Powiedzmy: Via Appia. Ranek. Zmęczony Hermes idzie w stronę Rzymu, a w odwrotną wlecze się wyraźnie przygnębiony rzymski chłop z węzełkiem w ręce. Spotykają się. Zatrzymują.
*********************************
Chłop - ( pociąga nosem ).
Hermes – Dies bonus!
Chłop – Ano, niechże. ( Odchodzi kawałek, przystaje i zawraca )
Z dalekaście?
( przysiada na poboczu z wyraźną chęcią nawiązania rozmowy, rozsupłuje węzełek ) Zjedlibyście co może? Bo to widzicie , mnie też w drogę - ( wzdycha )
- Tak to już. ( pociąga nosem; patrząc na sandały Hermesa )
- A co to za skrzydełka macie?
( z przerażeniem ) – Adyście... nie bóg jaki?
Hermes - ( przysiadając )- Bąki gryzą na tej waszej drodze , to je nimi odpędzam.
Chłop – ( z ulgą ) – A...Aha... Achacha!- ( śmieje się) -Zmyślne.-( kiwa głową. Nagle poważniejąc) - Uchowaj nas Jowiszu przed bogami!
Hermes - Bogów nie lubicie? ( uśmiecha się ) - Ja też za nimi nie przepadam.
Chłop – Bo to sie tego draństwa ,panie, namnożyło ponad miare. Wychodzę na ten przykład wczora przed domus, chałupe, znaczy sie, a tam w ogórkach jakiś taki kudłaty. Siedzi i gra. W samym środeczku siedzi. O żeby cie! Dziecka płaczo , wode wypluwajo. A wiem co woda u mnie najlepsza, z żadnego tam akwekdunku. Ze studni ona jest. Ide , panie, a tam baba sie jakajsi kąpie. Mówi, że ona nie jada. Widze przecie , że nie je ino wode psuje. Wyłaź mówie . A ona, że smak wody poprawia i że się Nejada nazywa. Czy to aby nie po czesku ,panie?... Żeby cie! Tom się zebrał do barbarzynców po trutke jakąś. Bo to ,jak mówio, klin- klinem...
Hermes - ( parskając śmiechem ) – Po trutkę powiadacie.
Chłop –Jakże inaczej? ( po chwili ) - A wy do miasta niby?
Hermes – Kupcy mówili, że ładne.
Chłop – Dla kupców może i ładne.
-( milkną na dłuższą chwilę )-
Chłop – ( bardziej do swoich myśli niż do Hermesa ) – Nijak wyżyć. Nijak ( wzdycha żałośnie ) - Moja teraz przed chałupom nocami śpi. Chodź mówie do ni, bo czekom. Na atrium ,powiada, przyjemnej. Chłodek taki i lekkość w powietrzu ... Na jakim znowu altrium , mówie, babo głupia, przecie to przyzba jest. A ona sie uśmiecha, tak dziwnie jakoś. Idźże już , gada do mnie , i się uśmiecha. To se myśle , a może to... echeche...No wiecie co. No i ja do ni. A uona jak se gembe rozewrze. Idź, powiada, ale już! Takie granie w powietrzu słysze... O żeby cie!... Kiedyś to inakszy bywało. Lampkę przed larami z wieczora zapaliwszy. Bywało i dwie. Ano bywało. Do snu się człek z babą sposobił. A bogowie w ogórkach nie siadali. Mowy nie było ażeby siadali.-( z mocą ) -Bo to kużdyn , panie, powinien znać swoje miejsce na świecie!-( po chwili )- Jak ja , panie, nie lubie tych Greków!
Hermes - Greków?!
Chłop - Bo to wszystko bez nich jest. Bogów z ołtarzów pościągali, powypędzali do lasów w górach tamtejszych , a toto , panie, zdziczawszy , za naszym wojskiem, przyszło aże tutaj. Oj, nie lubie Greków! A wy, jak, panie?
