Raczej w trakcie. Jak wiadomo, zapalnikiem jest związek pomiędzy dwiema rzeczami. Dalej motyw rozwija się lawinowo w mniej lub bardziej kontrolowanym procesie skojarzeń. Zbyt duża chęć kontroli zatrzymuje strumień, zabija wyobraźnię; z drugiej strony brak kontroli to jego rozlanie się po dowolnym obszarze, brak sensownej konstrukcji.eka pisze: ↑21 mar 2018, 13:44To było zaplanowane, czy dostrzeżone po napisaniu?nie pisze: ↑14 mar 2018, 22:14Sama onomatopeja łączy w sobie to, co może upadać, spadać: kroplę z kranu, chłopca z klifu, mewę do morza, a także myśli/atrament/łzę/krew. Choć jest to dźwięk, to istotnie rozszerza obraz o atrybut ruchu.
Lawina powinna zostawić za sobą lodowe miasto, chodzące bałwany i nieruchomych eskimosów.
Ale każdą zbitkę przypadkowych słów można uświetnić garścią bujnych interpretacji. Wiesz coś o tym.