreślane światłem złotej godziny zachodzącego słońca. Pewnie te kilka sekund było potrzebne statystom, żeby przygotować do końca szczegóły widowiska, jakie miało się rozegrać kilkanaście ulic dalej.
Albo kelner, to kelner w Nitaja Thai był jednym ze spiskowców. Opóźniał podanie kolacji, żeby statyści od drzewa ze wszystkim zdążyli. I korpulentna właścicielka i jej mąż, oni też asystowali, szykując dania dodawali do nich minuty, sekundy, krewetki, małże, ośmiornice, curry, mango, papaję, cytrynową trawę, czas potrzebny do realizacji scenariusza.
Wydarzenia następowały, działy się, żeby mnie zatrzymać, jeszcze raz zatrzymać przy drzewach, rozłupujących się na moich oczach, jakbym to ja, moja obecność łamała je z niepowstrzymaną siłą przeznaczenia. I tylko po to, żeby mi było żal, że tak się dzieje, że żyją, rosną, pięknieją a jednak kiedyś muszą się poddać i że będę miała udział w tym kiedyś.
Tylko dlaczego - wykrzykiwałam w duchu – dlaczego przy mnie, czemu przede mną? Czy ma to jakieś znaczenie? Jakiekolwiek znaczenie? Czy też dzieje się tak wyłącznie po to, bym się zatrzymała w biegu, zrozumiała, że nic ode mnie nie zależy, że scenariusz i tak się zamieni w spektakl, w premierę bez końca, czasem z niepożądanym bisem rozłupujących się drzew?
Czy mam tym zdarzeniom przypisać znaczenie? Wagę, przepowiednię? Sens? Czego? Zrozumieć więcej, jaśniej, spojrzeć w głąb albo w górę, jak teraz w gwiazdozbiory nienazwane, bezimienne, czując pod plecami twardy dach mojego codziennego nieba i myśląc o bezsensie pękniętych drzew?
iTuiTam
28 VI 2013
Iskry
- coobus
- Posty: 3982
- Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21
Re: Iskry
Tu jestem ja a tam wy - wiem, jesteś iTuiTam
Jak dla mnie, kawał pięknej poezji. Można ten tekst podzielić na wiele wierszy, z których każdy gotów byłby udźwignąć ciężar jakości. Choćby taki fragment:
tu jestem ja i dach
z rozpiętym niebem
z pinezkami gwiazd
tu jestem ja
i niepewne próby
zrozumienia przypadkowości zdarzeń
losu który na drodze postawił przede mną
następne pękające drzewo
jak tamten orzech
też latem
rozłupujący się z hukiem
na moich naszych oczach
rana pęknięcia była zabliźniana
późniejszymi deszczami śniegiem
leczącymi manewrami zębów i łapek wiewiórek
orzech rośnie do tej pory i przypomina
To takie moje skojarzenie, wcale nie namawiam do podziału. Poznałem już Twój język i Twoje obrazy, ale tym wszystko przebiłaś.
Uznaję klasę Twojego wierszopisania

Jak dla mnie, kawał pięknej poezji. Można ten tekst podzielić na wiele wierszy, z których każdy gotów byłby udźwignąć ciężar jakości. Choćby taki fragment:
tu jestem ja i dach
z rozpiętym niebem
z pinezkami gwiazd
tu jestem ja
i niepewne próby
zrozumienia przypadkowości zdarzeń
losu który na drodze postawił przede mną
następne pękające drzewo
jak tamten orzech
też latem
rozłupujący się z hukiem
na moich naszych oczach
rana pęknięcia była zabliźniana
późniejszymi deszczami śniegiem
leczącymi manewrami zębów i łapek wiewiórek
orzech rośnie do tej pory i przypomina
To takie moje skojarzenie, wcale nie namawiam do podziału. Poznałem już Twój język i Twoje obrazy, ale tym wszystko przebiłaś.
Uznaję klasę Twojego wierszopisania


” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein
- iTuiTam
- Posty: 2280
- Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35
Re: Iskry
Miłe, Coobus-iu, co piszesz. Bardzo, bardzo dziękuję.coobus pisze:Tu jestem ja a tam wy - wiem, jesteś iTuiTam
Jak dla mnie, kawał pięknej poezji. Można ten tekst podzielić na wiele wierszy, z których każdy gotów byłby udźwignąć ciężar jakości. ...
To takie moje skojarzenie, wcale nie namawiam do podziału. Poznałem już Twój język i Twoje obrazy, ale tym wszystko przebiłaś.
Uznaję klasę Twojego wierszopisania![]()
![]()
Czasem potrzebne takie słowa, żeby chociaż odrobinę uwierzyć...
serdecznie
iTuiTam
- EdwardSkwarcan
- Posty: 2660
- Rejestracja: 23 gru 2013, 20:43
Re: Iskry
Skoro dotrwałem do końca, to nie jest źle
Cała przyjemność po mojej stronie
Życzę wesołych świąt bez spadających gałęzi heh
Ed

Cała przyjemność po mojej stronie

Życzę wesołych świąt bez spadających gałęzi heh

Ed
- iTuiTam
- Posty: 2280
- Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35
Re: Iskry
Przepraszam za opieszałość z odpowiedzią na komentarz.EdwardSkwarcan pisze:Skoro dotrwałem do końca, to nie jest źle![]()
Cała przyjemność po mojej stronie![]()
Życzę wesołych świąt bez spadających gałęzi heh![]()
Ed
Cieszę się, że dotrwałeś do końca.
serdecznie
iTuiTam
-
- Posty: 130
- Rejestracja: 19 cze 2014, 21:17
- Lokalizacja: Gród Kraka
Re: Iskry
iTuiTam pisze:Tu jestem ja a tam wy - gwiazdozbiory nazwane i bezimienne. Kreślone palcem w rysunki ptaków, jaszczurek i sylwetek wystrojonych dam. Zabawa jakiej towarzyszy ciepła noc, przyćmionym światłem i nieobecnością księżyca.
Tu jestem ja i tu jest moja samotność, zagubienie na lotnisku dachu przed północą. Noc strzelająca w niebo iskrami pestek. Niewinny pstryk palców rodzi nowe gwiazdy, mąci się granatowa woda nade mną. Ryby konstelacji podpływają na jaśniejszych chmurach i piją mleko prosto z drogi. Tu jestem ja i moja podróż w studnię myśli. Moja próba wyłowienia sensu z labiryntu zdarzeń.
Tu jestem ja a obok skończony dzień, oddychający teraz lasem, parną łąką, niewidoczną w ciemności, wznoszoną ławicami świetlików. Pojawiają się i nikną, niby sygnały krótkotrwałych romansów, miłostek na jedną noc, zapamiętanych na zawsze jak grzech, którego zmyć nie sposób, co zostaje pod skórą świecącym pyłem.
Ciekawie uchwycone i namalowane słowami obrazy przesuwają się w prozie. Podoba się

Po każdym dniu trzeba postawić kropkę, przewrócić kartkę i zacząć na nowo...
/Phil Bosmans/
/Phil Bosmans/
- iTuiTam
- Posty: 2280
- Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35
Re: Iskry
Dziękuję za odwiedziny i za komentarz, Grafomanko.grafomanka pisze:iTuiTam pisze:Tu jestem ja a tam wy - gwiazdozbiory nazwane i bezimienne. Kreślone palcem w rysunki ptaków, jaszczurek i sylwetek wystrojonych dam. Zabawa jakiej towarzyszy ciepła noc, przyćmionym światłem i nieobecnością księżyca.
Tu jestem ja i tu jest moja samotność, zagubienie na lotnisku dachu przed północą. Noc strzelająca w niebo iskrami pestek. Niewinny pstryk palców rodzi nowe gwiazdy, mąci się granatowa woda nade mną. Ryby konstelacji podpływają na jaśniejszych chmurach i piją mleko prosto z drogi. Tu jestem ja i moja podróż w studnię myśli. Moja próba wyłowienia sensu z labiryntu zdarzeń.
Tu jestem ja a obok skończony dzień, oddychający teraz lasem, parną łąką, niewidoczną w ciemności, wznoszoną ławicami świetlików. Pojawiają się i nikną, niby sygnały krótkotrwałych romansów, miłostek na jedną noc, zapamiętanych na zawsze jak grzech, którego zmyć nie sposób, co zostaje pod skórą świecącym pyłem.
Ciekawie uchwycone i namalowane słowami obrazy przesuwają się w prozie. Podoba się![]()
serdecznie
iTuitam