U źródła przecieram oczy
Ech, na herbatę naszła mnie chęć zieloną.
Sięgam po czajnik, lecz suchy jest, sprawdzam więc
bańki na wodę a w nich też pusto. Wtedy
na kran spoglądam tęsknie, łakomie, przecież
tak łatwo pić mogę z niego, lecz płyn ten smak
miewa paskudny.
Dawno minęły czasy, gdy z wodociągów
warszawskich płynęła woda smaczna, czysta,
a jeszcze dawniej, w Wiśle kąpać się można
było bez utraty zdrowia. Właśnie wtedy, pamiętam,
chodziłem z wiadrami do studni za rogiem.
Teraz jej nie ma.
Decyzja szybka, po wodę iść należy
do źródła bliskiego, więc bańki dwie biorę
w swe ręce, wychodzę na zewnątrz i widzę,
słoneczko świeci, niebo bezchmurne, ptaki
śpiewają radośnie, zielenią się drzewa
i kwitną klomby.
Wiosennie w koło, wiosennie we mnie
myśli wiosenne nachodzą a lato tak
blisko i cieplej jest bardziej z dnia na
dzień. Teściowej też uśmiech dziś poślę. Niech ma
kobieta a co tam. Wszak zimna ta woda
będzie też dla niej.
Doszedłem do źródła. Murowany domek
z kranami w ścianie już ludźmi oblężony,
bo upał dzisiaj. Przyszła ma kolej, bańki
ustawiam, kurki ze dwa odkręcam. Wodę
nalewam ostrożnie, nie chlapiąc dokoła.
Tak robią wszyscy.
No prawie. Przyszedł taki jeden , odkręcił
kran do końca, woda chlapie na boki a
w nogi trochę chłodniej dzięki temu. Jednak
bańka już pełna a co nie mieści się w niej,
to mocno pryska strugami dokoła
i mokną wszyscy.
Mówię do tego jednego by zakręcił
bo wody szkoda a on na to rozdarł się
wniebogłosy, czemu się czepiam i żebym
się zamknął, bo jego matki też się taki
ktoś czepiał a ona taka nieszczęśliwa
i biedna bardzo.
Ludziska patrzą na mnie jak na Judasza,
co skrzywdził niewinną matkę niewinnego.
Wydzierać się nie mam zamiaru, bańki dwie
biorę i mokry wracam do domu. Słońce
wysuszy co trzeba i śladu nie będzie
zanim tam dojdę.
Idę już nie tak radośnie, ptaki wrzeszczą
namolnie i zieleń drażni jaskrawością.
Zbyt duszno zrobiło się nagle i słońce
oślepia wrednie złośliwie a bezchmurne
niebo złości jasnym błękitem. Teściowej
się nie przymilę.
Nagle myśl jasna umysł poraża, bańki
bach na trotuar. To przecież jest świetny na
życie sposób, odwracać kota ogonem!
Od zaraz tak będę robić, nikt mi w kaszę
dmuchać nie będzie, zwłaszcza moja teściowa,
bo od niej zacznę.
U źródła przecieram oczy
-
- Posty: 398
- Rejestracja: 08 lis 2011, 15:28
- Kontakt:
U źródła przecieram oczy
Andrzej Bonifacy Fudali
- jaga
- Posty: 578
- Rejestracja: 02 gru 2011, 19:33
Re: U źródła przecieram oczy
- to faktBonifacio Sieczepia pisze: Dawno minęły czasy, gdy z wodociągów
warszawskich płynęła woda smaczna,
nie tylko warszawskich...
aleś się napisał cały felieton
Jestem jaka jestem. Niepojęty przypadek, jak każdy przypadek.
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
-
- Posty: 398
- Rejestracja: 08 lis 2011, 15:28
- Kontakt:
Re: U źródła przecieram oczy
Jago, ano jakoś tak mnie poniosło wspomnieniem. Kiedyś.
Andrzej Bonifacy Fudali
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: U źródła przecieram oczy
ano, jakże się często zdarza, że szef obsobaczy Kowalskiego, to ten po powrocie do domu zrobi grandę żonie, ta - odreaguje na dziecku, a dziecko sponiewiera miśka. No a peel - teściową, pod ręka jet, więc czasu szkoda miśka szukać...
miło było poczytać...
pozdrawiam ciepło...
Ewa
miło było poczytać...
pozdrawiam ciepło...
Ewa