Hermes - ( z pewnym rozbawieniem ) Mnie tam wszystko jedno.
Chłop –Ano boście nie stąd panie. Ale... Skąd niby?
Hermes - Ze świata.
Chłop ( pociąga nosem ) - Daleko. Oj daleko. Ale i mnie daleko.
Hermes - Przywyklibyście. Lepiej przywykać u siebie.
Chłop - Woda zmącona, ogórki kisną, moja wzdycha...
Hermes - W poetkę się zmienia.
Chłop- Uchowaj Jowiszu! A mnie co po takiej? ( spluwa ).
Hermes - Dobra na niepogodę.
Chłop - Panie. Ja ta prosty człowiek, nie popsuty nowościami.( przygląda się podejrzliwie ) -Wyście nie Rzymianin?
Hermes - Nie.Raczej nie.
Chłop - ( radośnie ) Toście barbarus!
Hermes - ( wesoło )- Chyba tak.
Chłop –( patrząc na wschodzące słońce ) - O! Dzięki ci Jowiszu! Dzięki !Jak nie Rzymianin, to przecie musi nie kto inny, ino barbarus. A czemu to po naszemu gadacie?
Hermes- Nauczyłem się . Chciałem „Ars amandi” przeczytać w oryginale.
Chłop - Tfy!... Jużci, że barbarzyńca ( nagle ) - Ale trutke mi przedasz. A?
Hermes - ( przyglądając mu się chłodno ) – Dobrze amico.
Chłop – Ino bez poufałości ( z odrazą)- Barbarus.
Hermes - ( wstając )- Słusznie.
Chłop - No, bez obrazy. To jak, względem tamtego?
Hermes –( wyjmuje z sakwy zwój i podaje go chłopu ) - Masz. Daj żonie.
Chłop – Co to?
Hermes - Wiersze. Greckie wiersze.
Chłop –( groźnie )- Ejże! Bo ...
Hermes - Niech je głośno czyta nachylając się nad źródłami. Niech je wraz z oddechem wdmuchuje w obłoki. Niech je czyta między drzewami... i w ogrodzie, i w domu...
Chłop – I to ma być pomocne?
Hermes - ( z zamyśleniem )- Słowo to najsilniejsza trucizna.
Chłop – ( duka ) –„ Nad hippos krene roje ptactwa lecą, a każdy ptaszek jako panna zwiewna lecz helikonem obwieszcza istnienie...”
- ( przerywa , cmoka )- Uuu...Rzeczywiście paskudne.
Hermes – Wierz mi to wywołuje nostalgię ...
Chłop - Chorobe znaczy się? ( do siebie)- Baba durna, nie pomyśli nawet, że dobrze robi i przeczyta. Powiem, żeby mnie i dzieckom poczytała. Tak powiem.
Hermes - Okrutną chorobę. Tęsknicę bolesną.
Chłop –( chytrze przyglądając się Hermesowi ) – Dobrze wam z oczu patrzy, choćeście barbarus... ( chrząka ) Chcecie co za te...porade?- ( Hermes kręci przecząco głową, chłop więc skwapliwie zawiązuje węzełek ) - Ano to vale, i wrocom.
Hermes - Kraje was inne nie nęcą?
Chłop – Zaś tam!- ( wzrusza ramionami ) -Baby jednakie i tu, i tam. A woda u nas cheba smaczniejsza.
***********************************************
( kurtyna !)
*************************************************
PSssss...
Coś mnie naszło na odgrzebywanie swoich dawnych ineditów

Niestety nie mam czasu, ani cierpliwości by ją teraz upraszczać, czy w ogóle zmieniać (zresztą przekonałem się ,a zasada ta szczególnie sprawdza się w plastyce, że lepiej w "dziełach skończonych" już nie grzebać ), dlatego Drogi Czytelniku proszę o wyrozumiałość dla mojej niegdysiejszej młodości i o cierpliwość w brnięciu przez powyższy tekst

